Rozedrgana

Czerwona Krwawa jest bardzo, co nie zmienia nic kompletnie w jej postrzeganiu świata. Czyli jakiś tam, powiedzmy, in-the-middle-of-menstrual syndrome (IMS). (Nazwałam to, bo gdy się nazwie problem, to podobno łatwiej się z nim zmierzyć, zatem teoretycznie robię, co mogę.)
Ale w zasadzie to dołowi pewnie wszystko jedno, jaki ja mam do cholery dzień cyklu.

Wczoraj byłam z koleżankami w Plazie i oczywiście najpierw wykorzystałam Douglasa spryskaniem się Gucci Envy, a potem zdołowaniem się do granic możliwości poprzez wąchnięcie sobie Kenzo Air, czyli zapachu mego lubego eks. Nie wiem, po co, chyba miałam potrzebę dokończenia dzieła za IMS. Poza tym wlazłyśmy do działu dziecięcego, gdzie jak wiadomo ciuchy są o połowę tańsze niż w damskim, bardziej kolorowe, czyli ładniejsze, i w dodatku z małymi rozmiarami, a niektóre nawet z dużymi jak kapa na słonia. No i tam były takie maluśkie rękawiczki futerkowe i torebka z biedronką… I instynkt macierzyński zeżarł nas wszystkie trzy.

Tęsknię.
Żeby tak zostało jak teraz, żeby nie nadeszła wiosna, kiedy będę tęsknić jeszcze bardziej…
Lata już nienawidzę. I nie chcę kończyć studiów, szukać pracy, i żeby moje życie straciło cały sens, jeśli oczywiście do tej pory kiedykolwiek go w ogóle posiadało, co do czego miewam coraz częstsze wątpliwości.

Boję się panicznie. Do 19 lutego będę trwać. Potem zacznie się ciągły stres, który mnie już pewnie nie opuści. Nie mam też siły na późniejsze schematyczne, nudne bytowanie, w którym wszystko sie powtarza, nic nie zaskakuje, bo co może zaskoczyć u dorosłej samotnej kobiety z niewielką liczbą przyjaciół i jeszcze mniejszą wielbicieli.

A nocą będę się przytulać do Bezimiennej wciąż Żaby. Wspaniale się zapowiada.
Nawet pieprzonej kasy nie mam. Niczego nie mam.

Teraz mogę ryczeć w spokoju, bo rodzice poszli spać, ale w dzień było ciężko. Na szczęście kroiłam cebulę na sałatkę, więc przy tym ryknęłam sobie porządnie, chociaż cichutko, żeby nikt nie zauważył. Dobry sposób, kiedy chce się niepostrzeżenie wypłakać.

Tylko ile można udawać, że wszystko gra, kiedy nie gra prawie nic?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *