Dziesiąty grosz

Poszłam na Garncarza. Wybrałyśmy z E. wersję z napisami, ponieważ jestem zdania, że dubbing w filmach, które nie są filmami animowanymi, to zwykły sadyzm. Chociaż nie powiem, i on miewa swoje wielkie chwile (tzn. dubbing, nie sadyzm), np. na jednym Garncarzu z serii, podczas sceny w knajpie, gdy bohaterowie rozmawiali o wielce ważnych rzeczach, wręcz sprawach życia i śmierci, w tle odezwała się baba, obwieszczając głosem jak marmolada, iż „flaki się skończyły”. Co najlepsze, nikt w kinie tego nie zauważył oprócz nas, więc tym bardziej dostałyśmy ataku śmiechu, który dawał znać o sobie już przez cały seans, przez co nie dane nam było się odpowiednio skupić.

Wczoraj, by wczuć się w nastrój grozy i nie narażać na niespodzianki śmiechawkowe, zdecydowałyśmy się na wspomniane napisy.

Cóż mogę rzec. Biorąc pod uwagę cel, to tak nie bardzo się udało. No bo jak tu się nie śmiać, gdy słyszę: „Cedrik zmarł w wyniku śmiertelnego wypadku”, a czytam efekt radosnej twórczości jakiegoś najwyraźniej wychowanego na Kaziku tłumacza, czyli że ów Cedrik zmarł, owszem, ale na „nieleczoną anginę”. Myślałam, że mi się przywidziało, nie takie omamy się w końcu miało, ale E. potwierdziła moją wersję niekontrolowanym chichotem.
Aha, pamiętam jeszcze „brzydal” zamiast „chłopiec”; ale to już fraszka przy wymienionym wyżej.

Chętnie bym się przeszła drugi raz do kina, żeby wyłapać więcej (bez wątpienia się znajdzie), bo naprawdę taka radość rzadko sie trafia. Najwyraźniej panu tłumaczącemu przyświecał wyższy cel: keep smiling cokolwiek by się nie działo, nawet jak mordują i giną. W końcu co za różnica, jaka zaraza załatwiła tego Cedrika; ważny efekt. A skoro jest ten sam w każdym przypadku, to dlaczego by nie wprowadzić zgrabnego urozmaicenia?

Absolutnie pochwalam te poczynania. Jakby nie było, dół mi minął jak ręką odjął ;P

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

19 odpowiedzi na „Dziesiąty grosz

  1. ~Kipod pisze:

    Wiesz tłumaczenia zawsze mają to do siebie – że najgorzej tym, co rozumieją oryginał. Sam pamiętam rotfla kiedy dowiedziałem się, że „Dirty Dancing”, to „Wirujący seks”, a „Die Hard”, wystąpiło u nas jako „Szklana pułapka”. Że o tłumaczeniach książek nie wspomnę. Ot tylko dla przykładu, wpadły mi w ręce ostatnio dwa tłumaczenia. „Dune” Herberta przetłumaczone tak, że odechciewa się czytać po pierwszych stronach, czy słynne już „Ulepszone” tłumaczenie trylogii Tolkiena, gdzie bodaj pojawiły się krzaty, czy krasnoludy jakieś. Najgorzej, jak tłumacz ma olbrzymią ochotę dołożyć coś „dobrego” od siebie. I tylko jedno tłumaczenie porażało mnie zawsze swą doskonałością, „Mechaniczna pomarańcza”, gdzie na potrzebę książki zbudowano cały język. Raz oparty o zapożyczenia z angielskiego, za drugim zaś z rosyjskiego. I tak to wydano. Dwie książki w jednej oprawie. Cudo. Pozdrawiam.

    • ~Czerwona pisze:

      Najgorzej, kiedy książka ma dużo zwrotów charakterystycznych dla danego środowiska, albo gdy właśnie jest to nowy świat, gdzie neologizmy są na porządku dziennym. Wtedy trzeba bardzo uważać, żeby nie zrobić z tłumaczenia zwykłego mydła. A co do tytułów – „Wirujący seks” to hit nad hity, ale w tym wypadku mamy do czynienia z chęcią przyciągnięcia widza (płytkie, ale prawdziwe). Marketing, co zrobić. Natomiast kompletnie już nie rozumiem beznadziejnego tłumaczenia samego filmu – to też ma zachęcać widzów? Dla mnie to akurat samobój.”Mechanicznej pomarańczy” nie czytałam, ale w przyszłym tygodniu zapisuję się wreszcie do biblioteki, więc wszystko przede mną :) Pozdrawiam.

  2. marta_brzoza pisze:

    Harry Potter to dla mnie ucieczka, ale ten czytany, książki go niszczą – po obejrzeniu filmu Harry nie jest już magiczny, to tylko głupi wytwór popkultury nastawionej na kasę

    • ~Czerwona pisze:

      Wiadomo, że książka to magia w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale najnowszy film naprawdę mi się podobał, miałam ciarki na plecach, a już Bellatriks i Luna były absolutnie genialne :)

  3. ~Lady Q pisze:

    ojej jak ja bym tak chciala. moj kulawy a nawet bardziej angilski nie pozwala!;)

    • ~Czerwona pisze:

      Ja tam też jakimś specem nie jestem, zwłaszcza od mówienia… Jednakże większość rozumiem, a już na pewno takie ewidentne zwroty, które znam na pamięć chociażby dzięki książce; w tej zaś z pewnością nie było mowy o ANGINIE 😉

      • ~euniceczar pisze:

        Widze ze wkrecil sie moj ulubiony temat:D Sage o Ludziach Lodu przeczytalam cala i naprawde lekko i szybko sie czyta kazdy tom:D jak sie wciagniesz to nie bedziesz mogla przestac….pamietam to byly ostatnie wakacje w liceum a ja calymi dniami lezalam na plazy i pochlanialam kolejne tomy…..nie chcialo mi sie chodzic do biblioteki wiec wypozyczalam po 5 tomow i przewaznie w 2 dni byly przeczytane…wtedy mialam czas:D a pani w bibliotece podejrzewala ze ja tych ksiazek nie czytam tylko je wypozyczam zeby miec wiecej na karcie:D hehe niektorzy nie wiedza co to pasja:D jak wychodzi nowy Harry to ja nawet do egzaminu sie nie ucze tylko siedze nad nim bez przerwy:D

        • Czerwona pisze:

          Ja czekam, żeby zdać egzaminy i wtedy spokojnie odlecieć 😉 Połykam wtedy bez wyrzutów sumienia, och, co za rozkosz! A Sapkowskiego to sobie zawsze z rodziną wydzieraliśmy i czytaliśmy na wyścigi: kto będzie pierwszy w dorwaniu kolejnego tomu 😉 Uwielbiam fantasy tak bardzo, że gdy mi ktoś przerwie, to uuu, potrafię zabić wzrokiem 😉

          • ~anuśśś pisze:

            wiedźmina uwielbiam, był dla mnie typem Sean’a Connery z filmu „Twierdza”…ale nasza polska adaptacja tej książki odwiodła pewnie wielu ludzi od przeczytania tej fascynującej historii, obsada mdła, pozbawiona uczuć, nawet wizualnie do niczego, realia prosto z Krzyżaków, smok… ludu mój ludu, żenada!!!pozdr…

          • ~Czerwona pisze:

            Tak… I przede wszystkim – scenariusz o-kro-pny! Za dużo chcieli pokazać naraz i wyszło, że nie pokazali nic. Gdybym nie czytała książki, to nic z tego filmu bym nie zrozumiała. Profanacja, wstyd i hańba… Chociaż Żebrowski był cacy 😉

          • ~Lady Q pisze:

            dla mnie zawze bylo tak, ze najpierw ksiazka potem film;)) inaczej mysle ze nie ma zbytniego sensu, szczegolnie gdy ksiazka wielowatkowa jest;))

          • ~Czerwona pisze:

            Też tak wolę, chociaż nie zawsze się uda 😉 Np. „Milczenie owiec” najpierw widziałam, potem czytałam; ale tam akurat obie wersje zrobiły na mnie wielkie wrażenie.

        • ~anuśśś pisze:

          oj tak…kocham te książki, romans, magia, namiętność… jeju, jak ja się nie mogłam doczekać na kolejny tom, wychodziły co miesiąc, katorga prawdziwa;)teraz mam wszystkie, kiedyś do nich wrócę, teraz jest tyle nowych rzeczy do przeczytania…pozdr;)

  4. ~anuśśś pisze:

    a ja czekam na „Straż Dzienną” książki znam na pamięć… tłumaczenie z rosyjskiego, też dostarcza rozrywek… pewne zwroty sie pamięta, przy niektórych pękasz ze śmiechu…to taki wtręt tylko…hmm…osobista dygresja chyba nie na temat, ale co tam, grunt że dół poszedł sobie w siną dal!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!buźki 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Hm, ja nigdy nie trafiłam na tę książkę, filmu też nie widziałam, tzn. „Nocnej” … Widzę, że mam sporo do nadrobienia! I jeszcze mnie „Ludzie lodu” nęcą, a to ma tyle tomów… Najgorzej jak jest wybór 😉 Buziak

      • genever@op.pl pisze:

        moja droga, wszystkie trzy patrole (dzienny, nocny i zmroku) mam w domu w wydaniu książkowym, jak również Ludzi Lodu, stare wydanie, od tych książek zaczęła się moje nieskończona i wielka miłość do Norwegii, demonów i czarownic….tylko jakby ci to pożyczyć???anuśśś 😉

        • Czerwona pisze:

          Będziemy główkować, jak nie znajdę w bibliotece 😉 Ale tak czy siak dziękuję za dobrą wolę! :*

          • ~euniceczar pisze:

            Czasem mam wrazenie ze najwiecej utalentowanych pisarzy tworzy nurt fantasy:D Akurat z Wiedzmina trafilam tylko na jeden tom reszta w bibliotece zawsze zajeta byla ale w koncu nadrobie braki…jak znajde czas:D Szkoda ze na zajecia musimy czytac nieporownanie mniej ciekawe lektury…Uwielbiam cykl Mroczna Wieza Kinga,Miecz Prawdy Goodkinga,Swiat Czarownic Norton i wiele wiele innych o Swiecie Dysku nie wspominajac…teraz nie mam czasu na latanie po bibliotekach szukajac normalnych ksiazek bo moj czas pochlania zdobywanie i o ile sie zdazy:) czytanie artykulow na zajecia…ze o wymaganej liscie lektur nie wspomne:( studentki polonistyki nie maja latwego zycia i prawa wyboru lektury do poduszki:D ale moze w tym roku bedzie lzej….

          • ~Czerwona pisze:

            Faktycznie coś w tym gatunku jest takiego, że wymaga od pisarza więcej talentu… W końcu tam się tworzy zupełnie nowy świat, nie tylko dialogi i historie. Och, polonistyka… Jak ja nie lubiłam pisać wypracowań 😉 Ale robić pracę mgr o fantasy to bym chciała 😉 Macie taką możliwość?

Odpowiedz na „~Lady QAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *