Jako czołowa specjalistka od faz wszystkiego, co występuje, stwierdzam: jest faza radości, faza pobudzenia intelektualnego i fizycznego, faza seksu i tylko seksu, faza PMS i faza nienawiści połączonej z obrzydzeniem.
Jestem, rzecz jasna, na pograniczu faz 2 i 3.
Przez głowę przelatują mi wyłącznie piosenki o zabarwieniu seksualnym. Nie ma zmiłuj, I’m horny, horny horny horny! I żeby było jeszcze głupiej, horny na bliżej niesprecyzowany obiekt. Tzn. jeden jest sprecyzowany, ale nieosiągalny, a co za tym idzie wpędzający w doła, więc o Nim myśleć nie mam ochoty, nie w tej fazie.
No to sobie wyobrażę jakiegoś, a co.
Pupę musi mieć ładną. Subiektywne, wiem, ale ująć tego inaczej nie sposób. Jest taki typ pup, które mi się podobają od jednego rzutu oka, jakiś taki wąski i jędrny 😀 Dzisiaj na spacerku się poprzyglądałam i w sumie to z tymi tyłkami nie jest tak tragicznie. Lecz ponieważ tyłek to nie wszystko, mam w zanadrzu coś jeszcze. Właściwie cały arsenał „czegoś jeszcze”. Twarz, oczy, cholera, nawet brwi! Usta… Nos… Ładne kości policzkowe (tfu! jarzmowe)… Włosy – jakaś fryzura, ale nie za starannie ułożona, bo metroseksualisty też nie chcę; ramiona – szerokie, ale nie za bardzo; sylwetka wyprostowana, bo to oznaka pewności siebie… No niestety, mimo całej mojej chęci do ratowania świata i pociągu do ludzi nieśmiałych potrzebuję faceta odpornego psychicznie, który by potrafił tupnąć nogą tak, żeby mnie to tupnięcie niemal do orgazmu doprowadziło itd. hihi.
Dobra, to już podchodzi pod związek, a ja rozważałam na podstawie tak pustego argumentu jak wygląd. Czyli bez związku ze związkiem 😉
Ubiór. Ubiorem można zdziałać cuda. Ciekawe, że u dziewczyn połączenie dżinsy plus czarna kurtka kompletnie mi się nie podoba, a u mężczyzn wręcz przeciwnie. Ostatnio nawet na tak ubranym panu sprawdziłam siłę swego spojrzenia. Jest siła, i to jak cholera!
Ktoś (ten ktoś już wie, kto ;P) bardzo się dziwił, że rejestruję też taki szczegól, jak kształt czaszki. No ale jak można tego nie rejestrować? Przecież fryzurę się dobiera do kształtu czaszki właśnie, a facet z nędzą na łbie mnie nie pociągnie na pierwszy rzut oka. Czyli czaszka musi być!
Nade wszystko zaś proporcje! I nie ma wielkiego znaczenia, czy jest chudy, czy wręcz przeciwnie, bo każdą opcję można zniwelować. Zdarzyło mi się fantazjować o obfitokształtnym, że neologizm sobie stworzę, facecie, który jednakże był tak wyraźnie pewny siebie i dodatkowo zadbany w każdym aspekcie tego słowa, a przy tym rozkosznie męski, że do tej pory żałuję, iż to kolega A. 😉
Żeby to był, no, taki… samiec!
A najlepsze, że to wszystko można sobie o kant tyłka (nawet i ładnego) roztrzaskać, gdy już ten wypatrzony i idealny się np. dennie odezwie.
To może prościej robić to w ciszy?
(Przepraszam, że notka jest pozbawiona głębi, chora, nie ma sensu i wyraża li jedynie instynkt przetrwania gatunku, ale faza ma swoje prawa.)
(Tak fokle to niesamowicie dużo wyjaśniłam, nie? Kiedy nie mam ideału. Po prostu jeden się podoba, a drugi nie i tyle.)
(To po co ta notka?)
(A skąd ja mam to wiedzieć? Chciałam, to napisałam.)
Push up
Your body, your body next to mine
Push up
I gotta make that sexy booty mine
Push up
And shake it, baby shake that ass
Push up
I love it when you feel like getting nasty
(Freestylers „Push up”)