Krok za krokiem niepełnosprawnych

Powiem bez wielkich wstępów – niepełnosprawni to mają u nas ciężkie życie.

Kiedy widzę na moim osiedlu tysiące krawężników wysokości schodka, robi mi się dziwnie słabo. Serdecznie ich podziwiam, bo nie wiem, jak przy tylu przeszkodach mogą się w ogóle gdziekolwiek ruszyć. Ja, pełnosprawna, pod taki krawężnik ni cholery nie mogę podjechać rowerem. A co ma powiedzieć człowiek, który nie może sobie zejść z wózka i go przeprowadzić przez jezdnię?

To samo z tramwajami. Wejście do niektórych (zwłaszcza tych takich starych trumienek) graniczy z cudem; zawsze mam problem, gdy dźwigam wielkie siatki i muszę nie dość że wczołgać się z nimi po schodach, to jeszcze przecisnąć przez malutki otworek chyba na węża, chlubnie zwany drzwiami. Żaden wózek się tam nie zmieści, nie ma szans.

Dojście do przystanku tramwajowego też nie jest łatwe. Chodniki całe poryte, jakby przebiegło po nich stado dzikich koni, w dodatku zwykle z przejściami podziemnymi a’la „wiśta wio na złamanie karku pędź ino”, bo przecież nie „zjedź jak człowiek”. Pozostaje im chyba jedynie przechodzenie na dziko przez ulicę, jeśli w ogóle. Schody to zresztą zmora nie tylko przejść, ale i mieszkań. W moim bloku żeby się dostać gdziekolwiek, trzeba pół piętra po nich podejść. Podjazdu nie ma. Rzecz wyjątkowo utrudniająca życie, i to generalnie wszystkim (kobiety z dziećmi też mają tam przerąbane, wiem, swego czasu doświadczałam z siostrzenicą).

A kiedy już się ktoś przerzuci na własne auto, to brakuje odpowiednio przygotowanego miejsca do zaparkowania lub jest zajęte, bo komuś się bardzo spieszyło i musiał, tylko na chwilę…

To tak w kwestiach transportowych. Co zaś z finansowymi? Jak to co. Przecież nawet dziecko wie, że posiadanie tylko jednej ręki nie oznacza, iż jest się niepełnosprawnym, a wnioskowanie wówczas o rentę to zwykłe marnotrawstwo cennego urzędniczego czasu. Prawda, zapomniałam – jest wszak coś takiego, co się dumnie określa zakładem pracy chronionej. Hoho…! Pracowałam w jednym z nich – ochrona polegała na tym, że w toalecie były barierki (wywalczone po paru latach funkcjonowania zakładu), a niepełnosprawni, np. utykający lub po chorobach, pracowali 7h, a nie 8. Co nie zmienia faktu, że, jak i ja, nie mogli usiąść przez cały czas pracy, bo szef uważał, że człowiek siedzący jest mniej efektywny. Istotnie, wyjmowanie plastikowych rączek do wiader z samego środka maszyny byłoby niemożliwe na siedząco, więc w tej materii trudno się nie zgodzić.

Żal ściska w dołku. Nie dość, że zdrowie nie to, to jeszcze szereg kłód pod nogami i zero szans na choćby głupie przemieszczenie się z miejsca A do miejsca B, o godnym zarobieniu na utrzymanie nie wspominając. A przecież każdego z nas to może dopaść.
Oj, jest jeszcze dużo do zrobienia, jest.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

79 odpowiedzi na „Krok za krokiem niepełnosprawnych

  1. ~M. pisze:

    Dużo się już zmieniło od tych kilkunastu lat, ale do takiej Szwecji czy też USA baaaardzo nam jeszcze daleko. Niestety od samego początku możliwości wpływania na zmiany-czyli od momentu wyboru swoich przedstawicieli do władz krajowych i lokalnych, niepełnosprawni są traktowani po macoszemu-nie mogą zagłosować za pośrednictwem pełnomocnika, internetu czy też sms-em, lecz wspaniałomyślnie organizuje się dla nich dojazdy do komisji-nie biorąc w ogóle pod uwagę, że takie wyjście z domu dla wielu ON to po prostu wielka wyprawa… Dziwne, że nawet w krajach sąsiednich już to rozwiązali, a u nas nie. To z utrudnień formalnych. A z utrudnień praktycznych/technicznych-do tego co napisałaś o barierach arch. dodaj np. zimę, jak spadnie dużo śniegu to po prostu horror-np. niewidomi nie wyczuwają wtedy „laską” chodników, krawężników, po prostu nic. A poruszanie się po lodzie i śniegu na wózku-praktycznie niewykonalne. Na prawdę życie ON jest bardzo ciężkie i to w aspektach, o których zdrowi nawet nie zdają sobie często sprawy. Nic dziwnego, że tak wiele osób pozostaje zamknięta w przysłowiowych czterech ścianach… Czeka nas jeszcze wiele pracy i zmian…PS 1. W Polsce grupa ON to ponad 5 MILIONÓW osób!PS 2. Pozdrawiam wczesnoporannie (wstałem wcześnie i mam zapas czasu)-dziś wyjazd na wykłady a potem prosto na jutrzejsze święto.

    • ~Czerwona pisze:

      Gdy pisałam ten post, uderzyła mnie podobna myśl – że właściwie na ulicach rzadko kiedy widzę osoby na wózku. Znamienne…Mam nadzieję, że powoli ta sytuacja ulegnie zmianie. Tymczasem pozdrawiam i życzę udanego święta! PS. Też nie mieliście godzin rektorskich? 😉

      • ~M. pisze:

        Na początek witam wyjazdowo! Udało mi się dziś wygooglać Twój blog i wrzucić oczywiście do ulubionych na laptopie. Co tu dużo mówić, po prostu zatęskniłem 😉 A co do tematyki postu to jeszcze dodam, że faktycznie-na ulicach wózkowiczów raczej niewielu można uświadczyć, ale za to w hipermarketach już więcej-po prostu wszystko jest przystosowane dla wózków sklepowych, dodatkowo niektóre kasy są „szersze”, ekstra toalety, duże parkingi, itp. Nic dziwnego, że z tych czterech ścian ON wyrywają się do bardziej przyjaznego i przystosowanego środowiska, aby po prostu pobyć wśród ludzi…PS. Kwestia godzin rektorskich w moim przypadku nie wchodzi w grę, gdyż ja nie studiuję, lecz przez mam nadzieję najbliższe 3,5 roku doskonalę się zawodowo, na mojej alma mater + praktyki. Aby było śmieszniej, podlegam jednak dziekanowi, choć nie na uniwerku. Kiedyś rozwinę ten wątek.Pozdrawiam późną nocą.

        • ~Czerwona pisze:

          Oho, ja na razie laptopa się nie dorobiłam, więc cóż – muszę każdorazowo wracać na noc do domu! 😉 Żartuję oczywiście, aż taka uzależniona nie jestem. A można spytać, w jakiej dziedzinie tak się dokształcasz? Ja myślę o zrobieniu jakiegoś studium podyplomowego, tylko najpierw priorytetem praca… Aha, jeszcze jedno – czyżbyś był skowronkiem? Bo skoro niespełna 00:00 nazywasz późną nocą… ;))) Chociaż nie powiem, po dzisiejszym dniu też mi się oczka kleją. Idziemy spać! 😉 Dobranoc.

          • ~M. pisze:

            Oczywiście, że można spytać. Jestem prawnikiem, obecnie podjąłem naukę na I roku aplikacji radcowskiej, pracuję i 2 dni w tygodniu dokształcam się. Też myślałem o jakimś podyplomie, ale nie mogłem się zdecydować-w czerwcu br. zaryzykowałem i zdałem ten egz. na apl. Jestem pewien, że jak tylko znajdziesz pracę to zaczniesz myśleć o dalszej nauce, bo po prostu po studiach „tęsknimy” za nauką 😉 Ciekawość świata i nowych doświadczeń ciągnie nas do książek, zobaczysz, zresztą przecież już o tym myślisz…PS. A co do wątku „ornitologicznego”. Jestem sową, dla której godziny świtu były sygnałem do snu, choć praca zmusza mnie obecnie do chodzenia spać max o 1. Bardzo zazdroszczę osobom, które regularnie śpią po 5-6 godzin i im to wystarczy… Ja też tak robię, ale w weekend spłacam ten dług :-)Pozdrawiam jak zwykle serdecznie!

          • ~Czerwona pisze:

            No no, ładnie, to musisz mieć niezły mózg… Ja, biorąc pod uwagę prawo, byłabym dobra jedynie na stanowisku protokolanta w sądzie ;)A z tą nauką… Problem w tym, że mnie wiele rzeczy pociąga, ale żadna tak absolutnie i maksymalnie, żeby się w nią zagłębić… Ciągle czuję jakiś niedosyt, jakbym nadal robiła nie to, co powinnam, ale nie mogę dotrzeć, co tak naprawdę mnie powali na kolana. A może za dużo od siebie wymagam? Przecież nie każdy musi mieć wytyczoną całą ścieżkę, z której nawet mu się nie przyśni zboczyć. Tymczasem zboczyłam, ale z tematu 😉 Też jestem sową, która z konieczności idzie spać o 1 i po 5-6 godzinach wstaje, by ziewać pół dnia. Niestety wygląda na to, że ten koszmar już się chyba nie skończy 😉 Pozdrawiam tak, jak lubię, czyli nocnie i mykam opublikować notkę :)

          • ~M. pisze:

            Nie przesadzajmy z tym mózgiem… Zapewniam Cię, że jak czytam Twoje posty, to wpadam w kompleksy i w zachwyt jednocześnie-czemu nie raz dałem już wyraz. U mnie to się jakoś tak potoczyło, że jestem tym kim jestem i robię to co robię. Nie jest tak, że wszystko było zgodnie z planem i zaprogramowane. Też miałem i mam takie wątpliwości i rozterki jak Ty. Jednak jestem pewien, że z Twoim potencjałem, czego byś się nie podjęła-jesteś „skazana na sukces”.Pozdrawiam wieczornie!

          • ~Czerwona pisze:

            Dzięki za wiarę w moje możliwości, chociaż muszę się przyznać, że ja się po prostu sprytnie maskuję i tak naprawdę one wcale nie są takie wielkie 😉 Ale to bardzo miłe. No i przyznaję bez bicia, że ten blog to moja chyba największa duma, a gdy odwiedzają go tak sympatyczni ludzie… Czegóż chcieć więcej? 😉

          • ~M. pisze:

            W takim razie maskujesz się na prawdę bardzo inteligentnie ;-)Pozdrawiam pourlopowo i stacjonarnie!

          • ~Czerwona pisze:

            O spryciarzu, znowu Twoje na wierzchu! 😉 Dobra, już się nie będę spierać, bo jeszcze mi jakiś paragraf na to znajdziesz i co wtedy… 😉 Ale ten długi weekend zleciał… Pozdrawiam relaksująco!

          • ~M. pisze:

            Oj zleciał, zleciał… Teraz nie mogę się pozbierać w pracy, a jutro jeszcze na wykłady muszę coś poczytać, uff.Pozdrawiam słonecznie, wbrew temu co za oknem!

          • ~Czerwona pisze:

            Też powinnam, zwłaszcza że najpierw muszę przetłumaczyć… 😀 Tylko tak trudno się zabrać, w tv będzie „Good Night and Good Luck” i fokle… Cóż, chyba pomyślę o tym jutro 😉 Pozdrawiam …hm, jak? Niedługo mi zacznie brakować przysłówków 😉 No to może morelowo, tak od koloru mojego pokoju 😉

          • ~M. pisze:

            Niestety z bólem serca zrezygnowałem z tego filmu, a obejrzałoby się coś ambitniejszego. Może kiedyś jeszcze powtórzą…Konsekwentnie ciepło pozdrawiam!

          • ~Czerwona pisze:

            Współczuję, niestety tak to jest, jak wszystkie dobre filmy lecą późnym wieczorem… W każdym razie polecam, było świetne i z rewelacyjną muzyką. No i czarno-białe! Uwielbiam… :) Pewnie nie przeczytasz tego teraz, zatem życzę miłego popołudnia/wieczoru! 😉

          • ~M. pisze:

            Dziękuję za recenzję, postaram się ją kiedyś zweryfikować, choć w oparciu o Twoją filmotekę, jestem pewien że będzie to weryfikacja pozytywna.Pozdrawiam!

          • ~Czerwona pisze:

            Jestem pewna, że by się spodobało. Ech, przypomniały mi się właśnie czasy, kiedy się mogło oglądać film za filmem… Aż mnie naszła ochota, żeby się gdzieś zaszyć i zrobić sobie noc z seansami. Pomarzyć zawsze warto 😉 Pozdrawiam padająco na twarz 😉

          • ~M. pisze:

            Ach, uderzyłaś w nostalgiczną nutę… Z rozrzewnieniem wspominamy z kumplami te czasy końca podstawówki, szkoły średniej i studiów, gdzie czasu było generalnie znacznie więcej-również i na telewizję (te pierwsze fajne filmy, programy, seriale). A teraz praca, nauka, codzienne dorosłe sprawy, internet… Łezka się w oku kręci na wspomnienie tych beztroskich dni…Pozdrawiam nostalgicznie!

          • ~Czerwona pisze:

            Ech, że westchnę sobie po cichu… A wszystko przez tę muzykę filmową, łagodnie u mnie pobrzękującą 😉 Jak to niewiele potrzeba, żeby się nastrój zmienił. Pozdrawiam melodyjnie!

  2. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Pamietam pod jak wielkim wrazeniem bylam zaraz po przyjezdzie do Norwegii. Autobusy, ktore na przystankach „siadaly” na ulicy i jeszcze przechylaly sie lekko w kierunku wsiadajacych niepelnosprawnych na wozkach i mam z dziecmi. Specjalne miejsce w autobusie, gdzie pasami mozna przypiac wozek zeby nie szalal miedzy siedzeniami. I jeszcze kino z miejscami dla osob na wozkach. Poza tym mnostwo podjazdow i zjazdow, a przede wszystkim ci wlasnie niepelnosprawni widziani tak czesto … u nas siedza w domu, bo nie ma jak dostac sie do kina … ech ….

    • ~Czerwona pisze:

      Ja byłam mile zaskoczona, że w poznańskich autobusach też jest takie miejsce z pasami. Najgorzej w tramwajach i na ulicach. A, jak napisał M., przyjdzie zima ze śniegiem – nic tylko taniec na lodzie. Najgorsze, że wszyscy niby wiedzą o problemie, ale nikt nic nie robi w tym kierunku…

  3. ~http://zmiany-nie-zawsze-na-lepsze.blog.onet.pl/ pisze:

    Witaj… Masz niestety rację w Polsce niepełnosprawny ma ciężkie życie. Wszędzie utrudnienia w poruszaniu się a jeśli już coś zostało stworzone dla takich osób to czasami skutecznie zablokowane jest korzystanie z tego. Setki razy widziałam zastawione wjazdy dla ludzi na wózkach. Już nie mówię o parkingach i wytyczonych miejscach dla takich osób – są ale nie Ci co trzeba z nich korzystają… Pozdrawiam Forever alone

    • ~Czerwona pisze:

      Bo w Polsce wszyscy z politykami na czele zajmują się nie tym, co trzeba… Szlag mnie trafia, gdy np. tygodniami debatują, czy zmienić jakąś nazwę ulicy, bo ma postkomunistyczne brzmienie, zamiast zająć się sprawami podstawowymi. Ech.

      • ~Forever_alone pisze:

        Trudny temat i trudno zrozumieć ludzi odpowiedzialnych za wprowadzanie ustaw z reguły pomagających żyć. A tymczasem rzeczywiście zajmują się jakimiś głupotami i trwonią pieniądze na własne wygody. Wiesz do szkoły podstawowej do której uczęszczałam chcieli wprowadzić podjazd dla nie pełnosprawnych. Rada odrzuciła ten pomysł a te pieniądze przeznaczyła na remont budynku urzędu – według nich to była ważniejsza potrzeba..

        • Czerwona pisze:

          Typowe… To działa na zasadzie – jak problemu nie widać, to znaczy, że go nie ma. Dopóki ktoś nie zacznie się z hukiem dopominać o ich prawa, to nic się raczej w tej materii nie zmieni.

          • ~Forever_alone pisze:

            Tak może trochę odchodząc od tematu… Ale już ja na politykę i na to co oni tam wyrabiają patrzeć nie mogę i ogrania mnie pusty śmiech. Drugie wybory zorganizowali dla własnej wygody również a ile naprawdę milionów poszło w te ich nawzajemne wygryzania się w kampaniach wyborczych to się chyba nigdy nie dowiemy. Czy tych pieniędzy nie można było przeznaczyć na jakiś zbożny cel? Dzieci niepełnosprawne nie mają prawa ani środków do leków refundowanych ani do rehabilitacji. Choć w wielu przypadkach rehabilitacja daje szanse na uniknięcie wózka inwalidzkiego do końca życia. Wytłumaczenia są dwa – albo pieniędzy nie ma albo choroba jest symulowana a osoba jak najbardziej zdolna do samodzielnej egzystencji. Ale oczywiście problemu tego też nie widać.

          • ~Czerwona pisze:

            Ale żeby to do kogokolwiek dotarło, trzeba uświadamiać społeczeństwo. To jedna z ważniejszych rzeczy, chociaż tak naprawdę mocno niedoceniana.

  4. ~anuśśś pisze:

    kiedyś wyszłam na lody do miasta z osoba na wózku, zwykły niedzielny spacer, zanim dotarłyśmy mpk i chodnikami i schodami do centrum byłam spocona, schudłam chyba 10 kg z wysiłku i chciało mi się pizzy, żeby mieć siłę na powrót!!! miał być relaks, dla mnie był to wyczyn siłowy, a ludzi kompletnie nie umieją pomagać, zamiast pytać czy pomóc, wyrywali mi wózek, źle go podnosili, cuda!!! nie widomo czy śmiac się czy płakać! u nas w pracy na biurowcu dumny znaczek, że przystosowany jest, bo jest winda, podjazd, szerokie korytarze, niestety żadna toaleta nie jest przystosowana dla potrzeb osób na wózku!!! to jakiś obłęd! jak sobie przypomnę te „wypady na miasto” to jakiś facet musiał mi towarzyszyć bo wózek jest diabelnie ciężki i nie radziłyśmy sobie.uff…pozdr;)

    • ~Czerwona pisze:

      Ja jak na razie mam doświadczenie tylko z wózkami dziecięcymi, ale i to już jest sporym wyzwaniem. Też zawsze wracałam do domu mokra od wysiłku, a od wnoszenia wózka po tych schodach to normalnie zakwasy się robiły 😉 Koszmar…

      • ~anuśśś pisze:

        dokładnie, jeden dzień na mieście i czujesz jak życie z ciebie ucieka… siłownia przy tym to nic…

        • ~Czerwona pisze:

          A co mają powiedzieć ci, którzy bez wsparcia muszą się gdzieś na wózku dostać… No ale jak wiadomo ważniejsze od ułatwień dla niepełnosprawnych są np. debaty, czy jakiś pomnik powinien zostać, czy go zburzyć. 😐

          • ~anuśśś pisze:

            jacy ludzie, taki kraj! łatwiej jest debatować do du… Maryny, niż o czymś, co ma sens, przynajmniej im nie zarzucą, że nie robią nic!!! no i na politykę zeszło!!! a fuj!!!!

          • ~Czerwona pisze:

            Oj, anuśśś się wkurzyła 😉 Bo i temat wkurzający, no. I fokle 😉 Buźki!

          • genever@op.pl pisze:

            a wszystko przez nadmierna ilość kawy w organiźmie, hi hi hi;) ten nasz kraj taki dziwny jest, ciężko mi to zrozumieć, ale nie o polityce, bo polityka imprezy się kończą.ja w ogóle szybko się emocjonuje i popadam w… nerwy??? co ja bym zrobiła bez znaków interpunkcyjnych???;)anuśśś

          • Czerwona pisze:

            I bez buziek 😉 Wiesz, kraj jest jak każdy, bo wszędzie są problemy, sęk w tym, że u nas w ogóle się o pewnych rzeczach nie myśli i nie mówi, lub mówi za mało. Mentalność jakaś nie taka… Ja już do tego bardziej filozoficznie podchodzę, bo bym zwariowała 😉 Ukłony! hihi 😉

          • ~anuśśś pisze:

            żaden problem nas nie intersuje na serio, dopóki nas bezpośrednio nie zacznie dotyczyć! gadać mozna godzinami, a potem przychodzi do konfrontacji i… klops! ale nie daołujmy się, dużo się zmieniło od tego tabu kiedyś, myślę, że dalej się zmienia, że ludzie „oswajają” się z tym, że tacy ludzie jedank żyją w realu, a nie są pozamykani w domach bez wind, przez co ich nie widać. wydaje mi się, że trzeba podejśc do problemu jak do każdego normalnego człowieka, nieplnosprawni wiedza, że są niepłnosprawni, potrafią z tego nawet żarotować, kiedy przebije się przez pierwsze nieśmiałości… można poznać całkiem fajnych ludzi;)

          • ~anuśśś pisze:

            żaden problem nas nie intersuje na serio, dopóki nas bezpośrednio nie zacznie dotyczyć! gadać mozna godzinami, a potem przychodzi do konfrontacji i… klops! ale nie daołujmy się, dużo się zmieniło od tego tabu kiedyś, myślę, że dalej się zmienia, że ludzie „oswajają” się z tym, że tacy ludzie jedank żyją w realu, a nie są pozamykani w domach bez wind, przez co ich nie widać. wydaje mi się, że trzeba podejśc do problemu jak do każdego normalnego człowieka, nieplnosprawni wiedza, że są niepłnosprawni, potrafią z tego nawet żarotować, kiedy przebije się przez pierwsze nieśmiałości… można poznać całkiem fajnych ludzi;)

          • ~Czerwona pisze:

            No pewnie! Potrzeba tylko jakiejś zachęty, motywacji, edukowania… Ale przykład musi iść z góry, od rodziców, z tym zaś niestety chyba najbardziej krucho…

          • ~anuśśś pisze:

            ich nikt nie nauczył, więc jak oni mają nauczyć nas? teraz nasza kolej, więc może dokonamy rewolucyjnych zmian??? tak, tak… ustępuję babci z wnuczkiem miejsca w autobusie, a ona posadzi na nim wnuczka, sama stoi, a potem ta sama babcia złorzeczy, że młodzież to chamy i nie ustepują miejsca… a kto młodych wychował, kto nauczył takiego zachowania… ? błędne koło!!!

          • ~Czerwona pisze:

            Dokładnie! Młode pokolenie jest rozpieszczane do granic możliwości przy jednoczesnym braku rozmów o poważnych rzeczach. I potem jest jak jest. Krąg się zamyka i nie wiadomo, co z tym fantem zrobić…

  5. ~małarurka pisze:

    Niepełnosprawnych spycha się u nas na margines ze strachu przed ich odmiennością. Sama pamiętam swoje początki pracy z niepełnosprawnymi: bałam się, że powiem coś nie tak, zrobię coś głupiego itp ale już po niedługim czasie okazało się, że moje obawy były nieuzasadnione. Wiem jak ciężko jest im w naszym kraju i wiem jak ciężko wywalczyć dla nich lepszy byt.

    • Czerwona pisze:

      Rzeczywiście, ich odmienność sprawia, że nie wiadomo, jak się zachować. Albo się z nich śmieje, albo udaje dyplomatycznie, że wszystko gra, a najlepiej w ogóle odwraca wzrok. To bardzo trudne, nauczyć się im pomagać tak, by nie odczuli, że jest to coś specjalnego, niezwykłego czy spowodowanego litością.

      • malarurka pisze:

        Masz rację. Ludzie niepełnosprawni nie lubią litości ale można ich traktować normalnie jak każdego mając na uwadze, że nie wszystko mogą robić tak jak reszta. Na szczęście coraz więcej ludzi dba o integrację osób niesprawnych z otoczeniem mam nadzieje, że wpłynie to również na ich codzienne życie oraz zmniejszy przeszkody jakie na nich czekają

        • ~Czerwona pisze:

          Oby, oby… Przecież wszystkiego się da nauczyć, tylko potrzeba praktyki. Ktoś musi pokazać, wyszkolić i przede wszystkim obudzić w ludziach chęć do pomagania!

  6. ~motylek pisze:

    oglądałam kiedyś program o tym jak zrozumieć świat osoby niepełnosprawnej. było w nim o sposobie poruszania się po mieście. osoba zdrowa usiadła w wózku i musiała przemieścić się w określonym kierunku. miała do pomocy drugą osobę. i mimo że dotarły do celu, choć po upływie wyznaczonego czasu, to po drodze musiały zmierzyć się w wieloma przeszkodami, o których piszesz. to przykre bardzo.

    • ~Czerwona pisze:

      Przykre, zwłaszcza że w większości te przeszkody są zupełnie bagatelizowane przez nas, zdrowych. Zwykle jak już coś jest przystosowane dla niepełnosprawnych, to z kolei inna rzecz dobija. Powinny być wyznaczone jakieś standardy, wg których wszystko byłoby sukcesywnie przebudowywane itd…

  7. ~lady q pisze:

    pamietam ze swego czasu by pojechac autobusem na pewien cmetarz w poznaniu trza bylo czekac iles kursow aby pojawil sie pojazd niskopodlogowy a to czasami oznaczalo czekanie kilka godzin dla osoby na wozku…

  8. ~shyJa pisze:

    zgadzam sie w pelni, ze problem to niemaly, a tak naprawde, to powiedzialabym ze mnie to wk… to cale czcze gadanie o tym co mozna zrobic, zeby w polsce bylo lepiej i robienie nic! a ja ze sciezkami rowerowymi mialam problem i sie wk… i to we wroclawiu, gdzie jeszcze nie jest tak zle! a co ci biedni ludzie maja powiedziec. krawezniki faktycznie z kazdym przyjazdem do polski coraz wyzsze…

    • ~Czerwona pisze:

      Mnie dobijają jeszcze płytki na przejściach podziemnych. Paskudztwo jest tak śliskie, że zimą pokonuję je trzymając się ściany. Inaczej nogi mi się rozjeżdżają; niepełnosprawni to już w ogóle nie mają szans, zresztą i tak zjazdu brak. A co do tras rowerowych – katastrofa. Zero, dno i nędza totalna 😐

  9. ~armaquesse pisze:

    jaka pipa z ciebie to az sie w głowie nie miesci!!!! foch!!!!!!!!!!!!!

  10. ~martooha pisze:

    Rozumiem niepełnosprawnych tym bardziej, że sama jestem teraz nie do końca sprawna. (a może to z myślą o mnie powstało?;P) Ja już po własnym domu boję się poruszać, a co dopiero pomyśleć o mieście… Krawężniki są naprawdę beznadziejne, do autobusu nijak wejść, wszędzie schody… Nierówne chodniki…Jeszcze co do komentarzy u mnie.Przyjaźń z byłym facetem ryzykowna? Nie mówię, że nie. Bo zdaję sobie sprawę, że to może już jest całkiem skończone. Być może będzie to jedynie koleżeństwo, pewnie tak. Jednak niczego nie zakładam…Ten mój nowy czerwony kolor to może być, czy raczej trochę taki… oczojebny?;D Potrzebuję szczerych opinii, bo nie chcę mieć szpetnej strony;P

    • Czerwona pisze:

      Kolor zależy w sumie od ustawień monitora. W moim Twój kolor jest akurat taki, jaki uwielbiam, tylko że nie mogę odczytać ciemnych napisów, ale to już mój problem, na laptopach pewnie widać 😉 Radzę sobie. Nie kieruj się tym, co ludzie powiedzą, tylko tym, co pasuje Tobie, bo to Twoje miejsce w sieci! Dla mnie cudnie :) A co do przyjaźni – jest jak najbardziej możliwa, lecz w moim przypadku dopiero po jakimś czasie. Ale to moje osobiste wrażenie :) Buziaki!

  11. ~Justys1358 pisze:

    wczoraj wracajac z pracy,jechał na wózku chłopak,musiał zjechac z chodnika i jechac ulica,by dostac sie na druga stone(za duzy kraweznik)zjechac moze i by zjechał,ale jak wjechac? niestety, nasz poslkie drogi i chodniki nie sa przystosowane dla ludzi jezdzacych na wozku justys1358.blog.onet.pl

    • ~Czerwona pisze:

      W dodatku takiego człowieka się omija szerokim łukiem, żeby tylko nie poprosił o pomoc. Taki irracjonalny lęk, nie wiadomo jak się zachować… I to jest w tym wszystkim najgorsze – że inność zamiast wzbudzać uczucia opiekuńcze – odpycha. Wciąż za mało się o tym mówi, za mało zachęca do wolontariatu, za mało angażuje społeczeństwo…

  12. ~mirote@op.pl pisze:

    Witaj CzerwonaPrzeczytałam Twój ostatni wpis i… aż się obruszyłam..Bo masz zupełną rację ale..Mówisz o krawężnikach etc. – a ja myślę,że problem tkwi w ludzkiej mentalności naszego „katolickiego” społeczeństwa. Jestem osoba niepełnosprawną ale mojej niepełnosprawności na pozór nie widać.Nie mogę stać i staram się w tramwaju czy w autobusie zająć miejsce siedzące. Czy jest ktoś kto widział takie nalepki w metrze?! nie , metro jest wyłącznie dla pełnosprawnych i ” łokciami”. A w tramwaju czy autobusie nie rzadko wysłuchuje komentarzy -mam zawsze ze soba legitymację, i co z tego?Ostatnio usłyszałam,że jaka ja niepełnosprawna skoro podbiegłam do wejścia..a do pracy dojeżdżam prawie godzinę. Nie jestem w stanie tyle stać.No widzisz problem tkwi w naszej społecznej tolerancji dla inności.Niepełnosprawny =nienormalny=uciekać, zgnoić, zniszczyć, wyeliminować. To jest nasza polska mentalność.Pozdrawiam Cię serdecznie.Mira

    • ~Czerwona pisze:

      Masz rację, z tolerancją to u nas krucho… No i ileż można tłumaczyć, co i jak, zresztą zawsze się znajdzie jakiś mądrzejszy od papieża. Problem tkwi też w tym, że panuje powszechne twierdzenie, iż aby np. dostać rentę, najlepiej dać w łapę itd. I potem już się nie dowierza, że ktoś jest faktycznie chory, błędne koło. Niestety mentalność ludzi jest tą sprawą, którą będzie najtrudniej zmienić… Dlatego tak ważne moim zdaniem, by chociaż o tym mówić, pisać czy w jakikolwiek inny sposób uświadamiać. Dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam!

  13. ~tex pisze:

    Życie w ogóle nie jest łatwe – trudno mają biedni, starzy, mieszkańcy małych wiosek, ludzie chorzy. Kto chce zmienić swoją sytuację – niech działa, ludzie dorośli powinni przypomnieć sobie co oznacza „odpowiedzialność za swoje życie”.

  14. ~Kmicik pisze:

    Własnie, to jest raccja. Mam lekki niedosluch i za cholere nie moge znalesc zony. Mowia ze mam zlote serce….juz 34 lat mam i dalej sam!!!

  15. ~Jan pisze:

    Kalectwo niepełnosprawnych polega na tym , że PRZEPISY PRAWA w Polsce służą tylko ORGANIZATOROM wykorzystujących pracę niepoełnosprawnych . To przykre.

    • ~Czerwona pisze:

      Dokładnie. Zapomina się, że dobre przepisy są w interesie wszystkich, bo dzisiaj jesteśmy zdrowi, ale kto wie, co będzie za miesiąc… Pozdrawiam.

  16. ~Lidka pisze:

    Niepełnosprawni mają ciężkie życie, sama to wiem. Ale również pamiętajmy, że niepełnosprawni to nie tylko inwalidzi na wózkach .mam syna niepełnosprawnego umysłowo to jest katorga .Nie widać po nim choroby dopiero gdy się z nim chce pogadać to widać chorobę, zachowuje się inaczej niż inne dzieci więc ludzie biorą go za np. niegrzecznego, głośnego chłopaka nie mogę spokojnie iść do kościoła bo moherowe berety są wstrząśnięte zachowaniem mojego syna, w marketach dziwnie patrzą, nie mogę nigdzie wejść bez kolejki bo jak niepełnosprawny nie ma urwanej nogi to co to kogo obchodzi ,dziecko bardzo się denerwuje nikt nie rozumie.Ale niech wszyscy pamiętają każdego może to spotkać, a mój syn też jest człowiekiem, wspaniałym dzieckiem którego kocham nad życie. Nie jesteśmy tolerancyjni a ludzie są okrutni, przecież mój syn nie jest chory z własnej woli ale tylko dlatego że pani doktor która przyjmowała poród nie chciało zrobić się cesarskiego cięcia.

    • ~Czerwona pisze:

      Jak się samemu nie przeżyje, to się nie zrozumie, jakaż to prawda. Wiem, że to jest bardzo przykre, ale niestety nie wszystkich da się nauczyć tolerancji. Mam w linkach adres bloga, którego autorka (Strzelcowa) również ma niepełnosprawne dziecko i sporo o tej trudnej sytuacji opowiadała. I dobrze, bo im więcej świadomości na ten temat, tym lepiej, w końcu to pierwszy krok w kierunku konkretnych działań i zmian. Mam nadzieję, że takie wkrótce nastąpią, bo przecież zdrowie to rzecz bardzo ulotna… Pozdrawiam bardzo serdecznie!

  17. ~izaszjg pisze:

    Cześć, ja jestem niepełnosprawna podwójnie, ruchowo i okulistycznie. Na wózku jeszcze nie jeżdżę i jeszcze coś widzę, ale … Więc mam pewne podstawy, żeby się wypowiadać.Więc tak – na wózek może bym się zdecydowała, żeby było łatwiej, ale mam te pół piętra schodów do windy – odpada. W zimie w zasadzie nie wychodzę wcale albo prawie wcale – spróbuj chodzić po lodzie z jedną nogą krótszą i niedowidząc, co pod nogami. Jak w mieście zaczną być czarne jezdnie i chodniki, to będę mogła wychodzić zimą. Z krawężnikami daję sobie radę, ale krzywe schodki bez poręczy – makabra. Z drugiej strony, u mnie w mieście na rozkładach jazdy autobusów (online i na przystankach) zaznaczono wyraźnie, które są dostosowane dla niepełnosprawnych, więc ludzie na wózkach sprawdzają to wcześniej i tyle. Ale takie jeżdżą co 1,5 h – jak musisz gdzieś dojechać na czas, to tylko taxi. Do Urzędu Miasta zrobili podjazd i punkt odbioru podań wszelakich na parterze – duży plus. Ale w przychodni już takiego luksusu nie ma. Oddział rehabilitacyjny w szpitalu jest na piętrze – albo schody, albo kilometr do windy po śliskiej posadzce. To chyba taki dodatkowy „myk” z paragrafu fitness.  Pociągiem wózkowicz nie pojedzie, PKS też nie – wąskie wejście i schodki. Czyli o wyjazdach bez jakiegoś auta zapomnij. Ja potrzebuję dodatkowo kierowcy, bo przez wzrok nie mogę prowadzić.Najlepszy dowcip jest ten, że darmowe MPK mam tylko z powodu oczu (ustawa), człowiek o kulach ma płacić. A jak masz problem z chodzeniem, to się przesiadasz, żeby było jak najbliżej – 3 bilety w jedną, 3 w drugą … bywa, że taxi wychodzi taniej. Sieciowego miesięcznego nie opłaca się kupować, jak jeździsz 2-3 razy w miesiącu, bo na więcej nie masz siły. :-PChociaż nie wiem, który dowcip lepszy … Jest tak – prowadzę firmę w domu, zarabiam na siebie i to nieźle, więc renty nie biorę, bo bez sensu, mam po prostu grupę inwalidzką i tyle. Ale … ponieważ nie biorę renty, więc nie należy mi się zwolnienie ze składek ZUS, bo to jest przywilej dla rencistów, a nie dla inwalidów, ot co. :-DWzrok – nienawidzę schodków bez pomalowanych krawędzi!!! Nie widzę, gdzie idę!! A do białej laski mam jeszcze ho-ho-ho … Wszelkie informacje wywieszone drobnym drukiem i wysoko są nie dla mnie (patrz przystanki PKS itp.). Zdarzający się brak światła w okolicach domofonów – sorry, ale ja tych małych numerków o zmroku nie widzę! Ostatnio wypełniałam druki ZUS – instrukcje ciemnoróżowe na jasnoróżowym, rozmiar chyba Times 4 pts. I przepraszam, ale na Twojego bloga nie wrócę – małe brązowe literki na żółtym, bez możliwości ich powiększenia – makabra! Żeby coś tu wpisać, przeniosłam się do Worda, skala 200%. A teraz copy -> paste …Pozdrowienia Jak masz ochotę, to izaszjg@poczta.onet.pl

    • ~Czerwona pisze:

      Witaj! Szczerze mówiąc nie pomyślałam o tych literach w taki sposób… Ale za to można kopiować, to już duży plus 😉 Wiem, że ten post poruszył w stopniu nader nieznacznym temat… Niestety Twój przykład pokazuje, że jest znacznie gorzej, niż myślałam. My, zdrowi, kompletnie nie ogarniamy, jakie przeciwności czyhają na niepełnosprawnych. Właściwie możemy brać pod uwagę tylko to, co się rzuca w oczy. Uważam, że za mało się o tym wszystkim mówi, za mało się pokazuje, jak pomagać, za mało uczula na to, że przecież są różne rodzaje chorób… A ludzi są często okrutni. Pozostaje mieć nadzieję, że coś się zacznie zmieniać, tak naprawdę, i to jak najszybciej… Pozdrawiam serdecznie !

  18. ~mamasynka pisze:

    Oj zgadzam się… znam ten ból, z wózkiem i coraz większym dzieckiem wnim jest baaardzo cięzko, ale dziecikak urośnie, zacznie chodzić…oni nie….w moim mieście też tragicznie jest. dobrze,że podejmujesz ten temat! pozdrawiam,powodzenia:-)zapraszam też do siebiehttp://miecdziecko.blog.onet.pl/

    • ~Czerwona pisze:

      Właśnie… Wielu z nas po prostu nie zdaje sobie sprawy, że w naszych miastach jest znacznie więcej ludzi niepełnosprawnych, niż widzi się na ulicach – bo zwyczajnie nie mają szansy wyjść samodzielnie z domu! Chciałabym im jakoś pomóc, nie tylko tym postem… Pozdrawiam serdecznie.

  19. ~danuta pisze:

    Wyobraź sobie, że wiele przychodni i urzędów, nie jest dostosowanych dla osób niepełnosprawnych. Bardzo dużo trzeba zrobić, by to zmienić. Pozdrawiam

    • ~Czerwona pisze:

      Dokładnie! Kiedyś przeprowadzono takie badani – osoba na wózku miała po kolei ocenić wszystkie urzędy. Wyszła nędza, nie dość, że nie było podjazdów, to jeszcze nikt jej nie chciał pomóc, nie tylko w wejściu (no mogli jej, powiedzmy, ze środka nie zauważyć), ale też w wyjściu z budynku… Smutne. Pozdrawiam.

  20. ~Kasia www.es-por-ti.blog.onet.pl pisze:

    ironicze ale prawdziwe, rozumiem cię choć jeszcze nie pracuje to dostrzegam utrunienia i niedoskonałości, głównie w kwestii przemieszczania się np. z domu na uczelnie…ach dużo trzeba zrobić jeszcze, dużo…

    • ~Czerwona pisze:

      Dla mnie to są już spore utrudnienia, zwłaszcza zimą -a co mają niepełnosprawni powiedzieć… Pozdrawiam tym serdeczniej, że, jak widzę, temat dotyka Cię bezpośrednio…

      • ~Kasia www.es-por-ti.blog.onet.pl pisze:

        tak niestety dotyka bezpośrednio :( a zima to istny koszmar dla mnie…pewnie dlatego tak jej nie lubie i oby była jak najkrótsza…Pozdrawiam:* miło że mnie odwiedziłaś:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *