Po okręgu

Pozwolę dziś myślom błąkać się w sposób zagadkowy. Czyli notka nie będzie miała konkretnego, jednoznacznego sensu. Ale czymże jest sens? Czy tym, czego ode mnie oczekują inni? Spełnianiem czyichś zachcianek, albo swoich? Racjonalizacją podejścia do wszystkiego, co istnieje na tym świecie? Tory kolei Losu pokazują, jak kręte i wygięte może być życie, choćby paradoksalnie nawet ułożone i z jasnym przesłaniem, z celem. Bezcelowość nie jest cnotą. No nie jest. Ale nikt nie powiedział, że cel będzie raz na zawsze identyczny. Czy zatem jego brak nie jest tylko asekuranctwem i wygodą, a nie zwykłym nieudacznictwem czy luką w pomysłach na życie? I czy nie daje więcej możliwości wyboru, którego można dokonać dopiero, kiedy się coś przeżyło? Bo przecież podczas dążenia do jednego punktu, określonego jasno już od zarania dziejów, wielu spraw się nawet nie dotknie ani nie posmakuje…

Jednakowoż z drugiej strony nadmierne miotanie się w wielu kierunkach też może zaszkodzić – właśnie temu wyższemu celowi, który prędzej czy później i tak wylezie, lecz gdy zbyt późno, to trudno się nim zająć właściwie, tak jak na to zasłużył. Za dużo wątków pobocznych owszem, kształtuje charakter, pozwala odnaleźć siebie w tym natłoku, jaki serwuje nam świat, ale też odciąga uwagę od tego, co najważniejsze, a tylko ukryte w zakamarku duszy i czekające na falę, by wypłynąć na wierzch; nie daje się skupić…

A co ze sprzecznością? Siedzi we mnie tyle kontrowersji, tyle piętrzących się aż do obrzydzenia kompromisów, jedna cząstka pragnie czegoś najbardziej na świecie, inna natomiast czuje przed tym lęk i natychmiast, bez zastanowienia wskazuje na to, co bliższe, co bardziej osiągalne… Jedna chce więcej, druga woli to, co ma teraz i bez wysiłku. Jedna jest bardziej podatna na to, co mówią ludzie, chce się móc pochwalić przed innymi; druga woli nie ryzykować, żeby nie było jeszcze gorzej, bo lepiej siedzieć cicho i popijać wino w spokoju i zazdrości, niż nie móc siedzieć i pić wcale, bez spokoju, a z zazdrością tym większą…

Gdzie się kończy prawdziwe pragnienie, a zaczyna wymóg otoczenia? I czemu to otoczenie ma aż taki wpływ?

Trudno dzisiaj być. Nie znać rozterek i iść z wiarą, że można dać się ponieść bezmyślnie, a i tak się uda. Ale przecież moje wybory nigdy nie były racjonalne, nigdy nie dawały szans na lepszą przyszłość. I nigdy nie było tak źle, bym nie chciała żyć.

Śpię spokojnie, mimo wszystko…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *