5 z zalki, może dlatego, że można było mieć wszystkie notatki i książki na stole, a pytania były proste jak świński ogon i w dodatku znaliśmy je wcześniej? 😉 … Chyba najbardziej bezsensowne zaliczenie w moim życiu, ale przynajmniej jest ładna ocena w indeksie.
Dzwoniłam też do szefowej, żeby spytać, czy mogę przyjść dopiero w piątek zamiast jutro, a ona na to, że jasne, bo ona i tak jest nad morzem 😐 Ciekawe, kiedy zamierzała mnie o tym poinformować 😐 Gdybym sama nie zadzwoniła, to bym pojechała i pocałowała klamkę. Co oni sobie kurde myślą??? Wrrr.
Poza tym widziałam się z Darkiem, obrobiliśmy dupy wszystkim znajomym – normalka 😉 Zgodnie doszliśmy do wniosku, że albo z nami jest coś nie tak, albo z ludźmi dookoła, przy czym bardziej się skłaniamy o dziwo ku drugiej wersji (co jednak nie jest miarodajne, gdyż ja mam jak wiadomo oznaki depresji, a Darek już pół roku łazi do psychologa). Poszliśmy na piwko i herbatę waniliową, potem połaziliśmy po mieście i do Browaru na siku. Tam też w Piotrze i Pawle popsikaliśmy się jakimiś pseudoperfumami za 10zł i zastanawialiśmy się, co nam ten zapach przypomina. Opcje były różne, od oranżady, po odświeżacz do kibli, ale stanęło na dezodorantach z PRLu. Zresztą nieważne, co to przypomina, ważne, że ręka mi teraz od tego śmierdzi jak nie wiem co i nie chce przestać, mimo mycia jej juz 3 razy… Bleee, dlaczego jak się spryskam ukochanym Gucci Envy, to od razu przestaję to czuć, a jak takim szajsem, to wręcz przeciwnie?
Wróciłam oszołomiona darkowymi fuksami i licznymi propozycjami naukowej kariery, ale bardzo też podniesiona na duchu samym wyjściem i tym, że nie tylko mi się jakieś debilizmy przytrafiają. Ja dziś zaledwie jeden zaliczyłam, mianowicie jak jechałam autobusem, to zamiast zjechać w prawo na przystanek, pojechał sobie w pizdu dalej i w lewo. Najlepsze, że na tym ominiętym przystanku umówiłam się z Darkiem, a stamtąd mieliśmy jechać innym busem. Więc poszłam tam, Darek przybył, pogadaliśmy trochę i dopiero po 10 minutach skojarzyłam, że chyba ten przystanek jest wyłączony z ruchu To się trzeba nazywać…
Jutro Biolodzy na wycieczce vol.2, czyli wypad do Kórnika. Mam zostać zgarnięta na jakimś dziwnym przystanku, na który tata mnie musi zaprowadzić, ponieważ ja, rodowita poznanianka, niestety nie znam drogi. Drobiazg 😉
-
Najnowsze wpisy
Najnowsze komentarze
Archiwa
- Październik 2018
- Listopad 2017
- Maj 2017
- Październik 2016
- Kwiecień 2016
- Grudzień 2015
- Listopad 2015
- Czerwiec 2015
- Luty 2015
- Sierpień 2014
- Kwiecień 2014
- Grudzień 2013
- Wrzesień 2013
- Lipiec 2013
- Marzec 2013
- Grudzień 2012
- Listopad 2012
- Październik 2012
- Wrzesień 2012
- Sierpień 2012
- Lipiec 2012
- Czerwiec 2012
- Maj 2012
- Kwiecień 2012
- Marzec 2012
- Luty 2012
- Styczeń 2012
- Grudzień 2011
- Listopad 2011
- Październik 2011
- Wrzesień 2011
- Sierpień 2011
- Lipiec 2011
- Czerwiec 2011
- Maj 2011
- Kwiecień 2011
- Marzec 2011
- Luty 2011
- Styczeń 2011
- Grudzień 2010
- Listopad 2010
- Październik 2010
- Wrzesień 2010
- Sierpień 2010
- Lipiec 2010
- Czerwiec 2010
- Maj 2010
- Kwiecień 2010
- Marzec 2010
- Luty 2010
- Styczeń 2010
- Grudzień 2009
- Listopad 2009
- Październik 2009
- Wrzesień 2009
- Sierpień 2009
- Lipiec 2009
- Czerwiec 2009
- Maj 2009
- Kwiecień 2009
- Marzec 2009
- Luty 2009
- Styczeń 2009
- Grudzień 2008
- Listopad 2008
- Październik 2008
- Wrzesień 2008
- Sierpień 2008
- Lipiec 2008
- Czerwiec 2008
- Maj 2008
- Kwiecień 2008
- Marzec 2008
- Luty 2008
- Styczeń 2008
- Grudzień 2007
- Listopad 2007
- Październik 2007
- Wrzesień 2007
- Sierpień 2007
- Lipiec 2007
- Czerwiec 2007
- Maj 2007
Meta