Tylko w mojej głowie…

Dzisiaj jakoś nie mam serca do niczego. Niby nic się nie stało, no bo czy do wielkich zdarzeń można zaliczyć, że mam doła na tle związkowym? Albo że mi zimno i cierpię na okres i katar? Albo że zostałam zjebana za to, iż moja siostrzenica się PRAWIE wywaliła pod moją opieką? Albo że mamie nie udało się ciasto i w związku z tym musiała wszystkim zepsuć humor? Albo że samochód nie odpala i nie ma kasy na naprawę? Albo że mam jutro koło, w związku z czym siedzę nad tymi notatkami i oczywiście rozpamiętuję dół związkowy?

Nienawidzę być od rana w domu. Wolę latać jak kot z pęcherzem po całym mieście niż siedzieć tu, gdzie nie mam siły się za nic zabrać, za to ochotę tylko spać albo siedzieć przed kompem, byleby to zimne, obnażające światło dzienne zamieniło się wreszcie w ciepłą, przytulną ciemność, w której już nie jest tak strasznie.

Marnotrawstwo sekund, minut, godzin. Życia.

Chwilami coś mnie przygniata do ziemi, nawet bez specjalnego powodu. Tak po prostu.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

106 odpowiedzi na „Tylko w mojej głowie…

  1. ~anuśśś pisze:

    coś o tym wiem… takie dni bywają męczące, ale odchodzą równie szybko jak sie pojawiły;D widzę, że coś w powietrzu bo nikomu ten dzień nie sprzyja, a siostrzenica wywali sie jeszcze nie jeden raz, bez przesady!!! i nie martw się, koło pójdzie jak z płatka, mama upiecze drugie ciasto, okres przejdzie, jak i katar, a dobry humor, hmm… wróci, na pewno;) a skoro sie przejęzyczasz (u mnie) to wiesz… coś nadchodzi, wielkimi krokami;) buziole, uściski i uśmiechy ślę ku tobie poleconym i priorytetem… ;D

    • Czerwona pisze:

      No i wreszcie się dzisiaj uśmiechnęłam… Zwłaszcza po przypomnieniu mi tego przejęzyczenia, dobre było, co nie? 😉 Dziękuję, tego mi było trzeba, spojrzeć z właściwej perspektywy na te moje ogrooomniaaaaste problemy 😉 Buziak!

      • ~anuśśś pisze:

        to dobrze… przeczytaj sobie swojego własnego posta, tego poniżej…, moja droga, czy tak pisze ktoś, kto ma doła!!??? buźki;D

        • ~Czerwona pisze:

          Nie no, raz na wozie, raz pod wozem… Ale pewnym jest, że to nie depresja, tylko taki mini dołek, jak na polu golfowym 😉 Chyba zwyczajnie potrzebuję odpoczynku, psychicznego relaksu, bez stresu, że jutro znowu mam mnóstwo spraw na głowie. Czyli mogło być gorzej 😉

          • ~anuśśś pisze:

            napisałaś, że lubisz bieganinę po mieście, to pewnie jutro dzisiaj odreagujesz, a skoro to minidołek, to nie ma się czym martwić, popatrz mu w oczy i powiedz delikatne „pa”, a potem rozgość się ze sobą uśmiechniętą, wyluzowaną…

          • ~Czerwona pisze:

            No to „pa”, smuteczku, teraz z uśmiechem zabieram się za charakterystykę zespołów roślinnych 😉 O cholera, już ta godzina??? Aaaa! 😉 Buźki :)

  2. ~motylek pisze:

    Czerwona ma zły dzień???!!! nie wierzę… a jak ma to proszę mi tu się nie smutać! no! 😉

    • Czerwona pisze:

      Gdybyś mnie znała z rok temu, to byś się tak nie dziwiła, wtedy to ja miałam naprawdę ZŁE DNI 😉 No bywa, bywa, niestety, i jeszcze właśnie mi koleżanka przykrość sprawiła… Minie, jak wszystko, ale póki co czuję się dość nędznie… Dobrze, że mam tego bloga i Was :*

      • ~motylek pisze:

        my Ci się tu smutać nie pozwolimy! nigdy w życiu! wiadomo, każdy ma gorsze momenty, ale chyba pierwszy raz czytam u Ciebie o złym nastroju… hmm… ehh ludzie potrafią ranić, oj potrafią…

        • Czerwona pisze:

          Dzięki, na to po cichu liczyłam, że mi nie pozwolicie 😉 Ale to niemożliwe, że czytasz po raz pierwszy, ja mam przecież cyklicznie te złe dni… Żeby daleko nie szukać – ostatnio przy „Take the blue pill…” 😉 Ale w zasadzie chyba po prostu nie umiem pisać na smutno i tak jakoś wychodzi… Bo wcale wbrew pozorom nie jestem optymistką – nigdy w życiu 😉

          • ~motylek pisze:

            ale wcześniej jak już to pisałaś z większym dystansem… no tak, „nigdy w życiu” króluje 😀

          • ~Czerwona pisze:

            No ba 😉 A z tym dystansem, to ja go nabrałam dopiero w trakcie pisania bloga. Na początku zakładałam go z myślą, że będę strasznie smęcić, wylewać emocje i w ogóle to będzie takie miejsce do wyrzucenia z siebie wszystkiego; zresztą tak było. I nadal jest, tylko że dzięki pisaniu zaczynam sobie natychmiast wszystko układać i smutek sam przechodzi. Wcale się nie staram być optymistką, po prostu terapia działa 😉 A gdy Wy na to reagujecie, to już w ogóle mija jak ręką odjął. Ciekawe co by było, gdybym założyła tego bloga wcześniej…

          • ~motylek pisze:

            może właśnie dobrze, że założyłaś go kiedy założyłaś… blog pozwala spojrzeć na siebie z dystansu i to jest fajne 😉 ja smęcę często ale staram się coraz mniej 😉

          • Czerwona pisze:

            Pewnie tak, chociaż był czas, kiedy problemów miałam znacznie więcej. Ale może wtedy terapia by nie zadziałała; zresztą co tu gdybać, jestem tu i to jest ważne – przynajmniej dla mnie 😉

  3. ~brasil pisze:

    ej! cyce do góry bo zbiję!!! ja skończyłam być chora na okres, więc Tobie tez przejdzie! jaki dól związkowy? przecież mamy siebie? prócz penisa to ja mam prawie wsio jak męzczyzna 😉

    • Czerwona pisze:

      No fakt, jak to mówią – takich trzech jak nas dwóch to nie ma ani jednego 😉 I nawet w nocy tu bywasz… Hm, chyba mnie przekonałaś, facet mi niepotrzebny, nawet palce można w pochwie ugrzać ;D

      • ~anuśśś pisze:

        zastrzeliłaś mnie tym ogrzewaniem palców!!! ha ha ha;D kurcze, dobre…. pozdr;)

        • ~Czerwona pisze:

          No bo przy poprzednim poście nive się pochwaliła, że takową ogrzewającą posiada i mi się skojarzyło 😉 Chyba widać, że mam braki… 😉

          • ~anuśśś pisze:

            nive ma taką??? wow!!! no to wiesz… kurcze, brak mi słów, musze doczytać… skończyłam na biczowaniu… seks w powietrzu się unosi, a ja taka niedopieszczona… ;D

          • ~Czerwona pisze:

            No, nie musisz daleko szukać, przy poprzednim poście nie było aż takiego natężenia ruchu 😉 Właściwie od pierwszych komentarzy się zaczyna 😉 Też byłam w szoku, ale w sumie patent niezły hihi, i nawet nie musi odkażać, bo Przyboczny nie używa – za duży z niego rozmiar 😉 A Ty co taka niedopieszczona, Twój gdzieś wybył??

          • ~anuśśś pisze:

            o rany, tak ostro było??? musze chyba doczytać, może coś nowego podłapię, tzn pomysł;) odkąd zmienił pracę, pracuje do 18-tej i jakos tak nie ma czasu w tym tygodniu, musze czekac do soboty…wiesz, nie mieszkamy razem, a w ogóle milion wymówek… odbiorę sobie co moje, to pewne…. zwłaszcza po tej lekturze;) buziole;)

          • ~Czerwona pisze:

            Przy okazji pewnie Ci przyjdzie mnóstwo innych pomysłów, jak człowiek jest niewyżyty, to kreatywny 😉 A co do spotkania – skądś to znam, niestety, a przecież jakby się bardzo chciało, to by dało radę, im człowiek starszy i dłużej w związku, tym mniej mu się chce… Więc może weź go z zaskoczenia, dostaniesz czego pragniesz, a i on będzie zadowolony, jestem pewna 😉

      • ~brasil pisze:

        ale w mojej mozna? no pewnie, że mozna 😉

  4. ~nive pisze:

    Bidulo moje przytulam mocno.Wiesz ja tez lapie dola codzien ze marnuje zycie. Bowiadomo aniu studiow narazie ani pracy. Straszne to tak siedziec w domu i myslec, ze zycie przez palce ucikeka…

    • ~brasil pisze:

      ty nie marnujesz życia, ty spedzasz czas na wybitnie intelektualnych dyskusjach z nami 😉

      • ~Czerwona pisze:

        Które w dodatku wydobywają Cię z doła, z czego chyba wszyscy są zadowoleni 😉 My w każdym razie bardzo jesteśmy :) Ja wolę nie myśleć o tym, co będzie po zakończeniu studiów… Chyba zwariuję, ale ciicho, myśli precz, jak to szło… carpie diem! 😉 Tfu carpe diem. Biedne karpie, wczoraj rodzice zabijali i mi się skontaminowało… Okrutne :(

        • ~nive pisze:

          O karpiach to mi nawet nie wspominaj, rok temujak ciotka kupila pierwszy raz zywego, i on tak dzien plywal w wannie a potem miala go zatluc to ja zaplakana z domu wyszlam i 3h nie wracalam tak mi smutno bylo…Czerwona zaraz po studiach zaczniesz pracowac a wtedy to juz notoryczne nadwyrezanie wolnego czasu… ja strasznie za tym tesknie, szczegolnie za swoja praca, za studiami tez. Czasem tylko mnie takie mysli nachodza, czy warto bylo… ale to sie dopiero okaze…Brsil, za te wyciaganie mnie z dola to ja wam bede do konca rzycia dźwięczna :)

          • ~brasil pisze:

            ależ kochana, nie dziękuj, Bóg nam w dzieciach wynagrodzi ;)mogłabyś zostać obrończynią praw karpiów ;p oj pracy dla biologów tyle, że my po studiach z Czerwoną to bedziemy na kasie w supermarkecie pracować… ale kariera nas czeka, bo ostatnio zdjęcie w fakcie na ostatniej stronie wypatrzyłam, gdzie była rozebrana dziewuszka, która włąśnie na kasie pracowała, a więc świat stoi przed nami otworem, rzekłabym dużym nawet 😉

          • ~nive pisze:

            Hi hi znaczy prawie jak sesja dla CKM-u 😉 w zawodziw w sumie moze byc ciezko cos znalesc, ale jakos kasy wam nie wroze :)Ja sama po ekonomiku jestem a tutaj studia bede robic na kontrolera lotow… jesli tylko mnie nie wywala z racji jakiegos tam ubydku zdrowotnego…

          • ~Czerwona pisze:

            O kurde, ja bym się bała, odpowiedzialna robota jak cholera… Ja to najchętniej bym sobie w biurze pracowała, w cieple i przy własnym milutkim komputerze… Ale pewnie nie dla psa kiełbasa. Może na początek z tymi kwiatami, a potem się zobaczy, ostatecznie majątku nie zbiję, choćbym pękła – nie te geny 😉 Zresztą zazwyczaj się zaczyna od zera, no i może jednak znajdę tego bogatego męża 😉 A co do karpia, to u mnie ta szopka jest co roku, zawsze wychodzę, bo mi tak żal, ale wczoraj nie zdążyłam i już pierwszego tata zdążył utłuc :(((((((((( Koszmar, ale dobrze chociaż, że już nie zostawiają ich na całą noc w wannie i nie przyzwyczajam się do nich jak kiedyś, kiedy to co 5 minut przychodziłam do łazienki, żeby je pogłaskać i z nimi pogadać, i żeby nie siedziały w ciemnościach… Aczkolwiek muszę przyznać, że teraz jest mi ich znacznie bardziej żal niż kiedyś :/

          • ~brasil pisze:

            no i właśnie dlatego jadam filety, żeby nie mieć kaca moralnego po karpiu i do tego w święta… jejku ale się tu smutno zrobiło, praca, karpie… zaraz mnie dopadnie jakiś czas myślenia, a to się może źle skończyć dla świata… 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Właśnie, właśnie, im mniej myślimy, tym weselej, więc po co się męczyć 😉 Tylko głupota może zbawić ten świat ;P

          • ~brasil pisze:

            ooo, no to my mamy bardzo duże szanse na to, żeby go zbawić 😉

          • Czerwona pisze:

            Mów za siebie, ja się nie poczuwam ;P

          • ~brasil pisze:

            ja dziś mam tak, że mogę spokojnie wziąc to na siebie 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Paliłaś coś? :>

          • ~brasil pisze:

            tak, tłuszcz w trakcie pogoni za tramwajem… 😉

          • ~brasil pisze:

            ale dziś przydałoby sie coś stanowczo innego do spalenia…

          • ~Czerwona pisze:

            Czarownica jakaś? Byle nie Szatanica, bo mam łaskotki ;P

          • ~nive pisze:

            Ehhh bidne te karpie i tyle, z reszta wiesz, nawet krolika w domu mamy, dowiedzialam sie o nim po 3 miesiacach, bo caly czas jest biedny sam w klatce zamkniety w malym pokoiku ala schowek :(((( i walcze z nimi o niego, zeby go dac do weterynarza bo starej skory ma juz od groma, i wogole zeby go wypuszczas, ale co ty :/ ja to wogole do wszytkich zwierzatek jestem taka :(A co do kontrolera no odpowiedzialna ale jak ja wlasnie nie lubie takiego siedzenia przy biureczku :) musi sie cos dziac zeby misie racowac chcialo, choc jak mnie wywala za jakies wady oczowo-uszowo-jakies tam to zostanie mi biurko bleee. Wolalabym juz te kwiatki 😉

          • ~brasil pisze:

            królik się przyda na Wielkanoc, która jest w marcu w tym roku, więc to juz po lutym ;))) ja tez najlepiej wolałabym kwiatki a w ogóle to tylko je wąchać 😉 byle nie od spodu 😉

          • ~Czerwona pisze:

            To chyba pozostaje tylko leżeć i pachnieć, bo to nam się nie podoba, tamto też nie… 😉 Chociaż od leżenia można odleżyn dostać. Kurde, no same przeciwności losu 😉 A po co im ten króliczek, skoro nikt się nim nie zajmuje? Biedny :( U nas jakieś cymbały mają papużki w takim pomieszczeniu po zsypie. Zimno tam jest, ciemno, biedne ptaszki są zupełnie same, śpiewają tak smutno (i na cały blok), no po prostu koszmar. Ja to chyba w końcu gdzieś zgłoszę, no bo jak tak można… :(

          • ~nive pisze:

            Krolik jest bo kiedys sobie Lafirynda zarzyczyla od Przybocznego i tak juz mu zostal do dzis… ja go musze zmusic zeby go do weterynarza zawiesc i cos z nim zrobic, znaczy nich sobie biega po mieszkaniu

          • Czerwona pisze:

            No właśnie, zajmijcie się nim, jak się ma zwierzaka, to trzeba koniecznie, to nie zabawka przecież… Zresztą króliki to takie słodziusie i miłe zwierzątka… (chociaż motylek ma pewnie inne zdanie na ten temat ;)). Ja dzisiaj przeczytałam artykuł o tych biednych karpiach i aż miałam łzy w oczach. W całej Unii zabijają na miejscu, tuż po wyłowieniu, a u nas się kupuje żywe i zabija w domu, masakra… :(

          • ~brasil pisze:

            ej przestańcie już bo mój tator kupił dziś trzy takie i w wannie pływają… zaraz się z nimi zaprzyjaźnię i dopiero bedzie problem…

          • Czerwona pisze:

            Ja się dziwię tym naszym ojcom, co roku tyle żyć mają na sumieniu, moja psychika by tego nie zniosła…

          • ~brasil pisze:

            ja nie mam sumienia na nie patrzeć w ogóle w tej wannie… nawet psu ich zal, bo nawet do łazienki nie chodzi…

          • ~Czerwona pisze:

            Mój tata mówił, że tak smutno na niego patrzyły… Oby nam ością w gardle nie stanęły… Ale już zapowiedziałam, że za rok kupujemy martwe i koniec, nigdy więcej takiej męki.

          • ~brasil pisze:

            ja ich nie jem bo boje sie zemsty… wolę filety z czegoś tam…

          • ~Czerwona pisze:

            Na mnie to właśnie filety się zawsze mszczą, nie wiem czemu, ale kiedy cała rodzina nie ma ani jednej ości w posiłku, ja mam ich od groma. Niesprawiedliwie, ja nad nimi płaczę niemalże, a one co… 😐

  5. ~w-i-a-r-a pisze:

    nie tylko w Twojej głowie… ja też mam dziwny stan, mam dziś dosyć każdego człowieka, który pojawia się fizycznie obok mnie. Nie wychodzę dziś z własnego pokoju na dłużej… i oficjalnie chciałabym poinformować, że cykle nam się zsynchronizowały… taka mała niespodzianka mnie spotkała, jak zwykle z nienacka. gdzie są moje tabletki!!!!!

    • ~Czerwona pisze:

      No proszę, będziemy razem łapać dołki i górki, faaajnie 😉 To pewnie przez ten kurs, tyle ze sobą przebywałyśmy, hihihi. Mnie dzisiaj drażni nawet moje własne ciało, które boli, swędzi, raz się robi gorące, raz zimne, nie wiem co się dzieje… Durna kobiecość…

  6. ~Domini88 pisze:

    Ech… skąd ja to znam.

    • ~Czerwona pisze:

      Chyba każdy czasem tak ma, mam nadzieję, że to normalne 😉

      • ~M. pisze:

        Niestety normalne…Pozdrawiam towarzyszkę niedoli!

        • ~M. pisze:

          Ten mój smętny poprzedni wpis okazał się wpisem numer 4000! Czy przewidziana jest jakaś nagroda z tego tytułu?Pozdrawiam wyczekująco!

          • Czerwona pisze:

            No to gratulacje, tak mi przelotem mignęło, że się zbliżam do uroczej liczby, ale zwykle w tych okrągłych celuję ja sama, więc nie przewidziałam niczego na tę okazję… Hm, może seksowną bałwaniczkę? 😉 Jak Ci się podobam w tym wydaniu? Wprawdzie kształty są nieco obfitsze niż moje rzeczywiste (oczywiście proporcjonalnie), ale powiedzmy, że to takie chytre przebranie 😉 _[ ]_ (**) ( + )( + )Pozdrawiam w nadziei na śnieg i lepsze jutro hehe, tzn. w sumie dzisiaj 😉

          • ~M. pisze:

            :-) Dziękuję za bałwaniczkę! U nas dziś przyprószyło troszkę, więc atmosfera odpowiednia. Życzę miłego weekendu przedświątecznego! Jestem już po pierwszej wigilii, tej w pracy. Były różne smakołyki i prezenty. Siedzieliśmy w pracy do 17.30 i było bardzo fajnie.Pozdrawiam przedświątecznie!

          • Czerwona pisze:

            Ja też byłam wczoraj na Wigilii, u kolegi, który już z nami nie studiuje, ale nadal się widujemy. Pełno ludzi, wesoło, słowem tańce, hulanki, swawole 😉 A prezenty wyłącznie w ramach parapetówy, czyli alkohol lał się strumieniami 😉 Efekty zaś możesz podziwiać powyżej ;)Pozdrawiam bomb(k)owo!

        • Czerwona pisze:

          To był dla wszystkich chyba jakiś kiepski dzień…Pozdrawiam jubileuszowo 😉

  7. madziusia65@op.pl pisze:

    Fajny blog!! Wejdź i skomentuj na http://www.madziusia65.blog.onet.plPs.Mam nadzieje że ci się spodoba!

  8. przekora pisze:

    bo takie „po prostu” i „bez powodu” sa najgorsze!

    • ~Czerwona pisze:

      Powód to w sumie się zawsze jakiś tam znajdzie, ale właściwie to powód permanentny, więc nie powinien już tak dręczyć… No nic, może to trzeba po prostu przespać, szkoda tylko, że dzisiaj tego snu będzie niewiele… Ale jutro imprezka, znaczy się Wigilia u znajomych 😉 Więc musi być gut…

  9. ~Katia pisze:

    I wtedy sobie przypomnij, że ja tu jestem…

    • ~Czerwona pisze:

      Pamiętam, kochana, pamiętam… U Ciebie wszak też posmęciłam 😉 Ale cieszę się, że Tobie się wiedzie, nie ma to jak porcja dobrej roboty, co nie? 😉 Buziole gorące, żeby Ci się jeszcze lepiej pracowało!!!!!!!

  10. ~Forever alone pisze:

    Ja przyzwyczaiłam się do bycia w domu, do tego, że jestem tu i nie muszę się nigdzie śpieszyć… :) A każde wyjście poza dom muszę potem odchorować :) Pozdrawiam

    • ~Czerwona pisze:

      Ja uwielbiam siedzieć w domu, ale wieczorem, kiedy można spokojnie usiąść z książką, zjeść coś pysznego, posłuchać muzyki… Po ciemku to nawet sprzątanie domu jest fajne 😉 A rano… obligatoryjnie trzeba coś robić, więc człowiek musi być na posyłki i nie może sobie nic zaplanować. Bo a to coś tam siostrze wypadnie i trzeba przypilnować siostrzenicę, a to z zakupami pomóc, a to tata coś ulepsza w domu i mu trzeba przytrzymać; ten rozgardiasz jest nie do wytrzymania. A najlepsze, że gdy jestem sama w domu, jest mi jeszcze gorzej… Dlatego poranki wolę spędzać na uczelni, zdecydowanie.

      • ~Forever alone pisze:

        Dzieci nie lubię i żadna siła nie zmusi mnie do opieki nad jakimś małym potworem :) Całe szczęście mój dom jest wolny od takich stworzeń :)

        • Czerwona pisze:

          Mój teoretycznie też, ale siostra mieszka 2 klatki dalej, więc… 😉 Dzieci są fajne, ale tak na dwie godziny, nie więcej 😉

          • ~Forever alone pisze:

            W mojej rodzinie juz wszystko bardziej wyrośnięte więc niańczyc nie trzeba :) Już sami sobie pieluszki zmieniają :)

          • ~Czerwona pisze:

            Ty się tak nie ciesz, bo lada chwila Ci nowe pokolenie może wyrosnąć ;P Zawsze istnieje ryzyko 😉

          • Forever_alone86 pisze:

            Mi? :) O ile sie orientuję to wiatropylna nie jestem :)

          • Czerwona pisze:

            Wypadki chodzą po ludziach 😉 Ale oczywiście miałam na myśli to odchowane towarzystwo 😉

          • Forever_alone86 pisze:

            Jeśli chodzi o mnie to ta wpadka musiałaby się sama do mojego domu pofatygować bo coś ostatnio ja poza jego 4 ściany nie wychodzę :) A jak komuś się przytrafi? Cóż kto zrobił ten się martwi :)

          • ~Czerwona pisze:

            Powiedz to mojej rodzinie, bo chyba o tym zapomnieli 😉 A wpadki broń Boże nie życzę, jednak z tym wychodzeniem to chyba przesadzasz, takie rzeczy można robić wszędzie 😉

          • Forever_alone86 pisze:

            Ja wiem, że można wszędzie :) Ale do spółki trzeba jeszcze faceta a jak jego brak to chyba odpada taka możliwość :)

          • ~Czerwona pisze:

            Mało to ich łazi po tym świecie? 😉 Heheh, żartuję, mam podobny problem. Ale wiesz, w 4 ścianach domu znajdzie się go raczej później niż wcześniej, chyba że nie szukasz 😉

          • Forever_alone86 pisze:

            Powiedzmy, że się znalazł już dawno ale nie podziela tego samego zdania co ja… Life is brutal.

          • ~Czerwona pisze:

            Ach, skąd ja to znam… Aczkolwiek niekiedy sytuacja odwrotna bywa znacznie gorsza, to też skądś znam… Spoko, nie ma tego złego, jak to mówią – jeszcze w to wierzę 😉

          • Forever_alone86 pisze:

            Jak widać mi zostało pisane bycie samą :)

          • ~Czerwona pisze:

            E tam, ja nie wierzę w przeznaczenie ;P Niemożliwe!

  11. beata_owca@poczta.onet.pl pisze:

    na szczęście takie dni mijają;*

    • ~Czerwona pisze:

      Na szczęście tak, chociaż przy okazji świąt dół związkowy zwykle się nasila; ale mam nadzieję, że w tym roku nie będzie na niego czasu 😉 Buziak!

  12. ~Mela pisze:

    Takie rodzinne spięcia to normalka,czasem za dużo rzeczy się skumuluje i coś musi wybuchnąć.Nie daj się zjeść przygnębieniu,buziaki:*

    • ~Czerwona pisze:

      No niestety, gdy się mieszka z kimś pod jednym dachem, to nie ma siły, czasem sprzeczki się zdarzają. Lub nawet częściej niż czasem 😉 Trzeba się wyżalić i przeczekać… Nie dam się :) :*

  13. ~studentka w cętki pisze:

    Szczerze mówiąc to ja też nie cierpię siedzieć w domu…a teraz święta więc będę na to skazana…dostaję szajby w domu…wszystko mnie wkurza…więc naprawdę rozumiem jak to jest…zazdroszczę ludziom którzy mieszkają na stancji…

    • ~Czerwona pisze:

      No ja lubię mój dom, ale są takie momenty, kiedy najchętniej całej rodzinie urwałabym łeb… A zwłaszcza przed świętami, gdy nagle wszyscy robią się mocno zalatani i zdenerwowani…

  14. ~ShyJa pisze:

    o k… doly zwiazkowe sa najgorsze i rzutuja na wszystko. a jak jeszcze wszystko naokolo rzutuje na dol zwiazkowy i kolo do tego, to masakra! sciskam i tule, bedzie dobrze! choc trudno uwierzyc czasem, wiem

    • ~Czerwona pisze:

      No, tak to jest, jeden dół pociąga inne, człowiek zaczyna się coraz więcej zastanawiać, zatruwać myślami o przyszłości (tej w kolorach spranego szarego) i kółko się zamyka. Na szczęście zwykle trzeba się ruszyć i przestać myśleć, co jest zdecydowanie przyjemniejsze 😉 Tylko że święta sprzyjają dołom…

  15. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    To hormony wredne tak czasami nami rzadza :-)) a powaznie to rownowaga musi byc w przyrodzie, smutne dni tez chyba sa nam do czegos potrzebne, prawda?

    • Czerwona pisze:

      No są potrzebne, wiem… Ale w danym momencie myśl ta nie bardzo pociesza 😉 Na szczęście doły mijają, jak wszystko.

  16. ~Kipod pisze:

    A ja na przekór – temu dołowi. Życzę Ci, być w te Święta zaznała spokojnego uśmiechu, radosnego rozleniwienia i szczęśliwego z bliskimi obcowania. A na Nowy Rok optymizmu codziennego – każdej chwili.

    • Czerwona pisze:

      Dziękuję :) Mam nadzieję, że się spełni i że ten optymizm, który z takim trudem wypracowuje, zacznie się troszkę częściej ujawniać, a w końcu przeważać… Czego i Tobie życzę! Dużo szczęścia :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *