Kto mi kupi kałasznikowa?

Horroru ciąg dalszy. Bo to tak jest, że kiedy sprawa się jakoś wyciszy, gdy organizm nagle zaczyna funkcjonować normalnie, to człowiek machnie ręką i zostaje na starych śmieciach. A potem śmieci odbijają się czkawką po wielokroć. No i mi się tak właśnie odbiło, pozostałam przy moim dawnym lekarzu, bo blisko, bo wygodnie, bo nie trzeba się zapisywać miesiąc naprzód, bo bezpłatnie… A gdy problem znowu wrócił – brak słów po raz kolejny. Nie wdając się w szczegóły – jasnym jest dla mnie, że przy problemach menstruacyjnych zleca się badania. Tak, BADANIA, zwłaszcza po takim piekle, jakie ja przeszłam. Właściwie to powinno się je zlecać PRZED zapisaniem czegokolwiek, a już absolutnie przed podarowaniem recepty na tabletki antykoncepcyjne, ale mniejsza, co było, to było, i trudno, nie dostałam skierowania na nic i potem męczyłam się 2 lata. Teraz męki, okazuje się ciąg dalszy, lecz co tam, mój ginekolog nadal nie widzi sensu w przeprowadzeniu u mnie badań hormonów. „Nie ma wskazań”. Bo jedynym miarodajnym badaniem jest mierzenie sobie temperatury przez 3 miesiące i sporządzanie wykresu. Ok, mogę sporządzić, ale to mi tak trochę pachnie metodami jak za króla Ćwieczka. Poza tym niech facio mi spojrzy w oczy i przyzna, czy sam czekałby 3 miesiące, wykrwawiając się przez 1/3 tego czasu?

Ręce mi opadły. Gdybym nawet nie była biologiem, to i tak czułabym, że coś nie gra. Podsunęłam mu pomysł, że może tarczyca. Z tego, co się orientuję, tarczyca jest zawsze podejrzana w takich sprawach. Nie dla mojego ginekologa. Tzn. owszem, przyznał mi rację, ale sam na to nie wpadł. Skierowania też nie dostałam. Podobno od lekarza rodzinnego tylko można. Hm. Nie wnikam, i tak już do tego faceta nie zajrzę, choćbym miała się do grobu kłaść. Tym bardziej, że próbował mi wpierać, iż moje problemy z pewnością nie zaczęły się od tabletek antykoncepcyjnych. Nieee, skąd, to jest zbieg okoliczności, że już po wzięciu pierwszego opakowania krwawiłam jak zarzynany prosiak.
Gdybym mu powiedziała, że jestem biologiem i trochę się na tym znam, to też by pewnie powiedział, że to jest zbieg okoliczności. On ma chyba zaprogramowane kilka odpowiedzi w mózgu i daje je niezależnie od sytuacji.

… wyszłam z gabinetu, podarłam wykres, który mi narysował (bo „czy na pewno pani będzie wiedziała, jak go narysować?”, nie, kurwa, nie wiem, w życiu nie miałam matematyki, za to posiadam twarz tępaka i moje pytania są równie tępe, co sugeruje, że sobie nie poradzę), wyrzuciłam z furią do kosza i wróciłam w drgawkach niemal ze wściekłości. Wychodzi mi, że to nie ja powinnam być bezrobotna, tylko ten pseudolekarz, a ja na jego miejscu, z pewnością z pożytkiem dla wielu kobiet.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

31 odpowiedzi na „Kto mi kupi kałasznikowa?

  1. Czerwona pisze:

    Dla moich pań miejscóweczka :)

    • ~brasil pisze:

      a ja i tak wiem, kto jest za to odpowiedzialny :) i się nie martw, znajdziemy lepszego pana od spraw naszych! o!

      • Czerwona pisze:

        Haha, tak, nasz ulubiony, od palców u stóp… 😉 No ja muszę znaleźć,nie ma innej opcji, bo przecież się wykończę… Kurde, życie jest nie fair.

        • ~brasil pisze:

          no przecież że jest nie fair! gdyby było fair, byłoby nudno! :)

          • ~Czerwona pisze:

            No tylko czemu niektórzy mają tak szczęśliwie urozmaicone, a ja nie… ;P

          • ~brasil pisze:

            ale popatrz, Ci którzy mają życie urozmaicone, nie mają na nic czasu! nie to co my! na posiadówę przy kompie zawsze się czas znajdzie :)

          • ~Czerwona pisze:

            Znaczy się mamy nudne? No nie wiem, kurcze ja po wizycie u klekarza uważam, że mam aż nadto urozmaicone, przynajmniej w tej jednej kwestii… Czuję się wybrakowana!

          • ~brasil pisze:

            nie, no jakie tam nudne, mamy siebie, czego nam więcej do szczęscia tzreba? :> uwaga śpiewam: mamyyyyyyyy tyyyylkoooooo siebie, wielką mamy moc :) wybrakowana to ja tez jestem, bo w taka temp tracę za dużo wody… :)

          • ~Czerwona pisze:

            Ja tam tracę krew, i mocznik hihhi 😉 Ale pamiętaj, nie opuść mnie, nie żegnając się, jakby co 😉 Ja cie, nie wysłałam totka i muszę iść… :/

  2. ~anka pisze:

    no niestety, tez mam takie doświadczenia! konował doprowadził do tego, że potem musiałam się leczyć dwa razy silniejszymi środkami.., do dziś mam tego reperkusje…, podziwiam atak szału! bo mnie ręce opadły jak dowiedziałam się, że leczył mnie na coś czego nie mam! ech… 😉

    • ~Czerwona pisze:

      No u mnie taki problem, że nie chce leczyć mnie wcale, ewentualnie na zasadzie królika doświadczalnego – uda się albo nie, zobaczymy, strzelając w ciemno… Wiem, że badania mogą nic nie wykryć, ale bez przesady, je koniecznie trzeba zrobić, żeby wiedzieć chociaż, na co nie leczyć… 😐 No w każdym razie dość, szukam innego, który potraktuje mnie poważnie i przez którego nie będę musiała cierpieć latami… Tylko szlag mnie trafia, że on leczy całą moją rodzinę, i będzie leczył dalej, bo: blisko, za darmo, etc., czyli z tych samych powodów, z których ja zgłupiałam i zostałam, mimo tych tekstów typu „kto ma się męczyć jak nie pani”… 😐

      • ~anka pisze:

        ja od października idę do innego lekarza. robię komplet badań i zobaczymy co we mnie siedzi. teraz na szczęscie są czasy kiedy to ja wybieram lekarza, nie on mnie;)

        • Czerwona pisze:

          Ja zrobię na pewno te badania tarczycy, chociaż cała reszta też by się przydała, zanim pójdę do pracy… W każdym razie akurat tym problemem muszę się zająć migiem, nie ma na co czekać, mam nadzieję, że ktoś wreszcie potraktuje mnie poważnie… Ech, najbardziej mnie wkurza, że płaci sie ubezpieczenie, a i tak trzeba latać do prywatnego. Gdzie sens, gdzie logika… Znaczy sens z punktu widzenia ZUS jest, i owszem :/

  3. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Najgorsze jest to, ze jesli poszlabys do tego samego ginekologa, ale do jego prywatnego gabinetu to z pewnoscia dostalabys skierowanie na wszystkie badania tego swiata …

    • ~Czerwona pisze:

      Właśnie, i tego się z kolei obawiam przy prywatnych wizytach, że oni z kolei zapisują za dużo płatnych badań… Że też nie ma złotego środka, szlag!

      • zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

        Przyznaje, ze w Polsce chodzilam do prywatengo ginekologa, do takiego staruszka, lekarza „starej daty”, co mial wiedze i podejscie do pacjentki … byl z polecenia, wiec moze warto popytac troche wokol?

        • ~Czerwona pisze:

          Mam zaufanie właśnie najbardziej albo do ludzi starej daty, albo do młodych i prężnych. Ci w średnim wieku kojarzą mi się z ludźmi, którzy za wszelką cenę chcą się dorobić, takie cwaniaczki, które wypłynęły na fali odwrotu komunizmu 😉 Kurcze, ale ja jadę stereotypami, hihi – kiedy tak właśnie czuję… Popytam, bo też mi się zdaje, że z polecenia najprędzej się trafi…

  4. ~hanibal pisze:

    Po prostu zmień lekarza, bo facet Cię wykończy. I widzę, ze to była twoja ostatnia wizyta. Mało zabawna sytuacja, ale coś mi się przypomniało: dobrze, że nie powiedział „jeszcze do pani zajrzę”… 😛

    • ~Czerwona pisze:

      No już mnie dawno wykończyły te jego eksperymenty, ciągu dalszego nie będzie, nie ma mowy… Gdyby tak powiedział, to bym sobie pas cnoty założyła 😉

  5. ~Mela pisze:

    Niektórzy lekarze sprawiają wrażenie,jakby robili łaskę,że leczą,że na badania wyślą.Kurczę! Czy to nie jest przypadkiem ich obowiązek i praca,za którą biorą kasę?!Zmień lekarza,i to najlepiej prywatnie pójdź,tym trzeba się koniecznie zająć,jak naszybciej.Ze zdrowiem nie ma żartów.Trzymaj się,buźka :*

    • Czerwona pisze:

      Wiem, pójdę, tylko bym bardzo chciała, żeby to był lekarz, który nie będzie mi działał na nerwy całym swym jestestwem… Najgorsze, że płaci się na ten kopany ZUS, a potem człowiek i tak musi iść to załatwiać prywatnie, bo na NFZ to tak jakby człowiek nie miał żadnych praw i jakby to faktycznie wszystko było za darmo, a przecież całe życie płacimy wszyscy ciężką kasę…

  6. ~kropkaxxx pisze:

    Uuuuu no to faktycznie potraktowal Cie Pan Gin wyjatkowo powaznie. Moze faktycznie sprobuj od ogolnego skierowanie wydebic na badanie tarczycy. Przeczytaj jakie sa objawy i ciemniaj ile wlezie, ze to na pewno to. Czasami tak trzeba.

    • Czerwona pisze:

      Objawy niejako pasują idealnie, nie tylko w kwestii miesiączkowania… W dodatku u mojej mamy nadczynność wykryli, więc… Aż strach, co wykryją u mnie 😉 No ale mus to mus, tylko szlag mnie trafia, że sama muszę wiedzieć, na co się leczyć…

      • ~kropkaxxx pisze:

        Taaa ale pociesze Cie, ze w Norge sluzna zdrowia dziala tak, ze przez cala ciaze nie spotkam ginegologa i nie zostane przez niego zbadana. I to jest tutaj norma. Ciezko mi sie o tym mysli wiec z utesknieniem czekam na wizyte u polskiego lekarza hihih Olej tego doktorka! Kady inny normalny cos by w tym kierunku zrobil a nie faszerowal cie lekami. Wytrwalosci

        • Czerwona pisze:

          Wiem, czytałam już u Zapałki i strasznie mnie to dziwiło… Może po prostu Norweżki są zdrowsze? To by mnie akurat nie zdziwiło aż tak bardzo 😉 Wytrwałość, oj tak, to mi będzie mocno potrzebne, bo chyba czeka mnie kompleksowe zabranie się za siebie – i za lekarzy…

  7. ~shyJa pisze:

    ech, konowaly wszedzie. ja tam juz wole do pl latac niz w uk korzysta. chodze do prywatnej przychodni we WRO i sobie chwale. wszystkie badania potrzebne zawsze robia, w miare tanio jest, musze byc pod ciaglym nadzorem, bo mialam operacje pare lat temu i podejrzenie o endometrioze. na szczescie wszystko jest ok i za nic w swiecie nie zamienilabym mojej pani doktor! wspolczuje twoich przejsc, moze poszukaj kogos lepszego?

    • Czerwona pisze:

      Jasne że poszukam, ten mnie już na oczy nie ujrzy, chyba że po to, żebym mu wygarnęła…! Ja sama u siebie endometriozę podejrzewałam, ale chyba jednak to nie to, mam nadzieję, chociaż coś z tym durnym nabłonkiem niby mam, no ale kurcze badanie temperatury mi raczej nie pomoże w odkryciu, co dokładnie… Boszzz, najgorsze jest to, że nigdy nie wiadomo na kogo się trafi :/

  8. ~Diva pisze:

    Uuuu kochanieńka, się porobiło : jakiś granat mu w gacie włożyć czy jak…ja to bym z wkur..wienia i wykres i jego do kosza wrzuciła. Bydlak.

    • Czerwona pisze:

      Tak też uczyniłam, ciekawe, co sobie pacjentki pomyślały… Powinnam była jeszcze mu ten kosz na łeb zarzucić, jak dzieciaki w szkołach nauczycielom 😉 No ale na moje nieszczęście jestem dobrze wychowana. Uch!

  9. ~przekora pisze:

    idz do innego natychmiast!!! t nawet bez tabletek nie jest jak trzeba gdy zdrowa kobieta krwawi jak zarzniete prosie! chcesz dam ci namiary na mojego Romano. Zreszta kiedys chyba nawet dawalam, po pamietnej notce jak zaczelam do ciebie zagladac…

    • Czerwona pisze:

      Wiem, wiem, pamiętam że dawałaś, ale jakbyś mogła raz jeszcze, to bardzo chętnie, bo od tego czasu skrzynka mi się zapełniła dość ostro 😉 Jasne że pójdę do innego, ale akurat dziś okres dostałam… Chociaż mój facio podejrzewał, że prędko go nie będzie, bo mam niby za cienką warstwę nabłonka jak na tę fazę, no ciekawe, widocznie moje zdolności biją rekordy i zgrubiała przez jedną noc na tyle, ile trzeba… 😉 Tiaaa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *