Chipsom mówię NIE!

Teraz będzie wielkie wyznanie. I proszę się nie śmiać.

Byłam uzależniona od chipsów.

To naprawdę poważna sprawa. Wstyd się przyznać, ile ich jadłam, ale komórek rakowych starczy mi pewnie na najbliższe tysiąc lat.

Wszystko zaczyna się niewinnie, od jednej paczki. Jak zasmakuje (a zawsze smakuje), maszyna rusza z prędkością światła i zanim się człowiek obejrzy, już nie może przeżyć dnia bez co najmniej 100 gramów. Najpierw je ten szajs od święta, potem niczym chleb; wszak zero znudzenia, bo smaków do wyboru, do koloru. Fajny dzień, coś miłego się zdarza – w nagrodę chipsy. Dzień paskudny, nic się nie udaje – na pocieszenie chipsy. Brzmi debilnie? No bo jest debilne. Ale jak najbardziej prawdziwe.

Kto wymyślił to świństwo??? Tak, świństwo, bo choć pyszne, dobre na imprezkach itd., to uzależniające, i to podstępnie. W końcu nie zmienia świadomości, nie wzmaga agresji, właściwie nie robi nic. Czyżby?

W chipsach odnajdziemy całą tablicę Mendelejewa. Pełen wybór niezdrowych tłuszczy, które odkładają się ze śpiewem na ustach we wszystkich częściach naszego ciała, nie tylko sprowadzając otyłość, ale i rozmaite choroby; soli na potęgę, a co robi sól, wie chyba każdy; z drugiej strony natomiast zupełny brak wartości odżywczych, czyli zwyczajny zapychacz.
Konserwantów w tym też od diabła i trochę, aż się zastanawiam, jak my dajemy radę je strawić. W dodatku podobno dodawane są substancje, które same z siebie mogą powodować uzależnienie!

Ale oczywiście wszystkie rewelacje na temat zdrowia można powtarzać w kółko i nic to nie da. Bo nie zdrowie najważniejsze, w każdym razie nie te za 20 lat – tylko uroda. A i ta się mocno psuje, moi kochani. Wiemy już o otłuszczaniu sobie ciałka (tak, cellulit zmorą nie tylko zaokrąglonych!); co zaś z cerą? Moja zawsze lubiła się buntować, jednak jakiś rok temu miałam koszmarne problemy z hormonami i zrobiła się już w ogóle tak fatalna, że gdy patrzyłam w lustro, to chciało mi się wyć. I to był ten moment, ten bodziec, który kazał mi powiedzieć: „Głupia babo, sama sobie dokładasz, jedząc to paskudztwo. Skoro tak – będzie kara: za każdym razem jak zjesz chipsa, to wyjdzie ci na buzi 5 pryszczy!”. Jak mi Bóg miły, zadziałało! Wyskakiwały, chyba nawet bardziej jako efekt wyrzutów sumienia… Więc zwyczajnie musiałam przestać i koniec; co nie zmienia jednak faktu, że na początku odstawienie mocno bolało, poza tym swoje mi w organizmie zostało na wieki.

Niby taka błahostka, ale nałóg jak każdy inny. No i wolę nie liczyć, ile się te wszystkie koncerny na mnie dorobiły. Jaki to człowiek głupi…

Dlatego apeluję: uważajcie na chipsy! Lepiej zapobiegać niż leczyć!

PS. Czasem mi się jeszcze zdarzy słabość. Ale coraz rzadziej i bez specjalnego entuzjazmu – wygrywam! :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

115 odpowiedzi na „Chipsom mówię NIE!

  1. ~brasil pisze:

    ja kiedyś byłam uzależniona od zupek zalewajek, ach ten glutaminian sodu… możemy się wymieniać komórkami nowotworowymi… pees. tak w ogóle to jesteśmy pokoleniem chipsów, jak to określił mój kolega, ponieważ one zaczęły wchodzić praktycznie wtedy, kiedy byliśmy dziećmi (tzn nadal nimi jetseśmy, no ale wiesz, o co mi chodzi ;p)

    • ~Czerwona pisze:

      Dokładnie, chipsów, fast foodów, coca coli i idealnie kształtnych owoców 😉 Hm, jak myślisz, ile pożyjemy?

      • ~brasil pisze:

        ja myślę, że my po tym wszystkim jesteśmy tak zmutowane, że będziemy nieśmiertelne… 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Ciiicho, to jest niepedagogiczna konkluzja! 😀 Aha, komentarze wszystkie są, może onet coś akurat grzebał i dlatego nie było widać 😉

          • ~brasil pisze:

            pedagogiczna, niepedagogiczna ale prawdziwa 😉 jak dożyjemy dalej niz do setki to sie spotkamy i sprawdzimy obopólny stan 😉 no juz zauważyłam te komentarze, ale żem zdenerwowana byłam przez to 😉 onet zdecydowanie za często grzebie… 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Hm, no ja bym trochę tę granicę wieku obniżyła, tak na wszelki wypadek 😉 Onet grzebie, ale mogło być gorzej. No i zawsze mi odpisują, jak ich zawiadamiam o awarii, więc przynajmniej nie olewają 😉

          • ~brasil pisze:

            no tak, przesadziłam… nie chcę wyglądać jak jabłko po utracie wody, więc najlepiej to umrzec jak najlepiej, kiedy jeszcze zmarszczek brak 😉 bo onet zawsze robi dobrą minę do złej gry 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Zawsze głosiłam, że wybrańcy bogów umierają młodo! 😀 A onet wczoraj też mi zaszwankował, nie mogłam dodać komentarzy 😉

          • ~brasil pisze:

            no tak – żyj szybko, umieraj młodo 😉 james dean się kłania 😉 onet uprawia chamstwo połączone z łajdactwem – ja nie mogłam się zalogować dziś na ten przykład… wrrrrrrrrrrrrr 😉

          • Czerwona pisze:

            Też mi się to zdarza. A czasem w ogóle nawet żaden blog nie wchodzi. Ale najgorzej jest, jak mi się coś zawiesi przy okazji zapisywania gotowego posta 😀 Brrr.

          • ~brasil pisze:

            jak fajnie urządzić sobie kącik narzekań na onet na jednym z onetowskich blogów 😉 mam nadz, że onet nei przeprowadza kontroli wnikliwej treści komentarzy 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Hihi, żmije na własnym łonie wyhodowali 😀 Ja dzisiaj komentarz podwójnie dodałam u martoohy, bo się nie chciało ładować, więc tak sobie klikałam, aż się dziwię, że tylko dwa poszły, a nie z 5 😉

          • ~brasil pisze:

            mi się tak czasem u siebie zdarza 😉 żmijko 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Sssss ;P (to był żmijkowy odgłos paszczą, gdyby ktoś nie wiedział ;))

  2. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Oj prawda, chipsy to chodzacy syf, ze sie tak wyraze. Na szczescie nigdy nie popadlam w uzaleznienie w chipsami w roli glownej, mam za to inne rownie szkodliwe 😉

  3. ~zielona pisze:

    mi na szczęści chiosy średnio smakują – jak już to solone. Ale jakoś po nie nie sięgam, mając chyba świadomosc, że jest wiele innych sposobów podtrucia się;-)

    • ~Czerwona pisze:

      Gratuluję zdrowego rozsądku :) Szkoda, że mój się obudził tak późno – ale lepsze to niż wcale 😉

      • ~zielona pisze:

        za to inne słodycze wcinam jak nienormalna, nie patrząc ile w tym wszystkim chemi… ale spójrzmy prawdzie w oczy – na temat czego możemy powiedzieć z czystym sumieniem, że jest zdrowe?

        • ~Czerwona pisze:

          Niby tak, ale z drugiej strony mówiąc w ten sposób tylko się usprawiedliwiamy, zamiast coś próbować zmienić. Wiadomo, że z pewną ilością chemii nasz organizm sobie poradzi, ale wszystko ma swoje granice. Rzecz jasna nie mówię tu o okazjonalnym zjadaniu niezdrowych przekąsek, tylko właśnie o nałogu. A co jest zdrowe? Np. wyhodowane własnoręcznie warzywka 😉

          • ~zielona pisze:

            zależy gdzie hodujesz – co jest w powietrzu, jaka gleba itp.:PAle wiadomo, nie można przesadzać z niezdrową żywnością – to jest ważny temat, bo wielu ludzi nie dostrzega zagrożenia w fast foodach, chipsach, kolorowych napojach gazowanych. Dlaczego łączymy znaczenia wyrazów smaczne z dobre?

          • ~Czerwona pisze:

            Nie no, owoce z Czarnobyla na pewno nie byłyby naszpikowane witaminami 😉 Ale – pomijając sytuacje ekstremalne – z całą pewnością chipsy nie są dla niczego dobrą alternatywą!

          • ~zielona pisze:

            hm… co może być gorszego niż paczka chipsów?

          • ~Czerwona pisze:

            Wszystko, co tłuste, gotowe do spożycia i z konserwantami 😉

          • ~zielona pisze:

            dwie paczki chipsów + coca cola?:D

          • Czerwona pisze:

            A propos coca cola to świetna rzecz na przeziębienie, niszczy wszystkie bakterie jak leci 😀 Przydaje się też do czyszczenia kibla 😀

          • ~zielona pisze:

            u mnie jest to sposób na sesję – kilka litrów coli i człowiek da rede sie na uczyć na egzam w trzy dni;D

          • ~Czerwona pisze:

            Na mnie chyba tylko ecstasy by podziałało, bo ja zasypiam przy wszystkim, co ma cokolwiek wspólnego z nauką 😉 Nie znaczy to oczywiście, że próbowałam! 😉

          • ~zielona pisze:

            hehe toż to ja cały semestr się niczym nie truję żeby na sesje organizm był nieskażony i nieprzygotowany na dzialanie trucizn tego typu;D wtedy to działa… ale jak już to cola idzie w litrach;D

          • ~Czerwona pisze:

            Porządna dziewczynka :) No ja też się w sumie nie truję za bardzo, nawet kawy nie piję, ale jakoś nie zauważyłam, żeby cola mnie specjalnie pobudzała. Chyba muszę o własnych siłach… 😉

  4. ~Forever_alone pisze:

    Ja jestem uzależniona od chipsów… BA zaopatrzyłam się w mega paczkę która będzie mi towarzyszyć podczas małego seansu filmowego… Cięzko się ich wyzbyć.. :) Pozdrawiam

  5. ~Katia pisze:

    Ja rzadko jem. Ale też uwielbiam. I ostatnio się skusiłam na Lays o smaku pieczonego ziemniaka. O bogowie! Jakie do smaczne! Dzięki bogu nie mogę sama do sklepu biegać jeszcze;)

    • ~Czerwona pisze:

      Hhehehe 😉 Ja najbardziej lubię paprykowe, ale na szczęście rzadko chodzę do sklepu 😉 Chociaż ostatnio w ramach hartowania silnej woli połaziłam trochę wzdłuż regału z chipsami – i byłam twarda! Co za sukces hihi :)

  6. monia.londyn@onet.eu pisze:

    chyba kazdy ma jakies swoje uzaleznienie, ja fajki. pocieszam sie ze nie jaram jak smok, bo czasem dwie paczki mi na tydzien starcza, to nie tak zle, no i przeciez wiem, ze kiedys napewno rzuce…inna historia- moja kolezanka w pracy jest uzalezniona od czekolady. potrafi dziennie zjesc trzy tabliczki. jesli nie zje nie moze spac, ma napad stresow, lekow i bog wie czego jeszcze. ma duze problemy z cera, a i trzustka jak przypuszczam dlugo nie pociagnie w zdrowiu. narazie wyglada szczuplo, ale tez mlodziutka jest. dla mnie niepojete, jak mozna sie uzaleznic od czekolady?

    • ~Czerwona pisze:

      Można, w końcu endorfiny uwalnia… Zresztą ludzie miewają takie uzależnienia, że głowa boli. Np. lekomani, to jest dopiero hardcore. Poza tym tak na zdrowy rozum – co jest takiego fajnego w fajkach??? 😉 Chipsy i czekolada to chociaż smaczne są… 😉 Hihi.

  7. ~ivon pisze:

    Hm.. dobrze, ze jeszcze na nie nie trafiłam.. bo mając tendencje do tycia pewnie musieliby mnie juz przepychać przez drzwi ;)) Gorzej, ze ja chyba mam genetycznie zaprogramowanie wpadanie w różne nałogi.. zawsze chociaż jeden aktualnie musze mieć, a zwalaczając go wpadam w następny.. Trzymam kciuki za Twoje uporanie się z nim.. Dasz radę dziewczyno..! Wierzę w Ciebie :)

    • ~Czerwona pisze:

      Dzięki, jakoś daję, nawet powoli zapominam, jak smakują 😀 A tak w ogóle to witam po stanowczo zbyt długiej przerwie!!! :)

  8. ~motylek pisze:

    a ja lubię te twarożkowe i czasem je sobie kupuję… ojej wystraszyłaś mnie. i co ja teraz będę jeść? 😉 a tak poważnie to masz rację. nie warto niszczyć w ten sposób organizmu. choć raz na jakiś czas nic się nie stanie 😉

    • ~Czerwona pisze:

      No raz na jakiś czas nie. Ale ja to jadłam codziennie i bardzo długo… Więc cóż – odwyk 😉

      • ~motylek pisze:

        byłam dziś dzielna i ich nie kupiłam! za to baton wtargnął do koszyka 😉

        • ~Czerwona pisze:

          No brawa dla tej pani! Ale mogłaś kupić warzywko albo jogurcik 😉 Hihi, dobra, już się zamykam 😉

          • ~motylek pisze:

            nie dałoby rady… warzywko na pewno samo by ode mnie z wózka wyskoczyło, a jogurt… hm… jogurt lubię, ale to nie to co taki prince polo ;)))

          • ~Czerwona pisze:

            Aaaa, to stąd ten książę, co się w Twoich postach przebija – no i wszystko jasne… 😉

  9. lAdy_dominiQue pisze:

    od chipsów jestem uzalezniona tylko w jednym aspekcie. kiedy przychodzi sesja i t r z e b a 😉 się uczyć, ja po prostu musze coś stale przeżuwać w trakcie nauki. a chipsy są najlepsze:)) na całe szczęście sesje sa tylko dwa razy w roku…

    • ~Czerwona pisze:

      Wow, ja jak miałam jeść chipsy, to tylko w miłym towarzystwie książki, filmu lub znajomych 😉 W sesji gdy lądowały na stole, to nauka szła w kąt. Ale jeśli jesz je dwa razy w roku, to raczej nic Ci się nie stanie, masz dyspensę 😉

  10. ~małarurka pisze:

    Ha, też tak miałam i wiem jakie to uzależniające. Kupowałam MEGAPAK czyli dwie paczki duże i trzy małe każdego dnia. Wystarczył jeden wieczór by ta zawartość wylądowała w moim żołądku hihih. A ja się dziwię dlaczego mam nadwagę-masakra. Na szczęście od dwóch lat panuję nad tym nałogiem i tylko czasami pozwalam sobie na małe co nie co :-))

    • ~Czerwona pisze:

      Miałam dokładnie to samo, co gorsza trwało od lat… Dlatego przyszedł czas na gruntowną detoksykację 😉

      • ~małarurka pisze:

        Właśnie-jaką my chemię w siebie władowałyśmy. Ja pozornie jak rzuciłam palenie to przestałam jeść chipsy, chyba dlatego, że poprawił mi sie smak i zaczęłam czuć jakie są słone i kwaśne, bo teraz tylko to czuje w chipsach i jeszcze olej tfuuuu

        • ~Czerwona pisze:

          Mam to samo odczucie. Jak jest się, że tak powiem, w ciągu jedzeniowym, to się tego nie zauważa. A teraz gdy biorę do ust chipsa, wyczuwam takie natężenie tłuszczu i soli, że normalnie oczyma duszy widzę, jak mi się to w środku odkłada na wszystkich organach, takie białe, fuj!

  11. ~emocjonalna-blondynka pisze:

    hmm ja moze nie jestem uzalezniona od chipsow w szczególnosci, ale w ogóle od niezdrowego fastfudowego zarcia… no i zwalczam, zwalczam i potem to zawsze wraca… tak wiec do konca zycia bede anioniomowym fastfudo-holikiem :( chlip

    • ~Czerwona pisze:

      Bo w fast foodach też są te substancje… Po prostu musi przyjść coś, co kopnie w tyłek i sprawi, że zaczniesz omijać to szerokim łukiem. Byle nie za późno 😉 Anonimowy chipsożerca pozdrawia towarzyszkę niedoli! 😉

  12. ~Mela pisze:

    Moja siostra jest chyba uzależniona,bo je chipsy bez opamiętania;)Ja lubię,ale nie mam do nich jakichś wyjątkowych ciągot,wolę słodkie:)PS Dodaję do linków:)Pozdrawiam [gwiezdny-pyl]

    • ~Czerwona pisze:

      Weź jej zrób wykład czy coś! 😉 Serio, nic dobrego z tego żarcia nie wynika… Też dodaję :)

      • ~Mela pisze:

        ale do Niej nic dociera,widzi tylko chipsy i mogłaby je jeść zamiast posiłków;)

        • Czerwona pisze:

          Też tak miałam. To już nałóg… Kiedyś do niej dotrze, ale pewnie nieprędko. Może klątwę zastosuj? 😉

          • mela16@vp.pl pisze:

            Oj to poważna sprawa,może z wiekiem Jej przejdzie?Ale naprawdę one tak strasznie szkodliwe są?Matko,to może już tam w środku coś się buntuje przeciwko temu;)

          • ~Czerwona pisze:

            Jak się je zjada w takiej masie, to na pewno bardzo szkodzą. Niestety na te poważniejsze niż pryszcze i cellulit efekty przyjdzie poczekać, co jest mocno zdradliwe… Ja też żywię nadzieję, że nic mi w środku nie rośnie, ale któż to wie? Tfu tfu! 😉

          • ~Mela pisze:

            Ale wiesz co,tak patrząc obiektywnie wszystko w zasadzie zawiera sztuczne barwniki i Bóg wie co jeszcze,naturalnych,całkowicie zdrowych rzeczy jest chyba znikoma ilość…

          • ~Czerwona pisze:

            No tak, ale w niektórych jest tego mniej, w innych więcej 😉 Zatem tych z „więcej” powinniśmy jednak unikać. Czyli chipsów, fast foodów, mrożonej pizzy (tak, tak, pizza do odgrzania to skarbnica konserwantów!) itp. Bo zauważ, że nawet np. w owocach potraktowanych opryskami są jednak jakieś wartości, witaminy i inne. W chipsach takich rzeczy nie ma…

          • ~Mela pisze:

            Słusznie.Ale pizza;( nie podjem jej już za często…

          • Czerwona pisze:

            Tylko mrożona jest taka niezdrowa 😉 Ta własnej produkcji albo chociażby w lokalu na pewno lepsza… Też bym sobie zjadła, wszyscy mnie dzisiaj tą pizzą torturują, szkoda że tylko wirtualnie 😉

  13. ~martooha pisze:

    Poległam przy karze, która jako klątwa…zadziałała! 😉 Jeszcze się od chipsów nie uzależniłam, zwłaszcza, że wciąż – nawet kiedy je ze smakiem pożeram – widzę je jako szeleszczącą kupę śmieci, jaką właściwie są. Jednak jestem uzależniona od jedzenia, głównie słodyczy;D więc rozumiem!A teraz sięgasz czasem po te pyszności?;D

    • ~Czerwona pisze:

      Czarownica ze mnie jak się patrzy! 😀 Sięgam po nie już bardzo rzadko, chociaż odwyk nie trwa aż tak znowu długo, więc w sumie trudno powiedzieć 😉 Efekty jednak są widoczne gołym okiem – buzia ma dziękuje serdecznie, oczywiście na miarę możliwości 😉

  14. ~martooha pisze:

    Oj! Doczytałam! (PS. mi trochę niedokładnie zapadł w pamięci;))

  15. ~w-i-a-r-a pisze:

    od chipsów nie byłam uzależniona, zawsze musiałam mieć do nich sos czosnkowy… a dziś mi się źle kojarzą, bo ex je żarła non stop…trzymam kciuki za mocne postanowienie :)

    • ~Czerwona pisze:

      Mnie teraz wręcz odrzuca… Takie to tłuste, fe. Jak ja mogłam to jeść?? Szkoda tylko, że wcześniej na to nie wpadłam. Teraz to mi się chce tylko jak piję piwko. Czyli rzadko 😀 Jutro muszę wziąć mało kasy na tę imprezę – doskonały czynnik ograniczający 😉

  16. ~M. pisze:

    Masz rację. Chipsy uzależniają bardzo. Takie smaczne, lekkie, takie nic-tak sobie wmawiamy, no i po jakimś czasie organizm się buntuje i efekty są widoczne na zewnątrz-organizm przez skórę wyrzuca wszystkie te toksyny, co powoduje opisane przez Ciebie niezbyt sympatyczne efekty wizualne. Chipsy jadam raczej nie za często, ale kiedyś przez około 1,5 roku niemal codziennie w pracy podjadałem sobie jakiegoś czekoladowego wafelka (oprócz innych słodyczy w domu rzecz jasna). Nie było to za zdrowe i przyniosło „masywne” efekty, których pozbyć się nie było łatwo. Niestety, bardzo łatwo uzależniamy się od wielu rzeczy, taka już natura ludzka. A przemysł spożywczy bezlitośnie żeruje na tych słabościach, podsuwając coraz to nowe produkty o wymyślnych smakach.Pozdrawiam wyrozumiale.

    • ~Czerwona pisze:

      Wiesz, w moim przypadku jeszcze trudniej się oduczyć, bo wizualnie tylko cera choruje. Ja kompletnie nie tyję, zjadłabym słonia i brzuch nadal byłby płaski, więc gdyby nie toksyny zawarte w chipsach, to pewnie by mi się nawet nie chciało z tym nałogiem walczyć. Paradoksalnie pogorszenie zdrowia miało zatem całkiem niezły skutek uboczny… Dzięki za wyrozumiałość ;P Pozdrawiam łasucha 😉

      • ~M. pisze:

        Wiem, wiem, że w Twoim przypadku nie chodziło o tuszę-pamiętam post „A co z chudymi”-wszak jestem sumiennym czytelnikiem-jak sama stwierdziłaś, więc jakbym mógł zapomnieć… Po drugie-gratuluję silnej woli i tak konsekwentnego odrzucenia chipsów! Ja mam raczej taką sinusoidę-raz mało lub prawie nic, a czasem dość dużo słodyczy-choć chyba jednak ograniczyłem generalnie ich ilość. I tego umiaru trzymajmy się konsekwentnie, czego życzę Tobie i sobie oraz innym walczącym z różnymi nałogami.Pozdrawiam!

        • ~Czerwona pisze:

          Ja mam sinusoidy na wszystko 😉 Zresztą jak się ma na coś bardzo ochotę, to znaczy, że organizm akurat tego potrzebuje. Nie można sobie wszystkiego odmawiać. Ale chipsom powiedziałam „nie” i zaczęło mnie od nich wręcz odrzucać. To się nazywa potęga umysłu! (oczywiście umysłu jako takiego, nie że mojego ;)). No i jak by Cię tu teraz pozdrowić? Śpiąco chyba…

          • ~M. pisze:

            O proszę-jaka Ty jesteś podatna na autosugestię! A tak się ciągle nie doceniasz! Muszę sobie też tak kilka priorytetów spróbować „zaprogramować”. Oczywiście, tak jak piszesz-nie można popadać w skrajności-organizm czasami woła o coś, czego mu brakuje. Więc czasami chyba można tego i owego trochę zjeść… Nie dajmy się zwariować!Pozdrawiam doceniająco!

          • ~Czerwona pisze:

            Autosugestia autosugestią, ale jednak motywację jakąś trzeba mieć, bez tego ani rusz. A cera to priorytet! 😀 Chociaż nie powiem, w tej materii mogę być z siebie dumna. Szkoda, że przy okazji nauki itp. nie mam tak silnej woli… 😉 Pozdrawiam poimprezowo 😉

          • ~M. pisze:

            Właśnie, właśnie, ja też mialem na myśli tą autosugestię w kontekscie nauki… Przydałaby się.Weekendowa radość rozpiera mnie!

          • ~Czerwona pisze:

            No no no! Ten, kto wymyślił depresję jesienno-zimową był chyba niespełna rozumu 😉 Wszyscy w dobrych nastrojach… Ja wprawdzie mam mnóstwo roboty na weekend, ale po wczorajszej imprezie raczej trudno by było się smucić… Życie jest piękne! Pozdrawiam entuzjastycznie!

          • ~M. pisze:

            PS. A najśmieszniejsze jest to, że w tle tego postu reklamują właśnie jakiegoś „poznańskiego rogala” :-) Śmieszny podwójny zbieg okoliczności :-)))Pozdrawiam smakowicie!

          • ~Czerwona pisze:

            Nie „jakiegoś”, ten rogal to nie byle co! Ale o tym najprawdopodobniej jeszcze napiszę 😉 Pozdrawiam ze smakiem!

          • ~M. pisze:

            Widzę, że odezwał się Twój lokalny patriotyzm :-) Wyraz „jakiegoś’ jest niestety efektem mojej czysto teoretycznej wiedzy o czymś zapewne przepysznym, jak ten Wasz poznański rogal. Przepraszam za obrazę patriotycznych uczuć, licząc jednocześnie na wspomniany opis, oby jak najbardziej smakowity!Pozdrawiam pokornie.

          • ~Czerwona pisze:

            Fakt, jestem zrośnięta pępowiną z moim miastem i złego słowa o nim nie pozwolę powiedzieć 😉 Ale zasługuje na to. Zaś rogale – coś wspaniałego, chociaż nigdy nie mogę zjeść naraz choćby jednego 😉 No proszę, jak się pysznie zrobiło przy okazji wpisu o niezdrowym jedzonku 😉 Ja tu chciałam postraszyć, a tymczasem co? Wszyscy zaczęli fantazjować… ;D Pozdrawiam wybaczająco!

  17. ~lady q pisze:

    brawo! ale ja i tak uiwielbiam solone;))

  18. ~brasil pisze:

    aaaaaaaaa? gdzie mój komentarz? bo ja tu już pisałam przecież…

  19. ~anuśśś pisze:

    jeju miałam to samo!!! kocham chipsy!!! czasem jeszcze je jadam, dla czystej przyjemności, mając w nosie konsekwencje;) z czasem zamieniłam je na oliwki, cenowo wypada tak samo, więc… poza tym uważam, że wmarchewce jest dokładnie tyle samo toksyn co w chipsach, nie czarujmy się, wszystko teraz jest sztuczne, a połowa działeczek „ekologicznych” przy ulicach, więc… jakby nie było musisz przyzwyczaić organizm do toksyn, bo inaczej cię zabiją;) hi hi hi, dlatego raz w miesiącu ze spokojem sumienia zjadam z lubościa paczuszkę i jest mi tak dobrze….

    • ~Czerwona pisze:

      No wszystko ma toksyny, ale warzywa mają też np. wartości odżywcze :) Więc jak by nie patrzeć, zawsze będzie na niekorzyść chipsów. Ja na razie się odzwyczajam, jak już będę pewna, że nie wróci nałóg, to też może co jakiś czas wyrzuty sumienia dadzą spokój 😉

      • ~anuśśś pisze:

        ja też się łudzę, że roślinki mają wartości… choc całe życie krzyczę, że witaminy nie istnieją!!! bo ich nie widziałam. ot co;) dzisiejszy świat podaje nam jedzenie bez słońca chowane, przy drogach wyrastane, pryskane… a ja lubie jabłka z robakiem, wiem wtedy że na pewno jest słodkie, lubię jakieś skarlałe pietruszki i coś co miało byc groszkiem… ;)a chipsy kocham i jeść będę, a co! od czasu do czasu, serowo-cebulowe pychota!!!!

        • ~Czerwona pisze:

          Jedzonko z robakami też może być niezdrowe 😀 W ogóle ja mam teraz fitopatologię, więc po tym, czego się dowiaduję, to powinnam całkiem przestać jeść… 😉 Ale że witamin nie widziałaś, to pojąć nie mogę. Reklam nie oglądasz?? 😉 Hihi.

  20. ~izavel pisze:

    Ja chipsy jadam tylko okazjonalnie, na imprezie jakiejś zazwyczaj, ale w sumie rzadko…Strasznie kaloryczne są i niezdrowe, staram się unikać i w sumie większych problemów z tym nie mam, bo zwyczajnie za chipsami nie przepadam, jakoś w dzieciństwie szybko minął mi okres „smaku na chipsy”, na szczęście! Hehe, za to moją słabością są Twixy….;-p

  21. ~M. pisze:

    Gratuluję osiągnięcia ponad 100 komentarzy w obu ostatnich postach! Twój blog pęcznieje, jak na drożdżach!Pozdrawiam w białej scenerii.

    • ~Czerwona pisze:

      Aż się sama dziwię, co to za urodzaj, normalnie więcej niż w poleconym…Aczkolwiek połowa z tych komentarzy jest moja 😉 Poznań też obsypał grad, ale nic z niego nie zostało. Chociaż i to już wystarczyło, by się miasto zakorkowało :/ Już niedługo się zaczną komunikaty: „zima zaskoczyła drogowców” – standard 😉 Pozdrawiam podwieczorkowo!

      • ~M. pisze:

        Trafna uwaga! Jednak to by dopiero było zaskoczenie, jakby ich nie zaskoczyła ;-)Pozdrawiam zwyczajnie.

        • ~Czerwona pisze:

          Albo gdyby ich zaskoczyła, ale daliby sobie radę 😉 Chociaż wtedy by się pewnie nie przyznali, że byli zaskoczeni ;)Pozdrawiam przewidująco!

          • ~M. pisze:

            A ja za ok. 7 godzin sprawdzę stopień zaskoczenia :-)Pozdrawiam ziewająco!

          • Czerwona pisze:

            Ja wciąż się waham, czy sprawdzić to za 7h, czy, powiedzmy, za jakieś 9 😉 O żesz, już ta godzina? A ja się jeszcze umyć muszę… No to chyba opcja druga jest bardziej prawdopodobna 😉 Pozdrawiam przedkąpielowo! 😉

  22. Letasha pisze:

    Niestety ,ja też nie wiem skąd u ludzi taki rodzaj dialogu ,ale najwyraźniej to ich cieszy ,musze pomyśleć nad radami =) [podzielsiezyciem.blog.onet.pl]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *