Powinnam się już przyzwyczaić, że ludzie przychodzą i odchodzą. Że nawet po latach można komuś powiedzieć bye bye. Że przyjaciele okazują się miewać przedrostek -pseudo.
Powinnam, lecz chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Za każdym razem boli tak samo.
Co ciekawe, znałam tę osobę wyłącznie internetowo. Ale zdążyłam polubić, zdążyłam się… – no właśnie, co? Tak, chyba przyzwyczaić. Nie do tego, co trzeba, jak widać.
A przecież od dawna mam świadomość, że w sieci jeszcze łatwiej powiedzieć: „żegnaj”. Jedno kliknięcie i już osoba, z którą się rozmawiało pół roku, znika ze świata. Wszystko szybko, łatwo, bezboleśnie. Jasne.
Powinnam była…
Co teraz? Nic. Pewnie niczego mnie to doświadczenie nie nauczy. Nadal będę w pewnym stopniu ufać ludziom, przywiązywać się do nich i dostawać w dupę.
Nie kochać, a mimo to się uzależniać. Bez sensu.
Czasem mam wrażenie, że każde uczucie, które w sobie mam, jest zupełnie na opak. To nie tak miało wyglądać, nie tak…
No cóż. Wypłakałam się – trzeba iść dalej. Coś chyba w zastępstwie dostanę?