Na Czerwonym Dywanie

Nienawidziłam podstawówki. Szczerze. To była dla mnie udręka i koszmar dzieciństwa, oczywiście nie pod względem nauki, tylko ludzi, z którymi przyszło mi obcować 8 lat. Zawsze czułam się wyalienowana, ponieważ razem z przyjaciółką miałyśmy kompletnie inne patrzenie na świat niż nasi rówieśnicy. Mówiąc szczerze odstawałyśmy chyba dojrzałością, dlatego ciężko było się przystosować, czułyśmy się zaszczute. Przedszkole i podstawówka to dwa etapy w moim życiu, do których za nic w świecie nie chciałam wracać, nawet pamięcią.

W czwartek spotkałam w bramie koleżankę z tejże podstawówki. Powiadomiła mnie, że w naszej-klasie jest trochę naszego ludka i planują spotkanie po latach. Wiadomo, że większość jakieś tam kontakty między sobą utrzymywała, zatem ja jak zwykle byłabym nie w temacie i wcale mi się nie paliło do spotkania. Ale pomyślałam, że przynajmniej z ciekawości można sprawdzić, co będzie. Poza tym jestem już na tyle dużą dziewczynką, żeby radzić sobie z ludźmi, choćby nie wiem jak głupi byli.

Zrobiłam sie na bóstwo (musiałam wyglądać szałowo, bo przecież będą obgadywać kolejne parę lat) i poszłam.

Natychmiast poczułam się jakoś pewnie, może dlatego, że wreszcie przeważali faceci, a w męskim towarzystwie ogólnie zawsze dobrze mi się przebywa (gdyż nawet jak nie mam ochoty rozmawiać, to mogę słuchać tych ich abstrakcyjnych dyskusji i każdy zrozumie brak wylewności). Zapodaliśmy sobie piwko i poszło. Na początku spokojne, wyważone gadki o szkole, o planach zawodowych, ale jak się rozkręciliśmy, to zeszło na związki, szeroko pojętą biologię człowieka i takie tam. I tu otworzyły się wrota możliwości, a Czerwona pokazała, na co ją stać 😀

Ze szkoły zapamiętali mnie jako cichą, szarą myszkę bez fantazji. Pewnie myśleli, że przyjdzie wciąż tak samo zahukana, biedna dziecinka, która nic nie wie o życiu, nos ma w książkach, a wibrator to dla niej urządzenie kuchenne. Ha! teraz patrzyli we mnie jak w obrazek na zasadzie: „co tym razem szokującego powie?”; czułam się normalnie jak gwiazda wieczoru.

Co najlepsze, wszyscy w swym zadufaniu twierdzili, że to ja się wyrobiłam. Ciekawe, bo mnie się raczej wydaje, że to oni dorośli. Ale skoro chcą być głową – niech sobie będą. Ja jestem szyją ;P Podsumowując (wybaczcie mi ten standard, ale lepiej nijak się nie da):

Bycie niedopasowaną w szkole – tysiące nerwów.
Zostawanie latem w domu, żeby tylko nikogo z klasy nie spotkać – dołujące i uciążliwe.
Mijanie się z nimi na ulicy bez „cześć” – niesmaczne.
Widok ich szczęk przy ziemi i totalnego zafascynowania w oczach oraz prośba kolegi o mój nr telefonu – BEZCENNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

67 odpowiedzi na „Na Czerwonym Dywanie

  1. ~izavel pisze:

    fantastycznie zakończyłaś notkę…;) ps.Silna z Ciebie kobieta, brawo!:)A do tego znasz swoją wartość, to ważne.

  2. ~brasil pisze:

    hehe ;p też z przyjaciółką byłyśmy wyalienowane ze zględu na swą dojrzałość i specyficzny humor ;p niestety nadal jesteśmy… nawet na studiach ludzie dziwnie się patrzą czasami, gdy coś się odwala… ach ci ludzie… ;p ale teraz mam to absolutnie gdzieś. też chciałąbym się zemścić, ale nei mam ochoty na żadne spotkanie klasowe z ludźmi z SP – ble…

    • ~Czerwona pisze:

      Też nie chciałam. Ale dobrze, że poszłam, bo takiej satysfakcji już dawno nie odczuwałam 😀 PS. Jak dla mnie Twój humor jest boski :)

      • ~brasil pisze:

        och dziękuję 😉 dla jednych boski, dla innych ordynarny, wypadkowa to ja 😉 pees. Twój humor też jest the best, bejbe ^^ 😉 nawet nie załozyłam sobie konta na naszej klasie, bo tam tak wolno wszytsko chodzi, że agawa zdążyłaby rozkwitnąc ponownie… a dziś w informacjach widziałam reportaż o studentach z Wrocka, którzy nasza klasę stworzyli i wyobraż sobie, że zarobili oni już ponad miliard złotych… a nam za stworzenie super blogów to nikt nie chce zapłacić! 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Dziękuję słonko :) Mua buziak 4U (oh yeah)! No właśnie, takie fajne blogi robimy, a nikt tego nie poprze finansowo! A jeszcze były jakieś głosy, że to MY będziemy musieli płacić – za rejestrację bloga – LOL. Kurde, ale jak tyle zarobili, to mogliby zwiększyć przepustowość, to się co chwilę wiesza. Chociaż w sumie – na kij mi to, swoje już mi się przydało i wystarczy hihi 😉

          • ~brasil pisze:

            zwiększanie przepustowości jeszcze nikomu nie zaszkodziło 😉 a ja jeszcze musze skorzystać jakoś… ;p

          • ~Czerwona pisze:

            To korzystaj, póki jeszcze działa 😉

          • ~brasil pisze:

            postaram się cosik z tym zrobić ;p właśnie zauważyłam, że mieszkasz w Bogucinie? jeśli to ten na krzyżówce wyjazdowej z Poznania to całkiem niedaleko mnie 😉 a w ogóle przyjaciólka ma też mieszka w Bogucinie ;p

          • ~Czerwona pisze:

            No proszę, a gdzie dokładnie? Wprawdzie ja mam tam tylko działkę i mało znam wiary, ale a nuż :) A mieszkam w Poznaniu – chociaż niektórzy twierdzą, że to już nie jest Poznań, matoły jedne 😉

          • ~brasil pisze:

            😉 nie słuchaj ich , oni się nie znają ;p ja wegetuję w Jerzykowie, czyli w miejscowości, w której wegetowanie zdecydowanie odradzam, ze względu na przestępczośc zorganizowaną… ;p

          • ~Czerwona pisze:

            Pewnie że się nie znają, w końcu to ja jestem rodowitą Pyrą, mogą mi nastukać, ha! 😉 U mnie tylko swojskie dresiki – sam miodek. Najlepiej mi się chodziło po osiedlu, jak cierpiałam na buławinkę, a zwłaszcza gdy nałożył się PMS – no żyć nie umierać, polecam 😀

          • ~brasil pisze:

            przy pms-ie to chyba nawet buławinka nie jest potrzebna, aby wzbudzić rispekt w osobnikach płci przeciwnej ;p

          • ~Czerwona pisze:

            Hm, czasem nawet PMSu nie trzeba, wystarczy że śnieg popada, nikomu sie nie zachce odśnieżyć chodników, a ja nimi wracam z wieczornych zajęć do domu. W takich momentach aż mam ochotę, żeby się ktoś przyczepił – mogłabym się bezkarnie wyżyć 😉

  3. ~Forever_alone pisze:

    Bezcenne.. :) Te nieprzyznawanie się na ulicach to chyba wiele ludzi przerabia – ja też. No cóż ja im w pas kłaniać się nie będę :) Pozdrawiam :)

  4. Letasha pisze:

    Ja też niemiło wspominam podstawówkę i nawet przedszkole.To co tam przeżyłam było dla mnie koszmarem-źle się czułam z tym wszystkim.Byłam obciążona myślami i do tego jeszcze wrednymi komentarzami.Podobnie jak Ty nie czułam się tam dobrze,bo myślałam,że oni są zbyt niedojrzali .[podzielsiezyciem]

    • ~Czerwona pisze:

      Niestety, tak to w szkole jest – wszelka inność od razu napotyka na głupie zachowania otoczenia. A dzieci są bardzo okrutne, co zresztą nie bierze się z powietrza. Za mało rozmów o tolerancji w domu…

      • Letasha pisze:

        Najgorsze jest to,że ludzie nic nie umieją z tego wywnioskować,a szkoda.Gdyby więcej rozmyślali,takim osobom jak np,ja ,czy Ty żyło by się lepiej.Znacznie lepiej!

  5. ~motylek pisze:

    to ja powiem tylko: jestem z Ciebie dumna! 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Dzięki :) Rany, to naprawdę było boskie przeżycie 😉 Tak mi się chciało w duchu śmiać, hihihi, odbiłam sobie za wszystkie czasy, życzę każdemu tak cudownego uczucia 😀

  6. ~anuśśś pisze:

    no no Gwiazdo;) i tak powinnaś się czuć cały czas;) nie wiem co się podziało, ale wszyscy powariowali na punkcie odnajdywania znajomych z lat szkolnych;) oczywiście, beze mnie, utrzymuję kontakt z tymi, których lubię i na tym finisz! raz porwałam sie na takie spotkanie i… na przyszłość spasuję. kompletny brak porozumienia;) może to moja wina?

    • ~Czerwona pisze:

      Ja poszłam tylko z ciekawości, bo żeby wielką nić porozumienia i przyjaźń na całe życie odnaleźć, to niekoniecznie 😉 Było ok, zmienili się na plus, trochę nie moja bajka, ale biologia czyni cuda, oj dobre sobie studia wybrałam 😀 Satysfakcja po prostu we mnie szaleje, bo takiego szoku na mój widok jeszcze nikt nie okazywał, hihi :) Rany, wiem, chwalę się, ale czasem trzeba :) A jak tam Twoja impreza i włosy??? :)

  7. ~małarurka pisze:

    No no no to dałaś czadu. I bardzo dobrze! Niech matołki zobaczą klasę!

    • ~Czerwona pisze:

      A jakże, ha, czasem, dobrze wleźć w towarzystwo dawnych prześladowców i poczuć się jak bogini. Chociaż nie przypuszczałam, że sukces będzie tak spektakularny. Życzę każdemu takiej słodziusiej zemsty 😉

  8. ~Ania S. pisze:

    Skąd ja to znam… Zwłaszcza jeśli chodzi o ostatnią część Twojego postu. Też miałam podobny „problem”, ale nie tylko w podstawówce lecz również i w liceum… Okazało się kto jest górą dokładnie w identycznej sytuacji jak Twoja…Ot, takie niewinne spotkanie po latach… Ale jaka satysfakcja…Dokładnie – bezcenna!!!!

    • ~Czerwona pisze:

      W liceum też troszkę było, ale na mniejszą skalę, zresztą wtedy już troszkę się o życiu wiedziało 😉 Ale z całą pewnością najlepiej będę wspominać studia – zwłaszcza, o dziwo, lata bez A… A satysfakcja to piękna sprawa, pękam z dumy 😉 Pozdrawiam!

  9. monia.londyn@onet.eu pisze:

    wow! Pokazalas co znaczy byc swiadoma wlasnej wrtosci, gratulacje:))) ShyJa

  10. ~nive pisze:

    No brawo brawo :) Strasznie sie ciesze, ze im pokazals, co Czerwona potrafi ;)U mnie tez tak bylo, i szok byl rowniez nie maly :)Masz racje te wyrazy twarzy sa bezcenne :)

    • ~Czerwona pisze:

      Oj tak. Ale dobrze, że stało się to dopiero teraz, kiedy nabrałam troszkę pewności siebie (którą pani promotor pewnie za jakąś godzinę zmiażdży w pył, ale to drobiazg) :)

      • ~nive pisze:

        E tam , pani promotor to sobie moze co najwyżej orzeszki miazdzyc ale nie Twoja pewnosc siebie ;)A wlasnie jak tam z praca? 😉 Duzo kazala zmieniac?

        • ~Czerwona pisze:

          Zważywszy że nie mam ani słowa napisanego, to niewiele 😉 Na razie tylko wyniki konsultowałam, żeby móc prowadzić dalszą statystykę. Ale poszło spokojnie, aż się zdziwiłam, jak bardzo, bo ona miewa różne odchyły – widać trafiłam na dobry dzień cyklu hihi 😉

  11. ~lady q pisze:

    a gdzie moj komc z tej notatki?? Zniklo mu sie pi.siorowi niedobremu!!! Ale jakby co bylam;]

    • ~Czerwona pisze:

      Wierzę na słowo 😉 Tylko mi smutno, że tego komcia nie dostałam, przydałby się do statystyki 😉 Hehe, żartuuuuję, ciekawa jestem, co w nim było, no :)

  12. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Mam podobne wspomnienia z podstawowki … zupelnie jakbym z kosmosu wtedy pochodzila. A na zjezdzie – hehehe … wtedy okazalo sie, ze to wlasnie wszyscy inni sa kosmitami 😉 wspaniale uczucie, ciesze sie, ze Ty tez tego doswiadczylas :-))

    • ~Czerwona pisze:

      No, dało mi takiego powera, że do tej pory się uśmiecham z satysfakcją sama do siebie :) Życie to się jednak dziwnie plecie, naprawdę…

      • zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

        Dlatego wlasnie nie powinnismy niczego w naszym zyciu skreslac, tak wiele rzeczy jest w zasiegu naszej reki …

        • ~Czerwona pisze:

          I tak wiele zależy tylko od nas, to jest naprawdę pocieszające, chociaż z drugiej strony także trochę dołujące, gdy nie ma się odwagi działać… Tym bardziej się cieszę, bo miałam ogromne wątpliwości przed spotkaniem – a tu proszę. Warto próbować.

  13. ~zielona pisze:

    hihi ciekawe jak będzie wyglądało spotkanie naszej klasy po latach – byliśmy tragicznie niezgrani…

    • ~Czerwona pisze:

      Z mojego punktu widzenia my też, chociaż oni twierdzą co innego 😉 A tak po komentarzach stwierdzam, że nie tylko mnie podstawówka dokopała – pocieszające, chociaż ogólnie raczej smutne…

  14. ~Katia pisze:

    Ha! I tak trzymać! Aż jestem dumna z Ciebie!!! U mnie też szykują spotkania, ale licealne – jakoś nie mam odwagi.

    • ~Czerwona pisze:

      Dzięki :) Też jestem z siebie dumna 😉 Takie rzeczy się potem dłuuugo wspomina, przywracają do pionu jak nic 😉 Ale na licealne też jeszcze nie mam odwagi, parę osób widuję, a reszty jakoś nie chcę, chociaż pewnie w końcu się skuszę.

      • ~Katia pisze:

        Ja chyba się nie skuszę. Jakoś takoś nie mam odwagi. Chociaż wiem, że to głupota się bać takich spotkań.

        • ~Czerwona pisze:

          Wcale nie głupota, po prostu czasem nie ma sensu dobrowolnie pchać się w stres. Ja zaryzykowałam, bo nie miałam kompletnie nic do stracenia i czułam, że akurat w tym towarzystwie sobie poradzę. W LO chyba by już nie poszło tak cudnie 😉 Chociaż kto wie… 😉

  15. ~M. pisze:

    Hejka! Witam stacjonarnie po powrocie! Serdecznie gratuluję spektakularnego sukcesu towarzyskiego i również jestem dumny z Ciebie! Już Cię nieraz chwaliłem i jak widać nie było to przesadzone z mojej strony. Ten post i to co w nim opisałaś, dobitnie uświadamia nam Wszystkim i Tobie, że jesteś osobą absolutnie WYJĄTKOWĄ! Po prostu Twoi koledzy i koleżanki dorośli do poziomu takiego, że w końcu zrozumieli, z jakim wyjątkowym człowiekiem mają doczynienia… Ja też miałem w podstawówce poczucie, że trochę „odstaję”, ale raczej nie było problemu wyalienowania. Teraz zdarza mi się zauważyć w kontaktach z kolegami lub rodziną coś na kształt podziwu/zazdrości, ale takiego „wejścia” jak Ty nie miałem :-) Tak trzymaj, Gwiazdo nasza!Pozdrawiam zimowo!

    • ~Czerwona pisze:

      No ba! Pewnie że jestem wyjątkowa. Absolutnie unikalny kod genetyczny i te sprawy… 😉 Hehe, nie no, ja się po prostu cieszę, że pokazałam im, jak bardzo się mylili. Budujące. Cieszy mnie też fakt, że poszłam, odważyłam się, mimo wielu wątpliwości wreszcie zdecydowałam i to była dobra decyzja. Że nie stchórzyłam, tylko się zmierzyłam z przeszłością. W niektórych sprawach rzecz niewskazana, ale w tej jak najbardziej. To tak, jakby powoli pozbywać się demonów, które gdzieś tam w człowieku siedzą…Pozdrawiam, znowu jesiennie, niestety…

      • ~M. pisze:

        Aż sobie raz jeszcze na spokojnie przeczytałem ten post, tak mi się spodobał. Powtórzę to co ostatnio napisałem w innym poście-zuch dziewczyna!Pozdrawiam zimowo!

        • ~Czerwona pisze:

          Hehehe 😉 Chyba zaraz wpadnę w narcyzm 😉 Ale co tam, należy mi się za lata smutków 😉 Dzięki!Pozdrowionka ślę zmęczone, uczące się i nie mogące zapamiętać nic a nic 😉

          • ~M. pisze:

            Oj ta nauka, nie mogę się do niej zabrać, a tu za niewiele ponad 2 tygodnie pierwszy egzamin. O matko, to będzie stresss. Trochę się od tego odzwyczaiłem… Z tego co się zorientowałem, większość ludzi u mnie na roku też się tak zbiera do tego egzaminu jak pies do jeża, wiele hałau, a efekt nikły. Jak już skończysz studia, to zobaczysz-obok innych uczuć (o których już wspominaliśmy), pojawi się też i to, jakby ktoś zdjął Ci z ramion jakiś ciężar. Ja przynajmniej tak miałem, i wielu moich kolegów…Pozdrawiam sfrustrowany.

          • ~Czerwona pisze:

            Ja nie mogę narzekać, bo nie miałam najgorszych studiów, właściwie tylko 1 i 2 rok były trudne. No i teraz nam dowalili, ale przeżyję. Natomiast stwierdzam, że czasem lepiej, jak jest dużo roboty, bo na sesję jest się w „ciągu” i nie ma problemu z zabraniem się za naukę, zaś gdy w całym semestrze jest jedno koło, to zapamiętanie 2 kartek to istna udręka. Nie przejmuj się, ja wczoraj nie zdałam koła z najłatwiejszego przedmiotu 😉 Ale pocieszam się, że większość nie zdała hihi. Poprawki są dla ludzi :) (tfu tfu, odpukać, żeby nie było więcej ;))

  16. ~kobieta pisze:

    No to nieźle ich zatkało, gratulacje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *