Dziwny ten księżyc. Uformowany w literkę c, czyli się cofa. Nic niesamowitego, po dopełnieniu musi być cofnięcie. Prawa natury. Ale żeby aż czerwony…?
Niezwykłość tego świata polega na tym, że my na nim jesteśmy. Nie że on istnieje. Bo co mi po istnieniu czegoś, czego sama nie odczuwam, co jest oczywiście naturalnym następstwem tego, że mnie nie ma?
Nie obchodzi mnie życie pozagrobowe. Nawet jeśli okaże się prawdą. Teraz nie mam pewności i tylko to się liczy. W ogóle głupio pomyśleć, że kiedyś stanę się wypłowiałym kawałkiem ziemi, ewentualnie jedynie moja dusza gdzieś tam będzie pląsać albo przemykać się między drzewami, w zależności od tego, co mi los w zaświatach przydzieli, rolę rusałki czy straszydła. W powroty poprzez kolejne wcielenia nie wierzę. Jestem inna od kota, psa i tysiąca żab razem wziętych. A może tak mi się tylko wydaje, w mym typowo ludzkim zadufaniu?