Moje zmartwiałe dłonie
wykradają szepczące protesty z mokradeł na brzegach jeziora
przeszłam już po burzy
byłam panią niechcianej wiedzy
kochałam się w obojętności
Karmię się goryczą.
żniwo zbierają porażki
cudze
kumulują w moim miękiszu zawodzące śpiewy
niczym zjawy jadowite
między bruzdy wpychają zasłyszane opowieści, byle
tylko przeżyły
byle czaiły się cicho i wypływały, gdy zechcą.
Nie jestem tylko sobą, o nie
jestem zlepkiem obcych spojrzeń, gestów, słów
jestem bronią i tarczą
bez wojownika
…
Czekam, aż przeleje się Twoja krew.
Nie ochronię Cię. Podniosę się i sama zadam cios. Ostateczny.