Enter

Zaczynała się jesień. Słońce świeciło już inaczej, jakby bardziej melancholijnie; niebo też miało inny odcień, odcień obawy przed utratą ciepła. W końcu czekały je coraz krótsze spotkania…
Jednak wszechobecne czerwienie, brązy, żółcie i wciąż jeszcze zielenie pyszniły się na tyle nieskrępowanie, że odwaga pary kochanków nie opuszczała. Byli razem, związani na dobre i na złe. Razem patrzyli, jak ludzie biegają, nie zwracając na nich uwagi, chociaż bez nich byliby niczym. Razem czuli się nieswojo, gdy ktoś nieoczekiwanie przystawał i bezczelnie się im przyglądał. Razem śmiali się z zabaw dzieci, beztroskich i niewinnych jak zawsze. A gdy niebo płakało, słońce zawsze mu na to pozwalało, po to, by po wszystkim wziąć swe kochanie w objęcia, otrzeć łzy i znowu napełnić je nadzieją.

Chodziłam ulicami. Spotykałam ludzi, każdy miał swoją historię. Szczęśliwy lub nie, zawsze jednak z jakimś wspomnieniem, które chciałby wymazać z pamięci, oraz takim, które warte byłoby zatrzymania.
Zrywałam grzyby, kupowałam ubrania na chmurne i niechmurne dni. Śniłam o miłości i śmiałam się z codzienności. Pochylałam się nad cudzym cierpieniem i sama cierpiałam. Nic nadzwyczajnego. Tylko że…

Odnajdywałam realne życie. Uczyłam się stawiać mu czoło i dostrzegać w tym coś wspaniałego. Czy jest lepsze od wirtualnego? Ciekawsze? Trudniejsze?
Nie wiem. Ale jest prawdziwsze.

Dobre doświadczenie, chociaż ogromnie mi brakowało komputera. Was. Pisania. Muzyki.
Jednak jestem wdzięczna losowi, że zrobił to w tej właśnie chwili. Bo za bardzo się uzależniałam.

Odświeżona, z nowym spojrzeniem na świat, z uświadomieniem sobie, że internet nie wyleczy mnie z niczego – daję się znowu wciągnąć. Tym razem nad tym panując.

No to jestem :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

26 odpowiedzi na „Enter

  1. ~Kipod pisze:

    Mnie się też czasem wydaje, że panuję. Tak samo jak z paleniem. Przecież jakbym chciał to bym rzucił. Od kilkunastu lat tak często to powtarzam, że już prawie uwierzyłem 😀 Pozdrawiam

    • ~Czerwona pisze:

      No właśnie się tego boję, że znów nie zapanuję. Ale niedawno się przekonałam, jak silną wolę potrafię mieć, gdy coś mi szkodzi, więc mam nadzieję, że jakoś tam się ograniczę. Czego i Tobie życzę – po kiego grzyba palić? Lepiej sobie gumę kup 😉

      • ~Kipod pisze:

        Palę, bo lubię! To kolejna głupia odpowiedź, którą powtarzałem tak często – że też prawie uwierzyłem. A z tą gumą to się jakoś nie widzę, bo wszak jest dokładnie jak z mottem Twego bloga, tym na obrazku powyżej :)) Pozdrawiam

  2. ~anuśśś pisze:

    wreszcie!internet odbiera nam życie, taka prawda, fantastyczny złodziej czasu i tego co obok nas;) dlatego wpadam co dwa dni i tylko ja wiem jak ciężko mi się oderwać od bloga i ludzi, których dzięki niemu poznałam. w realu kogoś widzisz i trochę musi potrwać zanim zobaczysz jego rozterki, smutki i radości, na necie najpierw poznajesz człowieka od środka, a potem, być może, kiedyś go spotkasz… i samemu się zdziwisz ile wiesz o kimś, kogo na oczy widzisz po raz pierwszy. pozdrawiam;)

    • ~Czerwona pisze:

      Trochę odbiera, trochę daje… Ale trzeba znaleźć jakiś złoty środek, bo inaczej życie nam przecieknie – dosłownie! – przez palce… Co dwa dni to dobry patent, tylko że ja bez muzy nie żyję i to jest ten ból…

  3. ~Katia pisze:

    I ja się bardzo cieszę, że jesteś. I nawet jeśli odmieniona, to jeszcze na lepsze. I fajnie :) Buźka :*

    • ~Czerwona pisze:

      Z perspektywy czasu mogę powiedzieć – taka awaria ma też swoje dobre strony 😉 Ale cieszę się, że znów mam Was na codzień :) Buziak!

  4. ~M. pisze:

    Przede wszystkim-witam serdecznie po generalnie dłuuuuugiej nieobecności! A co do uzależnienia od komputera i netu-to fakt niezaprzeczalny-jesteśmy uzależnieni-sam kilka razy podczas awarii sprzętu przeżywałem podobny „syndrom odstawienia”, błąkałem się po domu, próbowałem zapełnić lukę książkami i TV-ale to nie to. Parafrazując znane powiedzenie-z Internetem źle, bez Internetu jeszcze gorzej… Ale takie przymusowe odłączenie ma swoje plusy, o któych napisałaś-zaczynamy zwracać uwagę na otaczający nas świat i zdajemy sobie sprawę ile rzeczy nas w realu omija. Tym samym pomaga nam to próbować znaleźć złoty środek-między rzeczywistością a wirtualem. W każdym razie wszyscy się cieszą z Twojego powrotu i ja oczywiście również przyłączam się do tego chóru! Pozdrowienia!

    • ~Czerwona pisze:

      Radykalne cięcia to niekiedy jedyna terapia antyuzależnieniowa 😉 Internet ma swoje niezaprzeczalne plusy, ale trzeba pamiętać, że jest tylko narzędziem, nie celem samym w sobie. Można się pogubić, ja chwilami naprawdę już czułam, że wolę ten świat – na szczęście ktoś nade mną czuwał :) Jednakowoż bardzo mnie cieszy, że po miesiącu nieobecności o mnie nie zapomnieliście – dzięki serdeczne! :)

  5. lAdy_dominiQue pisze:

    no, Kobieto. wczoraj długo musiałam siedzieć, żeby nadrobić zaległości w czytaniu Twojego bloga. teraz już będę na bieżąco. bo naprawdę jest co czytać. piszesz świetnie (świadczy o tym ilość wybuchów niekontrolowanego śmiechu-jak coś wywołuje takie emocje to znaczy, że jest dobre) pozdrawiam ciepło:] domini

    • ~Czerwona pisze:

      Fakt, troszkę Cię tu nie było; w takim razie jednak chyba dobrze, że chociaż ten miesiąc pauzowałam, bo inaczej byłoby tego jeszcze więcej 😉 Cieszę się, że dzięki mnie się trochę pośmiałaś – to najlepsza zachęta do dalszego pisania. Pozdrawiam! :)

  6. ~małarurka pisze:

    Tylko jak kontrolować????

    • ~Czerwona pisze:

      Nie wiem… Chyba musi się komputer zepsuć, i to nie krócej niż na miesiąc; bo tydzień czy dwa to za mało, żeby cokolwiek zrozumieć i się przyzwyczaić 😉 A potem to już kwestia silnej woli – dopiero teraz zatem czeka mnie największa próba – dam radę czy znowu…

  7. LadyQ pisze:

    hehe no widze, widze, ze jestes;)) a slinilas sie jak kom się uruchamial?

  8. ~izavel pisze:

    Nic nie dzieje się bez przyczyny podobno…:) ps. Dobrze, że jesteś:)

  9. ~Domini88 pisze:

    Cieszę się:*

  10. ~motylek pisze:

    jesteś pewna, że panujesz? ja już kilka razy myślałam, że się uodporniłam i za każdym razem powracałam do „nawyku”. ech…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *