Dzisiaj przyjrzałam się, jak moja mama spędza dzień. I powiem jedno – przepełnia mnie w tej chwili absolutny, szczery i bezgraniczny dla niej podziw.
Jest na emeryturze. Wydawać by się mogło, że na emeryturze życie się kończy i człowiek gnuśnieje. Cóż… Porównując tempo życia moje i jej, to gnuśnieję z pewnością ja, nie ona.
Opiekuje się moją dwuletnią siostrzenicą. Wiadomo, rodzice pracują, i to na zmiany, więc mama jest niemal na posyłki. Co więcej, codziennie robi dla całej rodziny zakupy i obiady, w dodatku każdy przychodzi o różnych godzinach, zatem nierzadko przygotowuje coś na świeżo 5 razy dziennie. Jasne, że my też nie próżnujemy, ale powiem szczerze, że przyrządzić wielki niedzielny obiad z kurczaka w sosie Bóg wie jakim to bym nie potrafiła. Mama potrafi. Na tym nie koniec, jak zrobi obiad na dziś, to zabiera się za jutrzejszy i jeszcze placek upiecze. I nadal ją nosi. Do odpoczynku trzeba ją zaganiać.
Teraz właśnie próbuję ją namówić, żeby się położyła z książką, a nie szła do chorej sąsiadki.
No cały dzień się kręci, bez chwili oddechu, nawet gdy wszystko jest zrobione, nawet gdy ją wyręczymy w czymś tam, ona i tak sobie coś wynajdzie. Ja bym w takim momencie poszła spać…! A ona nie. Na wysokich obrotach, wszędzie biegiem, tu coś załatwić, tam pomyśleć nad planem dnia jutrzejszego, poprasować, pocerować, przy okazji posłuchać wiadomości ze świata, porozmawiać z każdym – szał ciał. I o wszystkim pamięta!
Jest naprawdę niesamowita.
Czy to przychodzi z wiekiem? Mam nadzieję, że tak, bo inaczej za parę chwil własna matka mnie wpędzi w kompleksy… 😉