Psychomanipulacje

Byłam dziś na pokazie bardzo ekskluzywnych i teoretycznie leczniczych wyrobów z wełny. Ładne, ale nie w tym rzecz. Poszłam tam w ogóle tylko dlatego, że w zaproszeniu wysłanym przez tę firmę dodawano kolczyk, a drugi dostawało się po przybyciu na miejsce 😉 To był punkt pierwszy udanej psychomanipulacji. Byłam tego oczywiście świadoma, ale kolczyk całkiem przyjemny, więc zdecydowałam się poświęcić.
Poszliśmy z tatą, kolczyk dostałam na wejściu i w zasadzie przyjemności na tym się skończyły. Zaczęła się katorga… Pan po pierwsze nie wbudził mojej sympatii, bo był za głośny i za bardzo się rzucał, zachowywał się jak szalony nauczyciel, kazał nam bić brawo jakiejś głupiej poduszce, jakby to był człowiek. No i z miejsca rozpoznałam rozmaite techniki manipulacji, o których czytałam w pewnej bardzo przydatnej książce. Najpierw prezentacja tego, co możemy zdobyć gratis już w trakcie, jeśli tylko będziemy się ładnie uśmiechać. W domyśle – spróbuj skrytykować, a urwę Ci jaja, jeśli takowe posiadasz. Później ukazanie rozmaitych chorób, czyli wprawne zaprzyjaźnienie się z gośćmi, bo wiadomo, że choroby to temat rzeka i każdy znajdzie coś dobrego.
Następnie pokaz wyrobu, włączenie do współpracy jednego z gości. Potem pytanie rzucone na salę, czy już ktoś produkt wypróbował. Oczywiście parę łebków się znalazło, pan zaczął ich odpytywać odnośnie cudownego wpływu wyrobów na zdrowie, rzecz jasna nikt nie zaprzeczył, bo odbyłaby się rzeźnia. Wszystkich pytał o to samo i wszyscy to samo odpowiadali, jak zaprogramowani. Klasyka, wbijanie do głowy tych samych informacji powoduje przecież znaczny wzrost zapamietywalności, a tym samym efektywności reklamy.
W końcu padło to niemiłe pytanie o cenę. Tu również wyszła stara szkołą manipulacji. Pan powiedział, że najpierw poda przykład. „Ile drobiazgów kupujemy codziennie i to bez sensu, aż się sami potem głowimy, po co nam to. A gdyby tak codziennie odkładać na swoje zdrowie 2.15zł, to moglibyśmy je wydać na coś faktycznie potrzebnego”. Potem porównanie do innej sytuacji – facet przychodzi do żony i mówi: patrz jaki super samochód, wypasiony i w ogóle, a kosztuje tylko 40 tysięcy zł. Jak to pan ujął – w stosunku do samochodu zawsze powiemy, że to „tylko” 40 tysięcy. A jak mamy wydać na własne zdrowie 2,5 tysiąca, to już jest „aż”.
Potem już była jazda z rozpędu – wykazanie, że nie doceniamy zdrowia, dopóki go nie stracimy na przykładzie mężczyzny na wózku i starszej schorowanej pani, którzy oczywiście zdecydowali się wyrób kupić, etc. etc.
W zasadzie argumenty bardzo logiczne, każdy normalny człowiek musi się z nimi zgodzić. Tylko że… no właśnie. Może gdybym tej książki nie czytała, ale po takiej lekturze człowiek za dużo wie, jak to działa, żeby przestać to analizować na tak oczywistym przykładzie.
Wiem, to ich praca, marketing na tym polega itd. ale ja po prostu NIENAWIDZĘ słuchać, oglądać i odczuwać w ogóle na sobie takich spektakli.  Kurna jeden produkt reklamować 1,5h to już troszkę cieżkostrawne, no wybaczcie. I szczerze mówiąc na mnie to działa zupełnie odwrotnie. Im bardziej ktoś mi coś zachwala, tym bardziej się zacinam. Bo to tak jest, że niby nas do niczego nie zmuszają. Niby tylko pokazują itd. Ale człowiek zaczyna się czuć mimowolnie zobligowany do czegoś, tak jakby miał dług wdzięczności. Daliśmy ci kolczyk? To teraz kup od nas nasz produkt. Zareklamowałam ci kosmetyk? Produkowałam się pół godziny, żebyś mógł sobie obejrzeć nowy odkurzacz? To teraz się chyba nie wycofasz, bo będzie ci głupio albo żal mojego wysiłku (czyli tzw. wzbudzanie poczucia winy – normalka).
Nie lubię tego uczucia, dlatego staram się tego unikać. Widzę w markecie kobietę na promocji, to spieprzam jak najdalej, żeby tylko się nie doczepiła. I zawsze mimo woli stawiam się w jej sytuacji – co musi czuć, zauważając, jakie reakcje wzbudza.
Ble ohydna robota i nikt mi nie wmówi, że to jest fajne. O wiele częściej kupuję coś, co jest promowane na piśmie, niż przez żywego człowieka. Bo nie lubię być w żaden sposób manipulowana!
Dlatego prezentacjom mówię – never again – chyba że znów będzie jakiś fajny prezent 😉 Ale oczekujcie ode mnie wyłącznie obecności.

blog_uk_3741146_4693465_tr_duza_buzka

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na „Psychomanipulacje

  1. ~w-i-a-r-a pisze:

    no to uderzyli z twój najczulszy punkt… ładne chociaż te kolczyki? ja bym poleciała jakby kapelusze rozdawali :)

  2. Czerwona pisze:

    Nie w moim stylu, bo srebrne z kamykiem, ale takie się zawsze mogą przydać 😉 Zresztą byłam ciekawa, jak wygląda Hotel Park od środka 😉

  3. ~serenite99 pisze:

    ja tak nie w temacie ale czy Terry Pratchett nie jest kobietą??? czy to ten osobnik od życia kotów??? coś pomyliłam

    • Czerwona pisze:

      Nie, Terry Pratchett z pewnoscią jest mężczyzną :) http://pl.wikipedia.org/wiki/Terry_PratchettPisze naprawdę świetnie, taka lekka rozrywka, ale zabarwiona głębszą myślą filozoficzną. Polecam bardzo, zwłaszcza że teraz czytam część, w której drzewka mówią :) Sweet, śmieszne tak, że można siknąć, a przy tym inteligentne jak diabli – czegóż chcieć więcej?

  4. ~małarurka pisze:

    Wiem cos na ten temat bo na codzień pracuję w sklepie. Moja pierwsza kierowniczka próbowała mnie nauczyć jak manipulować ludźmi tak by kupili g….w papierku ale mnie to jakoś nie przekonało. Ważniejsza jest szczera rozmowa z klientem jako z człowiekiem.

    • ~Czerwona pisze:

      Myślę, że teraz właśnie taka rozmowa będzie procentować, bo ludzie są już zmęczeni manipulacjami i wyczuleni na nie. A gdy komuś się miło rozmawia w sklepie, to chce do niego wracać i poleca innym. Poczta pantoflowa to najlepsza reklama 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *