Nasza weselna przygoda rozpoczęła się od tego, że zapakowałam do torebki… suchą bułkę 😀 Stwierdziłam bowiem, że zanim tam dojedziemy, już z 3 razy zdążę zgłodnieć, i rację miałam, zresztą nie tylko co do siebie, więc gdy dziewczęta zaczęły jęczeć w aucie, że im burczy w brzuchu, uczciwie podzieliłam się pokarmem. Żeby nie było – nie praktykuję tego przed każdym weselem 😉 Niemniej pomysł uważam za przedni, gdyż dzięki tej bule dotrwałyśmy bez problemu do obiadu 😀
Po ślubie przypadła mi w udziale rola odbierającej od gości kwiatki, zatem stałam tam uszczęśliwiona coraz bardziej powiększającym się naręczem pachnących bukietów. To jednak jest zdecydowanie moje powołanie!
Na weselu posadzono nas przed 3 osobnikami płci męskiej i w wieku zbliżonym do naszego. Lody puściły już po pierwszym toaście, który nasz stolik urządził jeszcze przed oficjalnym 😉 I zaczęła się imprezka. Panowie jak jeden mąż wkładali dużo zapału w podrywanie nas, przy czym nie miało specjalnie znaczenia, kto akurat którą podrywa. Podrywaniu towarzyszyło polewanie, na szczęście od początku ustanowiłam, że piję wino ze spritem, i tylko to chyba uchroniło mnie nazajutrz od kaca oraz wszelkich innych przykrości. Niemniej wstawiona byłam dość mocno, skoro np. zupełnie nie pamiętam, kiedy nabiłam sobie na nodze guza wielkości piłki tenisowej.
Tereny otaczały nas piękne, pałacyk, trawka, stawy, altanki, dlatego w międzyczasie poszłyśmy z dziewczynami na spacer, który polegał na tym, że cykałyśmy sobie coraz głupsze zdjęcia, aż w końcu wpadłyśmy na pomysł, że pouprawiamy aerobik i to udokumentujemy, tzn. że będziemy skakać, a jedna z nas porobi nam zdjęcia. Kiedy nazajutrz przeglądałam te foty, autentycznie prawie popuściłam z radości, połączenie Jeziora łabędziego, przysiadów i imitacji robienia kupy wyszło nam nader sprawnie ;D
Potem panowie zaczęli sobie poczynać coraz odważniej, jeden nawet zaczął mnie całować, co było dość miłe, bo się trafił całkiem przystojny, ale prawdę mówiąc jakoś kompletnie nie zrobiło to na mnie wrażenie. Jak tak o tym teraz myślę, to stwierdzam, że albo chodzi o feromony, albo jednak o jakieś połączenie jaźni czy choćby namiastkę inteligentnego flirtu. Wtedy zaś tak znienacka jakoś wyszło i zimna jak głaz byłam. A może to intuicja, jakiś wewnętrzny zmysł mnie ostrzegł? Nie omylił się w każdym razie, ponieważ później dowiedziałam się, iż koleś ma ŻONĘ. Mało tego, oni wszyscy, jak się okazało, byli zajęci, a zachowywali się niczym wolni i chętni. Na szczęście wieść ta doszła do nas dopiero na końcu imprezy, więc nie popsuła nam wieczoru. Jedynie w drodze powrotnej dałyśmy upust oburzeniu, przy okazji smętnie dochodząc do wniosku, że chyba nigdy nie znajdziemy normalnego faceta, a nawet gdyby, to ci tutaj skutecznie obrzydzili nam wszelkie związki.
Niemniej wesele było bardzo fajne i wybawiłam się za wszystkie czasy. Chociaż uważam, że złapanie przeze mnie welonu jest wyjątkowym marnotrawstwem, powinna go chwycić panna z realnymi szansami na zamążpójście 😉
mówią, że pierwszy pocałunek jest decydujący, ponoc mózg kobiety bada śline faceta pod kątem płodności i juz wtedy wiesz czy koleś zostaje czy odpada;) a poza tym żonaty był!? a gdzie żona? dziwne to powiem ci;) ale jezioro łabędzie na pewno było ciekawe hi hi;)
Możliwe, ale mój mózg chyba generalnie najpierw bada faceta na inteligencję 😉 Może dlatego ten nie miał większych szans, za mało go zbadałam, hi hi. Ale biorąc pod uwagę, ze był gnojkiem, to dobrze 😉 Nie wiem, też mi się to dziwne wydaje, ale różnie bywa, ludzie mają alergię na wesela albo miejsca nie było, nie wiem 😉 Nie żałuję w każdym razie, w sobotę idę na kolejne wesele, może tam się trafi ktoś godniejszy, buahahaha 😉
znowu masz wesele?! ja też chcę! ale ci dobrze! może któryś z gości przejdzie test hi hi hi;) ale to fakt bez inteligencji ani rusz, i poczucia humoru…;) buziak!
Ja już mam dość wesel na bardzo długo 😉
Skoro Ty nie masz szans na zamążpójście, to pomyśl jak okrutnie opóźniłaś to wszystkim tym „gotowym”, które bukietu nie złapały ;))
To nie moja wina, mogły wykazać większy zapał, rzucać się czy co, mi tam on wcale nie był potrzebny 😉
Złapałaś welon, no no 😛
Tak, bez sensu całkiem
Wybawiłaś się jak surykatka ;))) A welon to welon – skoro złapałaś, nie ma wyjścia. Nie unikniesz przeznaczenia i pewnie niedługo wpadniesz na księcia z bajki z naręczem kwiecia. Ja Ci to wieszczę :)))
Przykro mi, ale obawiam się, że to jest przypadek beznadziejny i nawet najlepsza wróżba nie pomoże 😉 Złapałam kiedyś welon, Zagadkowy krawat, jak widać nic z tego… Chociaż zaraz, przecież on się żeni w tym roku 😉 Ha ha 😉 Ale spoko, w sb znów mnie czeka wesele, więc jeśli znów złapię welon, to wspomogę Twe proroctwo i jako żywo chyba się zapiszę na Sympatię czy cóś, promis 😉
A nie, Sympatia nie – tam same jednorazówki są. Po co sobie komplikować życie? :))) Znam tylko jeden przypadek, gdzie ludzie się spotkali i pokochali (we wrześniu pierwsza rocznica ślubu). Ale inne miejsca, inne możliwości… Czymaju za słowo, wróżba musi się spełnić :)))
W innych miejscach tak samo trzeba robić odsiew z jednorazówek, nie ma na to reguły. Ja też znam ludzi, którzy się poznali na Sympatii, więc chyba nie można generalizować Zresztą… jakie to by mogły być w sumie inne miejsca…
…muszę bywać częściej… kto wie co wyjdzie z tej łapaniny” – jeszcze przeoczę Twoje weselisko 😉 Pozdrawiam.
Nie wydaje mi się, żeby to prędko nastąpiło, ale też uważam, że Twoje bywanie tu częściej jest jak najbardziej wskazane ;)))
Oj oj, welon złapany więc i szansę na zamążpójście się powiększają 😉
Ja tam się do tego jakoś wielce nie palę, wystarczyłby po prostu normalny facet 😉
W ogóle faaaaaaajne chłopaki, że żon nie zabrali. :O A Ty tak nie gadaj nie gadaj o tych nierealnych szansach, bo wiesz, że to nigdy nie wiadomo. :)))) I są porządni faceci na tym świecie. Znajdują się, kiedy przestaje się ich szukać. O i tu taki cytat z Puchatka mi pasuje: „Jeżeli szukasz Domu, a znajdujesz Piaszczysty Dołek, zacznij szukać Dołka. W ten sposób będziesz pewny, że Dołka więcej nie znajdziesz. Natomiast znajdziesz wtedy być może co, czego wcale nie szukasz, i może to będzie włanie to, czego szukasz naprawdę.”
To ja już nie wiem, kogo bym musiała szukać, kobiety? ;D W moim przypadku chyba już nawet ta zasada nie działa 😉