Grupowo

Nie nadaję się do pracy w grupie. Stwierdzam to oficjalnie, chociaż mam pełną świadomość, iż wyznaniem tym w kręgach potencjalnych pracodawców chwalić się absolutnie nie powinnam. Bo teraz to takie modne, na czasie, żeby umieć się zgrywać z innymi, współpracować, normalnie jedną wielką rodzinę tworzyć, dzieci-kwiaty niemalże… Niestety ja, kiedy słyszę, że coś na uczelni jest do zrobienia w parach, a nie daj Boże trójkach, od razu czuję wszelkie możliwe choroby świata.

Scenariusz przedsięwzięcia niezmiennie rozpoczyna się trudnością w dogadaniu co do terminu. Co chwilę komuś coś „wypada”, albo wkrada się zmęczenie, albo… Milion powodów. Ciekawe, bo ja akurat bywam bardzo elastyczna i co ktoś poda datę – mi pasuje, chociaż też do najmniej zajętych osób nie należę. Szkoda tylko, że ten podany termin potem okazuje się być zupełnie nierealnym dla człeka, który go zaproponował. A ja mam dzięki temu cały harmonogram rozwalony. I co? I nic, wiadomo, że muszę się zgodzić na inny dzień, przecież zrobić trzeba.

Następnie, gdy jednak ostatecznie etap powyższy zakończy się sukcesem, pozostaje pytanie – w czyim mieszkaniu działamy. Oczywiście nie może być w moim, bo niby za daleko. Interesujące, zwłaszcza że ja mam do przebycia dokładnie tę samą drogę, co ten ktoś do mnie. A może zachodzi przypuszczenie, iż to uczelnia (do której faktycznie mam kawałek, a przy której większość znajomych bytuje) sprowadza jakieś dobre fluidy na dom i sprawia, że się w nim lepiej pracuje? Wątpię. No ale oczywiście jeżdżę jak głupia; na szczęście nauczyłam się już dostrzegać tego dobre strony – np. odpada mi zmywanie i robienie podwieczorku…

I tak dochodzimy do momentu właściwego, czyli tworu stricte grupowego.
Jako istota stosunkowo dynamiczna (niestosunkowo też) lubię się spiąć, zacząć, przejść intensywnie część pośrednią i skończyć wszystko w tempie wprost proporcjonalnym do stopnia trudności zadania. Innymi słowy chwilę myślę, po czym mam wizję całości i chcę ją od razu zamienić w czyn, bez zbędnych ceregieli. I tu jest pies pogrzebany – albowiem niniejsze ceregiele są ulubionymi elementami zabawy współpracowników. Np. tabelki, które ja bym na brudno narysowała jednym ruchem i byle jak, wg nich muszą być od linijki. I oczywiście zaczyna się szukanie tejże po całym domu, wypytywanie mieszkańców, gdzie się podziała, etc.
Jak już się znajdzie, okazuje się, iż brakuje kolorowego długopisu. No a jakże to tak, pisać ważne sprawy tylko jednym kolorem? W życiu! Tu trzeba przecież podkreślić, tam poprawić całe słowo na różowo, gdzie indziej dodatkowo drukowanymi literami trzasnąć…
W międzyczasie przez mieszkanie przechodzą tabuny ludzi, z każdym należy koniecznie porozmawiać, gdyż się go wieki nie widziało, normalnie aż od rana i wcale się nie mieszka tuż obok… Trzeba także pocztę w internecie sprawdzić, pokazać zdjęcia, na gg odpowiedzieć…
A czas cenny ucieka, podczas gdy ja siedzę jak na wulkanie, rozglądam się po chałupce i bębnię palcami po mieniących się kartkach, w oczekiwaniu, ciągłym oczekiwaniu…

… które kończy się oczywiście standardowo – w połowie długiej i wielobarwnej drogi słyszę bowiem: „Wiesz, no… Bo ja muszę wyjść… Przepraszam Cię strasznie, dokończymy kiedy indziej, ok?…”. I Czerwona bierze to „kiedy indziej” na swoje barki, by w swojej spokojnej samotni dopełnić dzieła, z radosną pasją kreśląc jak najbardziej koślawe i kompletnie czarno-białe tabelki na pustych i wreszcie skorych do współpracy zwitkach papieru…

Uch! I po co to wszystko, skoro sprowadza się do jednego?
A żeby było zabawniej – na stanowisku kierowniczym też się nie widzę. Mój logistyczny zmysł nie zdzierżyłby pewnie wszechobecnej powolności i nienadążania za moim tokiem myślenia, zaś umiłowanie do kontrolowanego chaosu kłóciłoby się z pedantyzmem niektórych i wywoływało frustracje połączone z atakami furii – no zołzą bym się stała…
Chyba jestem aspołeczna. Cholera.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *