Żółw też człowiek – napisy końcowe

Czy żółwia można zgubić?

Okazuje się, że można. I to we własnym domu.
Kiedyś przed wyjściem do szkoły zachciało nam się z siostrą go nakarmić. Ponieważ on nie nocuje w konkretnym miejscu, tylko jak mu pasuje, zawsze trzeba przelecieć wszystkie kąty. Obejrzałyśmy wszystko, co było dostępne – w żadnym, absolutnie żadnym znanym miejscu nie siedział. Miotałyśmy się jak dzikie, normalnie aż zaczęłyśmy w rozpaczy podejrzewać, że jakimś cudem WYSZEDŁ Z DOMU, kiedy ktoś z nas wychodził, i nikt tego nie zauważył. W końcu jednak przyszedł nam do głowy ostatni pomysł, chociaż bardzo chciałyśmy, by się okazał nieprawdą.
Za szafą. Za wielką szafą w pokoju, z mnóstwem książek. Za szafą ciężką jak sto diabłów.
No i był. Samo zobaczenie go tam wymagało wysiłku, a co dopiero wyciągnięcie w dwie młodociane osoby, w dodatku płci żeńskiej. Trzeba było bowiem odsunąć całą tę napakowaną szafę. Jak my się naharowałyśmy tamtego poranka, to przechodzi ludzkie pojęcie. A on oczywiście spał w najlepsze.

Najłatwiej jednak zgubić go w ogrodzie. Próbowaliśmy metody a’la smycz, ze sznurkiem obwiązywanym do nóżki, ale umiał się z niego wyplątać. Cwana bestia. Więc teraz już tylko pilnujemy. Co kto musi iść do kibelka, a Dyzio lata na wolności, rozlega się hasło – kto popilnuje? Niestety pamięć bywa zawodna i zdarzy się zapomnieć, że wypadałoby stać na warcie…
Kiedyś tak właśnie zapomniałam i poszłam na jakiś czas do domku. Gdy wróciłam, oczywiście prędko wpadłam w panikę. Przeszukałyśmy z mamą warzywniak, zajrzałyśmy pod drzewa owocowe, po czym zrozpaczone zawołałyśmy tatę na pomoc. Tata zaś ze stoickim spokojem błyskawicznie pokazał nam Dyzia, siedzącego sobie cichutko jak myszka pod sosną. Ladaco ma tak ochronne barwy, że mojej mamusi trzeba było 3 razy pokazywać palcem i w końcu podnieść go z ziemi, żeby zobaczyła 😉

Innym razem uciekł mamie i siostrze. Tzn. nie uciekł, bo on nawet nie wie, że jest obserwowany 😉 Tak czy inaczej znowu szukały go po całej działce, oczywiście tym razem zupełnie odwrotnie – nie w warzywniaku, tylko w części ozdobnej, pod drzewami leśnymi. Wizja, że wywędrował przez płot, pchała im się do głów wyjątkowo natrętnie, gdy wtem rozległ się głos taty, który notabene nie miał pojęcia o akcji: „Weźcie mi tego zwierzaka z sałaty, bo muszę podlać i mu się z węża dostanie!”.
Przedsiębiorczy żółw, no co…

Dobra. To by było na tyle w tym tryptyku; czas na podsumowanie, które będzie krótkie i treściwe – czyli: fajny jest ten mój Dyzio, bez dwóch zdań 😉 Ale wiecie, co mnie w tym wszystkim najbardziej rozwala? Moi rodzice! – którzy kiedyś tak się przecież bronili przed zwierzakiem, a teraz jak nikt inny mu dogadzają. Ostatnio np. chciałam go nakarmić ugotowaną marchewką, która jedną dobę leżała w lodówce. Mama mi ją wyrwała i dała świeżą z rosołu, bo „tamta taka zimna, jeszcze mu na żołądku stanie” 😉
A tacie zdarza się klękać przed nim ofiarnie i zachęcać do skosztowania smakołyków czułym komplementem: „No jedz, ośle” 😀 No i jak tu się dziwić, że arystokrata mi rośnie, skoro się go ciągle utwierdza w przekonaniu, iż jest ssakiem…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

56 odpowiedzi na „Żółw też człowiek – napisy końcowe

  1. ~nive pisze:

    No nie ma co rozydrzyliscie bestie ;)A co do gubienia – trzeba bylo jakims czerwonym badz zoltym odblaskiem machnac po skorupce 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Taką opcję też rozważaliśmy… Ale co by było, gdyby to zobaczył jakiś obrońca praw zwierząt i stwierdził, że ucierpi na tym dyziowe poczucie godności? 😉

  2. ~brasil pisze:

    a swoje sztućce już ma? 😉

  3. Forever_alone86 pisze:

    Żółw lubi widocznie być na gigancie :) Cwana bestia :)

  4. ~M. pisze:

    Faktycznie, fajny jest Dyzio. BEZAPELACYJNIE!Pozdrawiam rozterkowo!

  5. ~motylek pisze:

    fajny ten tryptyk był… kurcze szkoda, że mój królik jakoś zawieruszyć się nie może, choć na jeden dzień 😉 a on by nawet za szafę tyłka swojego nie zmieścił 😉 pozdrowienia dla Dyzia 😉 no i dla Ciebie też, a co tam ;)))

    • ~Czerwona pisze:

      Niech mi będzie, co nie? 😉 Ach dzięki, łaskawa 😉 A Ty nie mów o swoim zwierzaku takich rzeczy, bo jeszcze się sprawdzi i zobaczysz, co to za stres! 😉

      • ~motylek pisze:

        hihi no niech Ci będzie ;))) ojj tak na jeden dzień to bym sobie odpoczęła od królika 😉 ale ciii bo jeszcze usłyszy 😉

  6. ~lady q pisze:

    hehe i masz do kogo sie przytulic;))a na blogu pisanym nive wyczytalam ze jestes mistrzem szybkiego ubierania sie;)))

    • ~Czerwona pisze:

      Hm, no nie wiem, czy mistrzem, bo wtedy nie założyłam nawet bielizny 😉 A do żółwia przytulić… hm można, czemu nie, chociaż on tego nie znosi i się wyrywa, no chyba że mu się chce spać 😉

  7. melinda@poczta.onet.pl pisze:

    Hehe, tak to własnie jest z rodzicami…;)) ps. „mutant po Czarnobylu” hehe, w sumie to ja jestem niby „dziecko Czarnobyla”…to się możemy z tym żółwiem dobrać…;-p (izavel)

    • ~Czerwona pisze:

      No ja też, bo jak wybuchło, to akurat cały dzień byłam z mamą na spacerze 😉 Full wypas 😉

      • ~M. pisze:

        A ja jako dzieciak, ponieważ miałem lekcje po południu, siedziałem do godziny 13 na dworze, słońce przypiekało, wiatr wiał ze wschodu, pełna ekspozycja… A potem dostałem dziwnego uczulenia ;-/ Pozdrawiam wspominkowo!

        • ~Czerwona pisze:

          A jod dostawałeś? Ja wprawdzie tego nie pamiętam, ale mówiono mi, że to obrzydliwe było jak nic na świecie 😉

          • ~M. pisze:

            Dostawaliśmy w szkole. Jeden z niezapomnianych smaków dzieciństwa ;-)Pozdrawiam przedwykładowo!

          • ~Czerwona pisze:

            Współczuję, ja na szczęście tego nie pamiętam, bo byłoby kolejne traumatyczne przeżycie do kolekcji 😉 Pozdrawiam przedwolnodniowo 😉 (czyli jutro mam wolny dzień, a raczej „wolny” – znowu nauka ;(((((((( )

  8. ~anuśśś pisze:

    udany tryptyk;) a żółw pierwsza klasa z charakterem, z pomysłem na życie i luuuzzzzeeemmmm (chciałam, żeby to wyszło w jego tempie;)) księciunio ma wokół siebie wielkie serca, pewnie dlatego wie, że wszystko będzie dobrze i żyje jak basza… postukaj mu w skorupę ode mnie;) albo podrap za… tym czymś co sie drapie u żółwia;)

    • ~Czerwona pisze:

      Hihi, no tak, bo on uszu nie ma. To go pogłaszczę po łapce i pod brodą 😉 Zresztą po skorupce też mogę, bo ona odbiera bodźce dotykowe… W każdym razie dziękuję i w jego imieniu (za pieszczotę), i w swoim (za pochwałę tryptyku) :) Mam nadzieję, że udało mi się choć odrobinę złamać stereotyp nudnego i sflaczałego gada 😉

      • ~anuśśś pisze:

        ależ nie ma za co, stereotyp przełamałaś, zapragnęłam sobie nawe zakupić żółwia, ale mój piesio, by tego nie przeżył, jest jedyny i koniec, cycek, ale….takie te zwierzaki nasze są kochane i niesamowite;)

        • ~Czerwona pisze:

          Nie no, jeszcze by się Tula obraziła albo zachorowała z żalu, że nie jest tą jedyną 😉 Zwierzaki coś w sobie mają, wzbudzają instynkty opiekuńcze, no kochane i tyle :) Wyczochraj ode mnie psinę :)

  9. ~nive pisze:

    Czerwonaaaa ratuj, Ty masz pojecie oroslinkach moze bedziesz wiedziec, mam drzewko banjaminka i na galazkach mi sie gdzieniegdzie takie biale cos porobilo jakby nie wiem bawelna, kokony? jak raz to wyczyscilam to sie nitkami ciagnelo i takie male kulki byly.To mi na jakies kokonywyglada ale cholera skad i czego? A moze to tak ma?

    • ~Czerwona pisze:

      To może być wełnowiec, ja też z tym szajsem walczę na swoich roślinach… Trzeba opryskać 😀 Wpisz w google, to Ci znajdzie różne preparaty, zresztą w centrum ogrodniczym na pewno będą wiedzieli, a gdybyś miała wątpliwości, to na pewno je rozwieją, bo na żywo zawsze łatwiej…

  10. monia.londyn@onet.eu pisze:

    Ci rodzice! najpierw wielcy przeciwnicy, a potem, o, jak im odbija, zadnego zwierzaka nie mozna sobie po swojemu wychowac:)ShyJa

    • ~Czerwona pisze:

      No, tak samo zresztą jest z wnukami 😉 A potem że niby my to te złe, a oni ci pocieszający, tulący, fokle anioły, no akurat! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *