Ja wiem, że moja rodzina jest całkiem niezła w porównaniu do innych. Zawsze mogło być gorzej, oczywiście. Ale bycie uwiązanym i uzależnionym od nich mieszkaniowo robi się już coraz bardziej uciążliwe – ze względów finansowych i z tzw. poczucia obowiązku.
Jeszcze nie pracuję, więc jedyne, co mogę zrobić, to z zaskórniaków organizować sobie to, czego sama potrzebuję. No i czasem kupić im też coś ekstra. Ale żeby dokładać się do rachunków, to mnie jeszcze nie stać – co niestety skutkuje tym, że w każdej chwili, gdy okoliczności im pasują, mogą mi ów fakt wypomnieć. Np. dzisiaj było o komputerze. Że prąd żre. No kurcze ja wiem że żre, też bym chciała laptopa, ale na razie nie kupię, zresztą na kompie mogę robić milion rzeczy, np. nie wydawać już kasy na telefony itd. Poza tym naprawdę nie siedzę na nim zbyt dużo, bo jest starutki i go oszczędzam mocno. No ale co tam, jak ktoś się chce przyczepić, to zawsze coś znajdzie.
Tak samo jest, gdy np. robię coś, co może nie ma wagi państwowej, ale akurat jestem zajęta, a moja rodzina stwierdza, że mam coś zrobić na teraz, zaraz, bo oni tak chcą. W domyśle „jak nie zrobisz, to jesteś niewdzięczna, bo my cię utrzymujemy i powinnaś usługiwać, gdy ci każemy”.
Są też sprawy związane z siostrą. Mieszka tuż obok, ma dziecko i drugie w drodze. Ok, wiadomo, że trzeba jej pomóc, jednakowoż szlag mnie trafia, gdy akurat mam ochotę posiedzieć w domu, a oni mi wymyślają co chwilę nowe zajęcia, zaś kiedy odmawiam, to patrzą na mnie z odrazą.
Wiem, że wiele obowiązków mi odpada z tego tytułu, że tu mieszkam, ale… chciałabym już pożyć na własny rachunek. Nauczyć się samodzielności, której nigdy nie pojmę, gdy nie będę musiała. Zacząć zajmować się głównie sobą i nie przejmować się, że za 5 minut zadzwoni telefon i będę musiała się zwlec z łóżka oraz lecieć na złamanie karku i bez śniadania, żeby nikt nie zauważył, iż spałam do późna, i nie robił mi głupich uwag. Dziwne, z siostrą zawsze się tak dogadywałam, a kiedy założyła rodzinę, to nagle jakby zapomniała, jak to jest mieć 23 lata. Tylko że kiedy ona tyle miała, to nikt w rodzinie nie miał dziecka i mogła robić, co chciała.
Chciałabym też pobyć z dala od problemów rodziców, od ich kąśliwości, które sobie nawzajem zadają, od tego wszystkiego, co było moim udziałem całe życie. Potrzebuję być sama i zacząć się zajmować tym, co ważne dla mnie, a nie dla stu innych osób. I nabrać wreszcie pewności siebie, którą tracę z każdym dniem przeżywanym tutaj.
Egoistyczne? Ależ tak! O niczym innym nie marzę, jak o staniu się egoistką. Przynajmniej w tej materii.