Kto by pomyślał, że jedna decyzja, podjęta w chwili absolutnej i wieloaspektowej słabości, skutkuje pojawieniem się w moim życiu nowych, interesujących i na tyle szalonych osób, że przybędą z daleka, by poznać moje miejsca, ukochane zakątki i mnie samą… Nie tylko mnie zresztą, ale odbieram to z przyczyn oczywistych osobiście 😉
Spotkało się – małe, bo małe, ale za to jakie! – grono blogowiczów.
Zadra z pewnością sam opisze swoje wpadki, które nieco zakłóciły porządek wycieczki, zatem znęcać się publicznie już nie będę. Powiem tylko, że jest typowym humanistą, ot co!
Przekora wzięła za łachy pana Lenca, a my z Brasillą wyłuskałyśmy z peronu Nabu, która po całym tygodniu pracy była w stanie reagować tylko na jedno słowo. Całkiem orzeźwiające i z pianką 😉
Poznań jako centrum świata prezentował się, myślę, wspaniale, nie tylko z uwagi na normalne punkty programu, ale również na ciekawostki z rodzaju rzeźby przedstawiającej pana, który teoretycznie trzyma trzonek przyrządu zwanego łopatą, jednakowoż pod pewnym kątem patrzenia wygląda, jakby był żywą reklamą księgi rekordów Guinnessa w kategorii „długość i sprawność narządu”, bardzo zresztą przyjemnego…
Jakość hostelu przeszła moje najśmielsze wyobrażenia: nie było szczurów, tylko jeden komar, lodówka działała aż miło, a w recepcji pożyczono nam korkociąg! Cóż z tego, że wystrój mało romantyczny, a kołdra wysunęła mi się z poszewki i spałam pół nocy właściwie pod kawałkiem szmatki miast pod pierzynką. Po winie obalonym z Nabulkiem było mi doprawdy wszystko jedno.
W roli przewodnika czułam się znakomicie (gubiąc drogę jedynie w chwili słabości zwanej nietrzeźwością. Wiecie, z wrażenia.) Normalnie aż poczułam zew natury. Zwłaszcza w parku pod operą, gdzie byłam uprzejma zrobić siusiu tuż przy drodze, w jałowcach, które zostawiły mi pamiątkę na… głowie. W postaci gałązki.
Trudno napisać, o czym właściwie gadaliśmy, co dokładnie robiliśmy i jak to ogólnie przebiegło. Nachodziłam się w każdym razie za wszystkie czasy.
Zaś co do samych osobistości obecnych – dogłębną analizę zachowam dla siebie. Ale wierzcie mi – nie rozczarowałam się. Jedno zdanie, a wystarcza za wszystkie słowa świata
To był naprawdę ciekawy, pełen radości, zwariowanych zdarzeń i wielu a wielu wrażeń weekend. Tym ciekawszy, że przeniesiony wprost ze świata wirtualnego, o którym krąży tyle plotek – zwykle nieprzychylnych. Może zatem mam jednak choć tę iskierkę szczęścia w życiu?
Tradycja
Ladne imie dla dziewczynki ;-))))
Zwłaszcza dla córy PRLu 😉
no pewnie, że masz szczęście :> to pisałam ja: od jutra sprzedawczyni butów :> i wiesz, zawsze możesz mnie odwiedzać, galeria (i nie tylko :P) zawsze dla Ciebie stoją otworem :>
A rabat będę mieć? Hihi, przyjadę kiedyś Cię odwiedzić, będę udawać bardzo marudną klientkę 😉
A ten komar to jednak nie był taki niewinny jak myślałyśmy i nie wyleciał sobie przez okno bez ugryzienia żadnej z nas. Jak wróciłam do domu, to odkryłam wielki swędzący bąbel na podbiciu stopy ;).Ach, co to był za weekend ;).Buziaki :*.
Kurcze, to nieźle cię to wino znieczuliło, skoro poczułaś to dopiero po tylu godzinach 😉 Cieszę się, że się spotkałyśmy, mam nadzieję, że następnym razem impreza potrwa dłużej 😉 Buuuzi :*
No alkohol zawsze był jednym z najlepszych anestetyków ;). Następnym razem to będzie zdecydowanie dłużej i Brazylii nie puścimy wcześnie do domu ;). Oczywiście zaproszenie do mnie nadal aktualne :D.
Brazylię to trzeba będzie zamknąć kilka dni wcześniej w miejscu, gdzie nie będzie telefonów ani rodziny, która by mogła zakłócić plany 😉 Ej, może na Sylwka się gdzieś razem wybierzemy? Wtedy na pewno chociaż noc będzie dłuższa 😉
fajnie, że się dobrze bawiliście, szkoda, że mnie tam nie było… – jedno zdanie a ile mówi 😉
Masz szansę się zrehabilitować we wrześniu, aczkolwiek to już nie będzie „to”, bo anuśśś nie przybywa na weekend… Chyba że na jakiś inny tak po prostu Poznań zaprasza 😀
my nie mamy jeszcze planów zapiętych na ostatni guzik, a z piątku na sobotę (z 29/30?) może być? postaram się dostosować. dużo też zależy od pogody, sami nie wiemy jak to do końca zrobić.
Pojęcia nie mam, jeśli chodzi o nocleg, to problem, przynajmniej u mnie, leży w finansach, które leżą równie beztrosko 😉 Trudno cokolwiek przewidzieć, no ale spotkać się musimy i koniec! Przecież musimy Ci pokazać kamienicę Borejków 😉
moja droga! pierwsze gdzie kroki skierujemy to ta kamienica;) hi hi hi;) o nocleg się nie martw. my zaraz potem jak zwiedzimy Poznań jedziemy nad morze, tam będziemy nocować. właśnie kuszę mnie strasznie te twoje okolice gdzie byłaś… przypomnij mi gdzie to jest to Orzechowo??? bo potem mamy zamiar zjechać na mazury i tam wypoczywać 5 dni;) dlatego mogę na weekend sie przestawić.
Orzechowo jest blisko Ustki, tak na wschód od niej… Ale tam ciężko chyba o nocleg, więc polecałabym Poddąbie, a do Orzechowa się przejechać zwyczajnie, bo to wszystko jest blisko siebie. No i koniecznie nocleg rezerwujcie wcześniej! To niezła wycieczka się zapowiada… Zazdroszczę 😉
też się cieszę na nią, byle pogoda dopisała, zapamiętam nazwy będę szukać;) od x lat nie widziałam naszego morza…, 😉
A jest co podziwiać, w Poddąbiu na plaży widziałyśmy morszczyny 😀 Dokładnie takie, jakie są na obrazkach w biologicznych książkach z podstawówki 😉 Tylko żałuję, że meduz nie było, może Wy będziecie mieć więcej szczęścia. I koniecznie zwróć uwagę na te cudowne porosty na drzewach!
ehhhh czyli i bezemnie fajnie bylo:(
A Ty co tak wzdychasz, co? Przecież w tym czasie szczytowałaś ;P
No bo taka dolujaca notke walnelas, ani slowa nie ma ze szkoda ze mnie nie bylo
To tylko pogodzenie się z losem ;P
To był naprawdę bardzo miły weekend :))
Pytanie, czy Marzena też tak uważa 😉 Ale jak dla mnie, to takie weekendy by mogły być zawsze. Tylko trzeba by wygrać w totka, bo żarcie na mieście jest upiornie drogie, tak stwierdzam 😉
zawsze Zadra moze nam gotowac;)) coz ja tez sie nie rozczarowalam, ale……ale nozki mnie bolaly w nocy, a wlasciwie stopki bardzo i dzisiaj ramiaczko od torby;))
O tak, mnie też, a potem kolejny cały dzień znowu latałam po mieście… Ale za to ile zdjęć macie
Ciesze sie, ze sie nie rozczarowalas, swiat wirtualny czesto troche zaczarowany jest i chwilami moze odbiegac od rzeczywistosci :-))
Myślę, że w jakiś sposób się da wyczuć, z kim będzie fajnie też na żywo, a z kim nie. Mimo wszystko nie jest to tak trudna sprawa, tym bardziej że ja mam bardzo dobre doświadczenia z wirtualnymi znajomościami przeniesionymi do reala, więc nie denerwowałam się zbytnio tym spotkaniem, niemniej wypadki chodzą po ludziach. Miło, że i tym razem nie po mnie 😉
Na pewno byłaś wspaniała w roli przewodnika To dobrze że odnalazłaś tę iskierkę szczęścia
Po prawdzie to przewodników było 3, ale tylko ja rodowita, więc… 😉 Szkoda, że Cię nie było, aczkolwiek przyznaję, że trochę brakowało na tym spotkaniu czasu na dokładniejsze poznanie się; jednak okrojony weekend to za mało. To jest ten jeden problem z ludźmi w sieci – że mieszkamy wszyscy zbyt daleko od siebie 😉
Też żałuję,może kiedy jeszcze się uda… Wspólny wyjazd wakacyjny-to by chyba wystarczyło się,by dobrze się poznać 😉 Odległości-to jakiś problem jest-chociaż wszystko można rozwiązać albo niechby tak wszyscy przeprowadzili się do jednego miasta,najlepiej na jedno osiedle ;))
Wszystko jest do zrobienia… Ale w Poznaniu jest nas najwięcej, więc wniosek nasuwa się sam – przybywajcie! :))) Myślę, że będzie więcej takich spotkań, bo jak już raz ruszy machina, to potem idzie siłą rozpędu. Zatem czekamy, czekamy
Ale mnie zastanawia,czy takie spotkania nie burzą jakiejś magii blogowej,wyobrażeń,oczekiwań itd.Później to już jakby nie to samo…
Na pewno trochę zmieniają w relacjach, aczkolwiek no cóż… Nie można żyć wiecznie wyobrażeniami. Tzn. w przypadku bloga można, pytanie tylko – czy warto? My zdecydowaliśmy, że nie, że lepiej się poznać naprawdę. Mogłabym mieć tylko dylemat typu: czy to sprawi, że ja czy oni będziemy mniej szczerzy w pisaniu. Ale naprawdę w to wątpię, bo przecież już dawno wszyscy obnażyliśmy tę inną stronę duszy, być może nawet ciekawszą. Co zatem miałabym do stracenia?
Widzę, że w roli gospodarza i przewodnika wycieczki czujesz się jak ryba w wodzie. 😀 I tak świat rzeczywisty zlał się w jedno z tym wirtualnym.:) I mamy Matrix. 😀 Jaką wybrałaś pigułkę?:)
To chyba pytanie retoryczne? Bo przecież odpowiedź można wywnioskować choćby z mego imienia wirtualnego 😉 Aczkolwiek, jakby się tak zastanowić, to mnie osobiście się ten świat jednak wydaje sympatyczniejszy niż ten „po drugiej stronie lustra”. Jaki z tego morał? Czasem lepiej wiedzieć mniej, wtedy wybór jest łatwiejszy – może dlatego, że nie ma go wcale 😉
Jak fajnie, że udało Wam się zorganizowac takie spotkanie. Nie ma nic przyjemniejszego od ‚pozytywnego rozczarowania’ jakie oświadczyliście (mówię o wirtualnych znajomościach)
Ale powiem szczerze, że czuję niedosyt, nie w sensie że coś mi nie pasowało w ludziach, ale chodzi o czas… Tak mało go mieliśmy na wszystko! No cóż, dobrze, że istnieje… internet 😉
no no;) pozazdrościć imprezy i pogratulować talentu pilota wycieczek;) oczywiście, że iskra szczęścia czy promyczek ci się należy! duża buźka! 😉
Ach ach, mów mi tak jeszcze 😉 Chociaż prawdę mówiąc to nie byłam tam jedyną pilotką. Ale w palmiarni zdecydowanie najbardziej zaangażowaną 😉 Jak przyjedziesz, to się sama przekonasz, mam nadzieję No ja wiem, że iskierka mi się należy, ale kurcze ona chyba do tej pory przysnęła czy coś, bo nie mogłam jej wzniecić na dobre… Czekam, aż pomoże mi wiatr.
A ja chciałabym kiedyś zwiedzić Poznań
Nic nie stoi na przeszkodzie, ewentualnie tylko czas, bo niestety ale weekend to zdecydowanie za mało!