Fizyka życia mego

Podobno kieszonkowcy przed kradzieżą robią test elektryczności. Tzn. sprawdzają, kto z otoczenia odbiera najlżejsze bodźce, a komu trzeba dostarczyć mocniejszego kuksańca, by zareagował (i takiemu potem kradną). Ja jestem z rodzaju tych, którzy nie nadają się specjalnie jako cel. Już nie mówię, że nie ma mi na ogół czego podprowadzić… Ale wrażliwa żem na dotyk przeogromnie i wystarczy, iż ktoś trąca delikatnie końcówki mych włosów, a zaraz cała podskakuję.
 
Miewam jednak również takie dni, kiedy owszem, czuję, że coś mnie tam smyra, ale mnie to nie irytuje, tylko włącza tryb pt. filozoficzne zrezygnowanie. Zwykle wtedy, gdy wiem, że sprawa jest beznadziejna, czyli np. nikt nie ma miejsca na wciśnięcie choćby palca, a co dopiero na odsunięcie się. Gwoli ścisłości jest to sytuacja dość rzadka, bo ja sobie kurwami w duchu rzucam średnio 112 razy na dzień, i to z bardziej błahych powodów; niemniej zdarza mi się samą siebie zaskoczyć. Np. ostatnio w kolejce z zoo. Usiadłam wówczas spokojniutko, aż tu nagle coś umościło się na mojej głowie. I, wyobraźcie sobie, nawet mi się nie chciało jej odwrócić, by z samej ciekawości się dowiedzieć, co za zmora. Dopiero towarzysze mnie oświecili, że żyrafa mi przycupnęła. Oczywiście nie żywa (choć przyznaję, przy takowej z całą pewnością byłoby mi to równie obojętne)… Taka dmuchana. Na szczęście dość wcześnie ewakuowała się z czaszki, stukając mnie tylko od czasu do czasu przy co lepszym zakręcie w ramię. Nie reagowałam, wychodząc z założenia, że przecież żadne stukanko nie trwa wiecznie.

Są też sytuacje, gdy podobne w działaniu zawieszenie odruchów dopada mnie z racji przetwarzania rzeczy pod względem hierarchii ważności. Najlepiej zapamiętany przykład należy do czasów szkolnych. Akurat trwały wtedy jakieś zawody sportowe, siedziałyśmy z koleżankami na podłodze w świetlicy, chłopaki wariowały za plecami. I znienacka rozpętało się piekło totalne, dzieciaki wrzeszczały, biły się, turlały wściekle, podczas gdy mi coś nieszczęśliwie wlazło do oka. Zaczęłam je trzeć i dłubać w nim, a w tym momencie cały kłąb z pola bitwy przesunął się w moim i koleżanek kierunku. Dziewczyny rozpierzchły się na boki, zaś ja walczyłam z okiem i tak mnie to zaabsorbowało, że nawet nie zwróciłam uwagi, iż na moich plecach zatrzymała się cała okładająca się pięściami wataha, przetoczyła bez mała po mnie i poleciała dalej. Kumpelki potem kilka godzin odnosiły się do mnie z trwożliwym szacunkiem… A ja po prostu nie miałam wyjścia, wiedząc, że coś trzeba poświęcić, by inną rzecz uratować.

I w ten oto sposób dobijamy do puenty, która brzmi, jak następuje: otóż, moi mili, wszystko w życiu jest względne. Nawet elektryzujące „ja”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

76 odpowiedzi na „Fizyka życia mego

  1. ~brasil pisze:

    ja tu się melduję i wracam później :)

    • ~brasil pisze:

      ale przynajmniej masz w tej chwili dwa cudowne oka w które uwielbiam się wpatrywać :) a niektórzy to mają tak, że jak im wyciągasz portfel z kieszeni to od razu poczują, a gdy ich pomiziasz w innym miejscu to kur… kostnica normalnie… ale ja to niewiele potrzebuję, na szczęscie mam psa, którego futerko zawsze może mnie pomiziać :>

      • ~Czerwona pisze:

        Czy takie cudowne to nie wiem, na pewno krótkowidzące… 😉 Ale też i przy tym bardzo niewinne 😉 Wiem, niektórzy są wrażliwi tylko na zły dotyk… Może w takim razie z nimi trzeba przez szmatkę jakąś? Albo gumkę 😀

  2. ~anka pisze:

    „żadne stukanko nie trwa wiecznie…” ha ha ha;) co za głęboka myśl!!! ja też jestem wrażliwa na dotyk, zwałszcza w miejscach publicznych…;) może to fobia?

    • ~Czerwona pisze:

      E, chyba nie, raczej czysto ludzka potrzeba posiadania przestrzeni 😉 Ale a propos fobii – wiesz, co zauważyłam? Że jak tylko coś nazwę swoją fobią, to natychmiast przestaję z nią walczyć, bo to działa jak jakieś usprawiedliwienie, którym można się zasłonić. Zatem chyba przestanę mówić o fobiach, bo to zbyt łatwe jest…! 😉

      • ~anka pisze:

        najgorsze jest to, że wszystko może przeistoczyć się w fobię;) ja parę polubiłam, parę tępie jeszcze, niektóre mnie irytuja ale cóż, to chyba też jakaś cecha charakteru? indywidualizm a może ekstrawagancja pewna? 😉

        • ~Czerwona pisze:

          To prawda, wszystko może się stać fobią, gdy okoliczności temu sprzyjać będą… Kurcze, napisałam stylem mistrza Yody z Gwiezdnych wojen – od tyłu 😉 Wiesz, są takie malutkie fobie, które dodają uroku, ale mój potężny aspołeczny instynkt jest raczej godny potępienia, zatem… Precz, a kysz i fokle sio! To już nie ekstrawagancja, tylko zwykła ułomność!

          • genever@op.pl pisze:

            ułomność to chęć przytulania się do obcych do wszystkich i wszędzie!!! a tacy bywają! w dodatku zawsze chcą cię całować! reaguję na to bardzo niegrzecznie, ale nie zniesę aż takiego przypływu uczucia! ;D

          • ~anka pisze:

            peesik taki jeszcze… mamy zamiar do Poznania wyruszyć tak, żeby spędzić w nim cały dzień gdzieś do 20-tej żeby potem jeszcze jakąś kwaterę nad morzem znaleźć, dokładne godziny jeszcze podam;) buziaki!

          • ~Czerwona pisze:

            A tego to bym nie zniosła, nienawidzę być dotykana przez obcych, a nawet przez znajomych mi ludzi, ale takich, do których nic nie czuję… Lubię się przytulać, ale to jest taką moją oznaką bliskości i bezpieczeństwa; nie każdy na to zasługuje…Ok, jeszcze tylko musicie mi powiedzieć, z której strony wjedziecie do miasta, żebyśmy ustalili, gdzie się spotkamy :)

          • ~anka pisze:

            bardzo nie lubię tego zwyczaju całowanie się z innymi;) czasem z rozpędu i euforii przytulam wszystkich, ale jak mówisz nie dla wszystkich tyle uczucia posiadam;)nr telefonu i czas wyjazdu i resztę danych wyślę ci tuż przed wyjazdem na maila wtedy będę wiedzieć już na 100% buźka!

          • ~Czerwona pisze:

            Bądź co bądź dotyk jest wyrazem emocji nieco intymnych, tak mi się to kojarzy… No chyba że akurat wyraża się poprzez przemoc – co jednak i tak poświadcza intymność, bowiem rzadko kto ujawnia tak od razu negatywne odczucia 😉 Ok, to czekam na maila i na Was!

  3. ~magda pisze:

    Magda cierpi na absolutną tłumofobię i w miejscach takich jak pociągi (które odwiedza w sezonie szkolnym dwa razy dziennie) dostaje szeroko pojętej cholery, jeżeli nie znajdzie w miarę luźnego miejsca, uwaga, siedzącego! Bo kiedy stoi w przejściu, nie może się ruszyć i czuje jak wielka masa napiera na nią z wszystkich stron, to z dziką furią ciska z oczu błyskawice, charczy, warczy, marudzi, rozpycha się i wszędzie widzi potencjalnych kieszonkowców.Dlatego jeżeli kiedyś spotkacie magdę w pociągu, autobusie, czy gdzieś tam – ustąpcie jej miejsca, albo poczujecie jej obcas (bo na pewno akurat będzie miała wtedy ubrane szpilki) wbity głęboko w stopę.

    • ~Czerwona pisze:

      A wiesz co, ja kiedyś kobiecie ubranej w szpileczki nastąpiłam na nogę glanem… Biedaczka skrzywiła się morderczo, zatem wiesz, nie szpilka najgorsza, jeno niezdarna właścicielka (w moim przypadku) lub wściekła właścicielka :) Ja się w tłumie względnym czuję bezpiecznie, gorzej, gdy jest to tłum napierający. A już najgorzej, gdy jest to tłum w gorącym tramwaju.

      • ~magda pisze:

        Jak głęboko jej szpilka wbiła się w grunt?Mnie przeraża tłum każdego rodzaju. Jestem w nim strasznie nieporadna. Kiedy próbuję przejść się ze znajomymi po zatłoczonej ulicy miasta sezonowego (typu Władysławowo, gdzie latem ludzi jest więcej niż mrówków), zwykle po chwili okazuje się, że jestem daleko w tyle, bo musze przecież obić się o każdego przechodnia. Masakra.

        • ~Czerwona pisze:

          Mi też się takie obijanko zdarza, chociaż w Poznaniu jeszcze nie jest z tym źle, bo na ogół wiem, dokąd zmierzam… Najgorzej wspominam pod tym względem Kraków, tam się czułam, jakby wszyscy specjalnie szli na mnie tudzież nie ustępowali mi miejsca na drodze. Okropne! A szpilka chyba jej się w nic nie wbiła, tylko jej stopa jęknęła pod mym okutym buciorem 😉 Chociaż i tak powinna była się cieszyć, że mi jeszcze wtedy gwoździe nie wystawały z podeszwy 😉

          • ~magda pisze:

            Zdradzę Ci tajemnicę, ale ciii! W każdym mieście są specjalnie zaprogramowani ludzie-androidy, których życiowym celem jest wytrącenie takich jak my z równowagi, wyniesienie ich na ‚fali’ do ciemnego zaułka i… Dalej nie powiem :)To dzisiaj zakwita Twoje E-coś tam (wybacz humanistyczną ignorancję)? Jeżeli tak, to zapewne całą noc będziesz czuwać :)) Życzę satysfakcjonującego, pięknego kwiatka :)

          • ~Czerwona pisze:

            On kwitł, ja spałam… Ale swoje zobaczyłam :) Echinopsis, gwoli ścisłości :) A może to ludzie z Matrixa? Albo te cyferki po prostu, które wypełniają przestrzeń i czasem im się coś pomiesza…

  4. ~Mela pisze:

    To jakie musisz mieć plecki odporne,że wytrzymały takie natarcie,oj Bidulko :)

    • ~Czerwona pisze:

      Ech, gdybym miała niezłe plecy, to bym już posiadała odjazdową pracę 😉

      • ~Mela pisze:

        Bo masz niezłe,ale widocznie mają inną rolę do spełnienia 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Haha, tak, jako mur dla kłębowiska cudzych stóp i pięści 😉 Kurcze, a ja tak marzę o czułym masażu… Uwielbiam, jak mnie ktoś cudowny dotyka po plecach, mam kilka takich miejsc, które gdy sie dotknie, to…ach. Szkoda, że to ciągle marzeniem pozostaje, już tak długo…

          • ~Mela pisze:

            Nie znasz jakiegoś masażysty? 😉 Oj,tak,taki masażyk odprężający i taaki przyjemny…:)

          • ~Czerwona pisze:

            Nie znam, ale pracuję nad tym, żeby do tej roboty zaprzęgnąć :) Czy zaprząc? Kurcze, nie wiem, które jest poprawne 😉

          • ~Mela pisze:

            Obie formy są ok :)Hihi,właśnie czytałam książkę (Gretkowskiej) a tam zdanie: „Macaż-masaż erotyczny”,jak ulał wpasowało się w temat 😉 Może to znak,że coś wypracujesz ;))

          • ~Czerwona pisze:

            Och, oby! Chociaż bardziej by mi się jakiś okład na oczy przydał dzisiaj, w świetle halogenów czy inszego paskudztwa moje oczy robią się czerwone jak u… no dobra, Czerwonej 😉 Ale normalnie takich nie mam, więc jak u królika :/ Okropne, kto to wymyślił…

          • ~Mela pisze:

            Coś czuję,że to się odbije Twoją wzmożoną nieobecnością na blogu…Świetlik na oczy przykładaj albo torebki herbaty 😉

          • Czerwona pisze:

            Ja mam raczej nadzieję, że się przyzwyczaję… Inaczej odbije się nie tylko nieobecnością na blogu, ale i w pracy 😉 A o tej herbatce już właśnie myślałam… Tylko pytanie, jaka by to miała być, bo mam różne 😉

  5. ~Assist Magik pisze:

    dobrze, ze oka se nie wydłubałaś;p

  6. ~M. pisze:

    Ja ostatnio mam coraz częściej takie stany „zawieszenia”, związane z natłokiem pracy umysłowej, że nie reaguję na żadne bodźce, a natomiast w normalnych okolicznościach jestem zazwyczaj „czujny, zwart i gotowy”… Uff, proszę, trzymaj kciuki mocno we wtorek rano…Pozdrawiam zmęczony.

    • ~Czerwona pisze:

      Dobrze że jesteś, już miałam maila słać, co się z Tobą dzieje, perfekcjonisto 😉 Kurcze, a ja marudzę, że się muszę tylu rzeczy do przyszłej (być może) pracy nauczyć… W porównaniu z prawem to nic nie znaczące drobiazgi! Ale Tobie przynajmniej na pewno się opłaci ta harówa. Mnie – kto wie… Aczkolwiek każde doświadczenie czegoś uczy, tak się pocieszam. Będę trzymać mocno!

  7. ~przekora pisze:

    naelektryzowalas sie??;]

  8. ~motylek pisze:

    jeśli chodzi o dotyk, to i ja jestem bardzo wyczulona… szczególnie na obcych, ble! bo wiadomo, Mój to tam może 😉 choć… przytyłam trochę i straciłam jakieś 30% czucia w boczkach 😉 już tak bardzo nie wydzieram się, gdy mnie łaskocze ;))))ależ te Twoje notki mają głębię 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Jak to przybyło Ci, przecież uprawiasz regularnie gimnastykę… Gimnastyka buzi i języka 😀 No ja wiem, że mój tok myślowy może przyprawić o zawrót głowy (nawet mi się rymło)… Ale taka ma uroda :)

  9. ~margolkaaa.blog.onet.pl pisze:

    czasem mocniej reaguje się na bodźce wiedząc, ze cos zlego moze się stać, ciezko by zawsze reagowac krzykiem na to co się dzieje dookola

  10. ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

    Ty mnie kochana nie buduj napięcia.. ja mysłałam, że Ci na tej głowie to conajmniej jakis nietoperz siadł…;P

    • ~Czerwona pisze:

      Może jastrząb od razu? 😉 To leć, rozładuj to napięcie, możesz piwem i możesz ze mną :)

      • ~ciemna pisze:

        a taki jastrząb to sobie tak latać może na własną ręke czy nie za bardzo? jakby co bierz go na piwo 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Moim zdaniem on lata w powietrzu, a na własnej ręce to co najwyżej ofiarę niesie… :) Ja go tam brać nie chcę, mi wystarczy, że przestaną mi włosy z głowy wyłazić…

          • ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

            Ty to moze przez tę żyrafę, może ty masz uczulenie na lateks, lub to coś z czego się robi te balony i to Ci tak na włosy działa ;P /?

  11. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    „Zadne stukanko nie trwa wiecznie” – mysl zlota :-)) ale wielka szkoda, ze jednak nie trwa … bo chyba znalazlabym na mojej liscie kilka stukanek, ktore zasluguja na wiecznosc ;-))

    • ~Czerwona pisze:

      A wiesz, że ja chyba też… Jak tak sobie przypomnę… Ach, lepiej nie, bo tylko smutno się robi i rzewnie zbyt mocno, tak dawno to było… 😉

  12. monia.londyn@onet.eu pisze:

    ja czytam i nic nie kumam, oprocz tego, ze zadne stukanko nie trwa wiecznie, a szkoda… mam goraczke sto stopni chyba i bredze. wroce pozniej…

    • ~Czerwona pisze:

      Hihi, spoko, najważniejsze skumałaś 😀 Kurcze, co z Wami, ludziska, wszyscy chorzy… :/ Kuruj się i śpij dużo, i pij soczków nawitaminizowanych! A potem wracaj :)

      • monia.londyn@onet.eu pisze:

        wrocilam, ale jestem jeszcze mniej kumata po dwoch dniach maligny. pocieszajace, ze nie tylko ja chora i cierpiaca- ale ze mnie egoistka:(

        • ~Czerwona pisze:

          Spoko, Ty się pocieszasz, że ktoś ma podobnie, a ja się zawsze pocieszam, że inni mają gorzej, to jest dopiero egoizm i wredota 😉

          • monia.londyn@onet.eu pisze:

            no to ja sie pociesze, ze jest ktos jeszcze bardziej egoistyczny ode mnie:> potrzebuje jakiegos pocieszenia, bo mi sie wydaje, ze umieram. ta choroba jest grozniejsza niz sie wydawalo na poczatku…

          • ~Czerwona pisze:

            A co Ci jest?? Byłaś u lekarza? Bo choć są zwykle do niczego, to jednak lepiej iść niż nie iść… Dla kolejnego pocieszenia dodam, że ja też walczę z czymś, co mnie nawiedza dość często, mam problemy natury kobiecej, więc… Ech, nigdy nie może być za dobrze…

  13. ~słodko-kwaśna pisze:

    „żadne stukanko nie trwa wiecznie” – dobre zdanie]:-> Świetny przykład na potwierdzenie idei, że coś trzeba poświęcić, by inną rzecz uratować!;)A teraz czekam na nową notkę;> Zdążyłam!:D

    • ~Czerwona pisze:

      Tak, chciałam, żeby ten post miał uniwersalny wydźwięk… Może to nic odkrywczego, jednakże warto o tym pamiętać 😉 Co do nowej notki, to faktycznie zdążyłaś, miała być wczoraj, ale się nie wyrobiłam, nawet nie wiem, czy dziś dam radę… Tzn. jakaś będzie na pewno do jutra, ale możliwe, że nie o tym, co pierwotnie zamierzałam, czyli o pracy 😉 Bo po cichu Ci się przyznam, że mam kilka postów, których nie publikowałam, bo kiedy je napisałam, to mi się odechciało i czekają na swoje 5 minut, kiedy będę w nastroju :) Dziwne to, wiem, ale zwykle gdy ostatnio siadam do pisania, to piszę kilka rzeczy naraz i potem muszę wybierać, co wcale takie łatwe też nie jest. Ciężko być autorem bloga ;)))

      • ~słodko-kwaśna pisze:

        Brrr, ja właśnie ostatnio – właśnie kiedy zachciało mi się na dobre „powrócić” i przyłożyć się – przeżywam jakiś kryzys; nie dość, że zawsze piszę o mało istotnych rzeczach (przynajmniej dla osób trzecich), to ostatnio coraz gorzej mi to chyba wychodzi. A może to przez tę samokrytykę, która coraz szerzej się we mnie rozrasta;)Notkę następną przeczytałam, lecz mój kolejny nie wnoszący niczego komentarz tym razem sobie, a Tobie przede wszystkim, daruję;)

        • Czerwona pisze:

          Faktycznie Ci się krytyka rozrasta, przystopuj! Kochana, moim zdaniem piszesz swoim i swoistym stylem, który będzie sobie ewoluował w dojrzałym kierunku, zapewnić Cię mogę stuprocentowo, bo ja w Twoim wieku (tak, jestem stuletnią prababcią ;)) pisałam znacznie, ale to znacznie gorzej :) A teraz, nie chwaląc się, coś tam spłodzić potrafię. Zaś komentarze pisz śmiało, jak dla mnie czasem spojrzenie z boku kogoś świeższego mentalnie 😉 bardziej daje do myślenia niż stonowane i obiektywne, widzące przez pryzmat doświadczeń. Nie myśl o sobie źle, szkoda czasu :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *