Na wdechu

Nienawidzę niedziel. Najgorszy dzień tygodnia. Zimny. Emocjonalnie zimny.

Dlaczego? Ponieważ niby brak zajęć, niby prawo do odpoczynku, a z drugiej strony pęd życia wymaga tak bezustannie pracy na wysokich obrotach, że niespodziewane i nie wykradane, tylko przydzielone wolne jest niesmacznym i niebezpiecznym odchyleniem od normy. Do tego stopnia, że człowiek stara się sobie i innym organizować czas, na ogół wbrew ich woli, by udawać, że jednak coś robi, że to nie jest dzień stracony. Z kolei gdy jest dużo pracy, to też smutno, bo wszyscy w tym czasie się relaksują. Wieczne rozterki, wieczne niezadowolenie, wieczne miotanie się w bezsensie tego dnia.

Kiedyś w końcu wybuchnę. W którąś niedzielę…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *