Stolica osobliwości

Kiedy byłam 2 lata temu w Anglii, dowiedziałam się m.in. o podwójnych i zwykle umieszczonych na dwóch różnych końcach umywalki kranach, o innych niż u nas wtyczkach i gniazdkach z prądem, o podyktowanym lękiem przed bombami braku koszy na śmieci, oraz o tym, że Lidl naprawdę jest tani.

Tym razem uzupełniłam swą wiedzę o to, co następuje:

1. Gniazdka nie dość, że są inne w stosunku do naszych wtyczek, to także w stosunku do niektórych ich własnych wtyczek. Zagadkowy kupił sobie maszynkę do golenia i, wyobraźcie sobie, ta maszynka musiała być ładowana przy pomocy przejściówki, bo nie pasowała! A to była angielska maszynka!

2. Prąd jest, gdy się za niego zapłaci. Niby nic niezwykłego, z tym, że tam to jest urządzone na zasadzie pre-paida, że się posłużę mą zawodową nomenklaturą. Czyli się go doładowuje jak telefon, a jak kasa się wyczerpie, to prąd się wyłącza. Znika na amen i już. Jednego ranka Zagadkowy po prostu stwierdził, jakby to było coś normalnego, że prądu nie ma, ponieważ się wyczerpał. A ja miałam w planach mycie, suszenie i układanie włosów…

3. W Tesco są kasy samoobsługowe. Jak się nie ma fury zakupów, to można się samemu skasować, przejeżdżając pod czytnikiem każdy produkt i układając na wagę, a potem płacąc. Całkiem wygodne, pod warunkiem, że się wie dokładnie, co się wybrało (bo my chyba z 5 minut szukaliśmy obrazka pasującego do bułki, którą chcieliśmy nabyć).

4. Po wschodnim Londynie kursują pociągi pozbawione maszynisty (DLR). Dziwnie się jedzie, oglądając perspektywę zwykle zarezerwowaną dla kierujących… Ja w każdym razie czułam się początkowo niczym bohaterka horroru, w którym niektóre wagony się odłączają i pędzą prosto w objęcia śmierci.

5. Policja jest niezwykle ludzka i uprzejma. Nie dość, że nie łapie przechodzących na czerwonym świetle (być może dlatego, iż tam całe tabuny owe karygodne metody praktykują), to jeszcze wykazuje się zrozumieniem w sprawach błahych. Chciałam raz zrobić zdjęcie Zagadkowemu stojącemu po drugiej stronie ulicy. Akurat do przejazdu nam przed nosem szykowali się policjanci, lecz kiedy zauważyli, iż kadruję, stanęli i czekali, dopóki nie cyknęłam. Tak mnie to rozczuliło, że aż ich kawałek ujęłam na zdjęciu, ze wzruszenia chyba.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

76 odpowiedzi na „Stolica osobliwości

  1. ~Czerwona pisze:

    Dla Brasilli w sexy bieliźnie lub bez 😉

  2. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Co kraj to obyczaj … chociaz tak bez smietnikow i na ulicach i szoferow w pociagach dziwnie jakos … Ale i tak najbardziej intryguja mnie te krany. Jak sobie zrobic letnia wode z takiego kranu? Najpierw nabrac w lapy wrzatku, a pozniej skierowac sie do kranu z zimna, czy jak?

    • ~Czerwona pisze:

      Nie wiem, ja myłam ręce i twarz lodowatą, bo jednak wolę lód niż wrzątek… Prawdopodobnie powinno się za każdym razem wkładać korek i tak mieszać, co ma ponoć służyć oszczędności, ale jak dla mnie więcej wody się zużyje, nabierając jej odpowiednią do zanurzenia ilość niż kiedy się myje pod bieżącą… Na szczęście chociaż prysznice mają w miarę normalne. Tylko za nic nie rozumiem, czemu oni tego dziwnego obyczaju nie zmienią, nie ma się kto zbuntować? W takim razie powinni to zrobić Polacy 😉

      • ~zapalka pisze:

        Dwa razy wiecej kranow krajowej produkcji sprzedaja byc moze 😉 zapytam jeszcze ShyJe kiedys przy okazji jak to jest z tymi kranami, w koncu nie kazdy lubi lodowata lub wrzatek ..

        • ~Czerwona pisze:

          W miejscach publicznych i hotelach zdaje się są normalne, tylko w mieszkaniach taka szopka… Hihi, coś w tym jest, powinniśmy się od nich uczyć, jak wspierać rodzimą produkcję… 😉

  3. ~przekora pisze:

    dlaczego tylko kawałek?? moze to fajne chlopaki byly?? A wlasnie Mloda ja czekam na wyjasnienia co to znaczy ze twoje singlowanie sie chyba skonczylo. Nie to ze oczekuje rozmiaru buta, obwodu klaty i dlugosci najmniejszego palca u nogi, ale wiesz..;]

  4. ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

    Jezu straszne z tym prądem, przecież to moze zabić, nie wiem wstajesz i chcesz się nie wiem załadować telefonicznie lub pilnie i natychmiastowo wejśc na bloga i lipa… matko to prawie jak wyrok… nie chce o tym myśleć bo zaczynam miec atak paniki…. ja się boję jak nie ma prądu ;P

    • ~Czerwona pisze:

      Nic mi nie mów, u nas dzisiaj w nocy transformator wybuchł, i dobrze że w nocy, a nie w dzień, kiedy koło niego idę do pracy… To był najgłośniejszy huk, jaki słyszałam w życiu :/ A prądu nie miała cała dzielnica kilka godzin. Milusio, nie? :)

      • ~ciemna pisze:

        Matko to ja wpadłam kiedyś w panike jak mi prad zniknał w nocy w czasie jakiejś wichury a ja akurat film przyrodniczy oglądałam w tak nagle w środku akcji… normalnie dzwoniłam do operatora kablówki ale nikt nie raczył odebrac 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Mi parę razy na działce prąd umarł, i to podczas burzy… Było bardzo nastrojowo 😉 I na szczęście nie byłam sama, bo bym chyba zwariowała ze strachu, zwłaszcza że nie mam tam piorunochrona 😉

          • ~ciemna pisze:

            to kochana jest gorsze od wyprawy robinson lub innego iesamowitego wyścigu…. taka szkoła przetrwania w wersji all inclusive 😉

          • ~Czerwona pisze:

            A to prawda, że all inclusive, wszak żarcie i łóżko miałam… :)

  5. bellima pisze:

    hha u nas tez juz są liczniki na prąd…na monety..są są…reszty przypadków moze jeszcze nie ma…ale wcale nie są takie fajne…np kolejka bez maszynisty,,,mogliby chociaż atrape posadzić…hihihi..a że policjanty kazały się fotografowac…to dobrze no nie?? bo te nasz to takie chytrusy..;-))).

    • ~Czerwona pisze:

      Siebie nie kazały, tylko Zagadkowego 😉 Może to byli patrioci, co lubią, gdy się ich kraj rozsławia ładnymi zdjęciami… 😉 Serio są liczniki na monety? No patrz, to ja zapóźniona jakaś jestem… Ale za nic pojąć nie mogę, na co taka paranoja, przecież jak się nie ma czasu doładować, to lodówka wysiada, żarcie się psuje i fokle…

  6. bellima pisze:

    ja tam nigzie policjantów na fotce nie widzę..;-(

    • ~Czerwona pisze:

      No niestety, na fotce byłby też Zagadkowy, a wiesz, ochrona danych osobistych… Uwierz na słowo 😉

      • bellima pisze:

        no wierzę, bo tak jest…i wiem że tak jest…;-))

        • ~bellima pisze:

          o kurcze…gwiazde masz..gratulacje…owacje…brawo..brawo..;-)))))))))).

          • ~Czerwona pisze:

            Tak, w tej kategorii jeszcze nie byłam, miła odmiana :) A przy okazji mój stanikowy post trafił do gorącego tematu 😉 Jestem rozchwytywana, hihi 😉

          • ~bellima pisze:

            noo…onet czasm tak zakwalifikuje jak z kapelusza…zonk…na wyspach…hahah tydzień na wyspach…ale co tam…ważne że ktoś coś tam widzi i pracuje na te psie grosze…czyli cieszysz się??;-)))))))

          • ~Czerwona pisze:

            Pewnie że się cieszę, każda okazja dobra :) Chociaż wolę, kiedy polecają temat kontrowersyjny, wtedy mogę się wyżyć 😉 No ale to trzeba pisać kontrowersje, a nie że o stanikach np… 😉

  7. genever@op.pl pisze:

    no no… cóż to za cudowny kraj;) zwłaszcza zauroczonym okiem uchwycony;)

    • ~Czerwona pisze:

      O tak…. Mmmm :) Aczkolwiek 2 lata temu też mnie fascynował, a wtedy byłam akurat na finiszu związku…

      • ~anka pisze:

        czasem trzeba coś skończyć, żeby coś innego zacząć, więc uznajmy Wyspy za… katalizator?

        • ~Czerwona pisze:

          Haha, no faktycznie, się dziwnie zbiegło… Widać Wyspy pozwalają odnaleźć właściwą perspektywę. Chociaż czy właściwą to się okaże 😉 Tak czy owak wszystko się łączy, zazębia, nic się nie dzieje bez powodu, ani nie ma powodu, by nic się nie działo 😉 Wybacz, że plot bzdury już, ale właśnie w pracy jestem, to dlatego 😉

          • ~anka pisze:

            e tam bzdury! wszystko się łączy! więc wszystko jasne! może czasem trzeba znaleźć właściwą perspektywę i już! byle sie łączyło heh… 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Hihi ciekawe co miałaś na myśli… Bo mi się oczywiście już skojarzyło, a to dziwne, albowiem momenty cyklu nie sprzyja, hm… Zagadkowy mówi na mnie „Zboczuch”, może coś w tym jest 😉

  8. ~motylek pisze:

    ale fajowa ta policja! u nas to by nawet im do głowy nie przyszło! ale z tym prądem to beznadzieja… lecę do galerii 😉

    • ~Czerwona pisze:

      U nas by stanęli jeszcze na przejściu, specjalnie 😉 A z prądem istotnie, masakra, mam nadzieję, że Polacy wracający z Wysp nie będą postulować o wprowadzenie podobnych porządków, bo nie wyobrażam sobie tego 😉

  9. LittleWitch pisze:

    Och Czerwona, ale zes sie sklonna do wzruszen zrobila 😉 [uwaga: cierpie na to samo]

    • ~Czerwona pisze:

      Hehe, to znak, że się starzejemy i nam serducha coś nawalają… Chociaż ja przecież serca nie mam, hmmm 😉

      • LittleWitch pisze:

        Myślę, że może niepostrzeżenie sobie w jakimś zakamarku powstało ;] lepiej to sprawdź!Hmm… ja ostatnio ryczę na filmach, nawet takich, które specjalnie wzruszające być nie powinny (dla normalnych odbiorców). I pomyśleć, że jeszcze niedawno śmiałam się z własnej Mamy… Pokarało!… ech..

        • ~Czerwona pisze:

          E tam, moim zdaniem to urocze… A jak ktoś ma inne, to kij mu w oko tudzież w inną część ciała 😉 Natomiast serce chyba zawsze było, jakiś uchyłek przynajmniej, bo czasem mi tak tam coś trzepie… Chyba że mam zakamuflowanego ptaka 😉 A fe 😉

  10. ~magda pisze:

    Śmieszny kraj z tego Londywnu w takim razie. W wolnym czasie galerię obejrzę. W trochę wolniejszym :)

  11. ~M. pisze:

    Jak to mówią-podróże kształcą (i niosą masę wrażeń ;-)Pozdrowienie zaciekawione.

    • ~Czerwona pisze:

      Oj tak… Teraz zbieram pieniążki na kolejne wojaże :) Zagadkowy to kocha, zatem trzeba korzystać, póki mam z kim jechać, bo kto wie co czyha za rogiem, tfu tfu 😉 Kurcze, w tym roku podróżuję za wszystkie czasy posuchy… I dobrze mi z tym :)Pozdrawiam z głową w chmurach :)

      • ~M. pisze:

        Teraz u Ciebie jest najlepszy czas na takie wojaże. Masz czas, towarzysza, pieniądze, brak poważniejszych wydatków. Wierz mi, z czasem człowiekowi nie chce się już nigdzie ruszać jak ma wolne. A i pojawiają się coraz to nowe wydatki, zjadające pieniądze. Dorosłość-odpowiedzialność :-/Pozdrawiam rozliczeniowo.

        • ~Czerwona pisze:

          Wiem, dlatego tak bardzo chcę ten czas wykorzystać… Kurcze, ostatnio same nowości – facet, praca, koniec oszczędzania… Czuję, jak bardzo się zmieniłam. I nawet wiem, od kiedy – odkąd się rozstałam z byłym chłopakiem… Nie żeby był potworem. To całkiem miły człowiek. Problem tkwił we mnie, potrzebowałam chyba kopa, żeby coś zrozumieć, przewartościować conieco… Niewiarygodne, jak niewiele (chociaż czy na pewno niewiele? ;)) potrzeba, by punkt widzenia kompletnie się przemieścił. Z siedzącego czy leżącego i skopanego przez los w stojący z dumnie uniesioną głową. Widzę, że zmarnowałam kompletnie ten czas studiów. Był piękny, ale byłby jeszcze lepszy, gdybym się bardziej wyluzowała… Teraz widzę, że świat to nie pułapka, tylko przygoda. Wtedy starałam się jedynie jakoś przeżyć… Kurcze, w jakie ja banały i górnolotności włażę, a kysz 😉 I szczerze nie wiem, o czym plotę – ale jedno jest pewne – lepiej się ocknąć późno niż wcale :) O rety, już ta godzina? Zliczam kasę i lecę do domu!Pozdrawiam i do jutra, mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie analizowanie siebie i przestanę Cię zanudzać 😉

          • ~M. pisze:

            Wiesz, ja też mam czasem wrażenie, że czas studiów był trochę zbyt beztroski. Z jednej strony studia stanowią trochę jakby przedłużenie młodości, z drugiej strony wielu naszych rówieśników w wieku 23 lat ma już całkiem bogate życiorysy zawodowe. A my? Mając praktycznie ćwierć wieku na karku, dopiero poznajemy dorosłe życie. Kurde, i tak źle i tak niedobrze…Pozdrawiam dylematycznie.

          • Czerwona pisze:

            Chodziło mi raczej o podejście do świata, a nie o zdobywanie kwalifikacji 😉 Bo ja bym studiów i tak nie zamieniła na bogatsze cv. Może jedynie jeśli chodzi o jakieś kursy nauki języka itd. Pracuję od 16 roku życia i choć moje doświadczenie można o kant tyłka potrzaskać, to w żadnym razie nie żałuję beztroski, bo wiem, że jeszcze się w życiu napracuję. To prawda, że ma się wtedy pieniądze, kolejną pozycję, ale tak naprawdę czy tylko o to chodzi? Czasem owszem, mam wrażenie, że zmarnowałam sporo czasu, niekiedy też nachodzi, że przecież trzeba było pracować inaczej, lepiej wykorzystywać to, co się miało, co inni potrafili zrobić… Ale może przez to byłabym teraz innym człowiekiem? Nie każdy jest gotowy na dorosłość akurat wtedy, gdy inni. Nie ma co gdybać, czasu nie cofniemy, pozostaje cieszyć się, że ma się co wspominać, bo że się ma, to pewne :) Pozdrawiam pocieszająco!

          • ~M. pisze:

            Tak, jest co wspominać, ostatnio gadałem z kumplem ze studiów z 90 minut. Niestety nie live, a przez fon. A co do nabierania doświadczeń-nieprecyzyjnie się wyraziłem. Ne tyle chodziło mi o kolejne pozycje w CV, co o nowe znajomości, podróże, praktyczną naukę języków. Krótko mówiąc poznawanie świata i ludzi. Trochę czuję, że ten czas przeciekł mi przez palce… A teraz już nie bardzo jest to możliwe, z wielu względów. Więc korzystaj z uroków życia póki czas!Pozdrawiam nostalgicznie!

          • ~Czerwona pisze:

            Aaa, a to tak, to ja też niestety tak czuję – że zmarnowałam najlepszy czas, w którym normalni ludzie poznają innych, bawią się beztrosko i fokle… Ale co poradzę, że miałam wtedy ogromny kryzys finansowy, a bez pieniędzy zero radości życia? No niestety, niby szczęścia toto nie daje, jednakże bez okropnie ciężko… No nic, lepiej się ocknąć późno niż wcale :) A propos forsy – dzisiaj miałam manko, pierwsze w życiu, na 30zł ;((((((((( Cholera, nie dość, że zarabiam grosze to jeszcze… Chociaż – jak stwierdził Zagadkowy – Islandia bankrutuje, a ja się mam 30zł przejmować? ;)Pozdrawiam mimo wszystko pozytywnie!

          • ~M. pisze:

            Ten Twój słynny Zagadkowy ma bardzo zdrowe i racjonalne podejście. Jak typowy facet. Zauważam, że wraz z natężeniem problemów i ja „olewam” te mniejsze, co kiedyś było nie do pomyślenia. Myślę, że bardziej niż te 30 zł nurtuje Cię kwestia, jakim sposobem wyszło to manko… Też by mnie to drażniło. Ale spox, pierwsze koty za płoty. Uszy do góry! Pozdrawiam praktykowo-przedkancelaryjnie. Na szczęście jutro na 10 :-)Pozdrawiam pokrzepiająco!

          • Czerwona pisze:

            No właśnie, pal licho tę kasę, ale zupełnie nie pojmuję, jak to się stało. Wiem na pewno, że od wszystkich klientów kasę brałam, i to odpowiednią ilość. Być może wydałam źle, chociaż mi się nie wydaje… No dziwne, ale nic nie poradzę. Muszę po prostu bardziej uważać. Zresztą to i tak nic, kolega ma manko na 200zł, a koleżanka z innego punktu doładowała raz kartę klientce zamiast za 50, to za 500zł, i też musi spłacać… Ryzyko zawodowe 😉 Tfu tfu, oby nie moje 😉 A Zagadkowy starszy jest, to i życie zna hihi. Nie no, ale serio, im człowiek starszy, tym więcej rzeczy przyjmuje na luzie. Kiedyś bym panikowała, teraz myślę sobie: who cares? Rzeczą ludzką jest błądzić. Tylko szlag mnie trafia, że to tak jakby jedna bluzka była 😉 Ale teraz – zen, koniec myśli o pracy. Muzyka i relaks… Nie sądzisz, że słowo „muzyka” jest niezwykle… muzyczne? Takie gładkie, stylowe i ciepłe… Dobrej nocy i przyjemności w ciągu dnia :)

          • ~M. pisze:

            Hihi, typowa kobieta, przelicza pieniądze na bluzki… A za to faceci przeliczają na piwa, gadżety techniczne (też tak mam) itp. bzdety 😉 Póki to całkowicie człowiekiem nie zawładnie, można tak sobie przeliczać. A słowo muzyka ładniej mi brzmi po angielsku.Pozdrawiam melodyjnie!

          • ~Czerwona pisze:

            Muzyka po angielsku? Nieee, muzyka jako słowo jest fantastyczna, sama siebie maluje, określa, a samogłoski dodają jej niezwykłej lekkości i powabności, sama się niesie, jak po wodzie… :) A wiesz, sprawa z pieniędzmi się teoretycznie wyjaśniła. Zatem jestem do przodu o bluzkę 😀 I za to poszłam sobie do kina, ostatni raz na legitymację, o! I było super :)

  12. shitana@op.pl pisze:

    :–) Zupełnie, ale to zupełnie nie rozumiem dlaczego mnie nie zabrałaś! Też bym chciała tego doświadczyć :–)

  13. kropkaxxx pisze:

    Ohhhh pomimo tych wszystkich dziwactw mogłabym się teraz spakować i ot tak wynieść do Anglii. Pokochalam ten kraj :)

    • ~Czerwona pisze:

      Ja też, aczkolwiek chwilę trwało, zanim się przyzwyczaiłam do ich dziwactw. Ale osobiście wolę tam występować w charakterze turysty. Żyć wolę w bezpiecznej, zwariowanej Polsce 😉

  14. ~Assist Magik pisze:

    a można doładować wcześniej czy są jakieś terminy?:P (prąd)

  15. ~Bellis pisze:

    Uwielbiam Anglie… wczuwam sie w nia kazdym calem ciala… no prawie kazdym… Moglabym tu zostac na zawsze: mieszkac, pracowac :) Dokonczyc studia!

    • ~Czerwona pisze:

      Ja bym chyba nie mogła, za bardzo kocham Polskę i zbyt obco się czuję w Anglii, mimo wszystko. Ale niewątpliwie plusy ten kraj ma… Chociaż każda podróż je posiada. W każdym razie mój dom jest tu i wiem, że tak zostanie, nawet gdybym wyjechała na jakiś czas, i tak sercem pozostanę… Aczkolwiek chętnie bym sobie tam znowu pojechała :) A jeszcze lepiej teraz w inne miejsce GB 😉

  16. ~www.robertowa.blog.onet.pl pisze:

    w Polsce to brzmi jak matrix :)))

  17. ~Nabu pisze:

    Ile to ja razy marzyłam, żeby moja księgarnia wymyśliła coś takiego jak kasy samoobsługowe. Aaach, aż się rozmarzyłam ;).

  18. ~Kipod pisze:

    1. Może to była maszynka przygotowana na polski rynek :P2. A mnie się przypomniało, że oprócz prądu „na pieniążka” jest też na przykład grzanie „na pieniążka”3. Jak przyjedzie tam jeszcze więcej „naszych”, to zlikwidują. U nas były kiedyś, dawno, dawno temu takie tramwaje, gdzie samemu można było zapłacić za przejazd, wystarczyło wrzucić pieniążka. Zlikwidowali, bo mało kto wrzucał.4. I w dodatku są punktualne. Podobnie DB, jak jest napisane że pociąg przyjedzie o 10:02, to o tej godzinie jest. I już. Dla nas nieprawdopodobne.5. Bo u nich policjant, jako urzędnik państwowy pełni rolę służebną wobec obywatela, a nie na odwrót.Pozdrawiam

    • ~Czerwona pisze:

      Dokładnie, tam wszystko jest raczej punktualne, no może prócz busów, które grzęzną w korkach (aczkolwiek nawet mimo tego nie mają spóźnień takich jak np. nasza kolej). A co do tej likwidacji po przyjeździe naszych – a ja słyszałam, że coraz więcej rodaków wraca, a wraz z nimi przyjeżdżają teraz dla odmiany do nas Angole… Zatem ciekawe, co pierwej się stanie – zlikwidują tam czy wprowadzą tu 😉

  19. monia.londyn@onet.eu pisze:

    milosc kwitnie, bez dwoch zdan. jak juz tu bylas dwa razy, to bedzie musial byc i trzeci! wiesz, dla mnie te wszystkie osobliwosci sa juz zupelnie normalna sprawa, ale super uczucie! z poczatkow pobytu w londku do listy osobliwosci dodalabym jeszcze, ze trzeba machac na autobus, zeby sie zatrzymal. jak nie machniesz, a nikt nie wysiada, to kierowca po prostu bez zatrzymywania pojedzie dalej. mi sie to machanie idiotyczne wydawalo na poczatku, jak w prl-u.

    • ~Czerwona pisze:

      O właśnie, faktycznie, masz rację. Ale do tego bym się chyba przyzwyczaiła, bo chociaż też mi się to głupie wydawało, to miałam już małą zaprawę w Grecji, gdzie te same metody stosują. Natomiast bardzo mnie tym razem zafascynowało jeszcze, jak w metrze, w którym są te zamknięte perony, wiesz, co metro wjeżdża w takie oszklone coś i tam się zatrzymuje, i tylko się szklane drzwiczki otwierają jednocześnie z drzwiczkami metra, że to metro się zatrzymuje idealnie równo z tymi szklanymi drzwiami. No normalnie co do centymetra. Jak oni to robią?? (ciekawe, czy wiesz, co mam na myśli, jeśli tak, to jesteś boska, bo ja bym chyba nie zrozumiała hihi. Piłam grzane wino, rozumiesz…)

      • monia.londyn@onet.eu pisze:

        w takim razie jestem boska! i powiem Ci w dodatku jak to mozliwe- otoz kierowca ciupagu ma zapewne narysowana linie, na ktorej ma zahamowac. taka tajemnica. rozumiem grzane wino, ja spozywam na zimno;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *