Gdy byłam mała, chciałam mieć obrzydliwie dużo kasy, żeby mieszkać w domu z basenem, codziennie jeść krewetki, a wakacje spędzać na egzotycznych wyspach. Pragnienie moze niekoniecznie się zmieniło, lecz podejście do bogactwa na pewno, zwłaszcza po tym, co usłyszałam.
Kolega opowiedział mi historię pewnej kobiety i jej rodziny. Są tak bogaci, że jak im ukradziono auto, to od razu kupili sobie nowe za 2 miliony zł. Pomyślicie – fajny żywot, żaden wydatek nie stanowi problemu. Tylko co może być fajnego w tym, że gdy idą spać, to dom zamykają na 4 spusty, włączają wszystkie alarmy, a wydarzeniem roku jest podróż pociągiem dorosłej córki?
To ja już wolę być szarą myszką, a za to nie musieć się martwić, że kogoś z mojej rodziny porwą dla okupu, że ktoś na każdym kroku może na mnie dybać. Móc się ruszyć bez stałej kontroli, pójść na zwykły spacer bez telefonu.
A co by było, gdybym wygrała w totolotka jakąś potężną sumę? Chyba bym się bała przyznać. Nie dość, że od razu znalazłoby się pełno potrzebujących, którzy od lat mnie znają, chociaż się nie odzywają i zupełnie przypadkiem właśnie teraz sobie o moim istnieniu przypomnieli, to jeszcze zaufanym osobom mogłoby się cosik wymsknąć i ktoś by mnie pewnego pięknego dnia walnął w głowę czymś bardzo ciężkim.
Tylko jak bym się wytłumaczyła, skąd mam forsę na np. nowy dom? Zaczęłabym kręcić, a wtedy posypałyby się przyjaźnie, więzy z rodziną. Kasa potrafi wszystko zniszczyć, wszystkich poróżnić.
Wniosek jest prosty: co za dużo, to niezdrowo. Pewnie, chciałabym mieć więcej pieniędzy, w końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chciałabym mieć ich tyle, by godnie żyć, nie zastanawiać się, czy jak kupię parę spodni, to mi starczy na prezenty na Gwiazdkę i takie tam. Wybudować kiedyś dom i mieć na benzynę. Ale miliony mi niepotrzebne. Przecież nie dadzą mi wolności wyboru, nie zmniejszą kompleksów, nie zapewnią zdrowia, no i ile w końcu można kupować? Owszem, mogą być fajnym narzędziem do spełniania marzeń, tylko czy aby na pewno wtedy te marzenia są takie, jakie były pierwotnie, niesplamione piętnem fanaberii?
Nie mogę powiedzieć, że gdybym miała wybór między biedą a bogactwem, wybrałabym biedę. Taka deklaracja byłaby czystą hipokryzją i w ogóle bzdurą, sama sobie bym nie uwierzyła. Dlatego wolę nie mieć wyboru 😉 A raczej robić swoje na miarę sił i żyć normalnie. Dobrze jest jak jest.
______
Dzisiaj dostałam wiadomość, że bardzo bogaty pan właśnie leży w śpiączce, bo zaniedbał wizyty u lekarza, i nie wiadomo, czy się obudzi ani czy w ogóle przeżyje. I na co mu były te miliony, skoro nawet ich nie wykorzystał tak, jak w pierwszej kolejności powinien?