Cień

Moje zmartwiałe dłonie
wykradają szepczące protesty z mokradeł na brzegach jeziora

przeszłam już po burzy
byłam panią niechcianej wiedzy
kochałam się w obojętności

Karmię się goryczą.

żniwo zbierają porażki
cudze
kumulują w moim miękiszu zawodzące śpiewy
niczym zjawy jadowite
między bruzdy wpychają zasłyszane opowieści, byle
tylko przeżyły
byle czaiły się cicho i wypływały, gdy zechcą.

Nie jestem tylko sobą, o nie
jestem zlepkiem obcych spojrzeń, gestów, słów
jestem bronią i tarczą
bez wojownika

Czekam, aż przeleje się Twoja krew.
Nie ochronię Cię. Podniosę się i sama zadam cios. Ostateczny.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *