Mój Sylwester w telegraficznym skrócie
Pierwsze wrażenie po przyjeździe do domu koleżanki: śmierdzi. Drugie: kanaaałłł, chcę do łóżka… Trzecie: o, darmowa wódka!
Po 3 kolejkach czystej z popitą weszliśmy na salę. Wrażenia estetyczne nawet mimo alkoholu bolesne. Wygląd sali jakiś tam, żarcie podane jakoś tam, ale niektórzy faceci… aua, aua, jak można tak wyglądać, przylizane łby lub Elvisy, aua…
Wrażenia akustyczne – tu też była droga przez mękę. Disco z przewagą polo to nie jest mój ulubiony gatunek muzyczny, naprawdę. Nie tylko ze względu na uszy, ale i na skomplikowane figury niemalże geometryczne, które trzeba wykonywać na parkiecie…
Partner mój na szczęście wizualnie całkiem całkiem, zdecydowanie się wyróżniał na korzyść na tle chłopków-roztropków, a i tańczył chętnie. Tyle że tak często zmieniał kierunek ruchu i kręcił mną na tak rozmaite sposoby, iż zdecydowanie się narażał m.in. na chwytanie go w akcie desperacji za krocze tudzież tyłek w zależności od miejsca, w którym aktualnie rozjeżdżały mi się nogi, o robieniu mu płetw ze stóp nie wspominając. Czułam się jak ostatnia sierota, chociaż po takim maratonie koleżanki stwierdziły, iż i tak nieźle sobie radzę jak na pierwszy raz. Na szczęście mniej więcej w połowie imprezy nauczyłam się jego systemu doboru kroków i po pewnym czasie robiłam nawet prawie kontrolowane potrójne piruety, które oboje natychmiast kwitowaliśmy radosnym obijaniem się o innych towarzyszy niedoli. Nie no, fajnie było. Trochę ślisko, ale fajnie.
A potem o północy całe moje towarzystwo gdzieś mi zniknęło, więc oglądałam fajerwerki w tłumie obcych ludzi, po czym dołączył się mój partner, który też ich zgubił, a ponieważ na sali nie było szampana, tylko każdy pił co miał własne, a my mieliśmy tylko wódkę… A fe. I ta głupia nawet nie kopnęła, chyba już za dużo jej miałam we krwi i się wytrąciła 😉 Tak czy inaczej w Nowym Roku byłam trzeźwa jak świnia
Wróciliśmy do domu koleżanki koło 4, potem z kolegą Starostą rozprawialiśmy o rozmaitych rzeczach, np. o tym, że USG dopochwowe jest bardzo fajne, uświadomiłam go również, że czułe macanie kobiety po piersiach chroni ją (i je) przed rakiem, co od razu zaczął wypróbowywać na swojej dziewczynie…
A rano, gdy już się prawie wypieprzyłam o próg gdzieś w środku domu (tam mają pełno pułapek, przysięgam, jeszcze nie widziałam tak dziwnego wystroju wnętrza, że się tak mocno na wyrost wyrażę), dotarłam wreszcie do łazienki i tam posłyszałam dziwne dźwięki, coś jakby babcia świstała przez sen lub ptaszki ćwierkały. Po namyśle uznałam, że to nic nienormalnego, zrobiłam swoje, wyszłam, oczywiście się zgubiłam i pierwszą rzeczą, na którą natrafiłam, był chlew z małymi prosiaczkami. Kurna, nie wiedziałam, że dom może się łączyć z chlewem tak bezpośrednio… Tam nawet ściany nie było :/ A zapach, och, rozkoszny.
W ten oto sposób upłynął mi przełom 2007/2008. To był chyba najbardziej specyficzny Sylwester w moim życiu. Nie wiedziałam, że na wsi wszystko jest tak kompletnie inne i… No inne, po prostu. Cóż, widać nie ma złej pory na naukę. Oby to była dobra wróżba.
hehe, znaczy sie dobrze sie zaczal rok- po pierwsze nauczylas sie nowego tanca, ktory mozna by nazwac „kaskader”, po drugie wiejskie powietrze dobrze Ci zrobilo, ze nawet kaca nie mialas, a po trzecie z samego rana na inteligentne towarzystwo trafilas- bo swinki sa bardzo inteligentne, dowiedziono naukowo. to nieby one wydawaly ten odglos swistajacej przez sen babci? uhahaha, przysiegam, najzabawniejsze historie na blogosferze znajduje niezmiennie u Ciebie! Buziaki!
Nie no, ja też dostrzegam w znakomitej większości plusy sytuacji… Ale z nazwą tańca masz absolutną rację, „kaskader” to dobre określenie… Ewentualnie bym dodała: „cielesna degrengolada” 😉
Hahah to sie wybawilas Jak sie ma w krwiobiegu tylko czysta, to jak ma dodatkowa porcja wspomagajaca kopac ;)Ja nie bylam jeszcze na wiejskim sylwestrze, ale za to wiejskie weselicha uwielbiam i mio, zenormalnie disco pol mi nie lezy zupelnie tak na takich imprezach przy Szalonej mnie z parkietu sciagnac nie mozna
Pewnie by było inaczej, gdybym miała przy sobie własnego faceta, którego ruchy nie byłyby dla mnie taką zagadką 😉 A z tą wódką to może i racja, cholera o tym nie pomyślałam… Na następny raz, jeśli takowy będzie, zabieram własne wino!
Oooo tak to ja moge wtedy robic za Twojego partnera :]
Interesowna ;P
No jak winem polecialas to jak mam bezinteresownosc udawac? 😉
Dobrze, że nie precyzowałam, jakie wino ;D
jakimś tanim pewnie byś zarzuciła 😉
No ba 😉 Granatem albo jakimś bimbrem z pleśnią… 😀
bimbrem? pędzisz? 😉 a ja myślałam, że to wino to czerwone bedzie 😉
Wszyscy w mojej rodzinie mają takie nadprzyrodzone zdolności… Nie no, żartuję, oczywiście że by było czerwone… może z jakimiś pływającymi strzępkami, ale czerwone 😉
strzępkami nerwów? 😉
Nie, jelit…
z zawartością? 😉
o tak, nive pragnie wina i jelit ;)o masz, czarna msza zalecialo ;p
wina i jelit zamiast chleba i igrzysk 😉
Tej, zabrałaś mi kwestię 😉 Czarownica!
o tak! normalnie wymadraloalas haslo na Nowy Rok albo podsumy wladzom to na haslo reklamowe Euro2012 😉
Jak dla mnie to jelita mogą zachować dla siebie, ja się zadowolę winem Łaskawa jestem znowu…
tak tak, jelita najlepiej w środku co by się piłkarzy dobrze oglądało 😉 a wino niech przywoża w duuuzych ilościach 😉
To by się i jakieś kulisy przydały, coby po ty winie owych piłkarzy zaprosić… niech się chłopaki zrelaksują, dużo od nich zależy, ot taka akcja patriotyczna…
a też dobry pomysł… a w ramach wykańczania zawodników drużyn przeciwnych możemy zaprosić do kulis piłkarzy portugalskich… z gomesem na czele 😉
A co, to gej jest?
ale że dlaczego gej? przecież to my byśmy ich zabawiały to jak gej?
Aaaa… Bo ja miałam wizję, że zapraszamy portugalskich nie do siebie, tylko do tych innych drużyn… 😀
no co Ty! ja portugalskich nie oddamy nikomu!!! tzn ja nie oddam 😉
Dzięki że mnie uwzględniasz, no kochana jesteś, ale ja wolę hiszpańskich Albo nawet i duńskich, hmm, chociaż dawno nie oglądałam… No i Niedźwiadka z Czech
szkoda, że to mistrzostwa świata nie są bo jeszcze argentyńczyków brakuje i brazylijczyków… 😉
a ja sie Borucem zadwole stanowczo :]
to go sobie weź 😉
No nie żartuj, nie chcesz się kształcić w obcych językach??
aaaaaaaaa co ma Boruc do obcych języków?
jego polski jezyk mi stanowczo wystarczy no dobra jeszcze jakims wloskim moglabym sie zadwolic ;]
za dużo wymagasz… 😉
no co ty, toz to tylko dwa jezyki bo trzeci obcy mam na codzien ;p
obcy w sensie karykaturki? 😉
obcy w sensie karykaturki? 😉
No bo on ma polski język, a my poznamy jeszcze egzotyczne, haha 😀 Jeszcze jakiś Japończyk czy Koreańczyk by się przydał 😉
to może yeti od razu? 😉
Ej, a obcy jakie mają języki? Zielone??
nie, szatańsko czerwone 😉
Z filmu „Obcy” to pamietam taki ozoreklakko inny od czrwonego 😉 i do tego jaki soczysty
To co to za obcy!
Nostromowy obcy 😉 a moze i mial on czerwony jezyk? tylko pod ta gruba warstwa sliny nie widac
A ja miałam nadzieję, że będzie się tak ładnie odcinał od mojego…
a ty tez masz taka gruba warstwe sliny?
LOL 😀 Chwytasz mnie za słówka, niedobra! Bo nie awansujesz! 😉
no to masz czy nie masz w końcu? 😉
Myslisz, ze tak sama z siebie sie przyzna? 😉
mam nadzieję że przez to oślinienie nie ma jakiegoś ślinotoku… 😉
Moje oślinienie jest niekontrolowane tylko w wypadkach ostatnio nader rzadkich, więc proszę mi tu nie imputować, jakobym obcym w ślinie sprzyjała ;P
rajciu! i nie skorzystałaś z okazji? dlaczego nie położyłaś się spać z prosiaczkami? 😉 od tego momentu, jakbys już wstała, nie mówiłoby się: wstawać z kurami ale wstawać ze świnkami 😉
E tam, pomysl o tym jak dumnie by brzmialo „tanczaca z swinkami”
A jeszcze dumniej „Władca świń” 😉
Ale zawsze znajda sie „Pogromcy Swiniuchow” 😉
a piraci z Karaibów przezwyciężyli klątwę czarnej świni… 😉
A Keanu był „Adwokatem świni”
i nie było „CZASU PATRIOTÓW” tylko „CZAS ŚWIŃ” 😉
I „Różowa świnia” zamiast pantera 😀
i lot nad świnim gniazdem zamiast nad kukułczym 😉
Buahahaa, wyobraziłam to sobie… 😀 No to idąc dalej tym tropem… „Świnie” zamiast „Ptaki” 😉
requiem dla świni zamiast dla snu 😉
„Przyczajona świnia, ukryty knur” 😉
świnie z karaibów 😉
„Przeminęło ze świnią”
świnia nożycoręka 😉
a za ochrone odpowiadalby „Swinioguard”
a bolesną prawdę o życiu opowidałaby „mechaniczna swinia”
I tak po indiańsku – „Ostatnia świnia”
i romantycznie: dwa tygodnie na swinię 😉
Ha! Wydało się! Już wiem, co Ci puszczę w piekle jako pierwsze! :))) To jeszcze „Legalna świnia”, nawet kolorystycznie pasuje 😀
może być, bo to nie najgorsze 😉 a żeby było groźnie to: świnia – narodziny zła 😉
I z krwawą nutką – „Milczenie świń” 😀
z nutką mistycyzmu: kod świni da vinci 😉
To wojennie: „Cienka czerwona świnia”
sensacyjnie: włoska świnia 😉
I jeszcze raz wojennie: „Świnia u bram”
i biograficznie: skazany na swinię 😉
a slodko ” Charli i fabryka swiniolady”
i ironicznie: między swiniami 😉
I średniowiecznie: „Imię świni” 😀
i po polsku: jasne, błękitne świnie 😉
To „Świnie 2: Ostatnia krew” (wiecie, od „Psów” :)).
i erotycznie – „9 i pol swini”
Czyli co, teraz będą świnki Playboya? 😀
a to robi roznice? i jedno i drugie rozowe 😉
No trochę, jeśli chodzi o proporcje ciała… 😉
ale za to serce mamy podobno prawie takie same 😉
Mówisz, że dla Playboya ważne jest wnętrze?
loooooooooooooooooool od razu mi sie skojarzylo z „teksanska masakra swinia mechaniczna”
Taaaaa a w Swieta bysmy „Swinie sama w domu” ogladaly ;p
Heh znaczy się jeszcze chyba nie byłaś na prawdziwej takiej wiejskiej zabawie Bo dla pocieszenie powiem, że to jeszcze nic
Domyślam się, że mi się wyjątkowo udało 😉 Ale to czyli Ty masz lepsze doświadczenia, tak? 😀
nie martw się, mój też specyficzny był tyle że ja go prawie nie pamiętam bo mnie chłopcy spili… w sumie wszystkiego trza spróbować 😉
Zawsze pocieszające, że chłopcy… 😉
właściwie to trudno ich nazwać chłopcami 😉 raczej orangutanami 😉 kurcze nie chcę wracać na uczelnię :/
Ale co, iskali się? 😀 Nie denerwuj mnie, ja już dziś miałam zajęcia i prawie zamarzłam ;P
Zawsze mnie rozbawisz:) Nigdy nie byłam na takiej wiejskiej imprezie i chyba wiele straciłam,extrema chciałoby się rzec;)
Cóż, chyba i tak mi się udało, bo extrema oni tam produkują znacznie bardziej żywiołowe, tak mniemam… 😉
moja droga, prawie chrzest bojowy;) może spirytus źle rozrobili dlatego nie kopało??? ale musiało byc nieźle!!! pozdr;)
Nie no, wódzia była ze sklepu… I kopała, owszem, ale tylko na początku, może wywietrzała czy jak… W każdym razie to była jedyna rzecz, która mnie tam porządnie zdegustowała 😉
no mnie też by szalg trafił! ;D samogonu wiejskiego nie było gdzieś tam??? może jest niesmaczny, ba! jest obrzydliwy, ale rzuca o ziemie, ale kac nie męczy nazajutrz, a poza tym prosiaczki wydałyby ci się przyjaciółmi cieplutkimi… ;D
No właśnie nie, to była specyficzna wieś, taka subtelna, nikt się nawet nie pobił i fokle… 😉
najlepsze są wiejskie imprezy! powtórz i zapamiętaj 😉
A byłaś na takiej??? 😀
byłam… „jedna z wielu” mnie zaciągnęła di salki szkolnej na wsi takich rzeczy się nie zapomina
Ale że trauma czy właśnie gut gut? 😉
sehr gut nawet, bo to moje klimaty, żulostwo łaczone z klimatem wsi, to jest to! oczywiście codziennie nie mogłabym, ale raz na rok to nawet przyjemne
Ja bym chciała latem na taką potańcówę iść, wiesz, kwiaty we włosach itd… 😉
Z nawalu wrazen chyba ta wodeczka tak nie podzialala na Ciebie, wiejskie zabawy to jak lot w kosmos, docen to moja droga 😉
Hihi, taka tańsza namiastka, powiadasz? W sumie racja, chociaż większy hardcore to dla mnie chyba jazda na nartach… 😉 Co do wódzi – mam dwie opcje, dlaczego nie kopała. Jedna to że wywietrzała w butelce, druga że we mnie, od tańca A może obie naraz? Jezu, orgia jakaś 😉
Fajny Sylwek, nie powiem. Też przy pierwszych kilku tańcach myślałam, że nogi zgubię a jak po północy spadający z mojej nogi but ujawnił, że nie odlepiłam białych nalepek ze spodów to myślałam, że się pod ziemię zapadnę. Ale nie ma co narzekać, będzie co wspominać.
Hihi, z tymi naklejkami to zawsze są jazdy, moja mama kiedyś zapomniała przed ślubem siostry odkleić, na szczęście rodzice pana młodego zauważyli i nie było aż takiej siary 😉 A teraz na tym Sylwku jedna moja koleżanka miała sandały i w nich takie silikonowe wkładki przeciwko ślizganiu się, więc się śmialiśmy, że przy dobrej zabawie pewnie komuś na głowie wylądują, szkoda że tak się nie stało, bo byśmy zbiorowo umarli ze śmiechu… 😉
ja kiedyś takie silikonowe wkładki na ulicy zgubiłam-matko ale był wstyd
Spoko, mi raz z torebki na przejściu dla pieszych wyleciała podpaska… 😉
no ale malenkie swinki sa super;))
Nie mówię, że nie… Ale hodować ich bym nie chciała, w każdym razie nie w takiej masie 😉
no ale wiesz jedna swinka wiecej jedna mniej…;’))
Żmiję na własnym łonie wyhodowałam, ot co ;P