Woda toaletowa

Rozumiem, że można mieć problem z urządzeniami elektronicznymi, z włosami, z gotowaniem czy z komunikacją miejską. Sama doświadczam, to wiem. Ale żeby w każdym publicznym kiblu musieć się zastanawiać, jak by tu puścić wodę z kranu…

Mogliby ustalić na to jakiś paragraf czy coś…

Ile ja się zawsze napracuję, żeby umyć ręce! Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym trafiła, no chyba że są dwie gałki ewidentnie do kręcenia. Gorzej, jak jest kran, a nad nim taka okrągła buła. I nie wiadomo, czy to trzeba nacisnąć, czy odkręcić, czy wystarczy podetknąć ręce… Zwykle próbuję wszystkiego i dopiero ostatnie działa. Czuję się przy tym jak debil. A nie lubię się czuć jak debil!

Na uczelni z kolei mamy jeden kran, który się, owszem, odkręca zupełnie zwyczajnie, tylko że jeszcze trzeba przytrzymać za główkę, żeby nie odpadł. Zdarza się też, że kran jest za długi w stosunku do umywalki i trzeba uprawiać bez mała ręczną gimnastykę, by poleciało do rur, a nie na łono.

Jednakże to i tak nic w porównaniu z kranami angielskimi. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego oni tam mają osobne krany do ciepłej i do zimnej wody. W hostelu, w którym nocowałam na początku, były przynajmniej tuż obok siebie, więc od biedy dało się to jakoś bezboleśnie zmieszać. Ale w mieszkaniu ten luksus nas ominął – umieszczono je centralnie na dwóch przeciwnych biegunach umywalki, w związku z czym 3 tygodnie myłam twarz w zimnej wodzie. Całe szczęście, że chociaż prysznic działał normalnie… Okropność.
Jednakże najefektowniejszy hit angielskich wynalazków objawił się w McDonaldzie. Przez 5 minut chwytałyśmy się wszelakich sposobów, żeby ta cholerna woda poleciała – ręce pod kran, przyciskanie z końską siłą, standardowe odkręcanie – i zero reakcji. Dopiero pan (pan! w damskim kiblu!) z obsługi poinstruował, że trzeba przycisnąć guziczek w… ścianie nad umywalką!
Co prawda na tej ścianie wołami było napisane, jak co robić, ale kto by się spodziewał, że tam właśnie znajdzie instrukcję obsługi tak bądź co bądź banalnej rzeczy??

Tyle czasu marnować na oczywistości… Powinni tego zabronić! 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *