IM BARDZIEJ SIĘ SPIESZĘ, TYM PÓŹNIEJ DOCIERAM DO CELU, WIĘC CO SIĘ MAM MĘCZYĆ.
MALOWANIE RZĘS ZWYKŁYM TUSZEM TUŻ PRZED WYJŚCIEM WPROST W ŚNIEŻYCĘ JEST POSUNIĘCIEM MOCNO RYZYKOWNYM I NIEZBYT ROZTROPNYM.
ŻYCIE POD PSEM BYWA. BYWA.
A propos psa – od dziś skrócona wersja klątwy pt. „psiamać” brzmi: „psia”. No
Odrazu krocej i lepiej zapamietam :)A z tym tuszem to ja juz sie naumialam, po tamtym roku, choc musze przyznac ze jako mis panda tez fajnie wygladam ;p
o z tym tuszem to ja tez się już naumiałam i to nawet nie bezpośrednio po pomalowaniu, no jak widać avon nie zawsze jest kul… 😉
Nie tylko avon, ja mam z maybelline… Tzn. ogólnie go uwielbiam, ale nie jest wodoodporny i cóż… 😉 Mea culpa 😉
a bo to się Rimmela wodoodporno-podkręcająco-pogrubiającego używa 😉
A tam, Max Faktora Masterpiece jest najlepszy raz zapomnialam ze go mam, na basenie bylam i zadna panda sie nie pojawila 😉
Ty, a może tylko Ci się tak wydawało, że on tam jest 😉 wiesz – po alkoholu to mozna nie pamiętać… a i pływac po alkoholu nie powinnaś! ;]
No fakt, przyznaje sie – zachowalam sie wtedy jak gowniara i powinnam przyjsc z rodzicami
i wytrzeźwieć koniecznie dziecko drogie… no to zdrówko przy pomocy martini 😉
ty…. ty…. tyyyyyyyyy martini pijesz teraz? no nie, ja tez chce i to ze spritem :)ale spoko ja mam dobrego sznapsa jablkowego
o ze spritem mówisz? tak jeszcze nie próbowałam 😉 a czy ty od tego sznapsika to juz czasem nie jesteś bardziej uzależniona niż od nas? ;]
a gdzie tam, bez sznapsika zyc moge za to jak dzic mi neta odcieli to myslalam, ze zwariuje
o tak znam ten ból przeszywający na wskroś…kiedy w lutym roku zeszłego mnie od sieci odcięło to sobie miejsca nie mogłam znaleźć…
to jest tragedia… a taka trauma juz pozostaje w czlowieku i tylko siedzi i czycha
i ciągle żyjesz w strachu nie wiedząc co przyniesie nowy dzień… ;]
zaczynam rozwazac jakas psychoterapie
Ja być może niedługo będę miała mimowolną terapię, bo komp mi chwilami nie chce odpalić i jeśli to będzie znowu to samo, co we wrześniu, to miesiąc mam z głowy 😉 Ta terapia jest doskonała, powiem szczerze, tylko że po powrocie do stanu normalnego uzależnienie wraca ze zdwojoną siłą… Więc trzymajcie kciuki 😉 A tak fokle to dajcie też trochę jakiegoś alkoholu, coby mi się lepiej uczyło, coooo? Aha, moim zdaniem tu nie o markę chodzi, tylko o fakt wodoodporności, której notabene nie lubię, bo mi się coś ubzdurało, że to mi rzęsy wyżre i tego się trzymam 😉
Mam tak samo, wodoodporny = be :)Hmmm ty ale ten max faktora t on wodootporny nie jest i zmywa sie pieknie czyms do mycia mordki :)Hahah ze zdwojona sila pwiadas, to oby mi sie nigdy na miesiac nie popsul bo u mnie to tragedia polaczona z rozpacza bedzie ;p
A ja miałam dzisiaj nie wchodzić na kompa… I co, jestem tu drugi raz i już całą godzinę, a muszę się nauczyć jeszcze 2 wykładów, a właściwie je chociażby przeczytać 😉 Ale co tam 😉 Za to w lutym będę miała na pewno przymusowy odwyk, ale z tego się akurat cieszę mega!!!! 😀
Ze co niby, cieszysz sie z tego odwyku od nas no wiesz bo focha zaraz strzele ;)ja w lutym krotka pauze tez bede miec chc moze przed samym slubem mi sie uda pare zdan skrobnac cozebyscie z teskonty nie umieraly:)
A Ty się niby nie cieszysz, hę? I już Ci wierzę, a świstak zawija… 😉 Ale spoko, chyba będziemy ją (przerwę) mieć w tym samym czasie, więc luz 😉 No i oczywiście Walentynkowe i ślubne życzonka zawczasu napiszę, żeby były na czas 😉
ja tez będę miała przerwę ale się nie cieszę, bo z powodu sesji… ćśśśś -Nive walentynek nie obchodzi 😉
Ale śluby obchodzę :] wiec zyczenia mile widziane co by mi sie Przyboczny nie psuł, bo bez gwarancji to klopsik 😉
Wiesz, to działa i w drugą stronę, czyli jemu na Ciebie też gwarancja się kończy… Ma chłopak przechlapane 😉
No gdzie tam, przeciez ja idealem jestem to na mnie gwarancja nie potrzebna ;)Kurcze napilabym sie czegos uspkajajacego:) boszzzz sama sie nakrecam o glupia ja
Ej, ale jakąś gwarancję na pewno Ci dali… A skoro jesteś idealna i Ci niepotrzebna, to oddaj mnie, przyda się mojego komputerowi… 😉
Ja jak wczoraj wróciłam do domu, to byłam właśnie jak panda… I niestety mnie akurat w tym nie do twarzy 😉 Mam tylko nadzieję, że to się zrobiło, kiedy wracałam, a nie w tamtą stronę, ponieważ zważywszy że wizytowałam centrum handlowe, byłoby to mocno niewskazane… 😉
czyli że prawie jak emo wyglądałaś 😉
Emo to mało powiedziane… Raczej jakbym wróciła z pogrzebu… A propos – właśnie, ciekawe jakiego tuszu używają emo 😉
wejdź na jakiegoś emo-bloga i się dowiedz ;]
Żeby mieć na sumieniu czyjeś samobójstwo? Oni to chyba wrażliwi bardzo są… 😉
nad nami się nawet tak nie litujesz! ;]
Jest na to bardzo proste wytłumaczenie. Otóż zwyczajnie w piekle wolę Wasze towarzystwo niźli emo, a po samobójstwie to do piekła właśnie się trafia. Dlatego jestem dla nich litościwa, niech spadają do nieba! 😉
ty przebiegła babo ;] ej, a jak Ty masz w ogóle na imię nadane? ;]
Takie jak imię bohaterki książki, której cytat byłam uprzejma Wam zaprezentować Książkowe i bardzo czarodziejskie
oj z tym tuszem to zalezy. Jak sie ma kapturek z szerokim rondem, albo duzo wiekszy od glowy nic sie nie stanie;)))
No wiem, wiem… Ale pisałam to z punktu widzenia własnego, czyli spod zwykłej czapki, uszanki wprawdzie, ale bez daszka… A tak fokle Ty się malujesz? Przecież podobno masz takie rzęsy, że nie musisz 😉
hehe widzisz jak rano wczesnie wstaje o po prostu nie chce mi sie rzes malowac szczegolnie ze tylko wprawne oko zauwazy czy sa pomalowane czy nie;)) czesto malowalam je sobie dopiero w KFC na dworcu jak musiala chwilke czekac za autobusem do pracy, ale na tzw wieksze wyjscia, albo jak mam wiecej czasu rano to sobie je maluje, bo lubie, a na dodatek tusze wodoodporne szkodza mi znaczy pieka i szczypia oczy wiec uzywam tych na ktore deszcz dziala zle, wiec wiem co to znaczy mis panda;)) ale ze nosz eokulary to zcasami nawet bez kapturka da sie przezyc bez szopa pracza pod oczami a i wtedy tez mniej osob widzi jak mam np niepomalowane, ale kobieta zawsze zauwazy;)) i jaką mam satysfakcje jak powie matko niepomalowane a prawie nie widac i ma odcien zawisci na twarzy;))
Też noszę okulary, ale kiedy mi leci prosto w twarz, to nie mają one wielkiego znaczenia – patrz wczoraj… A na rzęsach zawsze można hennę położyć i też jest cool, więc już tak nie pękaj z tej dumy, bo jeszcze odfruniesz i trzeba Cię będzie nakłuwać, żeby sprowadzić z powrotem… 😉
eee ta henna;)) no nie wiem ja mam przyjemnosc jak sobie tuszem zrobie i przy okazji nie otaplam powieki;)) zresztą od henny bardziej potem jasnieją niz od tuszu i sie oslabiają co zauwazaylam na mamy bo ona wiecznie henna, chociaz to fakt wygoda.A i nie pecznieje tylko ego mi rosnie;))
Ja tam nie wiem, nigdy henny nie miałam 😉 Wolę tusz, jakoś tak lubię ten proces malowania, poza tym to taka przyjemność patrzeć, jak w jednej chwili jestem średnio ładna, a w drugiej już cudna 😉
bo tuszowanie rzes to jednak przyujemnosc jest chociaz zawsze mialam taki jeden obrazek jak jakis boski facet wrzuca mnie do jeziora a ja po wyjsciuz wody wygladam gorzej niz Manson a wszystko przez ten tusz;]
Cóż, jak dla mnie to choćby nie wiem jak boski był ów facet, to gdyby mnie wrzucił do jeziora czy z tuszem, czy bez, to i tak bym go zabiła – chyba że bym się najpierw utopiła 😉
ja tez o tym myslalam i wyszlo mi ze z takim rozmazaniem to zejdzie na zawal zanim go recznie dopadne!;]
O tak, to też całkiem sympatyczna perspektywa… Czyli morał z tego taki – wracając ciemną nocą z imprezy trzeba sobie rozmazać tusz do rzęs, wtedy żaden bandyta nie zaczepi 😉
to nie ma sensu bo nocą wszystkie koty są czarne;))
A od czego są latarnie? Gdzie Ty się szlajasz, że Ci czarno? 😉
na wildzie mieszka szatan…. zartowalam ja pod poznaniem mieszkam;]
w kanałach? 😉
Ja myślę, że ona żyje w glebie, jak taka dżdżowniczka 😀 A mój wujaszek nie mieszka na żadnej Wildzie, z pospólstwem to on się nie miesza! Sołacz to okolica w sam raz… Spokojna, piękna, do podziwiania widoków…
A tak fokle to mnie rozczarowaliście wszyscy. Bo nikt się nie spytał, gdzie mądrość nr 14 Wiecie co, tak mi zepsuć zabawę…
no dobra. gdzie mądrosc 14??
Tak to się nie liczy ;P Chociaż nowy wątek byś założyła 😉
Ten tusz do rzęs jest najbardziej życiowy:D
Dla facetów zwłaszcza… 😉 Ale bardzo praktyczne, fakt 😉
No wiesz…ja tam myślę że znajdą się jacyś faceci korzystający z kredki lub tuszu do rzęs…w XXI w wszystkiego się można spodziewać…:P
No pewnie, przecież w filmach ich charakteryzują, więc czemu by nie na codzień… Chociaż ja tego nie popieram, to takie niemęskie… 😉
z tym spieszeniem się to fakt. zawsze jak się spieszę, to po drodze muszę „rozwalić” inne rzeczy, które opóźniają przybycie do celu. o tuszu nie wspomnę, bo kobiety to wiedzą. ja przynajmniej wypróbowałam 😉 „psia” mi się podoba psia no! 😉
No właśnie, jak ja się spieszę, to też sto rzeczy po drodze mi rzuca kłody pod nogi, ale zauważyłam też i inne zjawisko – im szybciej staram się iść, np. na tramwaj, i im bardziej się na tym koncentruję, tym później docieram i nie zdążam… A jak idę sobie na luzie, to jest cacy. Dziwne, nie?
bardzo dziwne… ja myślę, że czas, tak jak niektóre rzeczy, potrafi być bardzo złośliwy 😉
A może to złośliwość naszego ciała? Żmiję hodujemy na własnym łonie 😉
myślisz? ja bym obstawiała raczej złośliwość czasu… co będę o sobie źle mówić 😉
Też racja… Chociaż złośliwość to objaw inteligencji… 😉
Zauważyłam,że jak się spieszę to tak czy siak spowalniam,więc coś w tym jest 😉 A tusz wodoodporny nabyć trzeba,w sytuacjach kryzysowych będzie jak znalazł 😉
Tylko ja mam zawsze jakieś wewnętrzne przekonanie, że on jest bardziej inwazyjny dla oka i rzęs… Jednak to fakt, przydałby się, nie tylko na śnieg, ale i na upał 😉
jak wsadzisz go do oka to będzie cholernie inwazyjny;]
Przy takim rozpatrywaniu sprawy to nawet bilet tramwajowy może być inwazyjny… Dowiedzione empirycznie 😉
Ale tak sam w sobie,czy w połączeniu z kasownikiem (czy jak to tam się nazywa)?
Sam w sobie… Doświadczenie traumatyczne 😉
a nawiasem mowiac jaką macie mine jak malujecie rzesy? normalną czy na lale ze sklepu dla doroslych??Czerwona a ty na anszej klasie jestes??
Jestem A minę mam nienormalną, czekaj, zaraz sprawdzę, jaką… No więc tak – czoło w górę, usta w dół, żeby skórę obciągnąć chyba, bo inaczej tego nie umiem wytłumaczyć. Wyglądam jak debil 😀
to zapodaj jakis dysretny namiar;)) no chyba ze sie boisz;]a ja zauwazylam ze wiekszosc kobiet otwiera usta podczas malowania w jakiejs dziwnej minie i brwi unosi do gory i obserwowalam sie kilka razy tak nie mam tylko te brwi uniesione;)
Usta też czasem otwieram… Ale rzadziej, zwłaszcza latem, gdy istnieje prawdopodobieństwo, że coś wleci 😉 Dobra, napiszę na maila na blogu, ok?
wlasnie z powodu tych ust pytalam;]
W sumie ciekawe, czy był taki przypadek, żeby komuś coś do ust wleciało przy malowaniu… A zresztą podobno w czasie swojego życia zjadamy około 4 pająków, nieświadomie, więc co tam, jeden w te, jeden wewte, mała różnica 😉
ale o ile lepiej jest jak zajadasz nieswiadomie;]
Za to świadomie ewentualnie możesz wypluć 😉
ale swiadomosc pozostaje;]
To trzeba łykać po pijaku 😉
ja tam nie wiem co ty lykasz po pijaku;]
Ale masz jakieś wspaniałe pomysły, jak sądzę? ;P
a liczylas na to, ze nie??
Za głupią mnie masz? 😉
ja? nigdy!!:))
No i na całe Twoje szczęście nigdy (hm jak buźką zrobić uśmiech słodki i wredny? Bo jestem w kropce, co tam powinnam była wstawić, ten jest jakiś niewydarzony, nie pasuje do sytuacji…)
slodko- wredny?? to taki;]
Hm, no ostatecznie… Chociaż na gg to on taki milutki jest jak u kota, którego się pogłaszcze pod bródką… 😉
ty to bys tylko o glaskaniu kotka myslala. Do ksiazek dziewucho i nauki bys sie brala;))))));]
A on gada o nauce? O paskud jeden, już ja mu te niecne myśli z głowy wybiję! A Ty czegóż się czepiasz, ja dzisiaj mam wolne od myślenia, ksiądz przychodzi i fokle… 😉
ja razu pewnego komarzycę pożarłam w trakcie malowania, ale to dlatego, że na dworze malowałam i w dodatku nad jeziorem i o 5 rano… 😉
jak moglas!!
sama wleciała do otwora niecnego zrobionego w mych ustach na chwilę 😉
I co, smaczna była? Taka z krwią? 😀
pycha, mam nadzieję ze bez plasmodium malariae… 😉
No co Ty, troszkę świeżego białka nie zaszkodzi…
a tusze wodoodporne??? a któryż to mnich do tak konstruktywnych wniosków tuszowych doszedł? nie spiesz się, zycie jest jedno trzeba korzystać a docierani do celu jest przyjemniejsze niz sam cel!!! anuśśś
No nie wiem, jak się idzie na tramwaj w śnieżycy, to tak średnio przyjemne, a to właśnie było bodźcem do napisania owej mądrości… Cóż, tym mnichem byłam ja, nie chwaląc się… Mnich to tylko przykrywka dla moich niecnych planów i idei 😉 No nie mam wodoodpornego, nie lubię, co na to poradzę… 😉
ja też nie lubię;) śnieżyca mówisz, no niby tak mnichu ty!!! ;D ;D ;D
Dobrze, że nie sprawdzałam tej mądrości dzisiaj, bo w czasie śnieżycy siedziałam na zajęciach, a potem to już deszcz lał, gdy jechałam w tramwaju… Matko co za pogoda :/ I wcale mi but nie przemókł, ależ skąd :/
Moja mądrość ostatnich dni brzmi tak: ” Im więcej minut się cieszysz tym więcej dni płaczesz”. Chyba to opatentuje… Pozdrawiam
a ja sie pod tym podpiszę, właśnie płaczę…;) ale luz, jakoś przeżyję, jak zawsze.
To ja powinnam ryczeć, Ty nie masz jutro zaliczenia, USTNEGO z gleboznawstwa, a kysz paskudo (to było do przedmiotu, nie do Ciebie, rzecz jasna ;)), umiem tak połowę i to z dukaniem, yyy… No ale mniejsza o to 😉 Więc nie ryczeć mi tu! Zresztą ryczysz przez film, to się nie liczy 😉
film ogladałam wcześniej!!! teraz rycze bo mi sie rana odnowiła ta co zawsze, duchowo-sercowa;) już nie ryczę. przeszło mi, jak ręką odjął!!! jakie mamy te gleby wyliczaj, czy co ty tam….
Ot i kobieta zmienną jest, najlepszy przykład… 😉 Mady, czarnoziemy, czarne ziemie, gleby płowe, bielicowe, uf, więcej nie mogę, bo jeszcze zwymiotuję… nie cierpię się o tym uczyć, nigdy tego nie mogłam zapamiętać, robię to teraz (a raczej udaję że robię) na zasadzie 3Z… Ech. Żeby już było jutro wieczór…
powoli sie ściemnia… nauczona pewnie zdasz koncertowo, więcej strachu jest zawsze niż… widzisz jest tak kwestia wmoim życiu, która mi życ nie daje… jest jak choroba, której nawroty są raczej cykliczne;) i nie da sie uleczyć…, dlatego czasem nosem o ziemię zawadzam;)
Ta choroba chyba zatacza szersze kręgi, ja w każdym razie doskonale wiem, o czym mówisz… Poszło jakoś tam, jednak był pisemny, czyli coś, co wolę zdecydowanie… I zdałam poprzednie zaliczenie, a byłam pewna, że nie, więc cóż, dobry dzień dzisiaj Przynajmniej dla mnie, a czy do Ciebie, to za chwilkę sprawdzę Buźki!
no i gartulacje!!!! każdy ma jakąś zmorę nieczystą, co? ale nie dałam się real mi pomógł!!! ;D
Taa, nie ma to jak nagłe trzepnięcie o glebę, gleba dobra na wszystko 😉 Tfu, to już jest totalne skrzywienie zawodowe!
Czyli w skrócie – nic w przyrodzie nie ginie, prawo równowagi 😉 A co Ty tak wypłakujesz te oczęta, z nami u boku, toż to hańba! 😉 Ech, żartuję i przytulam…
trzepnięcie o glebę zaliczyłam w realu więc znów świat jest ok;) poza tym rozpieściłam sie trochę sałatką na buraczkach no i pomogła mi moja życiowa zgaga tzn druga połowa, rozśmieszała mnie do łez więc jakoś poszło, przepchnęłam… idę dalej;) ale co jak co, to z wami nie ma jak się smucić!;)
Tak, życie samo wymusza na nas zmianę nastroju i szybko powrót do rzeczywistości… 😉 I dobrze. No i fakt, przy nas trudno się smucić, wiem 😀 Tak sobie właśnie pomyślałam… kiedy my się poznałyśmy na tym necie? To jakieś kosmiczne wieki temu było…
ta druga mądrośc to typowa chińska jest a nie buddyjska;p
Zwał jak zwał, ja je do jednego worka wrzucam. Ale czemu chińska, że niby do niczego albo jakaś toksyczna? 😉
Ta pierwsza madrosc jest – swietna..po co sie fatygowac???
No właśnie, lepiej robić swoje powolutku… Aczkolwiek dotyczyła ona pierwotnie czasu przeznaczonego na dojście do tramwaju 😉
Czy wiesz jak tesknie za tramwajami….w Chicago niestety ich nie ma….oh, smutno mi sie teraz zrobilo!!!!
Aaa, to Ty się po Chicago rozbijasz… Och, chciałabym je zobaczyć. Ale wcale się nie dziwię, że nie ma tramwajów, nieopłacalne jak autobusy w Anglii… Aczkolwiek te ostatnie uwielbiałam, można sobie było bez wysiłku obejrzeć miasto… Zresztą tramwajami też lubię jeździć, więc wierzę, że tęsknisz 😉 A propos – długo już tam jesteś?
O tym tuszu najlepsze 😀
No bo to samo życie… 😉
Ty? A Ty masz jakiegoś egzamina dziś? ;] dziś czyli we wtorek ;]
Nie, zaliczenie, ale ustne miało być (nie lubię…) i to z gleby, której nigdy nie darzyłam gorącym uczuciem… Ale jakoś tam poszło, no i na szczęście jednak pisemne A Ty dużo examów masz? Bo u mnie 5 rok to chyba najcięższy na studiach 😐 Wprawdzie exam tylko 1, ale za to potworzasty, a na ostatnim semestrze mam dwa Cuuuudnie…
a ja tam lubię oralne zaliczenia 😉 egz mam dwa: ewolucję i zwierzęcą embriologię i biologię rozwoju czyli koszmary jak sto pięcdziesiąt ;/
Wolę nie wiedzieć, dlaczego je lubisz… ;P Ja mam w przyszłym sem. dwa, ale nawet nie wiem, z czego 😉 Dolina…
ok ok moge jeszcze raz. wiec gdzie ten 14??
Nie ma. Nie zauważyłaś?? 😉
no wlasnie. a dlaczego?
Bo chciałam sprawdzić Waszą spostrzegawczość, to po pierwsze. Po drugie zaś nie lubię tej liczby, bo przez lata tego dnia każdego miesiąca prześladował mnie pech i mam traumę A po trzecie… Bo tak 😉
Phi fanaberie jakies, ale tak to juz jest, palma odbija jak sie ma wplywowego wujka 😉
Doprawdy no! Tak jakbym sama nie umiała dbać o własne sprawy! Co to za szufladkowanie jakieś, wujek to nie ojciec przecież! A już na pewno nie ojciec dyrektor 😉
Z tym to bym polemizowala 😉
No co Ty, ojciec dyrektor i mój wujek to normalnie jak niebo i piekło… Albo niebo i ziemia, jak kto woli 😉
A gdzie madrosc nr.14? ( a taki nowy watek moze byc ?;p )
No to już odpowiedziałam Przeorze naszej kochanej. Nie ma, nie widzisz?! 😉
Ha! Mam Cię!!! Szatanico jedna, co to postrach sieje w sercach niewieścich (a przynajmniej dwóch, o których wiem!). Już teraz tak prosto się ode mnie nie uwolnisz….
No dzięki, to mnie pocieszyłeś, tymi sercami NIEWIEŚCIMI zwłaszcza… Chociaż z drugiej strony postrach wśród facetów to też nie jest dobra sława, a już na pewno nieco przeszkadza w znalezieniu tego jedynego… Ok, niech Ci będzie. Ale jeszcze zobaczymy, kto się od kogo będzie chciał uwolnić! 😀
Ja celowo o „niewieścich” mówiłem, bo i Nive i Brasil wspominały u mnie, że się Ciebie boją Bynajmniej żadnych podbojów sercowych na myśli nie miałem Chyba że o czymś nie wiem 😛
Spoko, podbić to i tak je podbiłam, dokumentnie w dodatku, wiesz, swoim urokiem osobistym, inteligencją, a zwłaszcza tym moim wujaszkiem kochanym… 😀 Aparycją niestety nie miałam jeszcze szansy, ale to tylko kwestia czasu 😉
Zastanawiam się, jak to w moim przypadku będzie
Jeszcze się zastanawiasz?? Nie no, wiesz co, teraz to ja się powinnam obrazić 😉
No zastanawiam, się zastanawiam… w końcu jeszcze zbyt dobrze Waćpanny nie znam 😛
Wszystko jest do nadrobienia… Enjoy 😉 Ewentualnie początki możesz pominąć, bo jak u większości są raczej marne, aczkolwiek troszkę wyjaśniające… 😉 (Hehe, już widzę, jak Ci się pali do czytania całości, taaa, a kaktus mi wyrasta na dłoni, sialala… ;))
No to będziesz jednak z kaktusem na dłoni paradować, bo właśnie to zamierzam zrobić! U wszystkich tak zrobiłem, nie widzę więc powodu, dlaczego u Ciebie nie. Zapewne w niedzielę będę nadganiać zaległości I troszki na tygodniu
Aż się zestresowałam, bo ja już nie pamiętam, co tam wypisywałam… 😉 No i szkoda że nie dodałam, iż ów kaktus ma zakwitać, byłoby ładniej… Tak czy owak będziesz jednym z nielicznych, którzy przeczytali od początku do końca. Bo choć pewna nie jestem, to nie wydaje mi się, by była to częsta praktyka, takie czytanie całości… Zresztą przyznaję, ja też nie jestem tak obowiązkowa, aczkolwiek pierwszą notkę czytam u każdego 😉
Wolę być jednym z nielicznych niz jednym z wielu takie przyzwyczajenie
A ja Cie bejbe od poczatku przeczytalam, i co? co mi zrobisz?
A Ty, Nivejka, to teraz do mnie, czy do Czerwonej mówisz? Bo że mnie przeczytałaś i to w obydwu wydaniach, to ja wiem… I podziwiam Twoją boską cierpliwość do mojej grafomanii
No właśnie też się zastanowiłam… Ale jeśli do mnie, to pękam z dumy i wdzięczności Zaś przy okazji Twojego zainteresowania aż sama przejrzałam swoje stare notki… I nawet mnie zaskoczyło parę rzeczy, o których już dawno zapomniałam… Fajnie móc się tak obejrzeć z perspektywy czasu, krótkiego bo krótkiego, ale jednak… A Ty, Zadra, miałeś jakiegoś innego bloga? Co się z nim stało, a raczej dlaczego? 😉
A owszem, miałem… Do tej pory jeszcze egzystuje w sieci. A zmieniłem, bo po pierwsze zmienił się mój byt wirtualny (przestałem być tamtym kimś i stałem się Zadrą) a po drugie zbyt wielu idiotów do mojego bloga się przyczepiło, urządzając sobie na nim poligon…
Nie było Ci żal? Chociaż w zasadzie jak człowiek się zmienia, to niektóre rzeczy nawet chce wywalić z pamięci… Ale na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie konieczności skasowania bloga czy choćby porzucenia go, jak zrobiłeś to Ty czy Lady… I mam nadzieję, że do mnie żaden idiota nie trafi, no chyba że będzie mi podnosił statystykę, to czemu nie, wszak w dyskusje wchodzić nie muszę… 😉
Żal mi było… wtedy… Czas jednak pokazał, że stworzenie Zadra Cafe było o wiele lepszym posunięciem, niż ewentualne pozostanie na starym blogu… Tylko mi to na dobre wyszło. Ale stary jeszcze pływa w odmętach onetowych blogów
To tak jakoś zwykle bywa… Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Banalne może, ale czysta prawda, chociaż zwykle na to dobre trzeba troszkę poczekać, no i nierzadko za „dobre” rozumiemy najpierw coś zgoła innego, więc objawienie się go w innym znaczeniu początkowo zwykle nie wzbudza takich reakcji, na jakie zasługuje… To sobie pofilozofowałam, ciekawe, czy chociaż zrozumiale 😀
Dla mnie – bardzo zrozumiale, bo pokrywa się z moimi obserwacjami i własną filozofią… Ale to już kiedy indziej i może niekoniecznie publicznie na blogach
Ja już tutaj tyle odsłoniłam, że CBA dawno powinno do mnie zapukać, kryptoreklama u mnie na porządku dziennym, o zniesławienie też by mnie można oskarżyć, więc wszystko mi już jedno 😉 Ale rozumiem, że szanowny dziennikarz musi uważać, więc ok 😉 Tym bardziej, iż to w komentarzach najbardziej się odsłaniamy…
” Dotrzymać chcesz kroku-dwa kroki daj w tył” Nie ma się co spieszyć. Ja jak się spieszę to wszystko dookoła obraca się przeciwko mnie : klucze się chowają, przedmioty wypadają z rąk, zazwyczaj kwiatek spada z górnej półki robiąc zaje…fajny bałagan a komputer, o tak! ten zawsze wtedy się zawiesi.
Dokładnie! A już najgorzej jak się chce wtedy dobrze wyglądać. Tusz się rozmaże, wyjdą pryszcze, włosy się nie ułożą… Zamiast 20 minut człowiek się ledwo mieści w 40… Złośliwy los 😉
O matko! skąd ja to znam? Nienawidzę tego jak gdzieś wychodzę, chce ładnie wyglądać a wychodzę jak przez drzwi. Dlatego wzięłam tego złośliwego losa pod włosa i zawsze jak się gdzieś wybieram to udaję, że się wcale nie staram dobrze wyglądać, że maluję sie tak od niechcenia. To skutkuje bo ten diabeł przeklęty jakoś wtedy daje mi spokój a ja mogę być zadowolona ze swojego wyglądu.
Kurcze, zmylić własny umysł to jest coś… Jakże bym chciała posiąść podobną sztukę… Niestety na, dajmy na to, pryszcze chyba nie ma rady 😉