Dotkliwe próby charakteru

W moim życiu cyklicznie co roku rozgrywa się podobna scenka rodzajowa. Scenka, która dostarcza sprzecznych, acz na ogół (wychwalajmy Pana!) równoważących się wrażeń – trochę pozytywnych, trochę negatywnych. Czyli z wizytą duszpasterską wpada ksiądz i ministranci w liczbie dwóch. O ministrantach potem, ale nie zapominajmy o nich, bo odgrywają kluczową rolę in plus. Na pierwszy zaś ogień piekielny pójdzie ksiądz.

Zacznijmy od tego, że wczoraj miał się zjawić o 20-20:30, a przyszedł godzinę później, kiedy to kiszki mi już marsza grały. Z miejsca zatem dostał minusa. Dalej zadał mi pytanie, czy z racji studiów nie miałam aby czasem próby wiary. Po głębokim namyśle odparłam, że nie. Niestety głębia owa księdza nie przekonała i sondował dalej – czy nie nasuwają mi się jakieś pytania odnośnie wiary, jakieś problemy… Widząc, że człek się rozpędza, odpaliłam szybko, iż próbę wiary miałam w liceum, a teraz rzecz jest już ugruntowana. Dyplomatką powinnam zostać :) W końcu nie powiedziałam nieprawdy, wszak w Boga wierzę, a on tylko o wiarę pytał, nie o wyznawaną religię 😉 Taka to ze mnie cwana małpa.
Więcej księżych grzechów nie pamiętam i ogólnie oceniam go na stopień obojętny, ponieważ dla równowagi nie zdumiał się, że mam 23 lata. Poprzednicy zwykle pierwsze, co robili, to dawali upust refleksji, jakobym wyglądała na co najwyżej mało zaawansowane gimnazjum. Doprowadzało mnie to do furii, którą tłumiłam w sobie, to zaś jest niezdrowe, zatem oni zdecydowanie nie wzbudzali we mnie czułości. Teraz wybił mi się na pierwszy plan spory w tej dziedzinie postęp, stąd taka ocena, a nie inna. Aha, i nie zadał pytania tabu, które też w poprzednich latach padało nagminnie, mianowicie o mą zamgloną przyszłość. Nie no, zdecydowanie było ok!

I podziwiał żółwia… Hm, coś zbyt entuzjastyczna ta notka się zrobiła…

Nawiasem mówiąc jest jedna sprawa, która zdecydowanie przemawia na korzyść takich wizyt – czyli że wtedy wiem na pewno, iż sąsiedzi nie będą głośno. Bo jako wzorowa rodzina zawsze przyjmują księdza z otwartymi ramionami i, co najważniejsze, kulturalnie 😀

I tu, żeby dosłodzić na amen, dorzucam jeszcze tych ministrantów. A raczej pytanie – jak to się u licha dzieje, że co ministrant, to większy antytalent muzyczny? Słuchanie Ich Troje i Mandaryny razem wziętych to fraszka przy tych zawodzeniach! No dobra, energiczne to to jest, ale niestety każde na inną nutę, no dla mnie najprawdziwsza tragedia, gdyż zwyczajnie nie mogę przy tym utrzymać powagi, a przecież nie wypada się śmiać… Boleeesneeee! W dodatku dzisiaj jeden z chłopców zareklamował się przed występem tymi słowy: „Damy z siebie wszystko!”… Wolę nie wiedzieć, co oznacza „nic”…

I tak co roku. Tak jak to piszę, to mi się wydaje całkiem zabawne, ale z drugiej strony z niewiadomych przyczyn (no bo bilans jak widać wychodzi jednak dodatni) nie cierpię tej głupiej kolędy! Raz nawet zwiałam 😉 Aż się dziwię, że rodzice się nie wkurzali… Wtedy się trzeba było pytać o próbę wiary, a nie teraz, gdy jest już za późno ;P

PS.1: Czy skoro w obecności lekarza wszystko jest zdrowe, to w obecności księdza – wszystko święte? Pytam, bo zapomnieliśmy, że nie mamy wody święconej i zostaliśmy pokropieni taką prosto z kranu…
PS.2: U siostry też był ksiądz. Podobno gdy czytał kawałek z Biblii, moja siostrzeniczka przegadała go swoją nieskrępowaną paplaniną. Od małego zbuntowana, moja krew! ;D

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

167 odpowiedzi na „Dotkliwe próby charakteru

  1. ~brasil pisze:

    Szatanica i ksiądz?eeee, ale sie dobraliście… w sumie to nawet idealnie ;]

    • ~Czerwona pisze:

      A czy ja mówię, że chcę z nim życie spędzić? To był tylko jeden wieczór… 😉 Zresztą mnie przeciwieństwa nie przyciągają, spokojna głowa 😉

      • ~nive pisze:

        No wlasnie tak sie zastanawialam, czy sobie ksiezulek sprawe zdawal, ze rozmawia z sama siostrzenica szatana ;p

        • ~Czerwona pisze:

          Nie sądzę, ja się umiem maskować 😉 Cichutka i łagodna byłam, bo chciałam, żeby jak najszybciej się to skończyło, jeść mi się chciało… Więc miał człek pełne prawo się pomylić… 😉

          • ~brasil pisze:

            trza było jego zjeść ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Nie wyglądał apetycznie ;P

          • ~brasil pisze:

            pewnie podobny był do robala jakiegoś w tej czarnej sukience ;] a miał w ogóle sukienkę czy spodnie przyodział tylko? 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Szkoda, że nie dałaś do wyboru opcji nr 3, czyli samej sukienki… 😉 Wiesz co, nie pamiętam. Nie zwróciłam uwagi, zajęta jego górną częścią ciała ;P

          • ~brasil pisze:

            wiesz, jaka ja się czułam zawiedziona, gdy się okazało, że oni pod tą sukienką jeszcze spodnie noszą? cały mój światopogląd runął i świat zawalił się w gruzach… ;]

          • ~Czerwona pisze:

            No bo to takie jakieś bez sensu i mylące, jakby obojnakami byli… Chociaż tfu, przecież ja też czasem sukienki noszę na spodnie… Albo tuniki… Yyy… Ale to jest coś innego, o! :)

          • ~brasil pisze:

            oczyiście, że to coś innego! ;] a ja sie tak załamałam, bo zawsze chciałam księdzu zajrzec pod sukienkę i zobaczyć jakie majtochy preferuje: slipki czy bokserki ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Widzę, że o stringi ich nawet nie podejrzewasz… A ciekawe, co noszą zakonnice 😉

          • ~brasil pisze:

            one to pewnie jakieś body seksi i do tego podwiązki ;]

          • ~Czerwona pisze:

            A buty? Bo buty to widać… A do podwiązek to głupio bez szpilek… 😉

          • ~brasil pisze:

            one się nie muszą przejmować takimi przyziemnymi rzeczami, one obcuja z bogiem ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Ale może Bóg lubi takie rzeczy, w końcu to też facet ;P

          • ~brasil pisze:

            tak mówią ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Czyżbyś miała inne zdanie na ten temat? :) A wyobraź sobie, co by było, gdyby się okazało, że szatan jest kobietą… To by była dopiero nędza 😉

  2. ~brasil pisze:

    ale Ty nie napsiałaś tytuła tej ksiązki…

    • ~Czerwona pisze:

      Nie, ale zdaje się do pierwszego komentarza napisałam instrukcję obsługi :) A w ogóle to musisz mi takie zagadki zadawać? Myślisz, że po tylu godzinach ja pamiętam, o co z jakąś książką chodziło? Całą minutę się zastanawiałam, o co Ci chodzi ;P

  3. ~Forever alone pisze:

    U mnie w domu ksiądz był w październiku… Ja nie byłam bo nie chodzę już na kolędę jak przychodzi ksiądz. Ale pamiętam jak w dawnych czasach ksiądz również zagadywał mnie na wszystkie możliwe sposoby o mnie, o moją wiarę, o naukę… I kurczę zawsze był ten dawany zeszyt do religii aby ksiądz mógł go podpisać bo katecheta w szkole inaczej żyć nie dawał… :)

    • ~Czerwona pisze:

      Ode mnie chyba nigdy nie żądali podpisywania zeszytu… Zresztą nawet gdyby, to i tak by się nie doczytali, więc luz 😉 Wiesz, ja też bym najchętniej to omijała szerokim łukiem, ale nie wiedzieć czemu jednak zostaję. Chyba zwyczajnie z ciekawości… I żeby rodzice nie marudzili, bo nakazać mi nie mogą, ale truć potem dniami już tak… 😉

      • ~Forever alone pisze:

        U mnie w domu wiedzą, że jestem niewierząca i mnie nie ciągną już :)

        • ~Czerwona pisze:

          Moi tez się przyzwyczaili, że do kościoła nie chodzę, ale o kolędzie to by pewnie marudzili. Dla świętego spokoju mogę się poświęcić… W przenośni i dosłownie 😉

  4. ~Madame Spokojna pisze:

    U mnie co roku przychodzi inny ksiądz (bo parafia nasza jest sporawa), ale nigdy nie marudzi ani nie wierci dziury w brzuchu domownikom zbyt natretnymi pytaniami. Jest spokojnie i bez napięć. Pogadamy i do widzenia. Czasami ja słucham co sie wyprawiam na domowych kolędach to… brrr ;-)) Pozdrówko

    • ~Czerwona pisze:

      U mnie też właściwie co roku inny… Jak jest proboszcz, to ok, bo on to wpada na szybko i załatwione, ale kiedy się trafi jakiś nawiedzony… Na szczęście aż tak źle nie jest, zawsze mogło być gorzej 😉

  5. przekora pisze:

    lalala a mnie w ty roku ominie hahaha bo bede w pracy sialalala;))

  6. ~Zadra pisze:

    Czekaj czekaj… jeszcze parę latek i będziesz błogosławić młodziutki wygląd :) A fakt, że dadzą Ci mniej, niż masz w rzeczywistości, będzie powodował błogostan a nie ataki furii 😛

    • ~Czerwona pisze:

      Ostatnio już się tylko z tego śmieję… I masz rację, pewnie za parę lat to będzie źródło wielkiej radości 😀 A tę miłą cechę zawdzięczam mamusi, której ludzie też dają 10 lat mniej niż ma naprawdę :) Fajnie jest mieć takie geny, obym tylko dożyła wieku, w którym będzie mi to potrzebne… 😉

      • Zadra_Cafe pisze:

        Ja – w pewnym sensie – też do tej grupy należę :)

        • ~Czerwona pisze:

          W pewnym sensie? Czyli jakim? :)

          • Zadra_Cafe pisze:

            A w tym, że generalnie ludzie dają mi mniej lat niż faktycznie mam :)

          • ~Czerwona pisze:

            A Ty się nie uważasz za młodo wyglądającego? Czy że nie w genach odziedziczone? 😉

          • Zadra_Cafe pisze:

            Mi jest dość trudno oceniać, jak ja faktycznie wyglądam :)

          • ~Czerwona pisze:

            No tak, zdjęcia to pewnie zawsze Ty robisz… 😉

          • Zadra_Cafe pisze:

            A teraz nie rozumiem….? Może jaśniej… jaśnie Pani? :)

          • ~brasil pisze:

            Czerwona, czy Ty naszego Zadrę o retuszowanie własnych zdjęć podejrzewasz? ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Ale Ty masz fantazję… ;P Ja tylko stwierdziłam, że na zdjęciach się nie może obejrzeć i co za tym idzie stwierdzić, czy wygląda młodo, czy staro 😉 I kto tu ma mózg do wymiany ;P

          • ~Zadra pisze:

            Ale ja się na swoich zdjęciach widziałem. I dlatego twierdzę to, co twierdzę. Poza tym w lustro też zaglądam… rzadko bo rzadko, ale zaglądam 😛

          • ~Czerwona pisze:

            To może ktoś zdjęć robić nie umiał? Zawierz ludowi, nie zaszkodzi, a skoro twierdzą to, co twierdzą, to chyba sama radość w Twoim wieku, co staruszku? 😉 A propos – ile Waćpan ma latek?

          • ~Zadra pisze:

            A propos – to od miesiąca: 31

          • ~Czerwona pisze:

            Ej! Strzelec! Jak miło, ja z 15 grudnia 😀 Ale to młode mięsko jesteś jeszcze… 😉 JESZCZE 😉

          • ~Zadra pisze:

            Zauważyłem to wyróżnione słówko. Ciekawy kiedy”jeszcze” zamieni się wg Ciebie na „już nie” :) Zapewne po tym, co tak bardzo chciałabyś zobaczyć, by się przekonać, czy Ci lokal opustoszeje i członkinie klubu wymiecie :)

          • ~Zadra pisze:

            „Naszego” Mniam… ależ mi słodziutko się zrobiło :)

          • ~Czerwona pisze:

            Jesteś już bez mała własnością publiczną 😉 Milusio 😀

          • ~Zadra pisze:

            Własność publiczna… No, no, no… Ciekawe, kiedy zostanie wypuszczony na rynek pakiet akcji: „Kawałek Zadry dla każdego!” :)

          • ~Czerwona pisze:

            Jakby co, to niniejszym na piśmie ogłaszam, że ja jestem pierwsza w kolejce i zaklepuję sobie to, co najlepsze 😀

          • ~Zadra pisze:

            Ciekawe co „TO” niby miałoby być :)))

          • ~brasil pisze:

            to ja druga w kolejce się melduję i wkładam tego paluszka co u Przekory wsadzałam, pod budkę znaczy się 😉

          • Zadra_Cafe pisze:

            Hmmm…. Czekajcie, czekajcie… Jak wyegzekwuję od Was udział w kupowaniu pewnych rzeczy będących częściami (np. mej duszy) to żeby się nie okazało, że zmykać bedziecie, gdzie pieprz rośnie lub tam, gdzie sól kopią…

          • ~brasil pisze:

            co Ty tak o tym uciekaniu? ;] ja już zadeklarowałam, że uciekać nie zamierzam, a nawet czekam, na to co ma nadejśc ;]

          • ~Zadra pisze:

            Hmmm… no proszę, proszę… :) Jakie zaprawione w bojach :) Zobaczymy, jak to będzie :)

          • ~Czerwona pisze:

            Możemy się założyć, kto prędzej ucieknie, my czy Ty 😉 Znaczy Ty ze sceny, bo my się rozbierać nie zamierzamy 😉 Jak wygramy, to dostaniemy tę wybraną część ciała za darmo :) A jak przegramy – to kupimy 😉 A tak a propos – czy Wy z brasil nie przesadzacie z uzależnieniem? W środku nocy, i to nocy porannej zasiadać do kompa???

          • Zadra_Cafe pisze:

            tu nie chodzi o uzależnienie, moja droga… Po prosu… ja i w ciągu dnia i wieczorem pracuję przy komputerze… Taki zawód, taka praca. A w międzyczasie… dopisuje sie coś na blogach.

          • ~Czerwona pisze:

            Ależ oczywiście 😉 Ja wszystko rozumiem :) Mnie też by taka praca odpowiadała… Byle przy płaskim ekranie, bo od tego mojego oczy mi wysiadkę robią :/

          • ~brasil pisze:

            o ja lubię przy płaskim, bo idealnie współgra z mą klatką piersiową ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Ja też, dlatego muszę się zgłosić do tego konkursu, bo już nie wyrobię! Może w ramach akcji „pomóżmy dziwnym, bo nie wiedzą, co czynią” dadzą mi laptopika poza kolejnością, jak sądzisz?

          • ~brasil pisze:

            ja myślę, że oni Ci go dadzą żebyś zrezygnowała z udziału w tym konkursie ze względu na komentarze niektórych osobistości ;] a może nawet porsche dorzucą ;]

          • ~Zadra pisze:

            Hmmm… To może ja też pójdę na zasadzie: „dajcie mi, bo jak nie to zaśpiewam na gali?” Z miejsca daliby nie tylko porsche, ale i zestaw laptopów bylebym tylko NIE śpiewał 😛

          • ~Czerwona pisze:

            O, to ja powiem, że jak mi nie dadzą laptopa (jednego, ja skromna jestem) i porsche, to Ty zaśpiewasz dwie piosenki, a ja będę robić za chórek 😀 Myślę, że to będzie cios poniżej pasa 😉

          • ~brasil pisze:

            i jeszcze im powiedz, że ja zrobię striptiz! ;]

          • ~Czerwona pisze:

            Przez grzeczność nie śmiałam zasugerować… Ale mogę się też dołączyć 😀 A co, Ty też nie golisz nóg? 😉

          • ~brasil pisze:

            ano nie golę, cieplej na zimę 😉 dobra, koniec żartów: zgłaszasz się, bo ja tez się zgłosiłam 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Właśnie spojrzałam na swoje nogi… Uuuu… Mam nadzieję, że faceci nie mają noktowizorów… Ale chyba nie, za prości na to są 😉 Masz milusi opis :) Tylko ta kategoria coś mi tak nie gra, KULTURA??? Chyba Goło i wesoło powinno być… 😉 Dobra, idę się poślinić na widok Jude’a Law :) Mua, będę potem!

          • ~brasil pisze:

            no i w ogóle jestem milusi 😉 tylko nie zatoń w tym ślinotoku! 😉 ja wiem, ze kultura to niezbyt odpowiednie słowo dla mnie ale tylko pod to pasuję 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Zatonęłam, ale w morzu łez… Jezu, chyba mam psychozę maniakalno-depresyjną i w dodatku instynkt macierzyński… :/

  7. ~Mela pisze:

    A ja mam szczęście do młodych księży,którzy są uśmiechnięci,życzliwi,dobrotliwi i jeszcze do tego najwyraźniej czują powołanie (przynajmniej jak na razie),a kolędę traktują jako swego rodzaju misję;] a dlaczego w tym roku nie zdecydowałaś się na „ucieczkę”,skoro to niemiłe przeżycie dla Ciebie?

    • ~Czerwona pisze:

      Nie wiem, jakoś tak chyba z przyzwyczajenia, ciekawości może, no i żeby rodzice się nie czepiali, bo mi się nie chce z nimi znowu dyskutować na ten temat 😉 Do mnie też raz przyszedł młody (i miły dla oka :D) ksiądz, którego uwielbiam i który mógłby być dla mnie autorytetem intelektualnym. Niestety wyjechał i ślad po nim zaginął… Złośliwość losu 😉

      • ~Mela pisze:

        Gdyby przychodzili tylko tacy,o jakim piszesz,kolęda byłaby przyjemnością;] nie wiem,dlaczego oni tak często zmieniają się,u mnie w parafii co chwilę pojawia się nowy ksiądz,zsyłają ich gdzieś czy co?

        • ~Czerwona pisze:

          Może na Sybir… 😉 Też tego nie pojmuję, co, boją się, że ich ktoś poderwie czy jak… W każdym razie im współczuję, ja bym nie chciała co chwilę musieć się przeprowadzać…

  8. ~Domini88 pisze:

    Ech, ja jestem z księży wyleczona.

    • ~Czerwona pisze:

      No tak, pamiętna spowiedź… Ale wiesz, ja z księży też, natomiast stwierdzam, że na stopie prywatnej potrafią być całkiem fajni…

  9. beata_owca@poczta.onet.pl pisze:

    te „wizyty duszpasterskie” są takie sztuczne… ale może nawet przydatne (komuś na pewno;-))w sumie da się przeżyć;-) Pozdrawiam, Zielona

  10. ~motylek pisze:

    powiedz mi tylko czy ten ksiądz to przeżył tą wizytę? 😉

    • ~Czerwona pisze:

      No następna, co robi ze mnie potwora…! Ja nie rozumiem, doprawdy, co mi się tutaj sugeruje… Jeszcze gdybym napisała, że się o żółwia potknął, to by się dało zrozumieć, ale tak… 😉

      • ~motylek pisze:

        to przeżył czy nie? 😀 a tak serio to u mnie wizyta duszpasterska wygląda tak, że ksiądz przychodzi, zmówi modlitwę, pogada trochę i pójdzie dalej bez żadnych rewelacji… zresztą moja religijność jest na poziomie nawet nie zerowym…

        • ~Czerwona pisze:

          U mnie ogólnie też, gdyby było więcej, to notka by była ciekawsza 😉 No przeżył, przeżył, ja ludzi nie jem… 😉

          • ~motylek pisze:

            a to chwała… Tobie 😉 a moze miał zawał po wyjściu od Ciebie? ok ok tak tylko martwię się o księdza 😉

          • Czerwona pisze:

            Nie wiem, może, nie sprawdzałam… Chociaż gdyby miał, to pewnie już całe osiedle by o tym wiedziało, a pod moim domem trwałyby pikiety, żeby mnie wsadzić do więzienia bez procesu, ewentualnie samosąd jakiś by zorganizowali… 😉 Aczkolwiek mogę się mylić, jak tak, to biję się w piersi i zwracam im honor 😉

          • ~motylek pisze:

            nie, to żyje, skoro nie ma żadnej pikiety czy czegoś tam 😉 w jakim celu w ogóle są te wizyty? bo ja nie widzę żadnego, ale to ja jestem chyba upośledzona religijnie…

          • ~Czerwona pisze:

            Jak to w jakim… Żeby kopertę dostać i zobaczyć, jak ludzie mieszkają… I żeby obiad darmowy zjeść 😉 Nie no, pewnie bardzo tu uogólniam i krzywdzę Kościół, ale tak to zbyt często wygląda…

          • ~motylek pisze:

            moja mama kiedyś kopertę dawała, ale teraz juz nie daje… (moja szkoła;)) kurcze niby bycie księdzem ma wynikać z powołania, a tu takie psikusy…

          • ~Czerwona pisze:

            My dajemy, ale mniej niż kiedyś… Ale wiesz, nie wszyscy są tacy. Przypomniało mi się, że kiedy mój tata dawno temu stracił pracę, to ksiądz przed przyjęciem koperty się spytał, czy to aby dla nas nie będzie wyrzeczenie, bo jeśli tak, to on nie weźmie nic, nie pieniądze przyszedł… To było miłe, zresztą ten ksiądz był chyba jednym z najlepszych i najmądrzejszych ludzi, jakich znam…

          • ~motylek pisze:

            owszem zdarzają się i tacy, ale przez to, że więcej mówi się o tych „złych”, to o nich zapominamy…

          • ~Czerwona pisze:

            No właśnie, tak to niestety z tym Kościołem jest… Zresztą jak ze wszystkim, bo zło to od zawsze lepszy i bardziej emocjonujący temat do rozmowy… Cóż, chyba czas się napić, właśnie sobie przypomniałam, że mam piwo w torbie, którego nie skonsumowałam na wczorajszej imprezie (były lepsze rzeczy ;)) 😀 Tylko że pić do kompa trochę głupio… Chociaż przecież rozmawiamy, więc sama nie jestem 😀 Przyłączasz się? 😉

          • ~motylek pisze:

            o wiesz, to ja właśnie jem kiełbachę 😉 Ty pij, ja jem i będzie dobrze 😉 niestety piwa ostatnio nie lubię… ale jem kiełbachę 😀

          • ~Czerwona pisze:

            No dobra, to jedz, chociaż mi tylko o Redsa chodziło, a to przecież nie piwo 😉 I nie ma absolutnie znaczenia, że ja się tym upijam w sztok 😉

          • ~motylek pisze:

            widocznie mnie tylko piwo w głowie 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Ale nie miej do siebie pretensji, to pewnie dlatego, że w Czechach byłaś 😉

          • ~motylek pisze:

            nie, nie mam 😉 lubię żyć ze sobą w zgodzie więc staram się nie mieć pretensji 😉 do kogoś to jeszcze 😀 widzę, że znowu jesteś widoczna dla świata 😉 no i gwiazdka fju fju 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Trzeba trzymać poziom, nie? 😉 Heheh, ja się im zawsze dziwię, że polecają to, co polecają, ale niech będzie, ja się nie upieram, że nie chcę 😉 Tylko żeby mi tak jeszcze naprawili dodawanie linków, bo od 5 dni nic nie mogę pozmieniać… 😐

          • kwjatuszek@onet.eu pisze:

            ano trzeba 😀 ja swój też trzymam- co z tego że nisko ale trzymam 😀 nie zależy mi 😉 a te linki to jejku, nie wiedziałam, że onet ma jeszcze problemy… u mnie one- odpukać- przestały występować… motylek

          • Czerwona pisze:

            Czasem się zdarzają, rzadko bo rzadko, ale są. Napisałam do nich, mam nadzieję, że szybko naprawią, bo chciałabym np. Zadrę dodać… Jak tam, naumiana? Bo ja w tak 1/3, hehe… Próbuję napisać jakąś notkę, ale straciłam chwilowo wenę, dołka mam od paru dni, chyba brakuje mi wrażeń… Ech.

          • kwjatuszek@onet.eu pisze:

            no niby naumiana 😉 chociaż… 😉 dołek ja też mam ale dziś. i kurcze spać nie mogę :/ tak myślałam, że tworzysz 😉 ja też zalogowana ale nie tworzę 😉 motylek

          • Czerwona pisze:

            Ale w dole to nic nie idzie, bo sama tandeta mi przychodzi do głowy… Ostatnio czuję się tak, jakbym nie miała nic ciekawego do powiedzenia, a tak bym chciała pisać codziennie… Debilne uczucie :/ Jejku, ja jeszcze nigdy nie byłam naumiana w sobotę, gdy coś miało być dopiero w poniedziałek – podziwiam siłę woli :)

          • kwjatuszek@onet.eu pisze:

            hah! mój to w czwartek jest 😀 ale spokojnie tylko dlatego już naumiana, bo jeszcze drugi mam tego samego dnia 😉 kompletnie do tego drugiego nie przyszykowana 😉 równowaga być musi 😉 ja sobie myślę, żeby zrobić przerwę od bloga i dopiero po sesji przybyć znowu. rozważam to 😉 mówisz nie masz wrażeń? ja dziś miałam i to jedno całkiem milusie z płcią brzydką w roli głównej 😉 m.

          • Czerwona pisze:

            Też nie masz weny? Ale konkurs jest, musisz pisać, nie ma że boli 😉 Ja będę mieć przerwę w lutym, więc teraz nie chcę Wam tego robić, muszę Was jeszcze troszkę pomęczyć… W sesji też się pewnie nie oprę, trzeba gdzieś sobie pojęczeć… Ale powiem szczerze, kiedyś jakoś miałam więcej pomysłów, tzn. teraz też mam, ale przychodzą do głowy wyłącznie w ŁAZIENCE, i to w trakcie mycia 😉 czyli gdy nijak idzie coś zapisać… A potem zwykle drugi raz ubrać w słowa się nie udaje… Do kitu 😉

          • kwjatuszek@onet.eu pisze:

            nie to że weny nie mam, ale powinnam się zająć nauką do egzaminów… a blog ciągnie 😉 a co mnie konkurs 😉 motylek

          • ~Czerwona pisze:

            Ja też powinnam, ale nie samą nauką człowiek żyje 😉 Ewentualnie mogę pisać mniej, ale z komentarzy nie zniknę, co to to nie; no chyba że komp siądzie… Tfu tfu!

  11. ~anuśśś pisze:

    w dni wyznaczonych do takich wizyt uciekam do znajomych, nie mam ochoty się tłumaczyć i odpowiadać na kwestie wiary, robie się drażliwa;) nie czuję respektu, irytuje mnie ten patos, nie mówiąc już o pytaniach o przyszłość. rodzice przyzwyczaili się, że mnie nie ma;) trzeba było powiedzieć księdzu że to nie święcona woda, to by zrobił krzyżyk na niej wymruczał zaklęcie i stałby się cud, czyli woda święcona;) u nas tak było raz;) pozdr

    • ~Czerwona pisze:

      Wiem, ale rodzice zapomnieli, a ja nie zdążyłam, bo tak szybko wziął kropidło i chlapnął… 😉 No i trudno. Na Wielkanoc znowu mnie poświęcą, tym razem prawdziwą święconą, więc do tego czasu chyba mogę zaczekać… :)

      • ~anuśśś pisze:

        a to ok, myślę, że dla Pana Bozi wszystko jest ok, reszta to wymóg narzucony przez….przestaję;) buźki

        • ~Czerwona pisze:

          Nie no, wszystko chyba nie 😉 Ale tak naprawdę człowiek dobrze wie, że jak nie rani drugiego człowieka czy jakiejś istoty, i to świadomie, to jest ok. A reszta to wymysły do trzymania ludzi w ryzach, bo niektórych naprawdę trzeba, inaczej byłoby jeszcze gorzej… No i pofilozofowałam. A co tam, doła mam i PMS, i mi zimno, to mogę…

          • ~anuśśś pisze:

            nie miej doła hej!!! Czerwona, to ja zawsze jadę po nizinach ty masz mnie pocieszać!!! zimno? zrobić ci herbatkę pyszną? a może wyciągnę cię na grzańca? co? dasz się…? z podtekstem należy czytać;) usmiechów moc ślę!!!

          • ~Czerwona pisze:

            Waniliową poproszę, tylko gorącą 😉 Są takie dni, kiedy człowiekowi nawet się nie chce próbować wyjść z doła, tylko raczej wręcz wchodzić w coraz głębszego. Czasem o dziwo pomaga… Ale jak sobie pomyślę, że jeszcze jakiś czas temu dół to był mój stan permanentny… Jezu, to cud, że sobie wtedy nie palnęłam w łeb… 😉

          • ~anuśśś pisze:

            no cud;) i co? kto by mi wtedy głowę suszył i pisał te wspaniałe posty? waniliową? kurcze, wyszła…, mam grzańca kozackiego (taka herbatka, że niby z prądem) może być;) wiem, że tak jest na szczęście, to mija… mnie też męczy cóś, ale będę się uśmiechać, aż mi ten grymas na stałe zostanie, sardonicznie się usmiecham? brr…;)

          • ~Czerwona pisze:

            Może być, zresztą cokolwiek, byle ciepłe… Tymczasem zanim go przygotujesz, to ja się może do bezimiennej żabki przytulę, zawsze raźniej… 😉 Ja Ci suszę głowę? No może trochę 😉 Mam nadzieję, że już jutro minie, bo nauka w takich warunkach to jeszcze większa niż zwykle tragedia 😉 Dzięki :*

          • ~anuśśś pisze:

            przytulaj, tylko nie uduś!!! hi hi hi;) to odpuść sobie nauke na chwilę wykąp się w olejkach i wypij herbatkę w gorącej wodzie cudownej;) namawiam do złego? a skąd, ale przejdzie chandra… buźki;)

          • ~Czerwona pisze:

            Ja się dzisiaj nie uczę, w życiu, i tak by mi nic nie weszło, a tylko straciłabym czas na udawanie 😉 Hm, muszę zjeść coś pysznego… Albo soczek z pomarańczy sobie wycisnę, o… No i już mija :) Jak to dobrze, że się dzisiaj pojawiłaś w sieci, i jeszcze motylek, smutno mi tu było bez Was… :* A jak tam u Ciebie, humorek, widzę, dopisuje? To gdzie nowa notka, się pytam 😉

          • ~anuśśś pisze:

            ja tez chcę soczku!!! Motylkowi też zrób! we trójkę się napijemy. a u mnie bida, zero słów, idę zaraz na imprezę to może cós się wydarzy bo dziś odrabiam ze znajomymi sylwestra;) no po prostu pisze coś, ale… taki bzdury i głupoty, że… może znajdę jakiś przerwnik? bo u mnie po staremu, dół mnie dusi, więc się okłamuje, że jest ok i ciągnę się do przodu;) no…;)

          • ~motylek pisze:

            ja pozostanę przy kiełbasie 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Anuśśś, zrobiłam, ale z 1 wychodzi pół szklanki… nieopłacalne 😉 Chociaż pyszne, proszę, szklaneczka w rączkę i pij me dzieło :) A Ty motylek zjedz na zdrowie, jaka to kiełbasa? Ja chyba chleba z salami sobie zrobię, takiego mi smaku narobiłaś :)

          • ~motylek pisze:

            a nie wiem, jaka zwyczajna, krótka, cienka 😉 na ciepło z kopytkami, mniam. teraz czuję się tłusta, ale jak mi dobrze 😉 to jak narobiłam smaku, to jedz jedz, musi być równowaga między piciem a jedzeniem 😉

          • genever@op.pl pisze:

            ja mam sałatkę z buraczków, z czosneczkiem, ogóreczkiem i majonezem! do kiełbasy idealna!!!! tylko, że ja nie mam kiełbasy! ;'( ale soczek wirtualnie – orzeźwiający!!! 😉 anuśśś

          • ~motylek pisze:

            ja kiełbasy też JUŻ nie mam 😀 czosnek mnie urzekł. uwielbiam go!

          • genever@op.pl pisze:

            dzięki niemu ta sałatka jest przepyszna i idealna do wędlin!!! o tania i zdrowa, jeśli się majonez uzna za… jogurt pełnołusty? hmmm…;) a co tam, my szczupłe możemy do woli!!! anuśśś

          • ~Czerwona pisze:

            Ja też uwielbiam! Sosy czosnkowe wszelakie, albo chlebek z koncentratem pomidorowym i czosnkiem w plastereczkach, mniami! Ale wiecie co, najbardziej to mi się teraz pizzy z krewetkami zachciało, krewetki też ubóstwiam! Och, tu powinnam mieć taką rozmarzoną buźkę, ale nie wiem, jak ją przedstawić graficznie 😉

          • ~motylek pisze:

            a ja krewetek nie jadłam. wiem wstyd i obciach ale jakoś ich nie miałam okazji spróbować! za to pizzę z sosem czosnkowym ubóstwiam! rozmarzona buźka hmmm może |-) choć to nie wygląda ładnie, bezocznie 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Spoko, ja też wielu rzeczy nie jadłam, młode jesteśmy, to mamy prawo się nie znać 😉 Ale spróbuj kiedyś, wprawdzie nie wszyscy to lubią, ale mi smakuje bardzo, jak taki łagodniejszy kurczaczek :) A kawior jadłaś? Ja raz i to takie bezsmakowe było…

          • ~motylek pisze:

            chyba kiedyś próbowałam, ale nie pamiętam już… ja chyba nie lubię takich dziwnych dla mnie rzeczy 😉 wolę kiełbasę 😀 krewetki spróbuję kiedyś na pewno, bo słyszałam od wielu osób że są dobre… no zobaczymy. póki co kiełbasa i czekolada mi wystarczają 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Mnie zawsze wkurza, kiedy ktoś mi zachwala jakieś danie i taki dumny jest, że on już to jadł i w ogóle jaki to on jest obeznany w świecie… A potem się okazuje zwykle, że to, co tak zachwalał, to paskudztwo nieprzeciętne, tyle że trendy 😉 Ale próbować warto, choćby po to, żeby sobie zdanie wyrobić 😉 Czyli czas na jakieś sushi czy coś w tym stylu… :)

          • ~motylek pisze:

            no tak, tym bardziej że ja jestem bardzo ostrożna co do nowych smaków i często jak komuś coś smakuje, ja nie mogę tego wziąć drugi raz do ust 😉 no ale tak próbować trzeba. choć na przykład wątróbki nigdy nie próbowałam i nie spróbuję, bo śmierdzi mi tak strasznie, że na pewno jest obrzydliwa! nikt mnie nie przekona! nigdy w życiu! 😉

          • ~anuśśś pisze:

            a ja wątróbke lubię na zimno z jajkiem na twardo taka pasta na chlebek;) za to owoce morze, fuj! z wyjatkiem rybek oczywiście. raz małża spróbowałam i stanowczo powiem nie! nie czuje tego zachwytu i podniety;) od czosneczku wole cebulkę;) grilowaną najbardziej!!!

          • ~motylek pisze:

            na zimo?! to takiego sposobu jej jedzenia nie znałam 😉 rybki też lubię :) czosnek, cebulę i wszystko co śmierdzące kocham 😀 no prawie wszystko D:

          • ~Czerwona pisze:

            Ja jadłam w swoim życiu aż za wiele wątróbki i teraz już jej chyba nigdy nie przełknę, fu! Tak samo wołowinę nieszczególnie lubię i bardzo się cieszę, że przyszła choroba wściekłych krów i wreszcie mam wymówkę, żeby tego paskudztwa nie jeść 😉 A ślimaki byście zjadły? Bo ja nie mogę się zdecydować, czy bym chciała spróbować, czy nie, to takie miłe zwierzątka, poza tym chyba oślizgłe… 😉 Nie ma jak kurczak i krewetki! No i warzywka rzecz jasna :)

  12. monia.londyn@onet.eu pisze:

    oj, zapomnialam juz o tych drobnych przyjemnosciach, jak ksiadz po koledzie! mysle ze jego znosne zachowanie wynikalo z jakichs wskazowek z watykanu, musza byc ostrozni w dzisiejszych czasach, gdy tak latwo wiernych stracic! nie wystarczy postraszyc pieklem, o nie!

    • ~Czerwona pisze:

      Teraz księża powinni mieć raczej więcej z psychologów niż postrachu narodu 😉 W końcu „jak trwoga, to do Boga”… No i Kościół wie, że musi iść z duchem czasu, inaczej może być źle, tym bardziej, że zaufanie ludzi do tej instytucji ostatnio chyba drastycznie spadło…

  13. ~przekora pisze:

    gratuluje polecenia Szatanico;))

  14. ~sylvie. pisze:

    do mnie ksiądz zawitał tydzień temu. Jeszcze dobrze nie usiadł, a już wstał i poszedł dalej. Tak w tym roku wyglądała wizyta duszpasterska :) jak to się mówi „W Imię Ojca i Syna…” i Szczęść Boże …aha ministranci u nas od jakiegoś czasu nie śpiewają ciekawe dlaczego?;)

    • ~małarurka pisze:

      Ha,ha u mnie to samo. Żeby jeszcze ksiądz usiadł to by dobrze było.

      • ~Czerwona pisze:

        U mnie tak jest, kiedy chodzi proboszcz 😉 Struś pędziwiatr normalnie, ale w sumie to wolę tak niż w drugą stronę, czyli jak teraz. A co do ministrantów… Ten ksiądz w jednej klatce bloku w ogóle całkiem bez nich chodził, to dopiero dziwne 😉

  15. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    E tam, ja ksiedza nie uwazam, od zawsze mowilam do niego „prosze pana” i mialam zakaz odzywania sie podczas „koled” :-)) twor sztuczny, zupelnie nie ma nic wspolnego z prawidziwym zyciem …

    • ~Czerwona pisze:

      Też się zawsze mylę, zresztą wielkie rzeczy, ale mi pomyłka 😉 Twór sztuczny, to prawda, aczkolwiek myślę, że niekiedy oceniamy ich zbyt surowo, uważając, że my to dopiero mamy problemy, a oni żadnych. Patrząc na to z punktu widzenia człowieka, który nie musi np. żyć w celibacie, samotnie, bez dzieci, to już chyba nie jest tak wesoło i tak wygodnie…

  16. ~Jillian pisze:

    A moja parafia ma nowego plebana, który będąc na kolędzie w moim domostwie chciał mi wstawić pałkę do ćwiczonka z religii, z takiego powodu, iż nie wiedziałam co oznacza imię Mojżesz ;D;DMyślałam, że sie tam wypierdziele z niego. Dupne to było uwierzcie mi!! :))Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga ;)http://life-jillian.blog.onet.pl

    • ~Czerwona pisze:

      Nie lubię takiego przepytywania na kolędzie. Na szczęście mnie to nigdy nie dotknęło, ale z tego, co słyszałam, to częsty proceder. Najprostsza droga do zniechęcenia ludzi do Kościoła… Pozdrawiam :)

  17. ~magda pisze:

    Nasza skromna parafia dla odmiany nie podała przyliżonej godziny przybycia księdz,ba, wogóle nie podała żadnej godziny. Dziękujmy Bogu, że w ogłoszeniach napisali: na ulicy tej i tej kolęda 12. stycznia, bo bałam się, że i tej informacji nam poskąpią. A ksiądz, oczywiście nieprzeciętną gadułą był. A ja, oczywiście nieprzeciętnie popełniłam ze 100 faux pas. Nielubię kolęd. Zapraszam na kololowy.blog.onet.pl

    • ~Czerwona pisze:

      No to faktycznie, w takim razie ja nie mam na co narzekać… Chociaż w sumie to w tym wypadku działa i na szkodę księży, bo jak ludzie nie będą wiedzieli, to mogą z domu wybyć i co… Ale pewnie liczą, że nikt nie zaryzykuje bycia na językach sąsiadów przez rok 😉 Pozdrawiam.

  18. ~K. pisze:

    U mnie zazwyczaj odbywa się tak: przychodzi ksiądz (raz przyszedł do ans na samym początku ^^ ), modli sie itd., mama daje im cukierki (bueheh bo pieniędzy nie da – a co! Ostatnio zaśmiecili mi klatkę pestkami;/ ), ksiądz pyta się ilu nas w rodzinie, czy wszyscy wierzący, jak się układa takie tam wypytywanie o teraźniejszość, sprawdza zeszyty z religii xD (w tym roku nawet nie założyłam – z lenistwa;/ ), daje obrazki i nara ;]I lubiłam nawet te kolędy ale do dnia gdy musiałam „odebrać” księdza SAMA – z młodszą siostrą.. wrr.. to był koszmar.. weź tu samemu wszystko mów itd.. nieee.. w tym roku uciekam – nie będzie mnie.. po tamtym razie mam uraz psychiczny 😛 Pozdrawiam:)www.nicwamdotego.blog.onet.pl

    • ~Czerwona pisze:

      Ja też sobie nie wyobrażam samej przyjmować księdza… Brr 😉 Chociaż mogłaby się ciekawa rozmowa załączyć, kto wie… Zależy jeszcze, jaki to by był ksiądz :) A zeszytów mi nigdy nie sprawdzał żaden, zresztą i tak by się nie doczytał, więc rzecz była z góry skazana na porażkę :) Pozdrawiam!

  19. ~Amber pisze:

    Jestes niesamowita…widze, ze zawsze mowisz i piszesz to co myslisz!!! (widze to jako zalete!!!) Buzka :)))

    • ~Czerwona pisze:

      Tylko piszę, w rzeczywistości jestem bardziej dyplomatyczna i potrafię trzymać język za zębami 😉 Ale tutaj byłoby głupio milczeć… 😉

  20. ~www.blogownia.com - obrazki, pisze:

    http://www.blogownia.com – obrazki, http://www.swiatdiet.pl – odchudzanie, diety, cwiczenia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *