Dostać antybiotyk drugi raz z okazji tej samej choroby to nie jest coś, co tygrysy, Czerwona i jej bakterie lubią najbardziej. Radują się z tego tylko grzyby, w związku z czym istnieje obawa, że niedługo IOR będzie na mnie testować fungicydy, wiadomo, żeby oszczędzać pole, na którym zazwyczaj taki proceder jest wykonywany; a me mamucie bakteryjki z nową jakością materiału genetycznego staną się bronią biologiczną…
Mniejsza z tym. Poszłam dziś do tego lekarza, a potem do apteki, nabyłam leki za żartobliwą cenę 8zł, tak że gdy ją usłyszałam, to najpierw mnie szlag trafił, gdyż uznałam, iż pewnie znowu mi się ucho zatkało, bo takiej taniochy jeszcze nie brałam… Wyszłam. Słońce cudnie grzało… Bez przesady, pomyślałam, w taki dzień chociaż 20 minut muszę spędzić na dworze.
Poszłam się przespacerować po parku na forcie. Zatopiona w myślach wlazłam na boczną dróżkę, która dochodziła do głównej, i kątem oka zauważyłam jakiegoś młodziana, który zmierzał ową główną, w tym samym kierunku co ja. Niezrażona szłam dalej, spojrzeliśmy na siebie, on mnie wyprzedził, a ja zaczęłam podziwiać jego pupkę, bo miał nadnaturalnie ładną. Szłam sobie i szłam, śliniąc się w rozmarzeniu, i nagle pomyślałam: „no dobra, wg wszelkich rzeczy, które słyszałam o świecie, po takim moim intensywnym wpatrywaniu się w ciebie powinieneś to wyczuć szóstym zmysłem i się odwrócić”.
Odwrócił się. Na chwilkę. Po czym szedł dalej.
„Nieee, tak łatwo się nie wykpisz. Teraz się odwrócisz i zagadasz”.
Odwrócił się. Z pytaniem:
– Przepraszam bardzo, ale mam taki problem…
Stwierdził, że szuka mieszkania gdzieś w pobliżu. I czy nie orientuję się, kto by mu chciał je wynająć.
Był przyjemny, miał ciemne włosy, czarną kurtkę i dżinsy, który to zestaw u faceta nieodmiennie mnie podnieca, nie wiem dlaczego. Rozmowa jakoś poszła, opowiedział mi trochę o sobie, że pracuje, że chce zacząć studia, a w domu już nie ma ochoty mieszkać (skąd ja to znam) i szuka czegoś, co by było blisko politechniki. Niestety nie mogłam pomóc, bo pojęcia nie mam, kto w mojej okolicy chce wynająć pokój, ponieważ gdybym sama szukała, to raczej ździebko dalej… 😉 Ale rozmowa mimo to potoczyła się gładko. Dotarliśmy już niemal pod sam dom, więc na chwilkę stanęliśmy i rozmawialiśmy jeszcze sympatycznie. I wtedy nagle zdarzenia wystrzeliły z prędkością torpedy i w kierunku zgoła trudnym do przewidzenia, nawet dla posiadacza moich darów…
… usłyszałam tupot nóg, a potem zostałam popchnięta wprost na tego faceta, wylądowaliśmy z impetem na chodniku, i nawet się nie musieliśmy odwracać, żeby odkryć źródło katastrofy – kobieta w furii jest jednak bardzo głośna… Jak się nie zaczęła drzeć…!
– Ty piz**, suko, bzykasz mojego chłopaka, on jest mój!!!! rozumiesz, mój, już ja wiem, co zamierzasz (tu zwróciła się do faceta – przyp. Czerwonej), myślisz że się mnie pozbędziesz, przelatując coraz to inną niemal na moich oczach???!!!!!!! Dzwonię na policję!!!!! powiem, że mnie zgwałciłeś!!!!!!! a ona że mnie mnie okradła!!!!!! (wyciągnęła telefon, a potem się zamachnęła na nas jakimś kamlotem) Ty pieprzony kuta…
Inwektywy były najprawdopodobniej mało wydumane, ale prawdę mówiąc nie chciało mi się w nie zagłębiać – zwiałam w szoku… A teraz się normalnie boję wyjść z domu… Bo cholera wie, czy on jej to wyjaśnił, czy ona uwierzyła i co w ogóle było dalej, boję się nawet wyglądać przez okno, bo jak ona tam gdzieś jest i mnie pozna, to… 😐 Gdzie ja się znalazłam, w domu wariatów?!!!
Jaki mi się jednak nasuwa wniosek? Jest ich kilka:
Nie skłaniać obcych facetów o ładnych pupach do odwracania się i zagadywania (czyli zostanę starą panną, pomijając fakt, że niekoniecznie dożyję sędziwego wieku, jeśli ta baba mnie załatwi wcześniej, matko święta…).
Nie chodzić na spacery, kiedy jest się chorym, choćby nie wiem jaka pogoda była.
Nie chorować…