Dualizm

Mrużę cierpko oczy.

Niepowodzenia miłosne najlepiej leczą z niepotrzebnych skrupułów i złudzeń. Przestałam tępo wierzyć, że ktokolwiek może się zmienić, kiedy ja będę się starać. Nie, nie i zwyczajnie nie, nikt takich rzeczy nie zrobi dla mnie, zwłaszcza jeśli nie postawię uprzednio twardych warunków, czarno na białym. Nauczyłam się, jak należy wydzierać pazurem swoją wolność. Ty jesteś lub Cię nie ma. Ja będę ze sobą zawsze. I zawsze będę sobie wyrzucać, jeśli dam się skrzywdzić. Już nigdy więcej. Zakodowałam ruch nadgarstka, który tnie niepotrzebne znajomości jak łby potworów – jednym świstem zranionej klingi.
_____

Tak naprawdę wcale nie jestem takim chojrakiem, jakim tu się kreuję. Cynizm mój ma swoje granice – kapituluje, gdy zetknie się z dzikim szarpnięciem w brzuchu, domagającym się teraz, natychmiast. Czego? Uczuć. W zasadzie tworzy mnie gejzer cały, nie tylko w potędze cielesności, ale też wyimaginowanych przeżyć, emocji, które przekopuję całkowicie samotnie. Nie chcę już być bez-połowiczna, a jednocześnie paranoicznie wymykam się ryzyku. Zbieram siły na kolejne starcia, których nie ma, gdyż w ostatniej chwili nagła niechęć wyrzuca się bulgoczącym wywarem żółci wymierzonej we mnie samą.

Otwieram błagalnie oczy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

23 odpowiedzi na „Dualizm

  1. ~brasil pisze:

    tak jakoś czuję, że to ja Cię natchnęłam do napisania tej pierwszej części postu :)

    • ~brasil pisze:

      a mi się dziś śniło, że blog na innym portalu założyłaś i że wlazł do Cię ten troll blogowy o którym Ci mówiłam bo tylko jej dałaś adres :> rety jakim Ty jesteś natchnieniem dla mych snów :)

      • Czerwona pisze:

        Co do tej pierwszej części postu – też, kochana, też, ale nie tylko… Sama wiesz, że dzisiaj udowodniłam, jak bardzo olanie kogoś na niego działa w sensie magnetycznym… 😉 A odnośnie snu – hm, osobiście wolałabym, żeby to były sny o nieco innej tematyce 😉

        • ~brasil pisze:

          wiem, wiem, jestem z Ciebie dumna, chciałabym być taka jak Ty :) no ja miałam ostatni ten jeden fajny lesbijski :) w ogóle ciągle ostatnio mi się coś śni… :)

          • ~brasil pisze:

            buziaki niedzielno – wieczorne po udanym seksie :>a Ty już za tydzień niecały :>>>

          • Czerwona pisze:

            No i teraz mi powiedz, że strategia postraszenia faceta nie działa 😉 To pewnie właśnie przez te sny, przeraził się biedak, że jak czegoś z tym nie zrobi, to sfiksujesz i będzie jego wina, no i działa… Tylko go nie wyprowadzaj z błędu! Jeśli ofkors to błąd 😉

  2. ~anka pisze:

    kurcze, mówią, że coś co nas nic nie kosztuje, nie ma wartości. może czasem trzeba oddać trochę siebie, nawet odrobinę tej prywtnej wolności by coś zyskać, albo przynajmniej spróbować coś uzyskać. ale skoro tak mocno uderzyło, lepiej odpuścić? jak zawsze, decyzja należy do Ciebie;)

    • ~anka pisze:

      kochana, napisz mi swojego maila, bo nie wiem jak ci podać nr telefonu, wyjeżdżamy w sobote rano miedzy 5 a 7 rano;) jeszcze nie wiemy od której strony wjedziemy;)

      • Czerwona pisze:

        Można zawsze spróbować czegoś na zimno, podobno sernik dobrze smakuje, to może związek też ma szansę zacząć się od seksu… Tzn. ja wiem, że seks jest zwykle bardzo gorący, ale zimno w sferze uczuciowej 😉 A co do maila, to na blogu jest opcja „napisz do mnie” :) Zresztą… już wszystko wiemy :)

  3. monia.londyn@onet.eu pisze:

    przezywam podobna bardzo walke. z tym ze zupelnie odwrotna. nie chce juz sie dzielic, skoro tak niewiele dostaje w zamian. lepiej ochronic siebie przed niepotrzebnym wydatkiem energii i uczuc. tak prosto powiedziec, tak trudno wykonac… dobrze, ze nie masz dola. ja mam, ale i tak juz mniejszego. wkrotce zapomne mam nadzieje. odnosnie pazdz napisze dokladnie co i jak za jakies 2 tyg. ale napewno bedzie to 3-go. pozdro

    • Czerwona pisze:

      Ok, nie ma sprawy, zarezerwuję sobie cały dzień :) A co do walki – jedyna sprawa, o którą zawsze będzie warto walczyć, to „ja”. Często zapominamy o sobie w związku, czego nawet sobie nie uświadamiamy na początku, a potem wszystko wychodzi na jaw z siłą grzmotu… Powiem tak – lepiej późno niż później. Bo czasem zwyczajnie nie warto się starać; bywa, że sprawa jest beznadziejna. Jeśli tak czujesz – no to właśnie tak jest. Uczucia może nie są sprawą miarodajną, ale zwykle te negatywne mówią prawdę o związku, przynajmniej w naszych oczach. A czyimi oczami mamy widzieć związek, jak nie własnymi? … chyba odbiegłam od tematu 😉

      • monia.londyn@onet.eu pisze:

        kuzwa, czemu to nie moze byc prostsze? teraz to juz zupelnie pogmatwalismy wszystko, ale przynajmniej da sie oddychac… nie wiem kto to napisal, ze zycie jest sztuka kompromisow, ale madrze napisal…

        • Czerwona pisze:

          Może i jest sztuką kompromisów, ale z niektórymi ludźmi te kompromisy przychodzą same z siebie, zatem nie wiem, czy to do końca prawda… 😉 W każdym razie – życie z pewnością jest sinusoidą. I tego się trzymajmy!

  4. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Kurcze, gdybysmy wiedzieli, ze upadniemy to bysmy sobie w pore usiedli – tak mawiala moja babcia … nie ma gotowej recepty na zycie, ciagle sie z czyms zmagamy, ciagle cos nowego sie pojawia …

    • Czerwona pisze:

      Wiem, ja się tylko obawiam, że przez wszystkie doświadczenia robię się coraz twardsza, i to nawet przed sobą, przez co coraz mniej potrzeba mi związku i całej jego otoczki… A z drugiej strony bardzo za tym tęsknię. Wszyscy mówią, że to dlatego, że nie taki facet, że nie spotkałam go jeszcze itd, ale… Trudno kogoś spotkać, gdy się mimo woli eliminuje mnóstwo osób za byle co. Takie skrzywienie…

  5. ~magda pisze:

    Instrukcja obsługi emocji naszych i innych – tego nam bark. I umiejętności bezkolizyjnego życia z innymi ludźmi.

    • Czerwona pisze:

      Bezkolizyjne życie wypływa w dużym stopniu z nas samych, a mi coraz częściej ludzie zwyczajnie zwisają, że się kolokwialnie wyrażę. Albo raczej – nie podniecają. I to jest ten ból…

  6. Forever_alone pisze:

    Jacy jestesmy naprawdę to wiemy tylko my sami :) A miłość to według mnie najgorsze nieszczęście świata jakie może spotkać biedbego człwoeika – pozbawi złudzeń i wszystkiego innego :) Pozdrawiam

    • Czerwona pisze:

      Chyba masz rację, każda miłość prędzej czy później leczy z naiwności. Ale co do tego, że wiem, jaka jestem, się nie zgodzę. Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono, niestety 😉

  7. ~Mela pisze:

    A nie można stanąć pośrodku-być sobą i być z kimś…?

    • Czerwona pisze:

      Bycie sobą, hm… Tylko że moje „ja” ewoluuje pod wpływem przeżyć, bycia z kimś właśnie, pod naciskiem drugiego człowieka zmienia się niesamowicie, każda rana odciska się we mnie piętnem, które potem zostaje na zawsze… Być sobą będąc z kimś to marzenie każdego człowieka – świat pokazuje niestety ułamki procent takich par. Statystyka nie pozostawia złudzeń…

  8. ~kropkaxxx pisze:

    Uuuuuu niedobrze tak się nad sobą pastwić! Zafunduj sercu trochę szybsze bicie choć na chwile! Wiem, ze na chwile to nie wystarczy ale pamiętam jak koleżanka powiedziała mi kiedyś, ze wie, ze nie ma przyszłości z facetem z którym sie związała ale dlaczego ma sobie odmawiać tej chwili szczęścia. Warto być szczęśliwym choćby przez chwile zamiast być nieszczęśliwym przez długi czas :)

    • Czerwona pisze:

      To taka wariacja na temat: lepiej żałować tego, co się zrobiło…? 😉 W kżdym razie… właśnie się zdecydowałam na szaleństwo. Może nie serca (chociaż się wyrywa troszkę), ale reszty ciała – jak najbardziej 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *