Przerywnik kulinarny

Pragnę tylko zakomunikować własne, absolutnie niepowtarzalne i wybitne osiągnięcie w dziedzinie kulinarnej. Otóż spaliłam dzisiaj grzanki. Tzn. w sumie same się spaliły, kiedy gadałam z rodzicami, ale nie bądźmy drobiazgowi. Tak czy inaczej zarejestrowałam ów fakt, gdy zaczęły już śmierdzieć, wydobyłam je zatem, włożyłam kolejne skibki do zrobienia, a tamte jęłam oskrobywać. I podczas oskrobywania znowu się zagadałam, w związku z czym wyjmowałam te nowe z dziwnym uczuciem deja vu. Podwójne spalenie. Tego to nawet Święta Inkwizycja nie potrafiła. Ale cóż, w trygonie ognia jestem, tak czy nie? No. 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

61 odpowiedzi na „Przerywnik kulinarny

  1. ~anuśśś pisze:

    mnie kiedyś dwa jajka wybuchły! hi hi hi! jak hukło, to długo myślałam, co się stało! właściwie za swędem udałam się do kuchni i…, nie było śniadanka;)

    • ~Czerwona pisze:

      😀 No i patrz, kolejny talent się ujawnił; a raczej antytalent 😉 Niby nieprzydatny, ale za to jaki spektakularny 😀 Mi za to cyklicznie przy otwieraniu „wybuchają” jogurty 😉

      • ~anuśśś pisze:

        ja zmaściłam ciasto w proszku!!! o zgrozo, zamiast 50 ml dałam 500 ml wody, a potem zastanawiałam się czemu to bajoro w formie nie tężeje! hi hi hi;) ale z tymi ml to zawsze miałam problem! z matmy, noga jestem, cóż więcej rzec…, raz jak miałam piec piernika i w przepisie było 30 ml miodu to zadzwoniłam do teściowej przyszłej z zapytaniem jak ja to mam niby sobie odmierzyć?!

        • ~Czerwona pisze:

          Hihi :) Ale wiesz, ja też z tym miałam problem, kiedyś sos taki z proszku zrobiłam niczym zupę, bo za dużo wlałam… I jaka zła byłam, że takie badziewie, za mało sosu dali, że oszczędzają, że… etc. 😉 Ale powiem Ci szczerze, że wg mnie to urocze jest… Wprawdzie tylko z perspektywy czasu, ale jednak 😉

          • ~anuśśś pisze:

            no właśnie z perspektywy czasu;) no bo jak można z proszku coś skiepścic toż to przepis dla idiotów jest, dopiero jak samemu sie zmasci to głupio… he hehe;) ale co tam! tyle tego na sumieniu… a jakąś grecka potrawę przywiozłas?

          • ~Czerwona pisze:

            Tak, taką galaretkę w cukrze pudrze w 3 smakach, nazywa się to lukumi :) A wiesz, ja mam tak, że zawsze najprostsze rzeczy mi nie wychodzą, za to te najtrudniejsze – najlepiej ze wszystkich :) Więc z dwojga złego… 😉

  2. ~brasil pisze:

    i co? smaczne były? 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Po oskrobaniu przepyszne, bo ja lubię wszystko, co mocniej podpieczone :) Oczywiście bez przesady, ale zjeść zjem :)

      • ~brasil pisze:

        no tak, wszytsko układa się w logiczną całość Sztaniczko: wujaszek, piekło, podpalanie… 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Natury się nie oszuka… A rodziny nie wyprze 😉 Tylko kogo ja mam za męża wziąć, podobnego Szatańca czy wręcz przeciwnie?

          • ~brasil pisze:

            wziąć? w sensie zagarnąć? przywłaszczyć? no tak, jesteś do tego zdollna 😉

          • ~Czerwona pisze:

            A co, to takie trudne jest? No dobra, trudne, ale tylko dlatego, że ja z dobra jestem i mi żal tych biedaków… 😉

          • ~brasil pisze:

            a może na męża to Marilyn Manson? bo jeśli miałoby być Twoje przeciwnieństwo, to musiałby być Krzysztof Bosak, a wtedy musiałybyśmy zerwać kontakty 😉

          • ~Czerwona pisze:

            W sumie jest jeszcze opcja – neutralny i niepodobny, ale też nie radykalnie inny… 😉 A Bosak jednak jakoś tak mi sie nawet podobał, bo był taki łagodny i fokle… Uległy no 😉

          • ~brasil pisze:

            się przyznaj, że chcesz go wykorzystać, żeby się do giertycha zbliżyć! 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Nie, ja chcę go wykorzystać, żeby miał potem łatwiej w życiu, kobiety przecież wolą doświadczonych… Taka jestem miłosierna i spiesząca z bezinteresowną pomocą. Altruistka normalnie 😀

          • ~brasil pisze:

            myślisz, że on jest jeszcze dziewicem? a może on tak tyko udaje, takie niwiniątko, a po nocach się przebiera za królową elżbietę i zabawia się z mężczyznami… ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Ale dlaczego z mężczyznami… Mówisz, że LPR tak go skrzywiło, że aż mu się zachciało w drugą stronę wygiąć? Zresztą nie wiem, nie wiem, naprawdę, ale ja dzisiaj bym przeleciała wszystko co żyje, w środku cyklu jestem!!!!!!!

          • ~brasil pisze:

            o matko! słonia też?!?!?! 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Ciekawe, dlaczego przyszedł Ci do głowy właśnie słoń :)

          • ~brasil pisze:

            to ostatnio pierwsze zwierzę, któe przychodzi mi do łba… gdyby nie było takie duże,mogłabym zahodować jednego w domu 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Dobrze, że tylko do łba… Ale z jakiegoś powodu czy tak sobie? Bo mi ze zwierząt to teraz przychodzi na myśl tylko… no facet 😉 Jakby nie było, to też zwierzę…

          • ~brasil pisze:

            tak sobie, bo wiadomo: zakochani widzą słonie 😉 ty z facetami uważaj, bo to jedne z najbardziej poligamicznych zwierząt ;]

          • Czerwona pisze:

            Zakochani? Już nie ściemniaj ;P A facet może być poligamiczny, póki układ jest jasny. Jak się zakocham, to już nie. Czyli może być poligamiczny baaardzo długo 😉

  3. ~Pani Spokojna pisze:

    Nie masz wyłącznika czasowego? To bardzo dobry wynalazek … hi hi

    • ~Czerwona pisze:

      Nie, bo to taki stary toster… Zawsze wyciągam na czuja, ale to trzeba pilnować – więc cóż, czasem się zdarzy to i owo 😉

  4. przekora pisze:

    to mistrzyni piekarnika jestes;))

    • ~Czerwona pisze:

      W piekarniku to mi tylko ser wypływa z zapiekanek i potem śmierdzi jak sto diabłów, ale to już nie moja wina 😉 Tutaj to jestem mistrzynią tosterów (starych zwłaszcza) oraz mikrofalówek :)

  5. ~Mela pisze:

    Wyjątkowa jesteś:) Ale ja nie lepsza,to co potrafię zrobić w kuchni policzyłabym na palcach jednej ręki:)

    • ~Czerwona pisze:

      Ja o dziwo troszkę (no dobra, bardzo troszkę, ale zawsze ;)) potrafię, tylko że zawsze wynikają mi po drodze jakieś nieprzewidziane okoliczności… Przynajmniej nie jest nudno 😉

      • ~Mela pisze:

        Tak,to wszystko wina czynników zewnętrznych;) to te grzanki takie niedobre i nie poczekały;)

        • ~Czerwona pisze:

          I toster, nie zapominaj o tosterze, toster też złośliwy! 😉 Grunt to dobra interpretacja, po co mam na siebie winę zwalać, no nie? 😉

          • ~Mela pisze:

            No oczywiście,przedmioty bywają złośliwe,a przecież Ty chciałaś dobrze,w końcu miałaś ochotę na te grzanki:)

          • ~Czerwona pisze:

            No właśnie, przecież sama sobie bym specjalnie ich przypalała! Zły toster, bardzo zły, zasługuje na karę 😉 (gwoli ścisłości jeden kawałek już mu oderwałam, dawno temu hihi; ale zostało jeszcze sporo elementów do zniszczenia ;))

          • ~Mela pisze:

            daj mu klapsa i po sprawie 😉 przecież go nie pozbawiaj części ciała,bo jak będzie normalnie funkcjonował? 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Ale to tylko jedna, pewnie funkcjonująca jak jego jedno ucho, przeżyje 😉 (oby jak ucho, a nie nic innego, bo wtedy to by cienko było.. Wybacz, dzisiaj mi się wszystko kojarzy ;))

          • ~Mela pisze:

            Jest jakiś konkretny powód tego kojarzenia czy ot tak? 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Strategiczny dzień cyklu, ot co 😉

  6. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Sprezentuje Ci toster co robi „brzdek” i wypluwa gotowe ( i niespalone ) grzanki :-))

    • ~Czerwona pisze:

      O tak, tak, na to się piszę jak najbardziej :) Albo jeszcze lepiej na osobistego kucharza 😉

      • zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

        Cos mi mowi, ze z osobistym kucharzem (przynajmniej takim osobistym jaki mi na mysl przychodzi) to byscie pewnie nigdy nie zjedli nieprzypalonej grzanki … zagapic sie tak latwo we dwoje ;-))

        • ~Czerwona pisze:

          Przejrzałaś mnie 😉 Albo ewentualnie byśmy ich w ogóle nie robili i zamawiali tylko gotowce do domciu 😀 Jejku, jak ja o tym marzę!

  7. ~motylek pisze:

    nie martw się, ja spaliłam czajnik… więc można powiedzieć, że nawet wody zagotować nie potrafię 😉 a tak na marginesie, to czemu wszyscy(celowe wyolbrzymienie ;)) coś o jedzeniu piszą?! 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Ja ostatnio siostrze wyłączałam gaz pod czajnikiem, ponieważ poszła na spacer i zapomniała o tym… 😉 A o jedzeniu… no bo cóż, to jedna z przyjemniejszych rzeczy na tym świecie :)

  8. ~Gianna pisze:

    spalić grzanki… no co wszystko można… z moim talentem kulinarnym to już na pewno… choć póki co na razie to tylko czajnik spaliłam, bo zapomniałam, że włączyłam go by zagotować wodę… ale zapomniałam o nim, woda wyparowała, a czajnik z czerwonego zmienił kolor na taki czarny :))

    • ~Czerwona pisze:

      Moja siostra z mężem spalili już ładnych kilka, więc doprawdy nie musisz mieć kompleksów 😉 Kurcze, wiesz co? Aż mi się zachciało kiełbasek z grilla… ;D

  9. ~Nabu pisze:

    Gratuluję! 😀 Mi się kiedyś zdarzyło ziemniaki przypalić. No i stopić dwa czajniki, więc Ty w porównaniu ze mną jesteś mistrzynią refleksu ;).

    • ~Nabu pisze:

      Aaa! I dziękuję ślicznie za zdjęcia śliczne :). Swoje podeślę jak przełożę kartę sieciową z mamy laptopa do mojego komputera, bo na laptopie u mamy nie mam nic mojego :). Chyba że będziesz usatysfakcjonowana jakimiś naszo-klasowymi lub gronowymi, to pisz :).

      • ~Czerwona pisze:

        Ja notorycznie przypalam kapustę od gołąbków, gdy podgrzewam te takie ze słoika… I za nic nie mogę dojść, dlaczego się tak dzieje. Ale kurka blada to faceci powinni gotować, więc niech no tylko który spróbuje mi uczynić uwagę na ten temat…! (to tak na wszelki wypadek mówię, jakby jakiś potencjalny kandydat to czytał ;)) Nie mam głowy do kuchennych spraw… Nie ma sprawy, cieszę się, że się podobają, bo już mi wytykano, że mało widać, dziwne… A na naszej-klasie to bym Cię najpierw musiała znaleźć, więc namiar poproszę, bo ogólnie to bardzo chętnie :)

        • ~Nabu pisze:

          O tak! Zgadzam się, że to faceci powinni gotować. Święte słowa ;).A na zdjęciach wcale nie tak słabo widać. Są w sam raz, tylko Ty tak opatulona szalikiem szczelnie jesteś :P.A namiary na naszą klasę wyślę Ci mailem :).

          • ~Czerwona pisze:

            Oki :) Co do facetów, to zawsze powtarzam, że natura sama tak chciała, w końcu mają więcej tych kubków smakowych, no nie? A ja się opatuliłam, bo przecież była zima!!! Pretensje nie do mnie 😉

  10. ~Jazzzz pisze:

    Ala… ja mam do Ciebie slabosc!! :-))Wyrwijmy sie kiedys razem ze specjalistka od anatomii duszy na podboj swiata :-))A z kulinariow, razu jednego wrzucilem jajka do garnaka. Tez sie zagadalem, tez z rodzicami nagle doszedl mnie wystrzal. Woda wyparowala a jaja eksplodowaly pod sam sufit :-))

    • ~Czerwona pisze:

      O, to z anuśśś możecie sobie ręce podać… Ale mi też jajka zawsze pękają, chociaż – przyznaję – eksplozji jeszcze nie miałam. Jeszcze! 😉 A co do podboju świata, to zróbmy to jak najszybciej!!!! Póki życie mnie nosi jak stado wilków owce :)

  11. ~magda pisze:

    Mmmm…. Spalone grzaneczki… Pyyycha :)

  12. ~izavel pisze:

    Ja też z trygonu ognistego jestem! ;))

    • ~Czerwona pisze:

      Wiem, wiem… Lwica… Też kiedyś byłam Lwicą, bo mój były to Lew… Ale cóż, teraz wróciłam do rodzimego Strzelca i dobrze mi z tym 😉

  13. ~Forever alone pisze:

    Hmmm… Ja nawet wodę potrafię przypalić. Daru gotowania choćby najmniejszego nie mam. :) Pozdrawiam

    • Czerwona pisze:

      To tak jak ja. Gotuję gdy muszę… Ale ostatnio powoli nachodzi mnie chęć usamodzielnienia się. Nie tylko w kwestii gotowania…

  14. ~M. pisze:

    Ja myślę, że przyczyna nie leży w urządzeniu, rodzaju potrawy, znaku zodiaku, trygonach i itp. sprawach. Po prostu Twoja głowa jest jeszcze w Grecji ;-)Pozdrawiam zakręcony!

    • ~Czerwona pisze:

      Oj jest, chociaż powoli problemy typowo „krajowe” zaczynają już to zmieniać… Ale bronię się dzielnie! Aczkolwiek swoją drogą to naprawdę nie jestem i raczej nie będę dobrą kucharką 😉 Pozdrawiam słodko-gorzko…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *