Wielkie zakochania towarzyszą mi całe życie. Nie mogłabym bez nich egzystować, kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy podchodzą do wszystkiego beznamiętnie. Jak można w ogóle robić zakupy bez tego nagłego szoku adrenalinowego, tego szlaku syntezy związków chemicznych, na końcu którego eksplodują fajerwerki endorfin? No przecież to musi być okropnie nudne…
Kiedy idę do sklepu z zamiarem kupienia czegoś, zwykle mam już swoją wizję. A gdy ja sobie coś ubzduram, to kaplica. Muszę dostać właśnie takie, koniec kropka, jak mają być buty w takim a takim kolorze, to ducha wyzionę, ale nie wydam kasy na nic innego, jak bluzka bez ramiączek, to bez ramiączek itd. Czasem jednak idę z celem niesprecyzowanym i czyham, aż coś mnie porwie. Spokojna głowa, w moim przypadku raptus puellae zdarza się raz na dzień maksymalnie, zresztą przecież jestem oszczędna… Ale gdy już wrzaśnie kieca jedna z drugą, że to ją muszę mieć – mój koniec jest bliski. Skupić się nie mogę, niby łażę dalej i szukam, „bo może będzie coś lepszego i tańszego”, a tak naprawdę ręce mi drżą z podniecenia, oczy błyszczą, a cała uwaga jest skupiona na tej jednej rzeczy i żadne inne już nie docierają. Najgorzej, gdy rozmiaru brak lub coś ogólnie nie gra. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak szukać w kolejnych sklepach tej samej sieci lub wrócić do domu i paść w paralitycznej rozpaczy na łóżko. Nie ma sensu kontynuować zakupów, kiedy wielka miłość staje się nieodwzajemniona. Przynajmniej tego jednego konkretnego dnia.
Polowanie, uchwycenie zdobyczy i zaspokojenie. Zakupy porównuje się do aktu seksualnego. Chyba nie bez powodu.
Dacie sobie radę bez miejscówek? Myślę, że tak, zatem niniejszym ów zwyczaj uznaję za skończony – głupio mi podbijać sobie samej statystyki, zwłaszcza że prawie nikt z tego nie korzysta… Jak zajdzie potrzeba, to rzecz przywrócę. Buzi.
haa! a ja się podepnę do tego 😛 kurczę, to ja powiem tylko, że wolę akt seksualny niż zakupy 😀 to mnie przynajmniej zaspokoi ;))))
A ja wolę… jedno i drugie 😀 Może być nawet naraz, w takiej przymierzalni… 😉
ja to robię tak, biorę kasę, biorę fajki, idę, idę i nagle się zatrzymuje, doznaje olśnienia, wchodzę, mierzę, patrzę na cenę i mam zgon 😉
Ja tam nie wchodzę do sklepów, gdzie zgon jest dotkliwszy niż normalny… Bo że zgon będzie zawsze, tego jestem pewna. No chyba że idę do lumpeksu 😉
o lumpeks boski wymysł, tam to ja mogę mieszkać 24 h ostatnimi czasy 😉 miałam taki lumpeks pod szpitalem wyprzedaż co drugi dzień, wyobrażasz sobie wsio po 2 zł 😉
Aaa, wreszcie wiem, dlaczego tak długo tam zabalowałaś… 😉
i wróciłam z kilkoma torbami więcej niz szłam 😉
Czysty zysk… Widać musisz częściej łykać pigułki, a kasę zamiast na żarcie wydawać na ciuszki
ale to jest dobry pomysł w sklepach więcej mężczyzn, nie tych sanych, opatrzonych lakarzów, i doradzić im można, potem na kawę zaprosić 😉 lub na obfitą kolację ;D
A, no tak, jak ładne ciuchy się ma, to o żarcie nie trzeba się martwić, samo przypełznie… znaczy tego, zawsze ktoś nas na nie zaprosi 😉 Chociaż mi niestety częściej stawiają oklepane piwo, hmmm…
widzisz bo faceci mają problem z kreatywnościa a stawianie to im się już kompletnie z czymś innym kojarzy 😉
Tak, ja wiem… ze stawianiem namiotu np. 😉
albo ze stawianiem pasjansa 😉
Albo ze stawianiem baniek
lub co gorsza stawianiem kasy na zakłady sportowe 😉
Albo włosów na żel… Chociaż to jeszcze mogę znieść, byleby na głowie było ofkors
Chyba tylko Ty jesteś w stanie porównać zakupy do aktu seksualnego… 😛 Czy jest coś co Tobie się nie kojarzy?:D
Ale no co Ty gadasz, przecież to jest ten sam mechanizm, każdy seksuolog Ci to powie… Chyba 😉 Hm, właśnie leży przede mną banan… Nie, stanowczo najwyraźniej nie ma rzeczy, która by mi się nie kojarzyła. Przynajmniej dziś
Nigdy nie rozmawiałem z żadnym seksuologiem:) Chyba czas się udać.:P No wiesz, banan to normalne, że się kojarzy A jak już widzę dziewczynę jeszącą banana w miejscu publiczym to już wogóle… 😛 Jesteś zdrowa,:)
Ja też nie rozmawiałam, ale google pokaże Ci wszystko… 😉 Uuu, Hanibal się rozmarzył, znowu na moim blogu… A może to było na Twoim? Pewnie na obu 😉 Jedzącą jak jedzącą, ale najpierw obierającą go z oblizywaniem warg…
hehe „google” – trzeci rodzic Chyba na obu 😛 rzeczywiście w jakiś dziwny stan wprawiasz mnie tymi rozmowami 😛 bo to nie jest zwykły banan, to jest czikita 😛
Chyba nie chcesz powiedzieć, że jest to nastrój Ci niemiły? 😉 Ej, co Ty mi tu za kryptoreklamę uprawiasz. Banan jak banan, w każdym jest tyle samo pestycydów, zapewniam Cię Oglądałam raz program Cejrowskiego i on pokazywał banany, które są faktycznie bananami, a nie zlepkiem związków chemicznych. Marzenie… Za to u nas z milusich owoców (w sensie płodów, bo ogólnie wiem, że to warzywko ;P) to zawsze istnieją jeszcze ogóreczki, mam na ogródku…
………. 😛 Zostawmy te biedne banany w spokoju, niech też mają coś od życia.:) Cejrowski…nietuzinkowy facet, chyba tylko dlatego się uchował jeszcze w tv… Ogródek masz… Mieszkasz w domku jednorodzinnym czy metraż 3×2 przed blokiem?:)
Za późno, właśnie dałam jednego do zjedzenia żółwiowi… Tylko że nie chciał, głupi 😉 Cejrowski jest cudowny, gdy opowiada o podróżach, natomiast wkurza mnie na tvn style. Ale serdecznie mu zazdroszczę, tyle świata zobaczyć i jeszcze hiszpański znać… Ani jedno, ani drugie. Mieszkanie mam osobno i ogród osobno, za miastem
Może widział co wcześniej z nim robiłaś?:P A cejrowski czasem nie śmiga na boso cały czas?:D Ta opcja też przeszła mi przez myśl, a mianowicie jakaś działka.:) Przynajmniej masz gdzie odpocząć od tego wszystkiego i zregenerować siły.
A propos działki, to przypomniało mi się, jak w-i-a-r-a (patrz linki) raz zrobiła na seminarium prezentację o roślinach psychoaktywnych i zamiast powiedzieć, że minimalna dawka jest taka a taka, to zajechała od razu fachowym „działka”. Jak rasowa narkomanka A tak fokle to ja tam żadnej regeneracji nie potrzebuję. Jestem pełnokrwistą kobietą ;)I z tym bananem nic nie robiłam! Tylko go obrałam, i to do połowy! I pokroiłam 😀 To tym bardziej mu zazdroszczę, uwielbiam być bosa! Chociaż stopy to mój antyfetysz 😉
Dobór słów potrafi wiele… powiedzieć o danej osobie 😛 Ależ ja nie kwestionuję Twojej kobiecości:) Gdzież bym śmiał!:) Daj już spokój biednemu bananowi, tylko winny się tłumaczy 😀 Antyfetysz? Czyli pewnie malujesz poznokcie u stóp… Mam rację? Prawdopodobnie na ten sam kolor co u rąk, jeśli już miałbym zgadywać. Jesteś raczej estetką.:)
Wow… Chylę czoła, faktycznie tak jest… chociaż słyszałam, że bardziej stylowe jest malowanie tylko paznokci u stóp kolorem, natomiast u rąk tylko z francuska No i to mi się też wcale a wcale nie kojarzy 😀 Raju, przepraszam Cię, ale jestem pijana 😉 A estetką jestem jak cholera, co wcale takie fajne znowu nie jest. Poza tym czuję, że minęłam się z powołaniem, bo powinnam tworzyć muzykę, być fryzjerką lub stylistką jakąś… Tylko oczywiście do wszystkiego tego mam połowiczny talent. Książki też nie umiałabym napisać… No i się poużalałam nad sobą 😉
Skoro pijesz to pochylenie czoła problemem nie będzie :):):) Wiesz… nigdy nie malowałem paznokci, to nie wiem.:) Bez przesady, skoro o tym piszesz, to nie jesteś pijana. Skoro estetka, to pewnie artystyczny nieład na głowie i rozpuszczone włosy wśród ludzi Ci nie grożą i nosisz spięte… Ale to już tak sobie dedukuję Każdy czasem ma wrażenie, że się minął z powołaniem. Ja na przykład, myślę, że powinienem był zostać… księdzem. 😛
Niektórzy by rzekli, że co innego też by nie było problemem, np. uklęknięcie… To tak a propos księdza, którym mnie zabiłeś normalnie. To już kolejny raz, jak mnie zabijasz, najpierw romantyzmem, teraz księdzem… I Ci powiem, że to nieetyczne, ksiądz powinien służyć innym ideom 😉 Ale czemu akurat nim powinieneś był zostać? Żeby zgorszenie szerzyć? 😉 Czyli jest się pijanym dopiero wtedy, gdy się temu zaprzecza? Fajna definicja, widzę, że szybko się uczysz ode mnie 😀 Ach, skromność ma nie zna granic… A artystyczny nieład to niestety moja zmora, bo robi się sam nie wiadomo kiedy, zwłaszcza na deszczu… Ale wtedy pocieszam się myślą, że fryzura a’la „prosto z łóżka” jest bardzo podniecająca 😉 I nawet nie waż się weryfikować tego przeświadczenia 😉
Uklęknięcie… Tobie się rzeczywiście wszystko kojarzy:) Niewyżyta jesteś… chyba faceta Ci brak… 😛 Kolejny raz Cię zabijam? To ile Ty masz żyć?:)Siałbym terror i zniszczenie. 😛 Śmieję się, kiedyś babcię wkręciłem, że księdzem zostanę. Uwierzyła mi… Był prima aprilis.:)Wcale nie od Ciebie 😛 Faza negacji to pierwsza wskazówka, że coś jest nie tak.:)Nie przejmuj się, również uważam, że kobieta z rana jest sexy
i, mi się kojarzy? Mi sie to z księdzem skojarzyło, co jest rzadkością, zapewniam Cię! Chyba Tobie kobity brak, skoro się ze mną na skojarzenia licytujesz 😉 Nieważna ilość, ważna jakość Poza tym jako że prowadzę bloga i dałam tu spuściznę wysublimowanych epitetów w postaci związków frazeologicznych, będę nieśmiertelna forever. Non omnis moriar, trzeba sobie jakoś radzić :)I co, babcia się cieszyła? Ja bym się zdołowała ;)Serio to pierwsza wskazówka? U mnie pierwszą jest głupawka, no ale ok, może co kraj, to obyczaj… Wprawdzie nie wiem, gdzie mieszkasz, ale widać daleko 😉 Mi się za to faceci o poranku podobają… Pod warunkiem, że mają pod ręką gumę … do żucia ;P
Babci w końcu wytłumaczyłem, że żartowałem, a bidulka już się ucieszyła i w mojej intencji na ofiarę chciała w niedzielę dać.:) Nie mówię, że u mnie ta wskazówka, ale ogólnie.Za siedmioma morzeami, górami i rzekami mieszkam, tylko cho.lera wszędzie daleko… 😛 Mi tam się faceci nie podobają o żadnej porze dnia. 😛 Za to kobiety… tak, o poranku.:) Kiedy leżą obok. Bez makijażu. Jak je Pan Bóg stworzył.:)
Trzeba było babci powiedzieć, że sam pójdziesz tę kasę zanieść… 😉 No jak za siedmioma, to na pewno daleko… Siedem, magiczna liczba Który grzech wybierasz z tych siedmiu? Ale spoko, ja też mam wszędzie daleko, mimo że Poznań tak jakby w centrum siedzi Ściemniasz coś, każdy z nas ma pierwiastek biseksualizmu, to już wiemy… 😉 Chociaż niestety masz rację – mi się też ostatnio faceci nie podobają, zwłaszcza ci spotykani na ulicy :/ Kurcze, kiedy kobiety leżą OBOK? Myślałam że lepiej POD. Albo NA 😉 I fokle dziwni jesteście, faceci. Ciągle deklarujecie, że bez makijażu lepiej, ale nie daj Boże nam mieć jakiegoś pryszcza albo coś, to potem z kolegami się śmiejecie, że pasztet ;P Już ja was dobrze znam…
A przypomnij mi te siedem… Ci na ulicy nie… a Ci na blogach?:)Czepiasz sie lezenia… Mam nadzieje, ze nie znasz nas jednak tak dobrze, i np nie mialas na imie Alex…
Nie, ale mi się śniło, że mam takie dziwne coś między nogami, to była trauma, mówię Ci… 😉 Na blogach nieliczni. W sumie bieda z facetami-blogowiczami. Dlatego masz jak najwięcej pisać ;PHm, siedem… To będzie tak: zazdrość… żądza… Yyyy… Lenistwo? Więcej grzechów nie pamiętam 😉
No mi też się śniło tak kiedyś, a jak się obudziłem nic się nie zmieniło… To była rauma mówię Ci… 😛 Faktycznie jest nas mało, dlatego nikłe to wyróżnienie jest. Jak myślisz dlaczego? Wyginiemy jak dinozaury. 😛 Widzę, że nie żałujesz córko swych grzechów. I… bardzo dobrze.:) Ja wybieram GNIEW. 😛 W ranach pokuty odmów sobie seksu w tym tygodniu. 😛
Jeśli wyginiecie, to będzie znaczyło, że macie kiepskie połączenia nerwowe, bo dinozaury miały z tym duży problem – zanim do ich mózgu dotarło, że ktoś im właśnie odgryzł ogon, to już dawno nie żyły… Ja bym się wobec tego na Waszym miejscu bała seksu oralnego 😉 O kurcze, śniło Ci się, że miałeś penisa?? Podobno sny są odwrotne do rzeczywistości, hmmm…Wow, jest taki grzech? Czyli furia jest dozwolona? Fajnie, zwłaszcza że niedługo PMS :)Ach, co za miłosierdzie, tylko w tym tygodniu… Ale ja wolałabym sobie zazdrości odmówić, wiesz, to też spore poświęcenie, wszak to moje ukochane perfumy… (wprawdzie mi sie kończą, więc i tak bym sobie odmówiła, ale ciii) Bądź człowiekiem, przynajmniej dziś, w ramach pokuty… 😉
Zważywszy na to gdzie znajduje sie mózg faceta wg powszechnej opisnii, to zorientujemy się szybciej niż dinozaury, że nam ogon odcinają/odgryzają. *niepotrzebne skreślić. No niech będzie, róbta co chceta, tańce, hulanki, swawole… 😛
Pod warunkiem, że jeszcze część takową mieć będziecie, bo widzisz, chromosom Y się sukcesywnie skraca, domyśl się, co za tym idzie… Ach, i znowu wracamy do tańca. Może to znak, że jednak takowy nam zaprezentujesz?
Coś mi się zdaje, że nie dojdzie 😛 Wiesz… do tanga trzeba dwojga. 😀
Bingo! Uściślając – Wy, faceci, nie dojdziecie Wiesz… chodziło mi raczej o taniec nowoczesny z elementami breakdance 😉
mrrr;))
Czyżbyś miała podobnie?
Czytałam na początku, czytałam, i pomyślałam: jak ja zazdroszczę ludziom, którzy mają dokładnie sprecyzowany cel zakupów! Doczytałam do końca i stwierdziłam, że może jednak mam nieco lepiej, bo nie rozczarowuję się w tak bolesny sposób, jak ludzie z pragnieniami:p :)) Ale jeżeli namiętność zakupów ma być porównywana do mej namiętności łóżkowej, to jestem w kiepskiej sytuacji…;)
Haha, nie sugeruj się tym, jeśli nie czujesz ciągot zakupowych, to nie znaczy, że w łóżku się nie rozhulasz 😉 Ja po prostu tak mam, że w nic nie wkładam tyle serca jak w coś, co mnie oczaruje maksymalnie. Ale już się przyzwyczaiłam do huśtawek nastrojów, więc jeden powód mniej, jeden więcej…
Hmmm… to ja jestem inna… Namiętności łóżkowe mnie jak najbardziej porywają, ale te zakupowe niestety nie działają w moim przypadku…. Witam ZNÓW powakacyjnie 😉
Ktoś musi potwierdzać regułę 😉 W takim razie Virus ma niebo w domu 😀 Cieszę się, że wróciłaś, właśnie dzisiaj do Ciebie zaglądałam i tak się zamyśliłaś, gdzie tak długo buszujesz 😉
Wiesz, ja lubię mieć nowe ładne ciuszki, a przede wszystkim butki, tylko zakupów nie kocham!!! Łażenia, szukaniu, przebierania… tłumów jak są przeceny… Ble!Buszowałam przez niemal miesiąc w Polandii 😉 a teraz buszuję w moim nowym Domu. Staram się zadomowić. Póki co idzie całkiem nieźle, ale w sumie jeszcze czuję się jak na wakacjach 😛
To wspaniale, w domu powinno się zawsze czuć jak na wakacjach 😀 Czyli dziki seks na stole itd… ;))) No to fakt, tłumów też nie cierpię, zwłaszcza gdy trafiam na nie wprost z deszczowego dworu… Jak np. dziś :/
Seks na stole… mhmmm…. tego dawno u nas nie było ;-PW polowaniu zakupowym życzę pustek – w sensie braku ludzi, a nie na półkach, oraz niskich cen w parze z wymarzonymi ”szmatami” 😛
Haha, to już wiesz, co się będzie działo dziś wieczór 😉 Albo i w dzień, wszak na swoim jesteście… 😀 A co do zakupów, to teraz ja sobie życzę przede wszystkim… pieniędzy 😉 Albo małych rozmiarów w lumpeksie 😉
Zakupy = namiętność ? Idę , kupuję i tyle. Cieszyć się kupioną rzeczą to co innego A tak ogólnie to mi się podoba Twój blog, i ludzie mili. Może się przyzwyczaję i będę wpadał ?
Dzięki, ale wpadać tutaj powinno się dlatego, że mój blog porywa (nie żebym skromna nie była), a nie z przyzwyczajenia. Przyzwyczajenie nasz wróg! 😉 A co do zakupów, to trudno wytłumaczyć mechanizm, oczywiście są takie rzeczy, które się kupuje i już, lecz… prawdę mówiąc ja potrafię się radować z rozmaitych małych pier.dół, nawet ze smacznej pasty do zębów, zatem jest to jakiś rodzaj namiętności, być może namiętności wrodzonej… Albo po prostu wychodzę z założenia, że trzeba sobie fundować jak najwięcej przyjemności w tym naszym dziwnym życiu. Oczywiście w granicach rozsądku 😉 Pozdrawiam.
Udany zakup poprawia mi humor zdecydowanie,nieważne czy zaplanowany czy z gatunku niespodzianek
O tak, mi też, ale gorzej, gdy bardzo chcę coś kupić i za Chiny ludowe nie mogę, bo nic nie ma… Okropne uczucie, mieć pieniądze, a nie mieć co z nimi zrobić 😉
uwielbiam zakupy robić, ale.. wolę seks^^
:O Takiego wyznania się nie spodziewałam, raju, magik, czy to Ty??? Jestem w szoku, in plus oczywiście 😀
Hehehe. tak to już jest z zakupami. :)Domini88
O tak, uzależniająco…
Oooo, tak. Zakupy. Zaraz po grafomanii i czekoladzie mój największy (i najdroższy) nałóg.
No i musiałaś poruszyć ten niemiły wątek finansowy… 😉