Dzisiaj miałam publiczne wystąpienie. Publiczność składała się z 6 osób, włączając pana profesora, czyli z grona na tyle kameralnego, iż z największą radością czyniłam, co następuje:
– na samym wstępie pokazywałam, jakie są wszelkie możliwe objawy głupawki;
– poruszenie, jakie wywoływała wśród audytorium moja arcyciekawa prezentacja, kwitowałam czułym zabarwieniem głosu i obietnicą rozpinania guziczków przy sweterku dla jeszcze lepszego efektu;
– olśniewałam elokwencją wspomaganą podkładem muzycznym, dobiegającym za oknem z radia pamiętnych panów robotników;
– z premedytacją obudziłam wszystkich stwierdzeniem: „warta odnotowania jest funkcja tlenku azotu, mająca dużą wartość dla uprzyjemniania sobie życia, jak również w sumie dla życia jako takiego – czyli znaczenie w powstawaniu erekcji”;
– po czym tak się rozpędziłam, iż w swym zapale nie usłyszałam nawet zwiastunów zbliżającej się burzy i bardzo się zdziwiłam, dlaczego u licha na wieść o ataku tylko roślinnego bądź co bądź patogenu koleżanki zrobiły wielkie oczy i przysunęły się blisko siebie;
– a po wyjściu z sali, przy schodzeniu na parter pokonałam szczęśliwie najpierw rurę stalową ustawioną w poprzek schodka na poziomie tegoż, następnie zgrabnie schyliłam się, ażeby przeleźć pod drugą na poziomie piersi, po czym, niepomna, iż do trzech razy sztuka, wyprostowałam się i z hukiem zdzieliłam o ostatnią – oczywiście na poziomie głowy.
Czym skutkuje takie bliskie spotkanie z rurą? Ano tym, iż piszę niniejszym tę oto notkę, która nikomu się do niczego nie przyda – nikomu oprócz mnie, bo każda okazja jest dobra, żeby się nie uczyć. A uczyć się niestety jest czego – wiecie na ten przykład, że istnieje enzym o nazwie syntetaza glutaminowa, oraz drugi zwany syntazą glutaminianową? Tak, mnie też takie informacje denerwują. Jakiś półgłówek chyba to wymyślił, niech go licho porwie i wychędoży…
Miłego wieczorku.
PS. Wiadomość z ostatniej chwili: „Siewki wyrosłe z nasion o mniejszych rozmiarach zostają przygłuszone”.
A więc jednak.