Ja nie chciałam… 😉
1. Podaj link osoby, która Cię klepnęła
2. Podaj na blogu reguły
3. Wybierz 6 nieistotnych i zabawnych rzeczy na swój temat
4. Wybierz 6 kolejnych ofiar
5. Uprzedź te osoby wcześniej, pisząc o zaszczycie, jakiego dostąpiły, na ich blogach.
Klepnęła mnie Nive, bo to lubi, więc niech żałuje.
1. Mam wielkie szczęście w kartach, za to zupełnie nie w miłości, ani też w wygrywaniu czegokolwiek. W podstawówce zorganizowano nam festyn, w którym była loteria, w tej zaś każdy los wygrywał. Dzieciaki wychodziły stamtąd obłowione w portfele, skarbonki, kolorowe długopisy, piękne zeszyty, słowem kwiatki, bratki i stokrotki. Ucieszona widokiem takiego bogactwa poszłam sprawdzić swój Los – ten jednak okazał się jak zwykle przewrotny i boleśnie przyziemny, sprezentował mi bowiem… plastikową siatkę! Wtedy po raz pierwszy chyba wypowiedziałam w myślach magiczne „kur** mać”. Potem było już tylko gorzej.
2. Pod koniec tejże podstawówki mieliśmy testy, na podstawie których dostawaliśmy się potem do kolejnej szkoły. Ponieważ na polskim poszło mi średnio, chciałam być sprytna i przed matmą wypiłam sobie na pobudzenie Plusssz. Powiem szczerze – zadziałało bez pudła. Naprawdę polecam, jeśli ktoś chce, żeby mu mocz uderzył do głowy i zrewolucjonizował matematykę, np. z ilorazu dwóch czwórek robiąc trzecią.
3. Na maturze za to, pomna już, że geniusz nie potrzebuje wspomagaczy fizjologicznych, a z przesądami zażarcie walcząca, założyłam tylko zwyczajowe czerwone majtki. Tzn. nie tylko, ale majtki są tu kluczowe, gdyż były nieco za małe w każdym miejscu, jako że kupowałam je bardziej dla koloru niż fasonu…
Hm, co tu dużo gadać – temat np. wybierałam całą godzinę, bo mi się fantazjować zachciało… Ale za to mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że matura była bardzo przyjemna ;P
Ta czerwień mnie kiedyś zgubi, słowo daję.
4. Mam taką dziwną przypadłość, że nie umiem korzystać z bankomatów. Rzadko to bowiem robię, zwykle działam przez internet, więc każda wypłata pieniędzy kosztuje mnie sporo stresu i ogólnie jest jedną wielką łamigłówką. Nigdy, przenigdy chyba nie zapamiętam, którą cholerną stroną się wkłada kartę. Wiem, że tym ładnym do góry, ale czy tak, żeby znaczek był do siebie, czy od siebie, to za Chiny. Kiedy pierwszy raz chciałam skorzystać, zadumałam się nad swoją niewiedzą dopiero na miejscu, w centrum handlowym. Z westchnieniem wybrałam nr tel. taty i cichutko, żeby nie zrobić z siebie debila, którego w sumie i tak już zrobiłam, bo kręciłam się koło tego bankomatu 5 minut, wyszczebiotałam słodko:
– Cześć, tato, którą stroną się wkłada kartę do bankomatu?
Tata w słuchawce:
– Halo!
Z lekkim zniecierpliwieniem powtórzyłam:
– Cześć, tato, którą stroną się wkłada kartę do bankomatu?
Tata:
– Co?
Ja, nieco głośniej, ale dla rekompensaty przez zaciśnięte zęby:
– Ktrą strną się wkłda krtę do bankmtu?
Tata:
– Czekaj, bo przejeżdżam przez rondo i nic nie słyszę!
Ale jednak wypłaciłam te pieniądze 😉 Za to kiedyś, pozbawiona tatowego wsparcia, próbowałam wepchnąć kartę tam, gdzie wychodzi paragon…
5. Razu pewnego miałam jechać do A., a chciałam wcześniej ogolić kończyny, którą to czynność zawsze wykonuję pod prysznicem. Niestety wtedy akurat mama wstawiła pranie, ale poinformowała mnie, że na pewno zdążę przed wypompowywaniem wody.
Przeceniła moje tempo. W połowie nogi wyleciała na mnie lodowata żybura, której nie zapomnę do końca życia. A sąsiedzi nie zapomną subtelnej barwy mojego głosu.
6. Posiadam, jak to kobieta, kilka punktów erogennych. Jeden z nich jest umiejscowiony (uwaga, epokowe wyznanie!) na wewnętrznej stronie przedramienia. Lubię go tak bardzo, że pamiętam o nim nawet we śnie, w związku z czym razu pewnego obudziłam się z błogim wyrazem twarzy i wyciągniętą w górę prawą ręką oraz głaszczącą ją czule lewą dłonią.
Rodzice przyglądali mi się potem kilka dni, bardzo podejrzliwie.
Ponieważ najlepszą obroną jest atak, oddaję cios w stronę niewinnej: Zadry ;), Madzialeny, Słodko-kwaśnej, Ivon, Magdy i Madame Spokojnej.
A na koniec: Wesołych Świąt! (Jak miło, że miałam łańcuch i teraz nikt nie będzie miał pretensji, że nie wymyślam błyskotliwych życzeń, bo i tak byście nie chcieli czytać… ;))
No. Idę się ponarkotyzować zapachem fiołków. Jakkolwiek by to nie brzmiało – własnych…!