Chwilami czuję się taka głupia. Jakby mój mózg do minimum ograniczył możliwość zapamiętywania i rejestrowania, żeby reszta mogła funkcjonować jako tako; tak jak w emule się zmiejsza prędkość maksymalną, żeby komputer nie dumał przy każdej innej czynności. Jak ludzie to robią, że pamiętają to, czego się nauczyli 50 lat wcześniej? Ja zapamiętuję ciekawostki, bzdurki, ale gdy przychodzi mi opisać np. jakiś podstawowy biologiczny proces dokładnie, krok po kroku, to już ani be, ani me. Im dłużej jestem na studiach, tym więcej widzę u siebie braków z poprzednich lat. Wszystko się zazębia, a ja już prawie nic nie pamiętam z, dajmy na to, pierwszego roku. Ba, niewiele kojarzę choćby z zeszłego semestru! Coś tam było, wiem, że kiedyś to umiałam, tylko już nic z tego nie zostało… A w drugą stronę idąc – im więcej się uczę, tym więcej widzę do nauki, tym gęściej się nakładają pytania, tym mniej jest wszystko jasne i klarowne.
Objaw uwstecznienia czy zwyczajnie niskie IQ?
A może to przez tę lukę emocjonalną… 😉