Gdzieś tam z głębin, bez polotu, ale dusza się domagała…

Ja wiem, że moja rodzina jest całkiem niezła w porównaniu do innych. Zawsze mogło być gorzej, oczywiście. Ale bycie uwiązanym i uzależnionym od nich mieszkaniowo robi się już coraz bardziej uciążliwe – ze względów finansowych i z tzw. poczucia obowiązku.

Jeszcze nie pracuję, więc jedyne, co mogę zrobić, to z zaskórniaków organizować sobie to, czego sama potrzebuję. No i czasem kupić im też coś ekstra. Ale żeby dokładać się do rachunków, to mnie jeszcze nie stać – co niestety skutkuje tym, że w każdej chwili, gdy okoliczności im pasują, mogą mi ów fakt wypomnieć. Np. dzisiaj było o komputerze. Że prąd żre. No kurcze ja wiem że żre, też bym chciała laptopa, ale na razie nie kupię, zresztą na kompie mogę robić milion rzeczy, np. nie wydawać już kasy na telefony itd. Poza tym naprawdę nie siedzę na nim zbyt dużo, bo jest starutki i go oszczędzam mocno. No ale co tam, jak ktoś się chce przyczepić, to zawsze coś znajdzie.

Tak samo jest, gdy np. robię coś, co może nie ma wagi państwowej, ale akurat jestem zajęta, a moja rodzina stwierdza, że mam coś zrobić na teraz, zaraz, bo oni tak chcą. W domyśle „jak nie zrobisz, to jesteś niewdzięczna, bo my cię utrzymujemy i powinnaś usługiwać, gdy ci każemy”.

Są też sprawy związane z siostrą. Mieszka tuż obok, ma dziecko i drugie w drodze. Ok, wiadomo, że trzeba jej pomóc, jednakowoż szlag mnie trafia, gdy akurat mam ochotę posiedzieć w domu, a oni mi wymyślają co chwilę nowe zajęcia, zaś kiedy odmawiam, to patrzą na mnie z odrazą.

Wiem, że wiele obowiązków mi odpada z tego tytułu, że tu mieszkam, ale… chciałabym już pożyć na własny rachunek. Nauczyć się samodzielności, której nigdy nie pojmę, gdy nie będę musiała. Zacząć zajmować się głównie sobą i nie przejmować się, że za 5 minut zadzwoni telefon i będę musiała się zwlec z łóżka oraz lecieć na złamanie karku i bez śniadania, żeby nikt nie zauważył, iż spałam do późna, i nie robił mi głupich uwag. Dziwne, z siostrą zawsze się tak dogadywałam, a kiedy założyła rodzinę, to nagle jakby zapomniała, jak to jest mieć 23 lata. Tylko że kiedy ona tyle miała, to nikt w rodzinie nie miał dziecka i mogła robić, co chciała.

Chciałabym też pobyć z dala od problemów rodziców, od ich kąśliwości, które sobie nawzajem zadają, od tego wszystkiego, co było moim udziałem całe życie. Potrzebuję być sama i zacząć się zajmować tym, co ważne dla mnie, a nie dla stu innych osób. I nabrać wreszcie pewności siebie, którą tracę z każdym dniem przeżywanym tutaj.

Egoistyczne? Ależ tak! O niczym innym nie marzę, jak o staniu się egoistką. Przynajmniej w tej materii.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

78 odpowiedzi na „Gdzieś tam z głębin, bez polotu, ale dusza się domagała…

  1. Czerwona pisze:

    BMNN i Fa, i wybaczcie marudzenie, tak mnie naszło…

    • ~brasil pisze:

      To żeśmy dziś razem namarudziły, aż mi vista siadła :> Ale Pępuszku Ty wiesz… :*

    • Forever_alone pisze:

      Zna się to niestety :) Nasze rodzini wychodzą z tego założenia że zajmujemy się jakimiś głupotami, szukamy zajęcia i jeszcze będziemy im wdzięczne za nakierowanie co mamy zrobić :)

      • ~Czerwona pisze:

        No u mnie bywa, że moi okazują daleko idące zrozumienie, za co jestem im wdzięczna, jednakże w chwilach niesprzyjających i gdy im wygodnie, to potrafią wytknąć dosłownie wszystko… A kurka blada tak się składa, że ja też bym miała im co wytykać, tylko jakoś tego nie robię…Ech.

        • Forever_alone pisze:

          Nasi najbliżsi nie wiadomo czemu sądzą że tylko ich problemy i ich życie jest ważne a nasze to jakaś błahostka z bezkolizyjną wegetacją.. Jasne im też można coś wypomnieć ale jaka to będzie obraza majestatu!

          • ~Czerwona pisze:

            No moi po prostu lubią dawać rady i prośby podszyte miną „a odmów, to nie wstaniesz z ziemi”… Po prostu chciałabym już być trochę dalej od nich wszystkich :) Przecież to nienormalne, żeby w naszym wieku mieszkać z rodzicami, prawda? 😉

          • Forever_alone pisze:

            Normalne jest to że w pewnym wieku rodzicom już nie wypada kierować swoim dzieckiem tak jakby ono same rozumu nie miało i stawiać czyjeś dobro nad dobrem własnego dziecka :)

          • ~Czerwona pisze:

            Tylko że na tym świecie nic nie jest normalne 😀 Ale co tam, pomarzę sobie, jak by tu urządzić własny dom… 😉

    • ~motylek pisze:

      hmm też bym chciała się już wynieść… choć ode mnie nie wymagają niczego prawie, ani finansowo nie jestem aż tak zależna jak kiedyś… najbardziej mnie denerwuje, że muszę im mówić, że wychodzę na noc, że w ogóle wychodzę… mam dość. i cholera mnie bierze, kiedy pomyślę, że póki co marne szanse na mieszkanie bez rodziców mam… grrrrr! też sobie pomarudziłam…

      • ~Czerwona pisze:

        No to też mnie denerwuje, chociaż rzadko ostatnio nocuję poza domem, bu ;( Po wakacjach szukam pracy i jeśli dostanę umowę, to wyprowadzam się. Raz się żyje, a doświadczenia samodzielności nikt mi potem nie odbierze, nawet jeśli będę musiała wrócić do domu z podkulonym ogonem (chociaż tego akurat sobie nie wyobrażam, prędzej padnę niż wrócę…)!

        • ~motylek pisze:

          ja, jak dostanę dobrą pracę, to biorę kredyt i kupuję mieszkanko… a przynajmniej takie były moje plany kiedy byłam sama… czy u Ciebie też takie burze są?? ja się normalnie wczoraj wracać do domu bałam tak lało i waliło :/ i były takie kałuże, że Mój mnie na rękach nosił hihihibuźka

          • ~Czerwona pisze:

            Mi wystarczy, że się wyprowadzę, o własnym na razie nie myślę, chociaż znając moje poczucie własności, to pewnie wkrótce by mnie wkurzyło, że nie jestem na swoim 😉 No pewnie że są burze! Dzisiaj rodzice nocowali na działce, byłam tu sama i gdyby nie Nive i Brasil, to bym chyba zwariowała ze strachu 😉 Kocham burzę, ale gdy jestem sama, to mi dziwnie hihi :) A gdzie Ty się szlajałaś w niedzielny wieczór, zamiast do kościoła, jak Bóg przykazał…? ;)))

          • ~motylek pisze:

            a my z kina wracaliśmy i pioruny łapaliśmy 😉 ojjj bałam się, bałam…

          • Czerwona pisze:

            Pioruny, to tak to się teraz nazywa? 😀

    • ~Nabu pisze:

      Marudź sobie ile wlezie, w końcu to Twój kawałek przestrzeni, a my od tego jesteśmy, żeby zrobić Ci tuli tuli kiedy trzeba :).Ech, chyba faktycznie w takiej sytuacji przydałoby Ci się wyprowadzenie. Może chłopa sobie jakiegoś bogatego znajdź, hę? 😉

      • ~Czerwona pisze:

        Na pewno by się przydało… Koniecznie w tym mieście, ale nieco dalej od gniazda 😉 Dzięki za tuli, najlepsze tuli mi robicie w rozmowach (np. dziś), nawet same o tym nie wiedząc… :) A faceta – bardzo chętnie, brasil ma mi jakiegoś załatwić, hihi 😉

  2. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Taki egoizm to zdrowy objaw :-)) ja podobnie sie czulam do 25-go roku zycia, dzis wiem, ze mimo kochania moich rodzicow, to bylo to o kilka dobrych lat za dlugo … a wolnosc i samodzielnosc jest wspaniala, warto sie troche pomeczyc zeby je osiagnac :-)) trzymam kciuki …

    • ~Czerwona pisze:

      Właśnie. Wczoraj byłą już nawet wstępna rozmowa na ten temat. Powiedziałam, że jak znajdę pracę, to chciałabym się wyprowadzić. O dziwo na razie nie było protestów, aczkolwiek nie łudzę się, że tak zostanie… 😉 Myślę, że warto zacisnąć pasa i zmienić marzenie na rzeczywistość – zresztą w zaciskaniu pasa jestem niesamowicie wyćwiczona, lata praktyki hihi 😉 Zatem widzę przed sobą pewne szanse powodzenia… Ale kciuki trzymaj, trzymaj :) (kurcze, jak tak dalej pójdzie, to będę musiała Ci sprezentować nowe, bo co rusz te biedne palce wysilasz… ;))

  3. ~ivon pisze:

    Mimo, że mam trochę więcej lat od Ciebie ;)) To doskonale Cię rozumiem.. miałam tak samo.. Obiecywałam sobie, że nigdy przenigdy nie wypomnę moim dzieciom, że sa na moim utrzymaniu (w końcu je chciałam i mam a młody człowiek słysząc coś takiego jest całkiem bezbronny..) czy się to udało .. nie wiem.. Tylko, że stąd tylko krok do ucieczki z domu (takiej jak koledzy lub pochopne małżeństwo), a ja nie chcę, aby moje dzieci gdziekolwiek uciekały.. Szkoda, że dorośli tak szybko zapominają jak to jest miec 23 lata (wcale niełatwo…) bo jest czas na młodość.. na wychowywanie dzieci.. i na dojrzałość.. Jak wiadomo każde wiek ma swoje prawa.. Z moją mamą udało mi się porozumieć i zaprzyjaźnić gdy miałam już swoje dzieci.. więc wszystko przed Tobą ..;) Dużo by pisać na ten temat.. tylko co poradzić.. nie wiem.. Pozdrawiam niedzielnie

    • ~Czerwona pisze:

      Wiesz, oni nie są najgorsi i jak się nie czepiają, to wspaniale jest tu mieszkać, z nimi rozmawiać itd… Jesteśmy przyjaciółmi, ale moim zdaniem młodzi ludzie nie powinni jednak mieszkać z rodzicami. Po prostu przepaść doświadczeń robi swoje i nikt nic na to nie poradzi. Doceniam moją rodzinę, to, co dla mnie robi, ale po prostu raz że nie chcę ich dłużej wykorzystywać w jakikolwiek sposób ani czuć się wykorzystywana z powodu tego poczucia obowiązku, a dwa, że zwyczajnie czuję potrzebę bycia bez nich. Blisko, ale nie za blisko… Pozdrawiam i życzę, by Twoje dzieciaki w miarę prędko wyfrunęły z domu, to będzie zdrowe dla Was wszystkich :)

  4. przekora pisze:

    a wiesz? doskonale wiem, co masz na mysli. JA tez t mialam. mowienie o niewdziecznosci, wypominanie utrzymywania. Nawet mialam tez nakaz natychmiastowego zajmowania sie dziecmi, tyle ze kuzynkami. Teraz pracuje, ale nadal mieszkam w domu, dokladam sie do ycia i nie ma wypominania ze mnie utrzymuja, za to teraz pojawilo sie, ze malo robie w domu. To nie jest dziwne bo chodze do pracy na dwie zmiany i w weekendy, rozumiem ze robilam wiecej jak caly zzas w domu siedzialam, ale teraz po prostu nie ma kiedy. Szkoda ze moja mama tego nie pojmuje, a na teksty, ze mozemialam cos zrobic w domu jak spalam, albo bylam w pracy reaguje obraza majestatu. to wszystko bylo szczegolnie widoczne podczas remontu…Dzieci. Mam dwie kuzynki 6 i 9 lat. Byl moment ze bylam traktowana jako darmowa opiekunka na kaprys. ok ja uwielbiam dzieci i moge sie nimi zjamowac, ale ie w momencie gdy sie z kims umowie. NA poczatku byl wyrzut sumienia i poczucie winy i odmawianie spotkania i pojscie do dzieciakow, ale miara sie przebrala gdy moi rodzice wyjechali a ciotka juz o 8 rano bywala u mnie na zasadzie „przyszlysmy po ciebie chodz do nas Zuza tak prosi” a jak powiedzialam zem umowiona juz to placz mlodej. Tego nauczyla ciotke moja mama, ktora sama potrafila powiedziec „widzialam ciotke w sklepie powiedzialam ze do nich przyjdziesz. Jestes umowiona? Trudno nie wiedzialam, odwolaj i ic do dzieciakow” Miarka sie przebrala i kilka razy moja mama po czyms takim sama musiala isc sie nimi zajac,a ciotka tez uslyszala, ze to nie moje dzieci i ja zawsze chetnie, ale laskawie niech zapyta a nie stawia mnie w sytuacji dokonanej, bo ja tez mam swoje zycie. Ciotka zrozuiala natychmiast, z mama bylo gorzej, ale teraz one duze, a ja nie mam czasu itd…

    • ~Czerwona pisze:

      U mnie jeszcze nie jest tak źle, bo mama woli się sama małą zająć, ja się w żadne pieluchy itd. nie bawię 😉 Ale teraz dojdzie nowe dziecko i zacznie się zabawa jeszcze lepsza… A oni mieszkają naprawdę blisko, 2 klatki dalej w tym samym bloku, więc wiesz, jak to może wyglądać. Na razie opieram się paranoi, która stała się już udziałem moich rodziców (np. zanoszenie im wszystkiego, o co tylko siostra i szwagier bąkną, że by chcieli czy potrzebowali), jednakże wolałabym jej po prostu uniknąć. Te wszystkie bzdurne problemy, to jedzenie obiadu pod dyktando, to stresowanie się drobiazgami… To nie na moje nerwy. Wiem, że bardzo dużo kasy to będzie kosztować, o wiele więcej, niż gdybym została, i na razie głównie finanse mnie powstrzymują… Ale do licha, kiedyś trzeba urwać pępowinę, bo tak przekładać decyzję o dorosłości można do usr.anej śmierci 😉

  5. ~w-i-a-r-a pisze:

    eh… bo najlepszym wyjsciem byłoby wynajęcie czegoś razem. ale póki pracy ni ma nie ma o czym dyskutować. Też po mału nie wytrzymuję. Ciągle jakieś kłótnie, z resztą sama wiesz… i naprawde inni mają gorzej, ale co mnie inni obchodzą, kiedy mi źle! to już jest egoizm? chhyba jeszcze nie do końća 😉 buziaki mała

    • ~Czerwona pisze:

      No i właśnie, na razie wszystko rozbija się o kasę. Ale kiedyś ta kasa będzie, musi być. I to chyba jednak nie jest egoizm… Chyba większym egoizmem jest zostanie w domu, męczenie się i wszystkich, oszczędzanie na kasie i marudzenie… Krok w dorosłość jest chyba mniej egoistyczny, bo mniej oparty na wygodzie…

  6. ~hanibal pisze:

    Wiele osób przyklasnęłoby Ci pod tym postem jedną ręką nawet, gdyby to było możliwe :) Co tu dużo gadać… Masz ŚWIĘTĄ RACJĘ! Czas wreszcie żyć dla siebie a nie dla innych, prawda?

    • ~Czerwona pisze:

      Bo tak naprawdę tylko teraz jest ten moment, kiedy mogę żyć dla siebie. Wcześniej żyłam dla rodziców (zresztą nadal, jak widać) itd., za jakiś czas mogę zapragnąć założyć własną… Dlatego tak bardzo chciałabym wykorzystać chwilę, gdy jestem sama, wolna i mogę zbierać doświadczenia bez lęku, że ktoś jeszcze na tym straci… Tylko jeszcze teraz zobaczymy, jak mi pójdzie szukanie pracy 😀 Oczywiście po wakacjach 😉

      • ~hanibal pisze:

        Widzisz, cały czas coś dla kogoś. I nigdy nie ma czasu, żeby zrobić coś dla siebie. Poza tym, ta niezależność, o której pisze daje duże pole do działania. Nie zmarnuj tego czasu, Czerwona.:) Praca, nie zając…:)

  7. ~Mela pisze:

    Gdy mieszka się z rodziną i jest się zależnym od niej w jakiś sposób,to tak właśnie jest.Oczekują od Ciebie czegoś,co niekoniecznie jest zgodne z Twoimi chęciami,a przecież jesteś dorosłym człowiekiem,który ma prawo i chce decydować o sobie i swoim czasie,a jak go spędza to powinna być już tylko i wyłącznie jego sprawa.Cóż niezależność i usamodzielnienie się mają swoje duże plusy,chociaż minusy zapewne też.

    • ~Czerwona pisze:

      Oczywiście że mają minusy, ale moim zdaniem wyprowadzka jest dużym postępem, a nie regresją. I tak moja sytuacja jest o tyle dobra, że od 16 roku życia pracuję, dorabiam sobie jak tylko mogę, dlatego chociaż trochę niezależności posiadam… Gdybym nic nie robiła całe życie, to dopiero by była kicha 😉

      • ~Mela pisze:

        Jasne,że postępem,bo ile można mieszkać z rodzicami.W końcu do tego się dąży od dziecka-do samodzielności.Tylko niestety,żeby się w pełni uniezależnić trzeba potężych nakładów finansowych ;)PS. Jak samopoczucie po imprezce,nie ma kaca?

        • ~Czerwona pisze:

          Nie, o dziwo, chociaż byłam totalnie pijana, po 2 kielonkach! Szaleństwo 😀 Ale wytrzeźwiałam już wczoraj, nawet potem kolację zjadłam 😉 A dzisiaj jestem niczym kwiat hihihi, czuję się super sexy i fokle, co jest o tyle dziwne, że to nie ta faza cyklu, hm… 😉 Chyba odreagowuję tę mgr, a mój organizm chce mi zrekompensować 2 miesiące, gdy nie czułam nic prócz gigantycznego doła 😉 Już się nie mogę doczekać spotkania na żywo z dziewczynami… A Ty wiesz, że jesteś zaproszona, prawda? :)

  8. ~M. pisze:

    Tak, tak, ognisko domowe czasem dopieka do żywego…Pozdrawiam ze zrozumieniem.

    • ~Czerwona pisze:

      A z drugiej strony trochę się zawsze boję samotności… I bądź tu człowieku mądry z taką babą jak ja 😉 Dlatego chyba niezłym rozwiązaniem na początek by było zamieszkanie ze znajomymi… Którzy akurat dziwnym trafem nie chcieliby mieszkać zupełnie sami ;)Pozdrawiam rozważająco!

      • ~M. pisze:

        Tak, ale pod warunkiem, że byliby to znajomi z którymi się już razem przysłowiową beczkę soli zjadło… A i to nie gwarantuje powodzenia tego eksperymentu… Co nie znaczy, że spróbować nie można…Pozdrawiam deszczowo.

        • ~Czerwona pisze:

          Właśnie mieszkanie razem to takie jedzenie beczki soli, nic lepiej nie pokazuje prawdy o człowieku, jak wspólne życie… No i lepiej żałować, że się spróbowało, aniżeli że się stchórzyło :) Oczywiście to wszystko pozostaje na razie w fazie pobożnych życzeń, bo ani nie mam planów, ani na oku niczego, ani pracy, a i ze znajomymi bywa różnie, dzisiaj chcą, jutro chcieć nie będą… Lecz grunt to wiedzieć, czego się chce, pierwszy krok za mną ;)Pozdrawiam w nowym tygodniu!

  9. monia.londyn@onet.eu pisze:

    ech, to wcale nie egoizm, ciezko utrzymac wlasne zdrowie psychiczne w takim tloku i to jeszcze z rodzina! nie wiem jak oni to kiedys robili, ze calymi pokoleniami w jednym domu zyli…

  10. ~Assist Magik pisze:

    jutro, po dzisiejszej nawałnicy ze mną w środku nie mam sł na czytanie..

  11. ~w-i-a-r-a pisze:

    TEJ TEJ Kochane!! a może byście mnie kiedyś zaprosiły na konferencyjne gg przy flaszce i disco polo! bo ja tez chce pogadać z największymi gadułami tego pięknego miejsca!! aaa może któras na kajaczki by chciała, bo wciąż jednej osoby brakuje… 2 i 3 sierpnia jakby co 😀 polecam!!

    • ~Czerwona pisze:

      Słonko, nam to wyszło mocno spontanicznie, bo na ogół ciężko się zgrać… A że nie oblałam ciągle mgr… ;D Następnym razem obiecuję, że przybędzie dla Ciebie specjalnie zaproszenie na konferencyję 😀 Co do kajaków – ja odpadam, jak wiesz, ale popytam ludków, kto by chciał i się nie bał z Tobą… ;)))

      • ~w-i-a-r-a pisze:

        och! ja żem wierna ostatnio!! nawet hingis biore z sobą, o czym jeszcze megan nie wie, hehe ale będzie jazda!!

        • ~Czerwona pisze:

          Dobrze, że dodałąś to „ostatnio” 😉 O rety, taką nadzieję biednej hingis robisz… Coś czuję, że Jazzzzz niedługo będzie Cię miał tylko dla siebie 😉

  12. ~ciemna pisze:

    ja mam to samo, odzina po prostu nie pojmuje rangi i powagi sytuacji… no przecież komputer to edykacja dla Ciebie, rozwijanie umiejętności, same plusy… cóź koszt prądu to niewielka cena za twoje szczęście i dobro 😉

    • Czerwona pisze:

      O, zwłaszcza szczęście, bo kto mi da takie, jakie sprawia np. rozmowa z pewnymi osobnikami na blogu czy gg…? 😀

  13. genever@op.pl pisze:

    widzę, że wszystkich dopadł zryw do samodzielności. rozumiem cię. tak do niego darłam, że absurdalnie siedziałam przy rodzicach bez nadziei na wyzwolenie. wszystko wydawało się tak niemozliwe, że przestałam chcieć i dążyć. no i dopadł cię dół. ja ostatnio leczę się mojito, kocham to i mam plan zrobić sobie domowy zestaw…;D hi hi hi pozdrawiam serdecznie!!!

    • Czerwona pisze:

      Bo zawsze ten pierwszy krok jest najtrudniejszy… No i trudno wyzwolić się z wygody, przynajmniej w pewnym sensie wygody, bo mieszkanie z rodzicami ma te niewątpliwe plusiki. Ale od czego jest PMS? Wtedy się rodzą najlepsze decyzje 😀

  14. ~Magda pisze:

    Świetny wpis, może któreejś z was spodoba się biżuteria robiona przeze mnie : http://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=7506373 Zapraszam :)

  15. ~basia pisze:

    Chociaż „stara” już jestem to doskonale Cię rozumiem. Najpierw marzyłam o wolności od rodziców, starszej siostry i malutkiego brata, a teraz…………. marzę o wolności od własnej, bądź co bądź cudownej, rodzinki. Jakoś tak się dziwnie składa, że całe życie zamiast pomyśleć o sobie muszę się liczyć ze wszystkimi dookoła. Na codzień rzadko się skarżę, ale czasami jest to koszmarnie dokuczliwe. Nic to – weź się w garść i koniecznie zrób coś dla siebie i tylko dla siebie:)

    • ~Czerwona pisze:

      Właśnie, czuję, że teraz jest najlepszy dla mnie czas, by coś pozmieniać w swoim życiu, jestem wolna i nikogo tymi decyzjami nie uwiążę ani nie zranię, a kto wie, co będzie za jakiś czas, pewnie znowu dopadną mnie wyrzuty sumienia, poczucie obowiązku, może własna rodzina (chociaż się nie zanosi ;)), i klopsik będzie z marzeń… Znajdę pracę i wyprowadzę się. Dla siebie. Amen :) Pozdrawiam!

  16. ~x54.blog.onet.pl pisze:

    Czasem od rodzinki trzeba odpocząć zwyczajnie. Tak dla zdrowia :)Jeśli tylko znajdzie się na to siłe :)Zapraszam do siebie x54.blog.onet.pl

  17. ~dziw pisze:

    chodzi mi o kwiatek. jest mi bardzo najomy. jak może taki kaktus w tak krótlim czasie wyprowadzić tak piękny pachnacy kwiat, który pachnie tylko przez jedną noć

  18. ~dziw pisze:

    chodzi mi o kwiatek. jest mi bardzo najomy. jak może taki kaktus w tak krótlim czasie wyprowadzić tak piękny pachnacy kwiat, który pachnie tylko przez jedną noć

    • ~Czerwona pisze:

      To Echinopsis ‚Fancy Pants’, jakby co :) Ale chyba nie pachniał nazbyt szczególnie, aczkolwiek mogę się mylić. W każdym razie dla mnie to też cud świata :)

  19. ~Marlenka :) pisze:

    Ach.. świetnie napisałaś.. święta prawda.. ja w tym roku skończyłam liceum i wybieram się na studia do Poznania. Już nie mogę się doczekać kiedy odpocznę od rodziców, ich ciągłych próśb, zmartwień i boleści. Nareszcie będę mogła choć trochę pożyć swoim życiem. :)Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *