Smaki, przysmaki, przedsmaki

Kocham moje miasto w burzy. Nawet gdy strumienie płyną po bruku, z dachów kamieniczek wielkimi kroplami kapie woda i trzeba biec do tramwaju. Ciepło, radosne spotkania i przytulne knajpki ze smacznym jedzonkiem – ach ach :)

Jakiś czas temu byliśmy na Grand Budapest Hotel. Cudo! Wyśmienity film, z historią właściwie o niczym, ale za to jakim sposobem pokazania, nakręcenia, gry aktorskiej… Gładka elokwencja i iście konsjerski sposób wysławiania się – autentycznie przysmak dla uszu. Gorąco polecam!

A tak poza tym – czekam na lato i oczywiście MŚ, z drineczkami i piwkiem w ogródku, aktualnie mając przedsmak w postaci LM, podniecania się Cristiano (gnojek pewnie ma niewiele pod kopułą, ale i tak go czczę, za geniusz i tyci tyci odrobinę 😀 za to, co zapewne ma gdzie indziej :D) i ciepłego powietrza, które w radiu określili jako wietnamskie 😉 Duszność nad dusznościami, chociaż… brakowało mi tego. Coraz bliżej lato! Jeszcze tylko chłopa sobie znajdę i dostąpię pełni szczęścia 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na „Smaki, przysmaki, przedsmaki

  1. ~M. pisze:

    Witaj na starym blogu 😉

    Jakby Ci to nie przeszkadzało, to zrób znowu specjalnie dla mnie w tekście wpisu taki odnośnik TU do nowego bloga. Bo lubię zerkać na stary, a potem przeskakiwać na nowy blog…

    :-*

  2. ~zapalka pisze:

    Mam ogromna ochote ten film obejrzeć, nawet jesli jest o niczym, obsada swietna wiec dla obsady :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *